Bez kategorii

Skrajna niesprawiedliwość. Rząd dopłaci do ogrzewania tylko tym, którzy palą węglem

Węgiel
Węgiel

Sejm przyjął ustawę, dzięki której właściciele kotłów węglowych otrzymają 3 tys. zł zapomogi. Na wsparcie nie mogą liczyć jednak ci, którzy postanowili wymienić źródło ogrzewania w ramach polityki antysmogowej, do czego namawiał sam rząd.

Sejm przyjął ustawę o dodatku węglowym. Zakłada ona, że osoby posiadające kotły węglowe, otrzymają 3 tys. zł zapomogi. Także Ci, którzy wciąż mają „kopciuchy” i znacząco przyczyniają się do smogu. Na ten cel zostanie przekazane 11,5 mld zł.

Co jednak absurdalne, beneficjenci pieniędzy tych wcale nie będą musieli przeznaczać na węgiel. A co skrajnie niesprawiedliwe i oburzające – na wsparcie nie może liczyć nikt inny. Spośród sześciu paliw, jakich Polacy używają do ogrzewania domów, rząd wsparł tylko węgiel. Dwie trzecie gospodarstw domowych zostanie pozostawionych więc bez pomocy.

Co to oznacza? Że jeśli ktoś wsłuchał się w kampanie społeczne, postanowił włączyć w politykę antysmogową rządu i wymienił źródło ogrzewania, może się poczuć oszukany.

Dopłaty tylko do węgla to najgorszy możliwy wybór

„Rząd wybrał najgorsze z możliwych rozwiązań problemu wysokich cen nośników energii, traktuje bowiem obywateli w skrajnie niesprawiedliwy, wybiórczy i dzielący sposób” – komentuje Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego.

„Poprzez fatalnie przemyślane dotacje do węgla rząd podważa zaufanie społeczne do jego własnej polityki antysmogowej. Ukarze osoby niezamożne, które zdecydowały się wysłuchać m.in. jego własnych apeli i zrezygnowały z ogrzewania węglem, a nagrodzi tych, którzy mimo wyższych dochodów, zdecydowali się dalej truć sąsiadów” – zauważa organizacja. „To działanie rządu demoralizujące polskie społeczeństwo, pokazujące, że „kombinowanie” popłaca, a odpowiedzialne i prospołeczne zachowanie nie jest nagradzane. To fundamentalny błąd, za który będziemy płacić przez wiele lat jeszcze niższym zaufaniem społecznym do rządzących” – dodaje PAS.

„Wszystko wskazuje na to, że to, co wpajaliśmy ludziom od 2016 roku, za chwilę runie w gruzach. Ludzie natomiast raz oszukani nigdy nie będą nam już wierzyć” – ocenia Przemysław Lebda, ekodoradca z gminy Kamionka Wielka, który pomaga mieszkańcom w formalnościach związanych z wymianą „kopciuchów”.

„Właściciele nieruchomości, którzy byli nieugięci i nie wymienili kotłów, wręcz naśmiewają się z tych, którzy poddali się kampaniom społecznym. W starych piecach nie dość, że palić da się wszystkim, to jeszcze jest to dużo tańsze. I dostanie się dotację i dodatek osłonowy” – zauważa Lebda.

Według niego może więc skończyć się tak, że ludzie będą przeznaczać pieniądze na inne cele, a do pieca wrzucą odpady i tekstylia. „Uchwała antysmogowa jasno wskazywała, że kotły pozaklasowe oraz klasy 1. i 2. mają zniknąć do końca 2022 r. Dzisiaj nie liczy się klasa. Byle tylko palił węgiel i był zgłoszony w ewidencji. Po prostu opadają ręce” – podsumowuje ekodoradca.

Kopalnie mogą się cieszyć

Ustawa nie uzależnia wsparcia ze względu na wysokość dochodów. Oznacza to, że celem rządu nie jest pomoc osobom najuboższym i najbardziej potrzebującym. A co może nim być?

Niedawno rząd podjął decyzję o dopuszczeniu do sprzedaży węgla, który nie spełnia norm. Ich obniżenie daje zielone światło na palenie w domach m.in. odpadami kopalnianymi, które zawierają duże ilości metali ciężkich oraz innych niebezpiecznych substancji (np. siarki). To dobra wiadomość dla kopalni, które znów bez problemu mogą sprzedawać cały swój urobek. I to bardzo zła wiadomość dla tych, którzy nie chcą oddychać zanieczyszczonym powietrzem. Bo olbrzymie składy odpadów węglowych, których sprzedaż od 2018 r. była zakazana, trafią teraz do polskich domów.

„Normy jakości węgla, zakaz sprzedaży kopciuchów i uchwały antysmogowe są filarami polityki antysmogowej w Polsce. Dzięki tym regulacjom udaje się powoli poprawiać jakość powietrza w Polsce. Zniesienie norm jakości węgla oznacza kapitulację polityki antysmogowej rządu” – ocenia Polski Alarm Smogowy.

Desperacka próba kupowania wyborców

Węgiel jest dziś o wiele droższy niż rok temu – przynajmniej o 100%. Przede wszystkim jest go jednak mało.

Polska szybciej niż Unia Europejska wprowadziła zakaz importu węgla z Rosji, który w naszym przypadku był wykorzystywany głównie w gospodarstwach domowych (mniej – w ciepłowniach). Jednocześnie rząd spóźnił się z zapewnieniem dostaw tego surowca z innych państw ani nie podjął innych działań, które mogłyby zmniejszyć problemy z ogrzewaniem domów zimą.

Teraz próbuje więc uratować twarz, oferując ludziom pieniądze. „Ten pomysł postrzegam bardziej jako desperacką próbę kupowania wyborców przez rząd. Nie rozwiąże to największego problemu, jakim jest deficyt na rynku węgla. Rząd zdaje się mówić: damy wam te 3 tys., ale odczepcie się od nas i nie zwracajcie uwagi, że nie zabezpieczyliśmy paliwa na sezon grzewczy” – ocenia Guła.

Jak zauważa Jakub Wiech, dziennikarz specjalizujący się w energetyce, 11,5 mld zł na dopłaty do węgla nie rozwiąże aktualnych problemów z logistyką ani nie pozwoli na zakup dużej ilości węgla.

„Dopłaty bezpośrednie powinny zostać wprowadzone dopiero po rozwiązaniu problemów z dostępnością surowca. Rząd w pierwszej kolejności powinien zająć się logistyką – np. za pomocą wojska. Dopiero wtedy można myśleć o dopłatach jako dodatkowym narzędziu wsparcia. Najlepiej też, gdyby były one skierowane do najbardziej potrzebujących. Inaczej pieniądze zostaną zmarnowane, a problem zostanie” – ocenia Wiech.

Przede wszystkim: termomodernizacje

Docelowo trzeba jednak jak najszybciej odchodzić od węgla. Poza potrzebą walki ze smogiem i ograniczaniem zmiany klimatu istotne jest też uniezależnienie się od paliw kopalnych, które jak widać nie są tak stabilnymi i pewnymi źródłami energii, jak nam przez lata wmawiano.

Dlatego poza krótkookresowym wsparciem dla gospodarstw domowych podstawą powinny być przekazanie miliardów złotych na montaż pomp ciepła (stanowią już 60% wniosków w programie Czyste Powietrze) i docieplanie budynków.

Termomodernizacje są kluczowe, bo najlepsza energia to ta, której nie trzeba było zużyć. Tymczasem miliony niedocieplonych, starych domów wciąż traci w mroźne, zimowe dni absurdalnie duże ilości ciepła (nawet do 60%!). To absurd.

„Gdyby kilka lat temu podjęto wysiłki poprawiające efektywność energetyczną, dziś polskie gospodarstwa domowe nie zużywałyby 9-11 milionów ton węgla rocznie, lecz 5 ton lub mniej i byłyby znacznie bardziej odporne na dzisiejszy kryzys energetyczny. Efektywność energetyczna to jedyna skuteczna tarcza przed rosnącymi cenami energii. Zdajemy sobie sprawę, że tego potencjału nie uwolnimy przed tym sezonem grzewczym, ale trzeba uruchomić pomoc już teraz, żeby kolejne sezony grzewcze nie były dla polskich gospodarstw domowych tak potężnym problemem” – podsumowuje Guła.

Projektem przyjętej przez Sejm ustawy zajmie się teraz Senat, w którym większość ma opozycja. Senatorowie zapowiadają, że wprowadzą zmiany, ale później Sejm i tak będzie mógł je odrzucić. Wiele zależy więc od tego, czy przedstawiciele władzy poczują na tyle dużą presję, by dzielące społeczeństwo zapisy ustawy zmienić.

Podobne wpisy

Więcej w Bez kategorii