Jak dotąd 2015 rok bije poprzedni pod względem temperatur na Ziemi. Pomiary prowadzone instytucje badawcze, przede wszystkim przez NASA i NOAA, pokazują, że trzymiesięczny okres styczeń-marzec 2015 jest najcieplejszym w historii pomiarów. Co więcej El Niño dopiero powstało i na chwilę bieżącą jest dość słabe, nie jest, więc czynnikiem decydującym o dotychczasowym wzroście.
Rysunek 1. Odchylenia temperatury od średniej na Ziemi w okresie styczeń-marzec 2015. Dane NOAA.
National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) poinformowała, że pierwszy kwartał 2015 roku jest najcieplejszy w historii pomiarów. W stosunku do średniej 1981-2010 temperatura jest wyższa o 0,82oC. Na drugim miejscu znalazł się 2002 rok, kiedy to temperatura była o 0,77oC wyższa od wspomnianej średniej.
Gdzie były tym razem najcieplejsze regiony? W sumie można stwierdzić, że niemal wszędzie było w mniejszym, lub w większy stopniu cieplejsze. Jak pokazuje powyższa mapa nad lądami zimno było tylko we wschodniej części Ameryki Północnej. Ten stan rzeczy nie wiązał się z domniemaną epoką lodowcową, jaką od lat wieści m.in. anonsowany w polskich mediach jako „rosyjscy naukowcy” Habibullo Abdusomatov, lecz ze skutkami tak zwanej amplifikacji arktycznej (arktyczne wzmocnienie). W wyniku tego stanu rzeczy zimne masy powietrza znad Oceanu Arktycznego zostały zepchnięte m.in. nad wschodnią część Stanów Zjednoczonych. Za to nad zachodnią częścią USA panowały upały i susza.
Wciąż słychać głosy, że temperatury na Ziemi w ciągu ostatnich 15 lat wzrosły, ale w bardzo niewielkim stopniu. Przez to wielokrotnie mogliśmy dowiedzieć się, szczególnie w mediach internetowych o tak zwanej pauzie.
Wiele wskazuje, że jest to część naturalnych fluktuacji ziemskiego systemu klimatycznego. Podczas chłodnej fazy cyklu nadwyżka bilansu radiacyjnego planety po prostu gromadzi się w oceanach, a nie w atmosferze.
Rysunek 2. Ciepłe i zimne okresy PDO
To, że w ostatnich latach mamy wolniejszy wzrost temperatur nie jest powodowany spadającą aktywnością słoneczną, lecz cyklami zmian ciepła magazynowanego w oceanach. Szczególnie duży wpływ na temperaturę powierzchni naszej planety na Dekadalna Oscylacja Pacyficzna PDO (czy też Międzydekadalna Oscylacja Pacyficzna IPO). Jak nazwa wskazuje, przez około, średnio przez dekadę występuje cykl zimny i ciepły. Ostatnie lata to cykl zimny, który ochładzał powierzchnię Ziemi. Badania pokazują, że przez ostanie dziesięciolecia cykle te zmieniały się pomiędzy stanem ciepłym a zimnym.
Poglądowe wyjaśnienie jest na poniższym obrazku.
Rysunek 3. Poglądowa ilustracja nakładania się naturalnych fluktuacji klimatu na rosnący trend temperatury. Złożenie naturalnych sinusoidalnych (w przykładzie, choć niekoniecznie w rzeczywistości) fluktuacji klimatu (linia niebieska) z liniowym (w przykładzie, choć niekoniecznie w rzeczywistości) trendem wzrostu temperatury (czerwona linia prosta) daje w rezultacie linię czarną – czasem przez około dekadę prawie nie rosnącą, a czasem szybko pnącą się w górę.
Obecny cykl zimny prawdopodobnie się już zakończył, lub zakończy się w najbliższym czasie. Pomimo chłodnej fazy cyklu i tak najcieplejsze były lata ostatniej dekady, a nie te z ostatniej dekady XX wieku, podczas której Pacyfik był w ciepłej fazie cyklu.
Naukowcy badający zmiany klimatu spodziewają, że temperatury na Ziemi będą w najbliższych latach szybko rosnąć. Spodziewany jest znaczny skok temperatur.
Hubert Bułgajewski