Artykuly

ABC kryzysu gospodarczego w czasach koronawirusa (1/4): Wzrost gospodarczy

Od pokoleń żyjemy w świecie bezprecedensowego wzrostu gospodarczego. Od początku XX wieku światowa gospodarka urosła blisko 50-krotnie, w średnim tempie 3,3% rocznie, co odpowiada podwajaniu jej rozmiaru co niewiele ponad 20 lat.

Codziennie w wiadomościach wzrost gospodarczy i PKB są odmieniane przez wszystkie przypadki – poziom wzrostu PKB (a nie daj Boże spadek) to główna troska ekonomistów. Czym zatem jest to PKB?

Otóż PKB to miara określająca wielkość i jakość gospodarki. PKB to wartość wszystkich wytworzonych dóbr i usług, zwykle podliczana w cyklu rocznym i wyrażona w pieniądzach (dolarach, złotówkach itp.). PKB można obliczyć, sumując wydatki na konsumpcję, inwestycje, wydatki rządowe i wartość eksportu, co można zapisać:

PKB = wydatki konsumpcyjne + inwestycje prywatne + (wydatki rządowe – podatki) + (export – import)

Na pierwszy rzut oka jest to dość abstrakcyjny miernik finansowy. Dlaczego więc nawet nie on sam, lecz jego wzrost odgrywa w naszym życiu tak ważną rolę?

Zauważyłeś może, że nie mówi się o wysokości PKB, tylko o tym, o ile wzrósł?

Ilustracja 1. Światowy PKB skorygowany o inflację (czyli tzw. rzeczywisty PKB, w odróżnieniu od nominalnego PKB, niekorygowanego o inflację), wyrażony w dolarach amerykańskich z 2010 roku. W latach 1970-2019 światowy rzeczywisty PKB wzrósł ponad czterokrotnie (linia czarna) co w dużym przybliżeniu odpowiada trendowi opisanemu funkcją wykładniczą, rosnącą o 3,1% rocznie (linia niebieska). Do 2008 roku obie linie – rozmiar światowej gospodarki i krzywa wykładnicza praktycznie się pokrywają. Uwagę zwraca „ząbek” na krzywej wzrostu PKB – wielki kryzys z 2008 roku.

Lubimy wzrost gospodarczy. Kiedy gospodarka rośnie, oznacza to, że społeczeństwo się bogaci – mamy coraz więcej pieniędzy do wydawania. Wzrost gospodarczy oznacza, że wydajemy coraz więcej na konsumpcję: kupujemy nowe samochody, telewizory i wyjeżdżamy na wakacje do dalekich krajów. Towary trzeba wyprodukować, a usługi świadczyć – a ponieważ popyt na nie jest coraz większy, buduje się potrzebną do tego infrastrukturę: nowe fabryki, drogi, sklepy, hotele… Do tego wszystkiego trzeba pracowników, nie ma więc bezrobocia, a pensje są wysokie.

Dzięki temu niesamowitemu wzrostowi gospodarczemu żyjemy znacznie dostatniej i dłużej niż nasi przodkowie. Wzrost gospodarczy zapewnia dużo miejsc pracy i sprzyja bogaceniu społeczeństwa, dzięki czemu mógł nastąpić niespotykany wzrost liczebności żyjącej w dobrobycie klasy średniej, do której na świecie zalicza się już ponad 1,5 miliarda ludzi. Bogatsze społeczeństwa stać na inwestycje i rozbudowę infrastruktury, wprowadzanie powszechnej opieki zdrowotnej i edukacji, utrzymanie systemu emerytalnego i wielu innych udogodnień dla swoich obywateli. Żyjemy w epoce dobrobytu materialnego, którego mogliby nam zazdrościć nie tylko chłopi pańszczyźniani, ale nawet arystokraci i królowie z dawnych czasów, którzy nie mieli nie tylko nowoczesnego oświetlenia, czy szybkiego transportu, ale też klozetu ze spłuczką i dentysty, a nocą wszy ich gryzły. A pomimo tego tak wielu z nas narzeka, że nie stać ich na większą konsumpcję.

To, że doszło do tak wielkiego i szybkiego wzrostu gospodarczego, bezprecedensowego w historii ludzkości, zawdzięczamy koktajlowi nakładających się na siebie wielu czynników.

Pierwszym z nich jest wzrost populacji. Na początku XX wieku było nas około 1,5 miliarda, obecnie nasza liczebność wynosi około 7,8 miliarda – pięciokrotnie więcej. Związany ze wzrostem populacji wzrost konsumpcji nakręcał produkcję – im więcej jest ludzi w kraju i na świecie, tym więcej jest konsumentów i tym większe jest zapotrzebowanie na towary i usługi. Nawet gdyby PKB na osobę nie rósł, to i tak zaspokojenie potrzeb rosnącej liczby obywateli wymagałoby budowania dla nich nowych domów, dróg, elektrowni, kopalni, fabryk, hoteli, szpitali itp. (a przecież średnio rzecz biorąc żyjemy znacznie dostatniej niż stulecie temu). Wzrostowi gospodarczemu sprzyjała też struktura wiekowa populacji. Dzięki wysokiemu przyrostowi naturalnemu duża liczba osób pracujących utrzymywała niewielką liczbę osób starszych, co zapewniało wysoką produktywność i stało się fundamentem obecnego systemu emerytalnego. Rozpowszechniła się też praca kobiet. Gdy panie 100 lat temu zajmowały się domem, nie przyczyniały się do pomnażania PKB. Kiedy zaś poszły do płatnej pracy, zaczęły dodawać swój wkład we wzrost gospodarczy. Ten wzrost populacji umożliwiło wiele innych wymienionych niżej czynników, również przyczyniających się do wzrostu gospodarczego.

Ważnym czynnikiem umożliwiającym wzrost gospodarczy była ekspansja terytorialna zwiększająca naszą bazę zasobów. W ostatnich wiekach odkrywaliśmy nowe lądy i zagospodarowywaliśmy je: Amerykę Północną i Południową, Syberię, Australię, zintensyfikowali­śmy eksploatację oceanów, sięgnęliśmy nawet po zasoby w Arktyce i dzikich dżun­glach Amazonii i Afryki. Budowaliśmy tam nowe miasta, drogi i kopalnie, zagospodarowywaliśmy nowe ziemie rolne, lasy, łowiska i inne zasoby „czekające” na naszą cywilizację przemysłową.

Kluczową rolę we wzroście odegrała rewolucja przemysłowa, zasilana najpierw węglem, potem ropą i gazem. Wzrosło nasze zużycie energii, zarówno całkowite, jak i na osobę. Ropa, węgiel i gaz pozwoliły nam zwiększyć ilość wykonywanej pracy o całe rzędy wielkości. To właśnie tania, skoncentrowana energia, zasilająca nasze fabryki, kopalnie, domy, transport i rolnictwo, zapewnia funkcjonowanie naszej cywilizacji. Zasoby były łatwo dostępne: wystarczyło pojechać na przykład do Teksasu czy Baku, zbudować drewniany szyb, wywiercić niezbyt głęboką dziurę w ziemi i już tryskała prawie darmowa ropa. Nic, tylko rosnąć.

Do korzystania ze wszystkich tych zasobów i wyżywienia rosnącej populacji przyczynił się też postęp techniczny i towarzyszące mu wynalazki. Inwestycje w nowe technologie dawały przewagę konkurencyjną firmom i krajom, kto je zaniedbywał, przegrywał i ustępował pola bardziej innowacyjnym. Pracę zaczęły wyko­nywać za nas maszyny, umożliwiając nam odejście od pracy fizycznej, pozwalając na szybką eksploatację zasobów, masową produkcję towarów i przyczyniając się do częstej wymiany otaczających nas rzeczy. Produkcja lodówek, telefonów, radioodbiorników, telewizorów, samochodów, samolotów to nie tylko nowe fabryki i miejsca pracy w nich, ale też powstanie całkiem nowych gałęzi usług – wszystko łącznie nakręca działalność gospodarczą (zarówno od strony podaży, jak i popytu). Postęp techniczny to także wzrost plonów, który z kolei umożliwił wzrost populacji oraz produktywności farmerów, zwalniając rzesze ludzi z pracy na roli, pozwalając na ich długotrwałe kształcenie i pracę w fabrykach i usługach.

Odejście od pracy fizycznej na rzecz pracy umysłowej i zarządczej przyczyniło się z kolei do powstania licznej klasy średniej, która stała się kołem zamachowym nowego systemu gospodarczego – kapitalizmu. Tam, gdzie się pojawiała, klasa średnia działała na rzecz zmian prawa, domagając się wpływu na politykę, wolności gospodarczej i poszanowania prawa własności. Uwolniona została energia i innowacyjność aktywnych ludzi, dotychczas duszona przez skostniałe struktury społeczne, przykuwające ludzi do miejsca na drabinie społecznej na podstawie ich urodzenia, bez oglądania się na ich osobiste zdolności. Możliwy stał się awans społeczny, co motywowało ambitne jednostki do pomysłowości, innowacji i przedsiębiorczości. W połączeniu z postępem technicznym, obfitością zasobów i łatwym dostępem do kredytu, kapitalizm dodał kolejny bieg wzrostowi gospodarczemu.

Niezmiernie pomogła w tym globalizacja, umożliwiona przez nowe wynalazki, szczególnie w obszarze transportu i komunikacji. Globalizacja stworzyła silne dodatnie sprzężenie zwrotne dla wzrostu gospodarczego. Dzięki niej koncerny mogły wydobywać ropę i rudy metali tam, gdzie były najlepsze złoża, wycinać lasy tam, gdzie było najwięcej najlepszego drewna, łowić ryby na najbogatszych łowiskach, a pracochłonną produkcję prowadzić w miejscach, gdzie siła robocza była najtańsza i najlepiej dopasowana do profilu produkcji.

Następny czynnik stymulujący wzrost gospodarczy to specjalizacja pracy. W społeczeństwach przedprzemysłowych większość ludzi zajmowała się rolnictwem, w dużym stopniu zaspokajając jedynie potrzeby własne i najbliższej rodziny. Wraz z nastaniem epoki przemysłowej przedsiębiorcy zakładali wyspecjalizowane firmy i zakłady przemysłowe, produkujące towary i wykonujące usługi z niewyobrażalną wcześniej efektywnością. Specjalizację pracy, postęp techniczny i wzrost produktywności umożliwiła powszechna edukacja, sama z kolei możliwa dzięki zwolnieniu ludzi z pracy na roli i wzrostowi zapotrzebowania na wysokokwalifikowaną kadrę.

Na łatwy wzrost pozwalały nam też niskie koszty środowiskowe, które przy mniejszej skali gospodarki dawało się ignorować – jeśli mieliśmy ścieki, to wylało się je do morza i problem zniknął. Pokolenia temu ilość zanieczyszczeń była niewielka, pomijając więc lokalne problemy i wynikające z nich szkody środowiskowe i zdrowotne, odpady z naszej działalności miały niewielki wpływ na gospodarkę i ekosystemy w skali makro.

Kolejne trzy grosze do przyspieszenia wzrostu dołożyliśmy, tworząc sprzyjający wzrostowi system finansowy, oparty na tzw. pie­niądzu fiducjarnym (łac. fides – wiara). W modelu tym nie ma ograniczeń dla tworzenia pieniądza (ograniczenia takie istniały wcześniej, kiedy pieniądz musiał mieć pokrycie w złocie, srebrze, czy innych dobrach materialnych). Rządy tworzą pieniądze (zasadniczo, w formie oprocentowanych obligacji), jednak większość będącego w obiegu pieniądza powstaje jako oprocentowany dług w prywatnym sektorze bankowym. Masz pomysł na biznes? Łatwy dostęp do kredytu pozwoli go sfinansować, a w rosnącej gospodarce sprzedaż towarów i/lub usług będzie zyskowna i kredyt sam się spłaci. Ponadto, w świecie, w którym ludzie, firmy i państwa są powszechnie zadłużeni, bardzo motywuje to do zarabiania pieniędzy (jakże potrzebnych na zaspokajanie wciąż rosnących potrzeb) i tym samym uczestniczeniu w generowaniu dalszego wzrostu PKB.

Stworzyliśmy system finansowy, który świetnie pasuje do rosnącej wykładniczo gospodarki, sty­mulowanej przez wzrost populacji i konsumpcji, zagospodarowywania nowych tere­nów i źródeł zasobów oraz innych wymienionych wcześniej czynników. Jednak taki system finansowy ma pewną wadę – może istnieć jedynie w warunkach wykładniczego wzrostu gospodarczego. Alternatywą jest krach.

Dlaczego jednak brak wzrostu PKB to katastrofa i czarny sen ekonomistów? Z jakiego powodu stagnacja gospodarcza jest problemem? Przecież skoro PKB jest takie samo jak rok wcześniej, oznacza to, że gospodarka jest tak samo duża – ludzie zarobili tyle samo pieniędzy, zebrano tyle samo zboża, sprzedano tyle samo wycie­czek i wyprodukowano tyle samo lodówek i piwa. Jedyną gałęzią gospodarki wymagającą do istnienia wzrostu jest sektor finansowy. Jest tak, ponieważ obecny system finansowy może istnieć jedynie w warunkach wykładniczego wzrostu ilości pieniędzy. Dlaczego?

O tym w kolejnym artykule Skąd się biorą pieniądze

Marcin Popkiewicz

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly