ArtykulyZmiany klimatu

Gen. Skrzypczak: kiedy mówi się o zagrożeniach, trudno być optymistą

Czy polskie wojsko ma świadomość zagrożeń płynących ze zmiany klimatu i na ile, jako kraj myślimy perspektywicznie o wyczerpywaniu się zasobów naturalnych – w rozmowie z Pawłem Sito – mówi gen. Waldemar Skrzypczak.

Panie generale, czy w sprawie zagrożenia klimatycznego wojskowi wyprzedzają społeczeństwa wiedzą i jakimiś tajnymi przygotowaniami prowadzonymi za zamkniętymi drzwiami, podobnie jak to było w przypadku np. Internetu? Czy możemy być spokojni?

Pełną pewność w wypowiedziach mogę mieć tylko co do armii polskiej. Niestety, wojsko nie ma tej świadomości, jedyną jego wiedzą na temat zmian klimatycznych jest to, co wynika z wiedzy z mediów. W wojsku nie prowadzi się w ogóle żadnych prac w tym zakresie, nie prowadzi się żadnej oceny sytuacji. W odmienności do ośrodków akademickich nigdy w armii nie spotkałem się z kwestią tematu tego klimatycznego ocieplenia i konsekwencji z tego wynikających dla bezpieczeństwa państwa polskiego, tego się nie rozważa, bo np. w temacie dostępu do wody, podstawie bezpieczeństwa ludności są oni przekonani, że mamy wodę więc o nic się nie musimy martwić.

A czy to w ogóle jest domeną spraw mundurowych? Czy nie powinny się tym w kontekście wykorzystania żołnierzy zajmować instytucje cywilne, ogólnie mówiąc, władze?

Tak, to powinno być domeną Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które integruje w tematach, do których zostało powołane, wiedzę ze wszystkich resortów. BBN nie jest Ministerstwem Obrony Narodowej bis. BBN odpowiada za bezpieczeństwo państwa w sensie całościowym. To temat nie tylko dla MON z wojskiem, ale resortu energii, resortu środowiska, po prostu rządu. Wszyscy oni powinni być w to zaangażowani. Jeżeli się wypracowuje strategię jakąkolwiek, to konsekwencją są skoordynowane projekty działań na podstawie doświadczenia zespołów ludzkich z różnych obszarów wiedzy. To powinno być wpisane w strategii bezpieczeństwa państwa i doktrynie wojennej. Tego nie ma. Tym tematem się nikt nie zajmował.

Film „The Age of Consequences”, na który zapraszamy w najbliższy czwartek do warszawskiej Kinoteki – projekcja połączona z dyskusją, w której pan generał weźmie udział – dotyczy różnych problemów już widocznych i przyszłościowych, związanych z bezpieczeństwem naszego globu, wynikających ze zmiany klimatu. Pan wymienił już problem pierwszy, czyli dostęp do wody pitnej. A przecież, poza niewielką liczbą rejonów na świecie, woda na szczęście jest, a deszcze padają.

Kiedy mówi się o zagrożeniach, w dodatku takich, co do których można mieć niemal pewność ich zaistnienia, trudno być optymistą. Rozumiem, że te miejsca, które pan ma na myśli, to np. Sudan i spora część Afryki. A niedługo jak tak dalej będziemy postępować, jak to jest teraz, właściwie jak należycie nie będziemy postępować, w poszczególnych rejonach Polski staniemy się pustynią, a nie jesteśmy do tego przygotowani. Widoczne już problemy z deficytem wody mamy na przykład w Kujawsko-pomorskiem, w Wielkopolsce. Międzynarodowi specjaliści od hydrologii piszą o Polsce jako o miejscu w Europie gdzie wystąpi głęboki, niebezpieczny deficyt wody w ciągu najbliższych 10-15 lat.

To bardzo bliska perspektywa…

Tak. I porównuje się nas do niektórych krajów Afryki. To jest niepokojące, ale też to, że u nas nie robi się nic, żeby te wody opadowe zatrzymywać, żeby je gromadzić. Niech pan zobaczy: miasta są zabetonowane, czy ktoś tę wodę opadową z miast, która pada w czasie deszczu zbiera do czegoś? Jakiegoś zbiornika? Wszystko idzie do Wisły, wszystko idzie do Odry.

Do piachu.

A rzekami do Bałtyku, bez sensu. I degraduje się środowisko rzeki, degraduje się środowisko Bałtyku, a na dobrą sprawę nie dba się w ogóle o to, żeby te sprawy prowadzić, żeby były rezerwy wody na wypadek potrzeb. Ostrzegam publicznie, póki nie będzie za późno: to jest poważne zagrożenie, które godzi w nasze bezpieczeństwo. A póki co, jeszcze żaden naukowiec nie wynalazł substytutu wody.

No i chyba nie wynajdzie. Pamiętam taki dylemat z dzieciństwa: w czym rozpuścić wodę w proszku, gdyby taka powstała?

Pan sobie wyobraża, że pan powie dzieciom, że nie będzie Coca Coli? Ale bez wody Coca Coli nie będzie. Póki jest jak jest, ludzie sobie nie wyobrażają, jak wielkie znaczenie dla ich funkcjonowania ma H2O. Bo woda to energia, woda to żywność, woda to warunek przeżycia. i tak dalej. Tych problemów jest dużo więcej. Tego się nie dostrzega. Międzynarodowe organizacje ostrzegają, że w najbliższych 10-20 latach sytuacja wzrośnie szczególnie w Afryce, o 1/3, a do 2050 podwoi się – wie pan, co to znaczy?

Ruchy.

W Afryce Północnej, w Afryce Północno-Wschodniej i Wschodniej są obszary totalnego deficytu wody. Ci ludzie po pierwsze mogą się obrócić przeciwko krajom, które tę wodę mają, czyli krajom środka Afryki i krajom zachodu Afryki, Kongo i tak dalej. I o tym w zasadzie można mówić z pewnością, bo ten deficyt tam już jest i to niestety się nie zmieni.

To smutne, ale – umówmy się – to nas bezpośrednio nie dotyczy.

Zanosi się jednak także na drugie rozwiązanie – ruszą do kraju dobrobytu, czyli do Europy i tej fali ludzi spragnionych nikt nie zatrzyma. Skalę obecnych wędrówek uchodźców, przy tych, których można się spodziewać, wspominać będziemy z rozrzewnieniem. Nie jestem samotny w ostrzeganiu kontynentu: europejska populacja nie powiększa się wcale, ona będzie malała. W naszej europejskiej cywilizacji coraz więcej jest ludzi napływowych, a zatem Europejczyk jako gatunek, jeśli nie będziemy nic robili, kiedyś odejdzie do historii, do przeszłości. Na własne życzenie. Zgroza.

Pan mówi o braku refleksji na ten temat, planowania w wojsku, ale nie jesteśmy sami na świecie, tylko jesteśmy w sojuszu, czy nie ma jakichś komórek w NATO, które by tym się zajmowały?

– W armii amerykańskiej są, jest coś takiego jak korpus inżynieryjny, który zajmuje się między innymi gromadzeniem zasobów wody dla potrzeb wojska i ludności. Gwardia narodowa i korpus inżynieryjny mają to przed sobą bardzo mocno postawione i rozbudowywane. W Europie tylko Niemcy jeszcze te wody opadowe zatrzymują w zbiornikach retencyjnych, bo oni mają całą sieć pobudowanych akwenów. Czy ma to znaczenie militarne? Oczywiście tak. Czyli, że możemy mówić o planach i działaniach indywidualnych najbardziej rozwiniętych państw. Natomiast w planach NATO nie rozstrzyga się w tej chwili kwestii, która nakazuje na przykład Polsce przygotować się na potrzeby wojska, które tutaj w ramach NATO ewentualnie przy jakimś wielkim konflikcie, czy zagrożeniu, kiedyś przyjdą. By było ileś tam zbiorników retencyjnych w tych rejonach, żeby one były nagromadzone, kiedy będzie potrzeba, żeby woda była zgromadzona. Czyli nie ma tego. A zatem nie prowadzi się żadnej polityki zapewniającej przetrwanie źródła życia, jakim jest woda. Nie ma koniecznych działań światowych na wielka skalę, poza mówieniem o globalnym ociepleniu, o jego konsekwencjach.

A paradoks polega na tym, że w dłuższej skali woda też będzie kłopotem, ale w odwrotną stronę. Mam na myśli podnoszący się poziom mórz, które będą odcinały nam partie lądu. Będzie to związane ze znikaniem gór lodowych, z czym wiąże się zresztą już inna paradoksalna sytuacja: w czasach globalnego ocieplenia rozpuszczający się lód przynosi chłód, co dla nierozumiejących, lub niechcących tego zrozumieć, podważa prawdziwość naukowych dowodów o podnoszeniu się temperatur na świecie i zagrożeniach z tym związanych.

Niby to kwestia dalszej przyszłości niż to, o czym rozmawialiśmy, ale ja widzę, a mam okazje, że jak ktoś mieszka w Kołobrzegu, to już się zaczyna bać tego, co pan powiedział. Czy nam grozi to, że w wyniku ocieplenia poziom wód się podniesie? Oczywiście. Akurat o tym mówią wszyscy. Niech pan zobaczy, co robią Holendrzy i jak budują na polderach ogromne zapory, które mają chronić tereny uprawne, miasta przed zalewem Morza Północnego. Są specjalne zawiasy, które otwierają się na czas, jak statek płynie i zamykają się z powrotem. Wstrzymywany jest ruch, kiedy przychodzi sztorm, żeby nie zalało, to są oczywiście ogromne koszty budów i inwestycji. Ale to wynika z tego, że oni mają świadomość, że w wyniku ocieplenia poziom wód się podnosi i grozi kiedyś zalaniem czy unicestwieniem Holandii, która w większości położona jest w depresji.

O wodzie można by długo mówić, bo to – nomen omen – temat rzeka. A jak ma się sprawa z zapewnieniem bezpieczeństwa lądów, ziemi?

W pewnym sensie podobnie – tak jak funkcjonuje głęboko zakorzeniony mit dostępności wody, tak samo myślimy o zasobach naturalnych. Albo mamy do czynienia z gospodarką rabunkową, albo nie myślimy strategicznie, co w przyszłości może nam przydać się najbardziej i nie czynimy koniecznych inwestycji. Weźmy na przykład taki lit, który to pierwiastek i metal w niedalekiej przyszłości może dać przewagę nad innymi. Lit już opanowuje świat, niebawem niemal wszystko w technologiach będzie oparte na licie: produkcja najtwardszych stopów metali, baterie i magazyny energii, urządzenia mobilne, auta elektryczne. Czy mamy tego świadomość? Czy w jakiejkolwiek strategii ktoś napisał: szukajmy litu w Polsce, szukajmy źródeł metali rzadkich. Nie ma tego. W Polsce te złoża są na pewno, tylko pytam się, czy ktoś wie gdzie? Bo bezpieczeństwo to nie tylko kwestia przeżycia i kontroli granic. To także gospodarcza samowystarczalność czy możliwości eksportowe w dziedzinach najbardziej „na czasie”.

Był pan generał dowódcą Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku. Czy wyniósł pan obserwacje na temat zabezpieczania się na przyszłość z tego kraju?

Oczywiście. Spotkałem się tam np. z szejkiem, który tak mówił: słuchaj, z 5 dolarów, które zarabiamy na baryłce, 2 wydaję na życie, na funkcjonowanie państwa, 3 do banku idą, bo my wiemy, że się źródła ropy wyczerpią i co wtedy? My z tych 3 dolarów zabieramy jeszcze jednego i inwestujemy w innowacyjne technologie, chcemy być potęgą nowoczesności. Bo ropa się kiedyś wyczerpie, a my będziemy przygotowani. I to właśnie nazywam myśleniem strategicznym, dalekowzrocznym. Bo szacuje się, że w Arabii Saudyjskiej może być jeszcze 40-50 lat wydobycia i koniec.

I na koniec jeszcze jedno takie pytanie o udział wojska w… niszczeniu środowiska. Czy pan widzi jakąś świadomość potrzeby użycia OZE czy nowych technologii dla przyszłości armii, no bo o tym, ile jeden czołg powoduje degradacji, jaki jest jego wpływ na otoczenie naturalne, dobrze wiadomo.

Ja jestem czołgistą.

No właśnie, to tym bardziej pan wie.

Wiele spraw, które są w państwie regulowane, do wojska dociera najpóźniej, bo się z tym wiążą środki finansowe. Na przykład kiedyś w halach remontowych, gdzie czołgi stały, jak trzeba było pozbyć się zużytego oleju, to do kanału szło wszystko. Mogę powiedzieć, że mam świadomość ekologiczną, więc mnie to bolało i nie siedziałem cicho. A do mnie dowódca pułku mówi: co ty Skrzypczak pie…lisz, co ty z tym zrobisz? W trawę wylej. Zmieniło się na tyle w wojsku, że w tej chwili są tak duże obostrzenia, że nie ma możliwości czegoś takiego robienia, są specjalne zbiorniki w wojskach lądowych, gdzie się gromadzi na przykład przepracowany olej, smary przepracowane, one są oddawane do utylizacji, tamtego problemu już nie ma. Natomiast wojsko jest specyficzne, używa amunicji, jest metal w ziemi, to jest proch, to jest materiał wybuchowy, trotyl i tak dalej, zawsze będzie traciło na tym otoczenie naturalne, dopóki będą wojny, a one będą zawsze. Na tyle, na ile wojsko może, na tyle wojsko chroni środowisko, ja sam tego doświadczałem, że wprowadzono takie restrykcje, dotyczyło to wszystkiego: i garaży wojskowych, i na poligonach, i kuchni wojskowych. Rozwój technologiczny nie następuje być może jakoś szczególnie szybko, ale solidnie i w dobrym kierunku.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję

Paweł Sito, REO.pl

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly