ArtykulyPowiązania

Świat odpadów

butelki-plastikowePrzeciętny Polak codziennie wyrzuca kilogram odpadów. Amerykanin nawet dwa. A co gorsza, tak wiele z tego zupełnie bez sensu.

A tak w ogóle, to jak rozumieć określenie „odpady”? Zazwyczaj rozumiemy je dość wąsko, jako wyrzucane do kosza śmieci. A sprawa nie jest taka prosta. Przyjrzyjmy się temu bliżej:

  • Mamy „klasyczne” odpady – te brudne i niebezpieczne. Tlenki siarki i azotu, pyły, metale ciężkie, ścieki i całą resztę. Wytwarzające je zakłady wolałyby nie płacić za kosztowne filtry i oczyszczalnie, nie płacić kar, lecz po prostu produkować tanio, a problem przerzucać na innych. Z tymi odpadami walczymy najbardziej zdecydowanie – służą temu liczne regulacje kontroli zanieczyszczeń.
  • Mamy też odpady, które nie wyglądają jak odpady – problem jest jednak w ilości. Dwutlenek węgla nie tworzy duszącego smogu i nie brudzi, ale w odpowiednich ilościach może stopić czapy polarne, zamienić tereny rolnicze w pustynię czy zatopić nadbrzeżne miasta.
  • Mamy odpady, które pochodzą z czegoś, czego nie musimy robić. Każdego roku wycina się 100 milionów drzew, po to tylko, żeby robić ulotki reklamowe. Można dyskutować nad wycinaniem drzew na gazety, czasopisma czy książki, ale na lawinę śmiecia rozdawanego na ulicach czy wrzucanego do skrzynek pocztowych? To zresztą nie tylko marnotrawienie lasów, ale też naszego cennego czasu.

Nasze marnotrawne zwyczaje nie miałyby znaczenia, gdyby było nas mniej – jednak ilości, które przechodzą przez nasze ręce są niewyobrażalne.
Zobacz fotografie Chrisa Jordana z cyklu „Running the Numbers”, pokazujące skalę naszego wpływu na środowisko. Zobacz 106 000 puszek aluminiowych, które Amerykanie wyrzucają co 30 sekund, 1 milion kubków plastikowych rozdawanych co 6 godzin w samolotach w USA, 2 miliony plastikowych butelek, które zużywamy co 5 minut, 426 000 wyrzucanych codziennie telefonów komórkowych , 1 milion 140 tysięcy zużywanych co godzinę brązowych toreb sklepowych, 60 000 plastikowych toreb zużywanych co 5 sekund czy 170 000 baterii Energizer produkowanych co 15 minut.

Ilość surowców i energii, jakie są potrzebne do zaspokojenia tego przepływu są po prostu oszałamiające. I nie chodzi tu tylko o liczebność populacji – przeciętny Amerykanin pomiędzy początkiem Nowego Roku a obiadem 2 stycznia zużywa więcej energii, niż mieszkaniec Tanzanii przez cały rok.

Udawało się nam prowadzić ten sposób życia tak długo, bo mieliśmy margines bezpieczeństwa – wiele marginesów. Rzecz jasna pieniądze – w końcu jesteśmy najbogatszym narodem na Ziemi (a jeśli nam nie starczało, zawsze można było pożyczyć pieniądze w Chinach). Ale pieniądze to nie wszystko: wylądowaliśmy na kontynencie z 30 cm warstwą żyznej ziemi ornej, było więc co degradować. Odziedziczyliśmy też atmosferę, która pozwoliła na zaabsorbowanie naszych emisji przez pierwszych 150 lat Rewolucji Przemysłowej.

Jednak te bufory się skończyły. Skończyły nam się pieniądze, degraduje się ziemia rolna, atmosfera się zmienia, kończy nam się czas beztroski. Katastrofa gospodarcza, do której doszło, to też rezultat marnotrawstwa i sposobu myślenia, zgodnie z którym dyrektor zarządzający Merrill Lynch uważa, że potrzebuje komody za 35000 dolarów, a szef Tyco myśli, że to super, kiedy na przyjęcie urodzinowe żony wyda się milion dolarów.
Topniejąca Arktyka to właśnie to, co dostajemy, kiedy każdy w USA myśli, że potrzebuje do jazdy po mieście samochodu, który może miałby jakiś sens dla strażnika leśnego.

Wygrzebanie się z sytuacji, w której się znajdujemy – o ile w ogóle jest to jeszcze możliwe – wymaga między innymi odświeżenia sobie starych lekcji oszczędności i naprawiania. To, gdzie się znaleźliśmy, wymagało wielkiego wysiłku ze strony przemysłu i reklamy.

Zbudowaliśmy gospodarkę, gdzie marnotrawstwo jest nieodłącznym elementem – od wielkich domów z pokojami których nie używamy, przez samochody o potężnych silnikach których nie potrzebujemy, po niezliczone godziny w pracy zużyte na zarabianie pieniędzy które później marnujemy.

Kryzys ekonomiczny może prowadzić do zmian: już teraz więcej czasu spędzamy z przyjaciółmi i chodzimy częściej do bibliotek.
Ekonomiści chcą, żebyśmy powrócili do hiperkonsumpcyjnego stylu życia, żebyśmy pomarnowali jeszcze trochę pieniędzy, surowców i energii. Kto wie, na ile im się to uda?

Być może czekaliśmy zbyt długo – być może zmarnowaliśmy naszą najlepszą szansę. Możliwe jest, że planeta dalej będzie się rozgrzewać, zasoby wyczerpywać a gospodarka tonąć, niezależnie od tego, co zrobimy. Ale może jeszcze nie jesteśmy w tym punkcie, być może odnajdziemy cel życia w czymś innym niż zaprogramowana w nas hiperkonsumpcja, przez którą zmarnowaliśmy ostatnie dekady.

ang więcej w motherjones

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly