Artykuly

Polskie Lobby Przemysłowe: w naszym wszechświecie prawa fizyki działają inaczej

Jak zauważył kiedyś amerykański pisarz i polityk Upton Sinclair:

Trudno jest wytłumaczyć coś komuś, czyja praca zależy od niezrozumienia tego czegoś.

Wielokrotnie spotykaliśmy na swojej drodze ludzi tak nierozerwalnie związanych z wydobywaniem i spalaniem węgla, że w zaprzeczaniu antropogenicznej zmianie klimatu byli gotowi posunąć się do daleko idących kłamstw i manipulacji. Czasem jednak nawet nas potrafi zadziwić, jak daleko można się posunąć w dezinformacji.

Zdjęcie przedstawia okrągłą mapę Ziemi z biegunek północnym w centrum

Rysunek 1. Choć wydaje się to niewiarygodne, nawet w latach współczesnych istnieją stowarzyszenia wyznające pogląd, że Ziemia jest płaska i nie ma żadnych dowodów, by było inaczej. Jako żywo przypomina to twierdzenia tych, którzy podważają działanie gazów cieplarnianych. Na obrazku model płaskiej Ziemi otoczonej lodowym murem Antarktydy. Źródło.

Zaczęło się w Sejmie, na konferencji Zespołu Surowców i Energii pt. „Polityka klimatyczna: globalnie i regionalnie”. Można by oczekiwać, że dyskusja będzie przebiegać w oparciu o ustalenia naukowe. Tymczasem… większość wypowiadających się ekspertów („ekspertów”?) przedstawiła tak porażający zestaw mitów klimatycznych, że nie wiadomo było, czy śmiać się, czy płakać.

Podczas tego festiwalu denializmu usłyszeliśmy m.in., że „mamy obecnie jedno z najniższych, o ile nie najniższe stężenie CO2 w skali milionów lat”. Bynajmniej. Mamy obecnie najwyższe stężenie CO2 od wielu milionów lat.

Inny mówca stwierdził, że „nie ulega wątpliwości, że rośnie koncentracja CO2 i temperatura, ale nie wiadomo, co jest przyczyną, a co skutkiem”. Może on nie wie, ale tak w ogóle to wiadomo. Nie dowiedzieliśmy się też, jaka (zgodnie z tą teorią) miałaby być przyczyna takiego wzrostu temperatury, który doprowadziłby do gwałtownego wzrostu koncentracji CO2 do poziomu nie widzianego od milionów lat.

Ukoronowaniem piramidy nonsensu było wystąpienie „ekspertów” Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, którzy z głębokim przekonaniem zaczęli uświadamiać zebranych, że „dwutlenek węgla wcale nie jest gazem cieplarnianym”, a „jego stężenie w atmosferze wcale nie rośnie”.

Mity klimatyczne to nasza specjalność. Pozostało tylko wsiąść w walec i publicznie pojechać po „ekspertach”. Czy zawstydzili się? Ależ skądże! Szli w zaparte. Powoływali się na „amerykańskie badania” i mówili, że mają też wyniki pomiarów. Nawet obiecali udostępnić przekonujące dane i argumenty.

Przysłali? A owszem.

Dostaliśmy Apel Polskiego Lobby Przemysłowego do Ministra Środowiska (dostępny też na str. 175 tutaj) z towarzyszącą informacją, że braku wzrostu stężenia CO2 w atmosferze dowodzą pomiary wykonywane przez Instytut Ochrony Środowiska, na Stacji Kompleksowego Monitoringu Środowiska w Puszczy Boreckiej (bez danych, niestety).

Do apelu!

„Argumenty merytoryczne” okazały się dokumentami lobbystycznymi bez referencji do źródeł naukowych. W „Apelu” czytamy m.in.:

(…) Do tych efektów nie przyczynia się dwutlenek węgla, który nie jest gazem cieplarnianym ze względu na swoje specyficzne własności fizyczne (absorpcja energii i emisja energii). Wspomniane własności dwutlenku węgla potwierdzają również amerykańscy naukowcy i badacze.

Stężenie CO2 w powietrzu jest stokrotnie mniejsze od stężenia wszystkich rzeczywistych gazów cieplarnianych, których ilość mierzona jest już w procentach.

Badania stężenia dwutlenku węgla wykonuje w Polsce tylko sześć stacji badawczych, z tego tylko jedna robi sprawozdania roczne ze swoich badań (IOŚ – SKMŚ). Z tych sprawozdań wynika, że nie ma przyrostu stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, jedynie widoczne są wieloletnie wahania w górę lub w dół o kilka ppm. Występują natomiast duże wahania sezonowe – przerost w okresie zimowym i całkowity spadek w okresie letnim (wegetacja roślin). Różnice pomiędzy latem a zimą w stężeniu CO2 w powietrzu wynoszą nawet 100 ppm.

Nie wiemy, o jakich naukowców i badaczy amerykańskich chodzi PLP, bo źródła nie podano. Zdziwilibyśmy się, gdyby tacy (aktywnie publikujący w literaturze recenzowanej) naukowcy istnieli, bo właściwości cieplarniane dwutlenku węgla (czyli fakt, że cząsteczki CO2 pochłaniają i emitują promieniowanie w paśmie podczerwieni) jest dobrze znany już od XIX wieku, od czasu prac Tyndalla i Langleya. Sprawdzające to proste eksperymenty można przeprowadzić nawet w domu – wystarczy mieć kamerę termowizyjną, a nawet tylko słoiki i termometry. Częstotliwości drgań (a więc i częstotliwości pasm absorpcyjnych) molekuły CO2 można też po prostu obliczyć. Wiedza o właściwościach radiacyjnych CO2 była rzecz jasna pogłębiana, między innymi przy okazji fundowanych przez wojska lotnicze badań nad rakietami naprowadzającymi się na źródła ciepła, precyzyjnych badań absorpcji i zachowania CO2 w atmosferze, oraz współczesnych bezpośrednich pomiarów zmian efektu cieplarnianego w atmosferze.

Pisząc o „innych gazach cieplarnianych, których stężenie mierzy się w procentach”, eksperci PLP mają niewątpliwie na myśli parę wodną. Może powinni zapoznać się z Mit: Para wodna jest najważniejszym gazem cieplarnianym. Dodatnie sprzężenie zwrotne pary wodnej wzmacnia zaburzenia klimatu powodowane innymi czynnikami (na przykład wzrostem stężenia CO2), jednak sama para wodna nie jest w stanie zapoczątkować zmiany klimatu.

Ludzie listy piszą

Przedstawione przez Polskie Lobby Przemysłowe rewelacje były tak w swoisty sposób fascynujące, że podjęliśmy trwającą ponad tydzień korespondencja na linii Nauka o klimacie – Polskie Lobby Przemysłowe. Zainteresowani z całością tej korespondencji mogą zapoznać się tutaj.

Dowiedzieliśmy się mnóstwa rewelacji, w tym – że CO2 wcale nie przybywa w atmosferze, a w ogóle to skrapla się w atmosferze w -12C i spada w dół, tak że w dolnych warstwach atmosfery jest go więcej. Tym niemniej, aby uniknąć „Galopu Gisha” skupiliśmy się na kwestii tego, czy obserwuje się wzrost stężenia CO2 w atmosferze.

W zasadzie mogłoby się wydawać, że to już kwestia bezdyskusyjna. Gwałtownie rosnąc w tempie przekraczającym już 2 ppm rocznie atmosferyczne stężenie CO2 przebiło właśnie średni globalny poziom 400 ppm. Pomiary atmosferycznej koncentracji CO2 prowadzone są w setkach stacji pomiarowych na całym świecie (także w naszym regionie) i wszystkie pokazują, że stężenie CO2 w atmosferze rośnie (proponujemy zwrócić uwagę na dużą liczbę i lokalizacje stacji pomiarowych).

Wzrost stężenia CO2 wykazują też pomiary samolotami/balonami na różnych wysokościach w troposferze i stratosferze. Bazy danych dostępne są tutaj i tutaj, przykładowy opis porównawczy tutaj.

Podobne wyniki pokazują pomiary satelitarne.

O pomiarach stężeń CO2, wraz z wyjaśnieniami potencjalnych wątpliwości można przeczytać w Mit: Dwutlenku węgla w atmosferze wcale nie przybywa oraz Mit: Nie można mierzyć koncentracji CO2 na Mauna Loa – przecież to wulkan.

Pomiary w Polsce też pokazują wzrost. Na początku przypuszczaliśmy, że eksperci PLP „zbierają wisienki” i udało im się wśród rozsianych po świecie setek stacji pomiarowych znaleźć taką, w której szumy są tak duże, lub metodyka tak niepewna, że wzrostu w wynikach pomiarowych nie widać. Stacja w Puszczy Boreckiej, na którą powołują się eksperci PLP, jest stacją położoną w terenie leśnym, naturalną koleją rzeczy obserwowane są więc na niej duże wahania stężenia CO2 związane z oddychaniem roślinności (zresztą PLP też o tym wspomina). Dlatego pomiary uwzględniane przy ocenie światowego średniego poziomu CO2 wykonywane są na tzw. stacjach czystych, położonych z dala od roślinności – na przykład w wysokich górach albo na morzu.

Pomimo tego, kiedy przyjrzeliśmy się danym z Puszczy Boreckiej, dostępnym w bazie WMO, odkryliśmy, że wbrew tezom ekspertów PLP pokazują one wzrost stężenia CO2.

Rysunek 2. Średnie roczne stężenie dwutlenku węgla na stacji Puszcza Borecka. Linia pozioma pokazuje średnią wartość z wielolecia 1998-2010. Źródło. Jeśli ktoś nie wierzy danym z japońskiej bazy danych, to może porównać je z publikacją Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w której znajdują się dane pomiarowe ze stacji w Puszczy Boreckiej za okres 1998-2011.

W okresie 2000-2014 wzrost ten wynosił średnio 3,2 ppm rocznie, czyli był nawet szybszy od średniej światowej! Owszem, dokładność pomiarów nie jest wysoka, a same w sobie dane z tej stacji pomiarowej nie mogłyby być dowodem na to, że stężenie CO2 w atmosferze Ziemi rośnie. Ale tym bardziej (przy obserwowanym trendzie rosnącym 3,2 ppm/rok) nie mogą one stanowić dowodu na to, że wzrostu się nie obserwuje…

Bardziej precyzyjne pomiary w Polsce były wykonywane np. na Kasprowym Wierchu) oraz na Bałtyku. Jak sądzicie, co pokazują? Sezonowe fluktuacje (ze względu na dużą ilość roślinności w Europie i wyraźny cykl wegetacyjny znacznie większe od średniej światowej) nakładają się na stały wzrost, średnio o 2,1 ppm/rok.

Rysunek 3. Dane pomiarowe regularnie zbierane na Bałtyku na promie kursującym między Gdynią a Karlskroną w Szwecji. Źródło.

Ponadto to, ile dwutlenku węgla emitujemy, wiemy z bilansu ilości spalanych paliw kopalnych. W atmosferze i tak zostaje z grubsza połowa, bo resztę pochłania roślinność i oceany (szybko się przy tym zakwaszając). Można też dodać, że w wyniku naszych emisji zmienia się sygnatura izotopów węgla w atmosferze (więcej w Mit: Dwutlenek węgla emitowany przez człowieka nie ma znaczenia), co dodatkowo upewnia nas o tym, skąd bierze się wzrost koncentracji CO2 w powietrzu.

Pomiary stężeń CO2 w dawnej atmosferze na podstawie badań z rdzeni lodowych, aparatów szparkowych, izotopów węgla i boru w osadach oceanicznych, itd. pokazują, że w ostatnim milionie lat stężenia CO2 wahały się w granicach 180-300 ppm (więcej o tym, wraz z odnośnikami do danych tutaj).

Konsekwencje wzrostu stężenia CO2 są też widoczne w widmie docierającego do powierzchni Ziemi i uciekającego w przestrzeń kosmiczną promieniowania.

Sceptycyzm czy denializm?

Próba negowania, że stężenie CO2 w atmosferze planety szybko rośnie, jest już rzędu 400 ppm i sięga poziomów nie widzianych od wielu milionów lat wymaga dużego samozaparcia. Zbyt dużego jak na stan wiedzy naukowej.

Tu warto zauważyć istotną różnicę między sceptykiem a zaprzeczaczem (denialistą).

Nauka jest szczerze i dogłębnie sceptyczna. Naukowcy wyrabiają sobie poglądy na podstawie danych pomiarowych i argumentów merytorycznych. I zmieniają poglądy, jeśli fakty pokazują, że wcześniejsze wyobrażenia były błędne.

Denialista z kolei ma swoje z góry przyjęte poglądy i będzie się ich trzymał niezależnie od tego, czy są sprzeczne z wynikami pomiarów. Zaakceptuje tylko te wyniki pomiarów i badania, które pasują pod jego z góry przyjętą tezę. To odwrócone podejście do argumentów i wniosków jest znakiem firmowym „antynauki”.

Również lobbyści w swojej argumentacji powinni bazować nie na dezinformacji, lecz na faktach. Ekspertom Polskiego Lobby Przemysłowego rekomendujemy zdecydowane dokształcenie się, choćby na poziomie elementarnym, co może pomóc zachować choćby pozory profesjonalizmu i wiarygodności tej instytucji lobbingowej.

Marcin Popkiewicz, konsultacja merytoryczna: prof. Szymon Malinowski

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly