ArtykulyRozwiązania systemowe

1/3 zwierząt hodowlanych mniej. Holandia pierwsza na świecie

Ilustracja: Krowy na farmie. Źródło: Canva.

25 miliardów euro ma kosztować program, który pomoże zmniejszyć liczbę zwierząt hodowlanych w Holandii o 30%. To pierwsza tego typu inicjatywa na świecie. Choć rolnicy się sprzeciwiają, nowy rząd jest zdeterminowany.

W żadnym innym europejskim państwie zwierzęta hodowlane nie występują tak gęsto. W przeliczeniu na 1 hektar gruntów rolnych średnia w Holandii jest pięciokrotnie wyższa od tej w Unii (i w Polsce). To także największy eksporter mięsa we wspólnocie – w 2020 r. wysłała poza granice 60% wyprodukowanego mięsa.

Stoi za tym ogromna liczba zabijanych zwierząt. W Holandii każdego roku uśmierca się ponad 600 milionów kurczaków, co oznacza, że na każdego mieszkańca przypada ich około 36. Do tego dochodzi 15 milionów świń, siedem milionów indyków, dwa miliony krów oraz kilkaset tysięcy owiec i kóz.

Ilustracja: Liczba zwierząt hodowlanych zabijanych każdego roku w Holandii. Źródło: Our World In Data.

Mały kraj z wielkim problemem

Z tych powodów o Holandii mówi się, że jest „małym krajem, który żywi cały świat”. I dokładnie z tych samych powodów ma duży problem środowiskowy: zanieczyszczenia spowodowane intensywną hodowlą.

Zwierzęta produkują obornik, który po zmieszaniu z moczem uwalnia amoniak, związek azotu. Jeśli dostanie się do jezior i strumieni poprzez spływy z gospodarstw, nadmiar azotu może uszkodzić wrażliwe siedliska przyrodnicze.

Do tego podtlenek azotu jest jednym z powodów globalnego ocieplenia – odpowiada za około 6% emisji gazów cieplarnianych, które napędzają zmianę klimatu. Znaczna część pochodzi właśnie z rolnictwa.

Najwyższy holenderski sąd administracyjny uznał w 2019 r., że rząd łamał prawo UE, nie robiąc wystarczająco dużo, aby zredukować nadmiar azotu na wrażliwych obszarach naturalnych z powodu działalności rolniczej i przemysłowej.

Holandia pierwsza na świecie

W ramach walki z „kryzysem azotowym” od czasu wyroku rząd m.in. wprowadził ograniczenie prędkości w ciągu dnia do 100 km/h na autostradach, wstrzymał „gazożerne” projekty budowlane i wprowadził nowe prawo, które przewiduje, że do 2030 r. połowa chronionych obszarów przyrodniczych musi mieć „zdrowy” poziom azotu.

Jak już zapowiadaliśmy, nowy rząd postanowił też wziąć się za główny problem, czyli rolnictwo. Miesiące temu pojawiła się informacja o przełomowym pomyśle: zmniejszeniu liczby zwierząt hodowlanych o 30%. Nie wiadomo było, czy wstępne plany przekują się na coś konkretnego. Okazuje się, że tak – holenderski rząd przedstawił ostatnio plan, który wyceniono na 25 miliardów euro. Cel jest taki sam, jaki zakładano od początku.

„Nie możemy być maleńkim krajem, który karmi świat, jeśli sramy pod samych siebie” – nie przebiera w słowach Tjeerd de Groot, jeden z posłów rządzącej koalicji.

W ten sposób Holandia staje się pierwszym krajem na świecie, który chce zmniejszyć liczbę zwierząt hodowlanych. Opublikowany 13-letni plan obejmuje płacenie niektórym holenderskim hodowcom bydła za przeniesienie hodowli w inne miejsce (gdzie ich praktyki będą mniej uciążliwe dla środowiska) bądź wyjście z branży, a także pomoc rolnikom w przejściu na bardziej przyjazne środowisku metody hodowli (z mniejszą liczbą zwierząt na obszarze).

„Musimy odejść od niskokosztowego modelu produkcji żywności. To szkodzi zarówno rolnikom jak i środowisku. Nadszedł czas, aby zadbać o przyrodę, klimat i powietrze. Na niektórych obszarach może to oznaczać, że nie ma już miejsca dla intensywnych hodowli” – wyjaśnia de Groot.

Sprzeciw rolników

Działania rozpoczną się jako program dobrowolny, a rolnicy poproszeni o wycofanie się z branży otrzymają rekompensatę. Obowiązkowa sprzedaż ziemi ma być ostatecznością, której rząd w Holandii jednak nie wyklucza.

Pomysły nowej władzy nie podobają się wielu rolnikom, którzy w ostatnich miesiącach organizowali wielkie protesty uliczne. Tłumaczą, że nie chcą, aby system się załamał i domagają się więcej czasu na to, by usprawnić swoją działalność. Nie godzą się również, by rząd miał ich do czegokolwiek przymuszać.

Jednak nie wszyscy rolnicy są przeciwko. „Jesteśmy przyzwyczajeni do pompowania dużych ilości pieniędzy, mleka i kupy, ale to, co jest dobre dla ekonomii, nie jest dobre dla Ziemi. Nie musimy karmić świata, ale możemy pokazać, jak karmić w bardziej zrównoważony sposób” – mówi Jaring Brunia. To rolnik, który posiada mniejsze stado bydła mlecznego z dużą powierzchnią ziemi do wypasu i możliwością usuwania obornika. Dlatego jego praca po wejściu w życie nowych reguł nie ulegnie zmianie.

„Nie możemy walczyć o przeszłość. Potrzebujemy planu na przyszłość i sposobu zarabiania pieniędzy dzięki bioróżnorodności, kompensacji emisji dwutlenku węgla i trochę mniejszej ilości mleka” – dodaje Heleen Lansink-Marissen, która prowadzi podobną hodowlę.

Będą kolejni?

Według „The Guardian” do wprowadzenia podobnych rozwiązań przymierzają się inne europejskie kraje, w tym Dania, Belgia i Niemcy.

„Byliśmy bardzo dobrzy w wykarmieniu świata i możemy być z tego dumni. Ale nie wyszło nam to na dobre, więc musimy się zmienić. Mam nadzieję, że inne kraje wyciągną wnioski z tego, co zrobiliśmy źle” – mówi rzecznik ministerstwa rolnictwa.

Szymon Bujalski

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly