ArtykulyPowiązania

Kryzys energetyczny już tu jest. Paliwa kopalne go nie zażegnają

Przywódcy państw G7 podczas spotkania w 2022 r. Źródło: Office of the President of the United States, Domena Publiczna, Wikimedia Commons.

Wojna w Ukrainie nie tyle wywołała, co nasiliła światowy kryzys energetyczny. I pokazała, że dalsze opieranie się na paliwach kopalnych nie może być żadnym gwarantem bezpieczeństwa.

Protesty w Peru szybko przerodziły się w antyrządowe demonstracje i blokady dróg. Po ich wybuchu prezydent Pedro Castillo wprowadził godzinę policyjną. W zamieszkach zginęło kilka osób. Choć demonstracje ucichły, nie skończyły się. W okresie wielkanocnym mieszkańcy Cusco zablokowali dojazd do Machu Picchu, a tysiące turystów trzeba było ewakuować na lotnisko. Pięciu prezydentów w ciągu pięciu ostatnich lat pokazuje, że kryzys w Peru to nic nowego.

Od dwóch miesięcy znacząco wzmacnia go jednak kolejny kryzys: wojna w Ukrainie i będące jej efektem sankcje nakładane na Rosję.

Doprowadziło to do drastycznych wzrostów ceny ropy i nawozów, co przełożyło się na ceny paliw i żywności – w marcu inflacja osiągnęła najwyższy poziom od 26 lat. Skutki odczuł zwłaszcza elektorat Castillo, czyli biedniejsza klasa robotnicza i mieszkańcy wsi.

Podobnych problemów na świecie nie brakuje. Na przykład w Nigerii, największej gospodarce Afryki, krajowa sieć energetyczna załamała się w ciągu miesiąca aż dwukrotnie. Prąd straciło 117 z 206 mln mieszkańców. Zawodny system odbija się na finansach Nigeryjczyków, dla których główną alternatywą są agregaty z silnikiem diesla. A ceny paliwa wzrosły od początku roku ponad dwukrotnie.

Zakręcenie przez Putina kurków z gazem dla Polski jest z kolei jednym z przykładów na nasilający się kryzys w naszym kraju.

Putin nasilił kryzys

Kryzys energetyczny trwa już od wielu miesięcy. W dużej mierze wywołały go odbijające się po pandemii gospodarki i rosnący bardzo szybko popyt na paliwa kopalne, za którym nie podążała podaż.

„Ten uporczywy, tlący się kryzys wokół energii, jej kosztów i polityki wokół niej szybko się nie skończy. Władimir Putin go nasilił. Jego inwazja na Ukrainę spowodowała wzrost cen i zmusiła Europę – do tej pory największego importera rosyjskiego gazu ziemnego – do podjęcia próby zakończenia jej długotrwałej zależności od rosyjskiego gazu” – ocenia Helen Thompson, profesor ekonomii politycznej na Uniwersytecie w Cambridge.

Jak zauważa Thompson, w 2021 r. import gazu w Chinach wzrósł w 2021 r. o 20%, co było jedną z przyczyn prawie sześciokrotnego wzrostu europejskich cen gazu między marcem a grudniem. Późniejszy atak Putina na Ukrainę sprawił, że w ciągu pierwszych dwóch tygodni po inwazji ceny ropy wzrosły o jedną trzecią. To pokazało, jak bardzo rządy obawiają się wzrostu kosztów paliw kopalnych. I że wysoka cena wcale nie musi oznaczać błyskawicznego zwrotu w kierunku odnawialnych źródeł energii.

„Uwalniając z rezerwy milion baryłek ropy dziennie między majem a listopadem, Biden wprowadzi na rynek największą w historii ilość awaryjnych dostaw amerykańskich od czasu utworzenia zapasów w 1975 r. A ponieważ kraje azjatyckie zaczynają dostosowywać się do świata, w którym statki przewożące płynny gaz ziemny zmieniają kurs z Pacyfiku na Europę, ich zapotrzebowanie na węgiel rośnie” – pisze Thompson. „Wszystko to oznacza wyższe ceny energii dla wszystkich i wszędzie – o ile gospodarki nie powrócą do recesji, którą przeżyły podczas pandemii, czego nikt nie chce” – dodaje.

Zaczyna się konkurencja o paliwa kopalne

Świat przeżywał już kryzys energetyczny m.in. w 1973 r. na skutek wojny Izraela z Egiptem i Syrią. Zdaniem Thompson obecny kryzys zapowiada się jednak na bardziej chaotyczny i ostatecznie – transformujący. Podczas geopolitycznego wstrząsu w latach 70. fizyczne dostawy ropy naftowej ze światowych rezerw nigdy nie były problemem, ale dziś już są. Z kolei popyt na gaz i węgiel w ciągu kilku lat może znacząco przekroczyć światowe wydobycie.

„Wydaje się, że weszliśmy w czas, kiedy kraje będą musiały konkurować o dostępne na świecie paliwa kopalne, a rządy otwarcie wybierają sojusze geopolityczne, aby je zabezpieczyć” – ocenia profesor z Cambridge.

W kontekście Morza Śródziemnego coraz bardziej napięte relacje dotyczą m.in. Turcji i Unii Europejskiej, które spierają się o dostęp do zasobów gazu na dnie morza. Porozumienie Turcji i Libii w tym zakresie skrytykowali przywódcy UE, oskarżając o naruszenie suwerenności Grecji i Cypru oraz złamanie praw ONZ. „Teraz trasa rurociągu doprowadzającego gaz ze wschodniej części Morza Śródziemnego do Europy powoduje napięcia nie tylko między Turcją a jej sąsiadami, ale także w NATO” – zauważa Thompson.

Z kolei położona po drugiej stronie Morza Śródziemnego Algieria ogłosiła w zeszłym miesiącu, że może podnieść ceny gazu dla Hiszpanii. Powód? Wcześniejsza decyzja Madrytu, który wycofał w połowie marca poparcie dla Algierii w sporze z Marokiem o Saharę Zachodnią.

Obecny kryzys wpływa też na konflikty i nastroje wewnętrzne. Joe Biden, prezydent USA, potępił firmy naftowe za to, że nie zwiększają wydobycia, stając w ten sposób po stronie obywateli domagających się obniżki cen, a nie po stronie obywateli, dla których priorytetem wciąż jest kryzys klimatyczny. Mario Draghi, premier Włoch, zapytał zaś mieszkańców tego kraju wprost: „wolicie pokój czy włączoną klimatyzację?”

„Demokratyczne” paliwa kopalne? Nie za bardzo

Myśląc o przyszłości paliw kopalnych, trzeba mieć też na uwadze, skąd pochodzą. Oczywiście surowce z Rosji trzeba wyeliminować jak najszybciej, by osłabić Putina i nie wspierać finansowo jego armii. Większość eksportowanej ropy z innych regionów pochodzi jednak z krajów niedemokratycznych, które mają dużo do powiedzenia także w przypadku gazu (zwłaszcza Katar).

Dlatego Robert Habeck, wicekanclerz i minister gospodarki Niemiec, powiedział niedawno, że nie ma co liczyć na „opartą na wartościach” strategię energetyczną dla krajów europejskich.

Jednocześnie, jak zauważa Thompson, rosnący zapał do działań na rzecz klimatu w ostatnim czasie znów zmalał. W USA polityka klimatyczna Bidena została zablokowana przez Kongres, w Wielkiej Brytanii doradzający rządowi Komitet ds. Zmian Klimatu uznał, że na Wyspach „polityki klimatycznej po prostu nie ma”, a słaby wiatr w 2021 r. wzbudził w Europie obawy o to, jak bardzo można opierać się na odnawialnych źródłach energii.

Teraz wojna przyniosła kolejny zwrot. Mieszkańcy wielu państw zdali sobie sprawę, że dostawy węglowodorów nie biorą się znikąd, lecz są rezultatem działań politycznych. Pomijając ich katastrofalny wpływ na klimat, nie można więc uznawać ich za pewnik.

„Miejmy nadzieję, że zapamiętamy to na przyszłość” – podsumowuje Thompson.

Przynajmniej w UE wyciągana jest też z tego lekcja, która może posłużyć ochronie klimatu. Wiele państw członkowskich i cała wspólnota deklarują, że w związku z atakiem Rosji na Ukrainę przyspieszą nie tylko odchodzenie od surowców z Rosji, ale i od paliw kopalnych w ogóle.

Komisja Europejska we współpracy z Międzynarodową Agencją Energetyczną przygotowała też dziewięciopunktowy plan działania. Informuje w nim, jakie kroki mogą podjąć obywatele, lokalne władze i rządy, aby zaoszczędzić pieniądze, zmniejszyć zależność od rosyjskiej energii, wesprzeć Ukrainę i jednocześnie pomóc planecie.

Szymon Bujalski

 

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly