ArtykulyZmiany klimatu

W Warszawie zimniej niż na biegunie północnym

Do Polski zawitała zima z prawdziwego zdarzenia. Temperatury nocą spadają do -20oC, a miejscami mróz jest jeszcze silniejszy. Odzwyczailiśmy się od takich mrozów, bo ostatnie zimy były łagodne. Ta w sumie też okaże się być łagodna, chłodny będzie jedynie jej koniec. I nie ulega wątpliwości, że w takiej sytuacji znów odżywają stwierdzenia mówiące o końcu globalnego ocieplenia i epoce lodowcowej. Przyczyna jest prozaiczna – patrzymy na własne podwórko, ewentualnie na kilka państw wokół nas. Tymczasem nie wszędzie jest zimno.

W Arktyce jest cieplej niż u nas

Doszło do sytuacji, w której temperatury w części Arktyki, m.in. na biegunie północnym są wyższe niż u nas. Nawet we Wrocławiu, uważanym za najcieplejsze duże miasto w Polsce, było zdecydowanie zimniej niż na biegunie północnym!

Rys. 1. U góry: Średnia dobowa temperatura w Arktyce i wokół niej dla 25 lutego 2018 roku. Na dole: Odchylenia temperatury dziennej dla 25 lutego od średniej 1979-2000. Climate Reanalyzer

Powyższe zestawienie map pokazuje zaistniałą sytuację. Od Svalbardu i Cieśniny Frama po biegun północny temperatury są znacznie wyższe od tych, jakie zanotowano w Polsce. 25 lutego pomiary satelitarne wykazały na biegunie wartości przekraczające zero stopni Celsjusza, nawet 1,5oC. Taka temperatura nie padła w żadnym miejscu Polski, nawet w najcieplejszym momencie dnia.

Przyczyna?

To ocieplenie klimatu w Arktyce, z racji postępującego od dekad globalnego ocieplenia. W Arktyce zmiany są szybsze niż na całej planecie. Lód się kurczy, więc Arktyka się ociepla, co najmniej dwukrotnie szybciej niż reszta świata, zachodzi zjawisko tzw. arktycznego wzmocnienia. Cieplejsza Arktyka przekłada się na zmiany regionalne i globalne.

Rys.2 Sytuacja pogodowa w Arktyce i obszarach leżących wokół niej 25 lutego 2018 roku. Odcienie w różnych kolorach oznaczają tzw. wysokość geopotencjału. Kolor niebieski i fioletowy to obszar wiru polarnego. Tropical Tidbits

Zmiany regionalne polegają na tym, że wzrost temperatur w Arktyce zakłóca działanie tzw. wiru polarnego. Wir polarny to mający postać cyklonu obszar niskiego ciśnienia znajdujący się w stratosferze nad Arktyką, drugi taki znajduje się nad Antarktydą. Obszar wiru zamyka w sobie bardzo zimne powietrze, a jego granice stanowi prąd strumieniowy. To przekłada się na zmiany globalne. Na mapie widzimy, że wir polarny nie jest zintegrowany i nie znajduje się nad Arktyką – rozpadł się. Jego główna część znajduje się na północną części Ameryki Północnej, druga część leży w Eurazji i sięga Polski.

Przyczyną jego rozpadu jest wzrost temperatury w Arktyce, widoczny szczególnie jesienią i zimą, kiedy wielkie obszary wód arktycznych zamarzają ja po intensywnym sezonie topnienia. Ostatecznie ogrzewa się także stratosfera. Wtedy wir ulega rozczłonowaniu, a mniejsza różnica temperatur między Arktyką a tropikami zmienia zachowanie prądu strumieniowego. Prąd zwalnia i meandruje wyznaczając granice wiru. To stało się przyczyną inwazji ciepła do Arktyki, którego źródłem jest Ocean Atlantycki – widać to na mapie – zielone odcienie. Z kolei do nas zawędrowało mroźne powietrze.

Wnioski na przyszłość

Sam fakt zimy nie powinien nas martwić. Zdarza się i zdarzało się dawniej, że zima występowała do pierwszych dni marca. Jak mówią dawne przysłowia: „W marcu jak w garncu”, a nawet „Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata”. Dawniej zimy były surowsze niż dziś. Problemem może być to, co będzie później, bo takie ocieplenie w Arktyce nie jest zdrowe dla tego regionu.

Rys. 3 Średnie temperatury wokół bieguna północnego w 2018 roku. Zielona linia oznacza średnią wartość z okresu 1958-2002. DMI

Wykres pokazuje, że temperatury w Arktyce mocno wzrosły, do poziomu typowego wręcz dla maja, choć wciąż mamy luty. Na wykresie jest podziałka na dni w roku, więc możemy uzmysłowić sobie, jak wygląda sytuacja.

To co się teraz dzieje w Arktyce, będzie miało wpływ na stan lodu później. Będzie miało wpływ na przyszłe wzorce pogodowe w Arktyce i obszarach leżących wokół niej. Zwłaszcza że do Arktyki docierają ogromne ilości wilgoci – para wodna to w końcu gaz cieplarniany. A wiemy przecież, że energia w przyrodzie nie ginie. Co więcej, załamaniu prądu strumieniowego i adwekcji ciepła towarzyszy silny wiatr, który wpycha ciepłą wodę z Atlantyku pod czapę polarną przez Cieśninę Frama. To utrudni zamarzanie wody i pogrubianie się pokrywy lodowej. Na domiar złego ta morska, słona woda będzie ułatwiać za kilka tygodni topnienie lodu. Bez względu na to czy w Arktyce będzie pochmurno czy nie, lód będzie jeszcze mocniej topił się od spodu, a to będzie niosło za sobą poważne konsekwencje dla nas.

Hubert Bułgajewski, autor bloga Arktyczny Lód.

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly