ArtykulyPowiązania

Jezioro Bałtyckie, czyli kąpiel w zupie szczawiowej

Bałtyk zamienia się w zielone, pełne szlamu, martwe bajoro. Czy coś jeszcze uda się ocalić?

Kiedy prof. Marek Zajączkowski z Instytutu Oceanologii PAN w Gdyni przywozi do laboratorium próbki osadów z dna Bałtyku, wszyscy nakładają rękawice oraz maski na twarz. „Smród wydobywający się z probówek jest nieznośny. To czarny muł, nasycony siarkowodorem podobnie jak zgniłe jajko. Pełen rozkładających się szczątków organicznych – gnijących roślin i odchodów zwierząt. Życie? Tylko beztlenowe mikroorganizmy, nic innego tam nie wytrzyma”, mówi profesor.

Tak wygląda coraz większa część dna Bałtyku, zwłaszcza w głębiach, najniżej położonych, w których do niedawna świetnie czuły się i rozmnażały duże ryby. Przez ostatnie sto lat stan Morza Bałtyckiego dramatycznie się pogorszył.

Na dnie nie ma życia

Degradacja Bałtyku rozpoczęła się na początku XX w. W ostatnim stuleciu strefy beztlenowe powiększyły się z 5 tys. km2 aż do obecnych 60 tys. km2. W Bałtyku znajduje się 7 z 10 największych stref beztlenowych na świecie. Krótko mówiąc, dno naszego morza już nie nadaje się do życia. Głębiny Bałtyku to nie tylko martwe dno, lecz także wielkie beztlenowe masy wody ponad nim. Dorsze tracą przestrzeń do rozrodu. Ale i u brzegów warunki życia są trudne. „Na głębokości 6-12 m woda przestaje być wystarczająco przezroczysta dla roślin. Tracimy podwodne łąki, wyginął morszczyn, dogorywa widlik”, podsumowuje prof. Krzysztof Skóra, kierownik Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego na Helu. Morska roślinność to stołówka i tarlisko ogromnej liczby bałtyckich ryb. Jeżeli nie będą miały gdzie się rozmnażać, wyginą.

Już dziś dobrze widać zmiany. „Kiedy byłem mały, chodziłem na dziką gdyńską plażę łowić ryby. Wokół mnie prócz cierników, wężynek i igliczni pływały płocie, okonie, certy, młode węgorze, stornie, skarpie, liczne ławice belon, zdarzał się i szczupak, a nawet leszcz czy jaź. Dziś, do cierników, które wygrały bój o przetrwanie, dołączyły babki bycze. Z reszty niewiele zostało”, z nostalgią stwierdza prof. Skóra.

Świński problem

Jak do tego doszło? Głównym powodem jest nasz niepohamowany apetyt na coraz większe plony na polach i mięso na talerzach Intensywna produkcja rolna wymaga stosowania nawozów, a do tego rolnicy produkują tony odpadów organicznych. „Po wojnie rolnicy zaczęli masowo wysypywać na pola ogromne ilości nawozów azotowo-fosforowych powodujących szybszy i bujniejszy wzrost roślin”, mówi prof. Marek Zajączkowski. Nie myślano wówczas o tym, że ogromna ilość nawozów przesiąka do wód gruntowych, potem do rzek i spływa do morza. „Tymczasem Bałtyk to morze niemal całkowicie zamknięte, w bardzo niewielkim stopniu miesza się z wodami innych mórz. Z tego powodu jest słabo zasolone i trudno się oczyszcza”, wyjaśnia prof. Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii PAN.

Do tego dochodzą wielkie zakłady produkcji mięsa, zwłaszcza chlewnie, w których hoduje się tysiące świń metodą tzw. hodowli bezściółkowej i które produkują hektolitry gnojowicy. Spływa ona do wód gruntowych, a potem do morza podobnie jak nawozy z pól. Powodują one zakwitów glonów oraz przyspieszają tworzenie się stref śmierci w głębinach.

Skutki? W Bałtyku świetnie mają się glony i trujące sinice. Kiedy nadchodzi sezon kwitnienia glonów, woda miejscami przypomina zielony kisiel, który biolodzy nazywają obrazowo zupą szczawiową. Groźny jest zwłaszcza ten powstający od lipca do września, kiedy zakwitają cyjanobakterie, zwane sinicami. Na powierzchni morza powstaje gęsty kożuch, który uniemożliwia kąpiele w Bałtyku, zatruwa ryby i odcina światło roślinom rosnącym na dnie. Każdy kontakt z taką wodą może skończyć się podrażnieniami skóry, a napicie się jej – zatruciem lub nawet uszkodzeniem wątroby.

Ale najgorsze jest to, że gwałtowny wzrost tzw. fitoplanktonu, czyli drobnych organizmów roślinnych, prowadzi do tworzenia się wielkich ilości szczątków roślinnych, opadających na dno. Tam są pożywieniem dla mikroorganizmów zabierających tlen rybom i innym zwierzętom. Kiedy zużyją wszystkie jego zasoby, pojawiają się bakterie beztlenowe wywołujące procesy gnilne i wydzielające trujący siarkowodór. To one zmieniają wodę przy dnie w cuchnące błoto.

Szansa dla morza Czy martwe głębiny Bałtyku da się uratować?

Czytaj cały artykuł Onet.pl

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly