ArtykulyZmiany klimatu

Zmiany w Arktyce

Przez ostatnie dwa lata szybkie topnienie czapy polarnej wyhamowało. W
rekordowym roku topnienia 2012
zasięg lodu pływającego w Arktyce spadł
do niespotykanych w historii pomiarów 3,3 mln. km2. W 2013 i
2014 roku warunki pogodowe sprzyjały pokrywie lodowej, więc zasięg lodu w
trakcie wrześniowego minimum był wyższy i liczył 5 mln km2.
Pojawiły się wtedy w mediach informacje o tym, że topnienie lodu w
Arktyce ustało
, że trend uległ odwróceniu, i że jest to kolejny dowód na
to, że globalne ocieplenie nie istnieje. W 2015 roku sytuacja się
zmieniła. Pomimo przyjaznych pokrywie lodowej warunków w maju i czerwcu, wystarczyło kilka tygodni wysokiego nasłonecznienia w lipcu, by arktyczny lód morski szybko zaczął się roztapiać. Ostatecznie pokrywa lodowa skurczyła się do 4,41 mln km2, czyli o 0,6 mln km2 mniej niż w 2013 i 2014 roku. Jedna niewielka zmiana przy obecnych temperaturach powoduje szybkie topnienie lodu. W minionych dekadach lód morski był gruby i dobrze znosił letni sezon topnienia. Teraz warunki zmieniły się na tyle, że stan lodu pod koniec sezonu topnienia bardzo zależy od pogody późną wiosną i latem. Kolejnym stadium będzie sytuacja, w której niezależnie od pogody stan lodu będzie taki jak w 2012 roku i gorszy.

Niektórzy, jak Peter Wadhams sądzą, że do prawie całkowitego stopnienia lodowej czapy polarnej w lecie może dojść w ciągu najbliższych kilku lat. Według większości prognoz ośrodków naukowych dojdzie do tego później, w ciągu kilkudziesięciu lat. Tak czy inaczej jesteśmy na drodze do zaniku czapy lodowej w Arktyce – to tylko kwestia czasu. Niezależnie od tego, kiedy to się stanie, zmiany na Ziemi będą diametralne.

Animacja pokazująca sezon topnienia lodu w 2015 roku.

Na blogu Arktyczny Lód skupiam się głównie wokół konsekwencji klimatycznych i cywilizacyjnych, bo koniec arktycznej czapy polarnej może oznaczać nawet koniec naszej cywilizacji. W sytuacji brak czapy polarnej zdarzenia potoczą się lawinowo, Ziemia nagrzeje się błyskawicznie, choć dokładny terminarz i konsekwencje klimatyczne nie są znane.

Tym razem skupimy się na przyrodzie i na środowisku Arktyki. Tematyka przyrody polarnej jest często nagłaśniana, zarówno przez pełnych pasji ekologów z Greenpeace, jak i bardzo poważnych naukowców obserwujących zachodzące w Arktyce zmiany. Przede wszystkim problem dotyczy zwierząt. Jeden z najpiękniejszych ssaków – niedźwiedź polarny, stał się już od dawien dawna symbolem zagrożeń globalnego ocieplenia. Ostatnio w mediach pojawiło się zdjęcie wychudzonego niedźwiedzia polarnego na Svalbardzie.

Wychudzony niedźwiedź polarny

Rysunek 1. Wychudzony niedźwiedź polarny w norweskiej Arktyce w sierpniu 2015 roku. Źródło: Kerstin Langenberger Photography/Facebook

Przedstawione zdjęcie wykonała Norweżka Kerstin Langenberger, co wywołało niemałe emocje w Internecie. Być może zdjęcie to trafi do kronik globalnego ocieplenia i jego konsekwencji. Czas pokaże. Szybko cofająca się pokrywa lodowa (aczkolwiek w okolicy Svalbardu lód cofa się dość wolno, niezależnie od sezonu topnienia) powoduje, że niedźwiedzie tracą swoje naturalne siedlisko życia. Niedźwiedź polarny zdobywa pożywienie niemal wyłącznie na paku lodowym, rozmnaża siei wychowuje potomstwo tylko na pokrywającym Ocean Arktyczny lodzie. Brak lodu oznacza więc koniec niedźwiedzi polarnych, bo najprawdopodobniej nie będą one w stanie wyżywić się na lądzie. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że u północnych wybrzeży Grenlandii i Archipelagu Arktycznego niektóre niedźwiedzie polarne mogłyby jakiś czas przetrwać – o ile zanik lodu morskiego przetrwałyby foki, które stanową podstawę diety niedźwiedzi. Lód w tej części Arktyki znikałby najpóźniej i pojawiałby się najwcześniej. Pojawiały się dyskusje na temat przeniesienia niedźwiedzi na Antarktydę, m.in. na Morze Weddella, gdzie lód morski Oceanu Południowego utrzymuje się praktycznie przez cały rok, a sama zaś Antarktyda jak na razie jest dość odporna na zmiany klimatu. Topnienie lądolodu odbywa się tam bowiem pod powierzchnią lodowców szelfowych, podczas gdy lód morski wokół pozostaje (póki co) nienaruszony. Wielu biologów uważa, że to jednak utopia, by niedźwiedzie polarne mogły funkcjonować na Antarktydzie. A nawet jeśli, to populacja pingwinów, również zagrożona przez ocieplenie klimatu, zostałaby błyskawicznie przetrzebiona przez duże ssaki, jakimi są niedźwiedzie polarne.

Foki żyjące w Arktyce są jeszcze w trudniejszym położeniu. Ich ograniczenia fizyczne ze względu na rozmiary sprawiają, że zwierzęta te mają większy problem, gdy granica lodu szybko się przesuwa. Młode foki grenlandzkiej są słabe i niedołężne, pozbawione warstwy tłuszczu giną po wpadnięciu do lodowatej wody. Brak fok oznacza brak pożywienia dla niedźwiedzi polarnych. Spadająca koncentracja lodu i większy udział kry lodowej sprawia, że foki nie są w stanie przetrwać pierwszych miesięcy życia. W przeciwieństwie do niedźwiedzi polarnych, które już jako młode osobniki mogą pływać i pokonywać pewne odległości między dryfującymi krami lodowymi. Sytuację pogarsza sam człowiek, który poluje na młode foki grenlandzkie dla ich aksamitnego futerka. Mimo sprzeciwu zbulwersowanej tym procederem opinii publicznej, na foki wciąż się poluje. Taki stan rzeczy przyspiesza proces wymierania zarówno fok, jak i samym niedźwiedzi polarnych, które w poszukiwaniu pożywienia przemierzają setki kilometrów.

Kolejnym gatunkiem zagrożonym przez topienie się lodu w Arktyce jest mors. Problem morsów szczególnie nagłośniony został jesienią 2014 roku. Pod koniec września pracownicy NOAA zaobserwowali podczas rutynowych lotów nad północnymi wybrzeżami Alaski ogromne stado morsów. Szybkie topnienie lodu, a także powolny jego przyrost zmusza tysiące tych zwierząt do koczowania na lądzie. Morsy także są uzależnione od lodu arktycznego, rozmnażają się na krze lodowej. Powolny przyrost lodu zimą 2014-15 uniemożliwił morsom udanie się na pak lodowy. Morsy żerują na lodzie, a samice tych zwierząt na powierzchni lodu rodzą swe młode. Brak lodu w Arktyce oznacza takie same konsekwencje dla morsa, co dla niedźwiedzia polarnego. Szczególnie, że możliwości przemieszcza się morsów są dużo mniejsze niż w przypadku niedźwiedzi polarnych.

Pożary na Syberii - sierpień 2015

Rysunek 2. Ogromne pożary wokół jeziora Bajkał wyrzucają wielkie smugi dymu, przesłaniając największy słodkowodny zbiornik na świecie. Zdjęcie wykonane 23 sierpnia przez satelitę Terra.

Zmiany widoczne są także na lądzie. Ocieplanie się klimatu powoduje zmiany w roślinności. Kurczy się obszar tundry i jej unikalnego środowiska, zastępowany przez tajgę. Jednak przemieszczanie się szaty roślinnej na północ to nie główny problem, który w pewnym stopnie może przynieść pewne korzyści, ale i straty. Problemem są pożary lasów, które w ostatnich latach nasilają się drastycznie. Wzrost temperatury i szybkie topnienie śniegu powodują szybkie nagrzewanie się lądu. Ilość dni upalnych rośnie. Dawniej na Syberii i Kanadzie upałów było niezmiernie mało, dziś trwają zaś przynajmniej przez kilkanaście dni. To zwiększa ryzyko występowania niszczycielskich pożarów lasów. Iglasta tajga płonie łatwiej i szybciej w przeciwieństwie do wilgotniejszych lasów liściastych. Co więcej, pożary występują w obszarach odludnych, z dala od cywilizacji. Wiele z tych spektakularnych pożarów na Dalekiej Północy nie jest gaszonych, bo jest to po prostu fizycznie niemożliwe. Z kosmosu widać wielkie chmury dymu ciągnące się setkami kilometrów. To dodatkowe źródło dwutlenku węgla i sadzy, która osadzając się na czapie polarnej zmienia jej albedo i tym samym przyspiesza topnienie.

Pożary redukują powierzchnię lasów, w ostatnich latach znika po kilkaset tysięcy hektarów lasów. Ciepła zima na Syberii i w zachodniej części Ameryki Północnej sprawiła, że pod względem pożarów był to rok absolutnie rekordowy. Tylko do połowy lipca w samej tylko Alasce spłonęło blisko 2 mln hektarów lasów. Spektakularne okazały się także pożary na Syberii, szczególnie w rejonie jeziora Bajkał. Do końca sierpnia spłonęło 0,5 mln ha lasów. Pożary lasów to nie tylko zagłada dla przyrody, to także topnienie wiecznej zmarzliny i uwalnianie do atmosfery dużych ilości metanu, co przyspiesza całościowo proces degradacji środowiska Arktyki. Wielkie pożary lasów na południu Syberii zagroziły nawet wielkiemu jezioru Bajkał. Dym całkowicie zakrył większe od Belgii jezioro. Pożary okolicznych lasów przyczyniają się do niszczenia arterii wodnych i zaburzają równowagę wód akwenu. Eksperci informują, że stan podwodnego habitatu jeziora w wielu miejscach można opisać jedynie słowami „katastrofa ekologiczna”. W Siewierobajkalsku próbki wody wykazały, iż jezioro jest „martwe” i stoi w obliczu „intensywnego rozkładu bakteriologicznego”.

Zbierając te wszystkie informacje w jedną całość, dowiadujemy się, że proces degradacji Arktyki i jej środowiska przez antropogeniczne ocieplenie klimatu odbywa się na wielu frontach. Wymierają zwierzęta, ginie też roślinność niszczona z roku na rok przez coraz większe pożary. Ostateczny gwóźdź do trumny dokłada człowiek, pośrednio i bezpośrednio. Pośrednio, bo spala paliwa kopalne emitując do atmosfery dwutlenek węgla. Wzrost ilości CO2 oznacza dalsze ocieplenie klimatu. W sumie to już teraz temperatura wymuszona, to 2oC, choć większość naukowców ma nadzieję, że do przekroczeniu progu 2oC nie dojdzie. Szanse na to są już znikome. Bezpośrednio, bo ocieplenia klimatu i wycofywanie lodu na północ oznacza otwarcie nowych terenów do zagospodarowania.

Stajemy przed nową erą ekspansji terytorialnej, niestety erą, która może potrwać może 50-100 lat. Nie więcej, gdyż nasze działania nie rokują nic, jak tylko usmażenie planety. Arktyka kryje sporej ilości złoża ropy naftowej i już (choć lód w Arktyce wciąż jest) stała się areną rywalizacji, co będzie niosło za sobą konsekwencje także i klimatyczne. Przez ostatnie miesiące Rosjanie w ramach umacniania swoich pozycji w Arktyce prowadzą szereg wielkich manewrów wojskowych. Otwarcie zadeklarowali, że znaczne obszary Oceanu Arktycznego wraz z biegunem północnym należą do nich. Ze słowami na ustach – „Komuś może się to nie spodobać, ale to jego problem. Najważniejsze jest to, że my tego chcemy i będzie to dobre dla naszego kraju”, Rosjanie rozpoczynają podbój nowych ziem, a raczej wód, które póki co są pokryte lodem. Tak oto rosyjski wicepremier Dmitrij Rogozin uroczyście otworzył dryfującą stację badawczą North Pole 2015. To jeden z przykładów początku nowej kolonizacji nowych obszarów, która przyczyni się nie tylko do zniszczenia przyrody, ale i katastrofalnej zmiany klimatu. Ostatecznie globalne ocieplenie zmieni środowisko Arktyki z konsekwencjami, których do końca nie znamy. Wiadome jest to, że człowiek rozumny nie istniał bez arktycznego lodu. Brak lodu w Arktyce będzie dla nas absolutną nowością.

Hubert Bułgajewski, Arktyczny Lód: Zmiany w Arktyce

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly