ArtykulyPowiązania

Gaz się wkrada. Do naszych łask

Król był śmiertelnie chory. Rozmaite cudowne kuracje, ordynowane przez sowicie opłacanych medyków nie były już w stanie pomóc. Ministrowie zebrani wokół królewskiego łoża utwierdzali Władcę w przekonaniu, że będzie żył wiecznie, bo na Nim opiera się cały kraj. Medycy z obłudnymi uśmieszkami zapewniali Króla, że będzie żył w zdrowiu przynajmniej przez 200, jak nie 300 lat. Ale na Dworze wszyscy zdawali sobie sprawę, że koniec zbliża się szybko.

Pretendujący do tronu Książęta rozpoczęli całkiem jawną rywalizację o schedę po Królu. Budowali polityczne sojusze, szukali poparcia w kraju i w państwach ościennych. Książę Odnawialny. Książę Atomowy. Książę Gazowy. Król Węgiel umiera…

Nawet najzagorzalsi zwolennicy energetyki opartej na węglu zaczynają dostrzegać to, co od dawna prognozowali analitycy: czas wykorzystania węgla szybko się kończy. Próby dalszego opierania polskiej energetyki na węglu skazane są na klęskę. Przyjęcie tego prostego faktu do wiadomości otwiera pole do dyskusji, czym zastąpić odstawiane bloki węglowe.

Taka dyskusja toczy się już w kręgach rządowych, na komisjach i zespołach parlamentarnych, na konferencjach czy na branżowych portalach. Osobliwością naszego polskiego piekiełka jest to, że zamiast merytorycznych argumentów technokratów mamy coraz częściej do czynienia z obrzucaniem błotem przeciwnika. Zwolennicy OZE atakują program jądrowy, twierdząc, że elektrownie jądrowe są zbyt drogie, awaryjne, niebezpieczne (Fukuschimoczernobyl) i nie pasujące do współczesnego systemu elektroenergetycznego z powodu małej elastyczności. Lista zarzutów jest zresztą dużo dłuższa.

Zwolennicy energetyki jądrowej z kolei wyszydzają energetykę odnawialną, bałamutnie twierdząc, że 100% OZE to mrzonka i dorzucając słynne: a skąd brać prąd, jak nie świeci i nie wieje, przy czym w ogóle nie są zainteresowani wysłuchaniem odpowiedzi.

Uznani specjaliści od energetyki jądrowej publicznie opowiadają bzdury o OZE. Uznani specjaliści od OZE opowiadają bzdury o energii jądrowej. A kto się cieszy? Gdzie dwóch się bije, tam zawsze korzysta ktoś trzeci. Gaz.

Tymczasem katastrofa klimatyczna nabiera tempa. Naukowcy biją na alarm. Politycy coraz bardziej rozumieją konieczność szybkiej i pełnej dekarbonizacji energetyki i szerzej, całej gospodarki. Dekarbonizacja nie oznacza konieczności zrezygnowania ze spalania węgla.

Dekarbonizacja oznacza konieczność zaprzestania spalania wszelkich paliw kopalnych: węgla, ropy i gazu ziemnego.

Narzędziami dekarbonizacji, jakie mamy realnie do dyspozycji są energetyka jądrowa i OZE. W tym artykule nie będziemy rozwiewać mitów na temat energetyki jądrowej czy odnawialnej. Nie będziemy też przeprowadzać złożonych analiz, ile energii jądrowej i ile energii odnawialnej powinno być w miksie. Ograniczymy się do stwierdzenia, że

dla dekarbonizacji gospodarki mamy do dyspozycji tylko te dwa narzędzia – OZE i atom.

Możemy użyć obu tych narządzi, możemy użyć tylko jednego z nich, ale innego wyboru nie mamy.

Tymczasem lobby gazowe nie atakuje OZE ani atomu, nie uprawia czarnego PR-u. Przeciwnie, dyskretnie wkłada do głowy decydentom i zwykłym ludziom ładne, pocztówkowe obrazki.

* * *

Obrazek na potrzeby osób zatroskanych o klimat: Gaz to niskoemisyjne paliwo bezpieczne dla klimatu. Takie określenia jak gaz naturalny czy błękitne paliwo sugerują, że jest to paliwo przyjazne dla środowiska. Gazyfikacja ogrzewania jest też przedstawiana jako remedium na smog, co ma uruchomić łańcuch skojarzeń: paliwo gazowe -> brak smogu -> czyste powietrze -> czyste środowisko -> bezpieczny klimat.

Rzeczywistość: gaz ziemny to w ponad 90% metan, reszta to inne węglowodory gazowe. Elektrownie węglowe emitują ok. 700 do 900 gramów CO2 na jedną kilowatogodzinę wyprodukowanej energii. Elektrownie gazowe emitują ok. 450 do 550 gram CO2 na jedną kilowatogodzinę. Owszem, jest to mniejsza emisja, ale o jakiejkolwiek dekarbonizacji nie można tu w ogóle mówić.

Co gorsza, metan jest dużo silniejszym gazem cieplarnianym niż CO2. Wycieki metanu podczas wydobycia czy transportu gazu ziemnego w znacznym stopniu niwelują efekt ekologiczny wynikający z mniejszej emisyjności gazu w stosunku do węgla.

Podobnie jak węgiel i ropa naftowa GAZ NIE JEST PALIWEM PRZYJAZNYM DLA KLIMATU.

Obrazek na potrzeby zwolenników elektromobilności: samochody, statki,
pociągi będziemy napędzać wodorem. Wodór to paliwo bezemisyjne, w wyniku
jego spalania powstaje wyłącznie para wodna. Najprościej jest wytwarzać
wodór z gazu ziemnego.

Rzeczywistość: Wodór można uważać za paliwo bezemisyjne tylko wtedy, gdy jest on produkowany w sposób bezemisyjny, na przykład przez elektrolizę wody energią pochodząca ze źródeł odnawialnych. Produkcja wodoru z gazu ziemnego oznacza emisję dziewięciu cząsteczek CO2 na każdą otrzymana cząsteczkę wodoru.

Obrazek na potrzeby polityków zatroskanych o bezpieczeństwo kraju: dywersyfikacja dostaw gazu zwiększa nasze bezpieczeństwo energetyczne i uniezależnia nas od nacisków politycznych ze strony krajów – eksporterów gazu.

Rzeczywistość: Nie umniejszając korzyści handlowych wynikających z dywersyfikacji kierunków dostaw surowca trzeba jasno powiedzieć: zwiększenie importu gazu oznacza zwiększenie zależności od zagranicznych dostawców. A nie na odwrót.

Obrazek na potrzeby zwolenników OZE: Odstawiane stare elektrownie węglowe będą zastępowane przez instalacje fotowoltaiczne i wiatraki na lądzie i na morzu. Ponieważ są to źródła pracujące zależnie od warunków pogodowych, będą wspomagane przez elektrownie gazowe, dostarczające energię wtedy, gdy nie ma słońca i wiatru. Żeby prądu nie zabrakło trzeba zbudować tyle elektrowni gazowych, by w razie ciemnej ciszy były one w sanie pokryć 100% zapotrzebowania na energię. Z czasem gaz ziemny będzie zastępowany przez biogaz i przez metan syntetyczny, dlatego gaz ziemny jest tylko paliwem przejściowym na drodze do 100% OZE.

Rzeczywistość: Transformacja systemu elektroenergetycznego w stronę OZE nie polega na prostym zastępowaniu elektrowni konwencjonalnych przez źródła odnawialne. W systemie opartym o OZE równie ważnymi elementami jak wytwarzanie jest sieć inteligenta (smart grid) oraz tak zwane zarządzanie stroną popytową (demand side management, DSM). Dopiero synergia tych trzech elementów pozwoli na właściwe wykorzystanie pogodowo zależnych źródeł.

Istotnym uzupełnieniem takiego systemu są elektrownie gazowe, lecz powinny to być stosunkowo niewielkie jednostki rozproszone, będące jednym z elementów zapewniających ciągłość zasilania. Nie muszą one zapewniać 100% zasilania, w przypadku ciemnej ciszy pomoże redukcja zapotrzebowania na energię realizowana przez wykorzystanie mechanizmów DSM i inteligentnych sieci. W polskich warunkach ilość gazu konieczną dla takich źródeł gazowych z łatwością można wyprodukować z biogazu – szacowany potencjał produkcyjny w Polsce to 8 mld m3 biometanu rocznie [->].

Tymczasem budowa nowych rurociągów i rozbudowa gazoportu czy wręcz budowa kolejnego, to ogromne koszty, które muszą się zwrócić inwestorom.

Musi więc powstać stabilny rynek dla sprowadzanego gazu.

Zamiast obrazka OZE plus gaz jako paliwo przejściowe rysuje się obraz duże (systemowe) elektrownie gazowe plus trochę OZE, w roli listka figowego. Do takiego wniosku uprawnia chociażby decyzja PGE o rozbudowie elektrowni Dolna Odra. PGE planuje tam postawienie dwóch bloków gazowych o mocy 700 MW każdy. Będą to największe bloki gazowe w Europie. Tak duże jednostki słabo nadają się do pracy regulacyjnej, najlepiej czują się, pracując w podstawie systemu.

Innym znamiennym symptomem jest unikanie budowy niezbędnych do rozwoju OZE sieci inteligentnych smart-grid. Środki pozyskane z UE na sieci inteligentne są w praktyce w całości inwestowane w remonty i rozbudowę tradycyjnych sieci przesyłowych, utrwalając tym samym rolę konwencjonalnych elektrowni systemowych. A skoro już nie będzie budowy bloków węglowych, to nie trudno zgadnąć, że w ten sposób tworzy się miejsce dla gazu.

Skala inwestycji w infrastrukturę gazową wskazuje też, że rola gazu ziemnego ma być dużo większa, niż paliwa przejściowego na drodze do 100% OZE. Wzrost możliwości importowych oznacza, że na rynku po prostu nie będzie miejsca dla biogazu czy metanu syntezowanego w technologii Power2Gas.

Obrazek na potrzeby Ministerstwa Energii, górników i zwolenników atomu: Elektrownie jądrowe pomogą obniżyć emisyjność naszej energetyki do poziomu wynikającego z polityki klimatycznej. Dzięki temu pozostała część energii będzie mogła być nadal produkowana w elektrowniach węglowych. OZE budujmy tylko tyle, ile wynika z europejskich regulacji. Rola gazu będzie niewielka, trochę bloków do pracy szczytowej i trochę gazowej kogeneracji.

Rzeczywistość: Przyjęcie programu jądrowego w Polsce praktycznie oznacza jeden scenariusz: przez kolejne lata nic nie będzie się działo (prowadzone są intensywne prace przygotowawcze, trwają analizy, wykonywane są ekspertyzy, pracujemy nad modelem finansowym, zastanawiamy się nad wyborem technologii i tak dalej, i tym podobne).

Jednocześnie budowa elektrowni jądrowej skutecznie zablokuje rozwój odnawialnych źródeł w myśl sugestii Ministerstwa Energii, że najpierw trzeba zbudować stabilne i przewidywalne moce jądrowe, a dopiero potem na tym fundamencie będzie można budować OZE. Zablokuje też do reszty możliwości rozwoju sieci smart-grid, bo zamiast tego sieć będzie rozwijana w kierunku wyprowadzenia mocy z planowanych dużych bloków.

Za kilka lat polskie elektrownie jądrowe będą równie nieistniejące, jak dzisiaj, a tymczasem powstanie konieczność zastąpienia wypadających z systemu starych bloków węglowych. System elektroenergetyczny nie będzie gotowy na przyjęcie nowych mocy z OZE, europejska polityka klimatyczna wykluczyła już praktycznie elektrownie węglowe (próg 550 gram) a bloki gazowe buduje się najszybciej…

Summa summarum okaże się, że 2+2=GAZ

Robert Kojer, REO

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly