Rząd dopuścił do sprzedaży węgiel, który nie spełnia norm. Ich obniżenie daje zielone światło na palenie w domach m.in. odpadami kopalnianymi. „Za tę decyzję mieszkańcy Polski zapłacą zdrowiem w nadchodzącym sezonie grzewczym” – komentuje Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Wprowadzone kilka lat temu normy jakości węgla, obowiązujący od tego roku zakaz sprzedaży kopciuchów oraz przyjmowane przez kolejne samorządy uchwały antysmogowe są filarami polityki antysmogowej w Polsce. Dzięki tym regulacjom udaje się powoli poprawiać jakość powietrza w Polsce. Wiele wskazuje jednak na to, że podczas najbliższego okresu jesienno-zimowego znów ulegnie ona poważnemu pogorszeniu. Powód?
Rząd podjął decyzję o dopuszczeniu do sprzedaży węgla, który nie spełnia obowiązujących do tej pory norm. Oznacza to, że do polskich domów trafią m.in. odpady kopalniane, które zawierają duże ilości metali ciężkich oraz innych niebezpiecznych substancji (np. siarki). A to w znaczący sposób odbije się na zdrowiu tych, którzy takim powietrzem będą oddychać.
Polski Alarm Smogowy: Polacy zapłacą za to zdrowiem
Oczywiście wiele zależeć będzie od tego, jak sroga będzie zima. Wśród aktywistów antysmogowych nie brakuje jednak prognoz, że podczas najbliższej zimy smog zbierze największe żniwa od lat.
„Zawieszenie norm oznacza ogromne ryzyko znaczącego pogorszenia się stanu powietrza w nadchodzącym sezonie grzewczym. Przełoży się to na wzrost zachorowalności na choroby układu sercowo-naczyniowego i oddechowego. Z tych samych powodów wzrośnie również śmiertelność” – przestrzega Polski Alarm Smogowy, według którego „zniesienie norm jakości węgla oznacza kapitulację polityki antysmogowej rządu”.
„Kilka tygodni temu ze stanowiska odszedł pełnomocnik rządu do spraw czystego powietrza, teraz zaś rząd zapowiedział kolejny krok w polityce antysmogowej – zwieszenie norm jakości węgla. To bardzo dobitnie pokazuje, że dla tego rządu czyste powietrze przestało być priorytetem. Za tę decyzję mieszkańcy Polski zapłacą zdrowiem w nadchodzącym sezonie grzewczym” – dodaje Piotr Siergiej, rzecznik PAS.
Według organizacji na obniżeniu standardów jakościowych zyskają m.in. kopalnie, które znów bez problemu mogą sprzedawać cały swój urobek. Olbrzymie sterty odpadów węglowych, których sprzedaż od 2018 r. była zakazana, mogą więc bez przeszkód trafić do polskich domów.
Co prawda zmiany mają być tylko tymczasowo (60 dni), ale nie trudno przewidzieć, że ta „tymczasowość” może zostać z nami na długo.
PAS przestrzega, że igrając z obniżeniem norm, rząd ryzykuje utratę 3 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy na walkę ze smogiem. Przyznanie tych pieniędzy jest jednak uzależnione od prowadzonych działań antysmogowych.
Rząd: Jesteśmy w sytuacji wojny
Rząd Zjednoczonej Prawicy uzasadnia decyzję wojną, rosnącymi cenami węgla i potrzebą obniżenia kosztów dla gospodarstw domowych.
„Przypominam, że jesteśmy w sytuacji wojny. Nie mówimy też o powszechności, mówimy o sytuacjach wyjątkowych, gdzie ktoś ma jeszcze piec niezmieniony i w tej wyjątkowej sytuacji będzie potrzebował węgla – to będzie produkt nadający się do spalania i niegenerujący negatywnych skutków środowiskowych” – przekonuje Anna Moskwa, która odpowiada w rządzie za ministerstwo klimatu i środowiska.
W jednym zdaniu rozminęła się więc z rzeczywistością dwukrotnie. Po pierwsze: wprowadzone w 2018 r. normy wykluczyły najgorszej jakości węgiel ze względów środowiskowych. Jak jego ponowne dopuszczenie ma nie szkodzić środowisku? Trudno odgadnąć.
Po drugie: przestarzałych pieców, w których można palić wszystkim, wciąż używa się w mniej więcej 3 z 5 mln domów jednorodzinnych w Polsce. Jeśli nie jest to „powszechność”, to co?
„Zakłada pan, że Polacy z automatu powrzucają wszystko do pieców? Myślę, że jesteśmy już zupełnie innej mentalności. Chcemy oddychać czystym powietrzem” – dodała Moskwa, gdy dziennikarz zasugerował jej, że zawieszenie norm wpłynie na to, czym ludzie palą w piecach.
Także i w tym przypadku trudno się z nią zgodzić. „Zupełnie inna mentalność” dotyczy co najwyżej części Polek i Polaków, nie wszystkich. Poza tym mentalność to jedno, a potrzeba ogrzania domów – drugie. Jeśli ludzie będą mogli palić złej jakości węglem i odpadami kopalnianymi, wielu z nich będzie robić. Tak jak dziś wciąż część Polek i Polaków pali meblami, oponami i śmieciami.
Co, jeśli nie węgiel?
Przede wszystkim: miliardy na docieplanie budynków i montaż pomp ciepła. O wiele większe niż to, co rząd daje teraz.
Termomodernizacje są kluczowe, bo najlepsza energia to ta, której nie trzeba było zużyć. Tymczasem miliony niedocieplonych, starych domów wciąż traci w mroźne, zimowe dni absurdalnie duże ilości ciepła.
Pompy ciepła stanowią zaś już 60% wniosków w programie Czyste Powietrze. Montowanie w jego ramach pieców węglowych jest od tego roku wykluczone, a gaz stracił na znaczeniu z powodu i wojny, i rosnących cen.
Tak naprawdę działania te powinny mieć miejsce jeszcze na długo przed wojną. Rząd miał jednak inne priorytety, a porad i przestróg nie słuchał. Najbliższa zima będzie więc bardzo trudna nie tylko przez wojnę, inflację i globalny kryzys energetyczny. To także wina opieszałości rządu, który blokował i wciąż blokuje szybsze odchodzenia od węgla.
Wystarczy wspomnieć, że aż 87% węgla kamiennego spalanego w gospodarstwach w całej Unii Europejskiej spalane jest właśnie w Polsce.
Szymon Bujalski