Artykuly

USA: Ofiary kryzysu gromadzą się miasteczkach namiotowych

bezdomniDla ekonomicznych bezdomnych, amerykańskie przekonania, że edukacja i ciężka praca są pewną drogą do komfortowego życia przedstawiciela klasy średniej, okazują się być bez pokrycia. Gromadzą się w motelach, parkingach i miasteczkach namiotowych, na przemian zdruzgotani i chwytający się nadziei, szukający jakiejś pracy i modlący się o zmianę losu.

Jim Marshall, posiadający dyplom elektronika, jeszcze nie tak dawno cieszył się komfortowym życiem w Michigan, gdzie pracował przy testach samochodów, posiadał ceglany dom w stylu ranczo, zarabiał 50 tysięcy dolarów rocznie i grywał w softball.

Dziś jego życie wygląda zupełnie inaczej…

Firmy, dla których pracował zaczęły tracić kontrakty – w końcu zlecenia się skończyły. Sprzedał swój dom i przeprowadził się do wynajętego mieszkania, jednak nie był w stanie płacić czynszu. W nadziei znalezienia pracy wyjechał na Florydę. Jednak tu też nie mógł znaleźć pracy i zapłacić czynszu.

„Moi rodzice zawsze wpajali mi, abym ciężko pracował w szkole, zdał maturę, skończył studia i wszystko będzie dobrze. Będziecie mieć lepsze życie, niż pokolenie waszych rodziców, mówili nam. Robiłem to wszystko. Przez moment miałem to dobre życie, ale teraz wszystko się załamało. Nie tak to miało wyglądać…”

„Teraz pochłaniają mnie takie kwestie, jak to, gdzie będę dziś spać, gdzie coś zjem, gdzie się będę mógł umyć…”

Marshall należy do rosnącej rzeszy gospodarczych bezdomnych, którym określa się tych, którzy zostali ostatnio bez dachu nad głową w wyniku zwolnienia, zamknięcia zakładu lub innych problemów finansowych związanych z recesją. Różnią się od permanentnych bezdomnych, często cierpiących w wyniku problemów umysłowych, nadużywania narkotyków czy alkoholizmu.

„Mam swój życiorys w sieci. Chodzę od drzwi do drzwi. Dzwonię po firmach”, mówi Marshall. „Nie dostałem nawet jednego telefonu, jednego e-maila. Myślałem, że z moim wykształceniem i doświadczeniem, to nie będzie takie trudne”.

Marshall źle się czuje w miasteczku namiotowym, źle też sypia. „Boję się, jeśli nie znajdę pracy, to co będę robić dalej?”

Jak na razie obniżył swoje oczekiwania. „Nie oczekuję, że kiedykolwiek będę zarabiał 50 tysięcy rocznie, chcę po prostu mieć środki na przeżycie, mieć swoje miejsce, jedzenie i ubrania”.

Według styczniowej prognozy National Alliance to End Homelessness w najbliższych dwóch latach w wyniku recesji bezdomność dotknie 1.5 miliona ludzi.

Czy tak właśnie mają wyglądać początki „granic wzrostu”?

ang więcej w usatoday

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly