ArtykulyPowiązania

Oceaniczna gorączka złota wróży problemy życiu w morzach

Dno morskie kryje wiele ciekawych i często zadziwiających organizmów. Jednym z nich jest pewien ślimak, żyjący ponad 2300 metrów pod powierzchnią wód Oceanu Indyjskiego w obrębie kominów hydrotermalnych. Ślimak ten jest morską formą życia przystosowaną do warunków niezwykle wysokiego ciśnienia wody. Ślimak łuskowaty (Chrysomallon squamiferum), bo o nim mowa, posiada niezwykły żelazny pancerz – skorupę zbudowaną z siarczku żelaza. Został odkryty w 1999 roku, a ze względu na jego pancerz zainteresował się nim amerykański Departament Obrony. Wojskowi chcą zbadać geny ślimaka, by sprawdzić, w jaki sposób mięczak potrafi budować sobie taki pancerz.

Rysunek 1. Osobniki trzech znanych gatunków ślimaka łuskowatego. Źródło Wikipedia.

Jeśli chcą to zrobić, będą musieli działać szybko, ponieważ Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody właśnie dodała ślimaka do listy gatunków zagrożonych wyginięciem. Tym samym gatunek ten nie może być odławiany w innych celach niż naukowe. Z kolei niemiecki i chiński przemysł ma w planach eksplorację dna morskiego wokół dwóch z trzech odkrytych kominów hydrotermalnych, będących domem dla tych zwierząt. Jeśli wydobycie dojdzie do skutku, to środowisko naturalne ślimaka łuskowatego prawie na pewno zostanie zniszczone.

„Na lądzie w pełni wykorzystujemy zasoby mineralne”, powiedział Jean-Baptiste Jouffray z Uniwersytetu Sztokholmskiego. „Jednocześnie zapotrzebowanie na rzadkie pierwiastki i metale staje się coraz ważniejsze w produkcji, w tym zielonych technologii, takich jak elektrownie wiatrowe i słoneczne”. Jak dodał, dziś fakt zainteresowania dnem morskim jest uzasadniony możliwościami technologicznymi, które przy relatywnie niskich kosztach pozwalają na jego eksploatację.

Przemysł może więc zacierać ręce licząc przyszłe zyski, jednak życie na dnie morza znajdzie się w poważnych opałach.

Jouffray jest głównym autorem analizy opublikowanej niedawno w czasopiśmie One Earth, obejmującej syntezę 50 lat danych na temat żeglugi, wierceń, akwakultury i innych gałęzi przemysłu morskiego. Zebrane informacje przedstawiają niepokojący obraz wpływu przyszłej eksploatacji na morskie ekosystemy. Zagrożenie to wynika nie tylko z samej eksploatacji dna morskiego, która w najbliższych latach będzie się dramatycznie rozwijać. Zagrożeń jest wiele, w tym m.in. hodowla ryb, budowa odsalarni wody morskiej, żegluga, układania kolejnych tysięcy kilometrów kabli podmorskich, rosnącej szybko turystyki morskiej, a nawet budowy morskich farm wiatrowych.

To tak zwane „niebieskie przyspieszenie”, termin, który wprowadził Jouffray i współautorzy badania, aby opisać szybki w ostatnich latach wzrost uprzemysłowienia mórz. Jest to trend, który przyniósł między innymi wyczerpanie łowisk, wzrost zakwaszenia oceanów, wzrost temperatur mórz, degradację raf koralowych i zanieczyszczenie oceanów plastikiem. Badacze stwierdzają w swoim artykule, że „od linii brzegowej do głębokiego morza niebieskie przyspieszenie już teraz ma poważne konsekwencje społeczne i ekologiczne”.

W ramach przemysłowej eksploatacji dna morskiego mają miejsce roszczenia wobec szelfu kontynentalnego. Artykuł 76 konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza (UNCLOS) pozwala krajom domagać się wyłącznego dostępu dna morskiego leżącego w odległości przekraczającej 200 mil morskich od ich brzegów. Wyłączna strefa ekonomiczna danego kraju może więc obejmować większy obszar, jeśli szelf kontynentalny rozciąga się na większą odległość niż 200 mil. Pierwszy wniosek na podstawie art. 76 został wniesiony w 2001 roku, a aktualnie już 83 kraje złożyły wnioski o powiększenie swojej strefy ekonomicznej. Podsumowując, roszczenia te obejmują ponad 37 milionów km2 dna morskiego, czyli obszar ponad dwukrotnie większy niż Rosja. Dodać też należy, że USA pod konwencją UNCLOS nie podpisały się.

Taki zapis sprawia, że państwa, głównie wyspiarskie, zagarniają dla siebie ogromne obszary wód morskich. Na przykład wyspy Cooka na południowym Pacyfiku zajęły obszar dna morskiego, będący 1700 razy większy niż ich powierzchnia lądowa. Jak czytamy w raporcie, powiększanie wyłącznej strefy ekonomicznej poszczególnych krajów to nie tylko zmiany w krajobrazie geopolitycznym, czego przykładem są np. działania Rosji na Oceanie Arktycznym. To także znaczne zmniejszenie obszaru będącego wspólnym dziedzictwem ludzkości.

Taka sytuacja będzie rodzić problemy, głównie natury ekologicznej. Wzrost obszarów eksploatacji zagrozi ławicom zagrożonych gatunków ryb. Problemem będzie wydobycie ropy i gazu spod dna morskiego. Morskie farmy wiatrowe, mogą z kolei przeszkadzać turystyce i rybołówstwu – ale może to nie tak źle, bo te same w sobie stanowią coraz większe zagrożenie. Jednocześnie będą rodzić się konflikty interesów między krajami i między gałęziami gospodarki, np. górnictwo naftowe wejście w spory z przemysłem rybackim i turystycznym.

Norwegia dla przykładu stanowi wyraźną demonstrację prawdopodobnych przyszłych konfliktów. Jej celem jest pięciokrotne zwiększenie zarówno połowu łososia, jak i turystyki wycieczkowej w nadchodzących latach. Do tego ma dojść budowa na morzu coraz większej liczby morskich farm wiatrowych oraz coraz większej liczby platform wiertniczych. Rozpocznie się również wydobycie minerałów z dna morskiego. Według raportu nasycenie przestrzeni oceanicznej czyni wody Norwegii wysoce podatnymi na te problemy. Po drugiej stronie kontynentu euroazjatyckiego leży Morze Południowochińskie – to szczególnie gorący potencjalny punkt zapalny. Akwen jest kluczową drogą dla regionalnej sieci podmorskich kabli telekomunikacyjnych; przebiega też przez niego jedna trzecia światowej żeglugi. Co więcej, na wodach tego morza pływa połowa wszystkich łodzi rybackich świata. Wody tego morza są też obiektem spornym między Chinami, Malezją, Wietnamem czy Filipinami. Gdyby doszło tam do konfliktu zbrojnego w związku z którąkolwiek wyżej wymienionych kwestii, miałby on daleko idący wpływ dl bezpieczeństwa światowego i gospodarki.

„Znaczenie oceanu dla przyszłości ludzkości jest bezsporne”, czytamy w raporcie. „Jednak zajęcie się różnorodnością roszczeń, ich oddziaływaniem i interakcjami będzie wymagało skutecznego zarządzania”. Aby to osiągnąć, autorzy badania wzywają do zwiększenia odpowiedzialności na podmioty finansujące liczne przedsięwzięcia morskie, które są obecnie dokonywane w oceanach świata. Należą do nich zarówno banki jak i rządy. Naukowcy badający problem wskazują także na potrzebę zajęcia się wrażliwością małych państw wyspiarskich. Zwracają uwagę na konsekwencje zwiększonego wykorzystania oceanów.

Hubert Bułajewski na podst. Race to exploit the world’s seabed set to wreak havoc on marine life

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly