ArtykulyPowiązania

Węgiel – polski czarny skarb (cz. 4/5)

Nasz opór wobec transformacji energetycznej uzasadniamy posiadaniem wielkich złóż taniego węgla, stanowiącego podstawę naszej taniej produkcji energii i bezpieczeństwa energetycznego. Polska węglem stała, stoi i długo stać będzie, mówimy. Owszem, kiedyś mówienie o tanim polski węglu miało rację bytu, ale to było w minionej epoce, w której niestety wciąż żyje jeszcze wielu polskich decydentów.

Część 1: Węglowa obfitość

Część 2: Węglowa czarna dziura

Część 3 Koszty uboczne

Cz. 4 Jeszcze więcej kosztów ubocznych

Bardzo wysokie są też koszty środowiskowe spalania węgla: od emisji dwutlenku węgla, przez emisje tlenków siarki, azotu, metali ciężkich (ołów, arsen, kadm, rtęć, …), chloru, fluoru, metanu, pierwiastków promieniotwórczych, aerozoli, pyłów, dioksyn, furanów, rakotwórczych związków organicznych po odpady górnicze w formie popiołów, żużli i ścieków oraz problemy z zapadliskami górniczymi.

Spalanie węgla, szczególnie w instalacjach domowych, jest główną przyczyną zanieczyszczeń powietrza w naszym kraju. Niemal 70% domów jednorodzinnych w Polsce jest ogrzewanych właśnie węglem, w większości przy wykorzystaniu przestarzałych pieców zasypowych (tzw. kopciuchów). Spalany węgiel jest często najniższej jakości – palimy więc mułem węglowym (to w zasadzie odpad, nie zasługujący na miano paliwa), węglem brunatnym (sprzedaż w Polsce tego niskoenergetycznego paliwa w workach 25 kg jest chyba ewenementem na skalę światową). Szczególną popularnością cieszy się tzw. ekogroszek – szczególnie szkodliwe paliwo o bardzo wysokiej (rzędu 1,7%) zawartości siarki. Nic dziwnego, że Polskie miasta okupują szczyt listy najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie.

Stężenie rakotwórczego i mutagennego benzo(a)pirenu w Polsce przekracza normy wielokrotnie, do tego w stopniu czyniącym z nas niechlubny wyjątek na skalę europejską. Nasi sąsiedzi Czesi też przekraczają normę. O kilkadziesiąt procent. I traktują to jako powód do priorytetowego traktowania poprawy stanu powietrza, prowadząc intensywne działania w tym kierunku, m.in. przez poprawianie standardów dopuszczonego do obrotu paliwa i źródeł ciepła.

Ilustracja 2. Uśrednione stężenia średnie roczne benzo(a)pirenu dla wszystkich stanowisk pomiarowych tła miejskiego w poszczególnych krajach UE w 2012 r. Raport WWA

Ilustracja 3. Średnie roczne stężenie benzo(a)piranu w europejskich miastach w 2012 r. Benzo(a)piren to najbardziej jaskrawy przykład naszych „rekordów”, ale w innych kategoriach zanieczyszczeń też mamy miejsce na podium. Air quality in Europe – 2014 report

Co więcej, na mapie powyżej wszystkie średnioroczne przekroczenia wynoszącej 1 ng/m3 dopuszczalne normy są zobrazowane kolorem brązowym. W wielu polskich miejscowościach zanieczyszczenia „wychodzą poza skalę”, w wielu miejscowościach przekraczając normę średnioroczną nawet 10-20 razy (np. Kraków, Nowy Sącz, Sucha Beskidzka). Lokalnie i sezonowo stężenia benzo(a)pirenu przekraczają ten poziom kilkudziesięciokrotnie.

Stężenie pyłów zawieszonych przekracza unijne normy jakości powietrza w większości miejscowości w Polsce, w tym także w większości uzdrowisk (gdzie za oddychanie toksycznym koktajlem płacimy tzw. opłatę klimatyczną). Przy normie dla pyłów PM2.5 wynoszącej 20 μg/m3 jego średnioroczne stężenie w Krakowie wynosi blisko 50 μg/m3, w innych polskich miastach sytuacja nie jest aż tak fatalna, ale w większości z nich normy są przekroczone. Ocenia się, że sama nadmierna ekspozycja na emisję PM2,5 w Polsce powoduje średnie skrócenie życia o 6 lat. Jakoś tak się składa, że inne miasta europejskie (poza Bułgarią i Rumunią) nie mają z tym problemów. Za niespełnianie europejskich norm jakości powietrza i trucie mieszkańców grożą nam wysokie kary. Co więc robimy przede wszystkim? Zmieniamy systemy grzewcze i wprowadzamy normy jakości paliwa? Nie – mówimy, że inni (na przykład Anglicy) też przekraczają normy, ale zapominamy dodać, że o kilka procent, lokalnie i sezonowo. No i narzekamy na wyśrubowane europejskie normy, oczywiście. Tymczasem nie są one wcale specjalnie wyśrubowane – średnioroczna norma ilości dopuszczalnych pyłów PM2.5 wg Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) to 10 μg/m3, a w USA 14 μg/m3 (co więcej, zapadła tam decyzja o poprawieniu ich do 12 μg/m3 – to znacznie mniej od dopuszczalnego poziomu w Europie). Podobnie jest z benzo(a)piranem, którego limit stężenia w Unii Europejskie wynosi 1 ng/m3, podczas gdy wg WHO nie powinien przekraczać 0,12 ng/m3. W żadnym przypadku normy europejskie nie są bardziej restrykcyjne od zaleceń WHO.

Udajemy więc, że mamy „tanio”, przenosząc tylko koszty z kosztów paliwa na (znacznie w ostatecznym rozrachunku znacznie większe) koszty zdrowotne. Było o benzo(a)pirenie, było o pyłach, to może coś o rtęci?

Wg raportu NILU Polska, szacującego skutki emisji rtęci dla zdrowia i strat finansowych z tego tytułu: „koszty zdrowotne wynikające z obniżenia ilorazu inteligencji w Polsce zostały oszacowane dla scenariusza EXEC (Extended Emission Control, zwiększonej kontroli emisji) na 286 mln złotych rocznie oraz dla scenariusza MFTR (Maximum Feasible Technical Reduction) na 117 mln złotych rocznie. (…) Inne koszty zdrowotne są związane z chorobami układu krążenia, jak nadciśnienie, zawały serca, przypadki przedwczesnej śmierci, oraz z nowotworami. Koszty te oszacowano jako siedmiokrotnie wyższe od tych, które związane są z obniżeniem inteligencji. Całkowite koszty zdrowotne zanieczyszczenia rtęcią dla scenariusza EXEC zostały oszacowane na 2,3 mld złotych oraz dla scenariusza MFTR na 935 mln złotych rocznie.”

To tylko przykłady. W sumie koszty zdrowotne i środowiskowe pozyskiwania energii z węgla to 12,5-34 mld złotych rocznie. Ale nie widzimy ich w cenie węgla. Dotujemy ten „tani węgiel” naszym własnym zdrowiem i życiem. Pomimo tego, że w Europie i na świecie dostępne są metodyki obliczania kosztów zewnętrznych, w Polsce wciąż nie są one przyjętym standardem – i jest to absolutnie świadome działanie, gdyż ich oficjalne uznanie wyciągnęłoby wszystkie eksternalizowane przez koncerny węglowe koszty na światło dzienne i w rezultacie zmusiłoby je do zinternalizowania kosztów, a przez to do zamknięcia biznesu.

Stan, w którym nie liczymy kosztów zewnętrznych, nie mamy norm jakości dla dopuszczonego do sprzedaży węgla ani norm pieców węglowych trwa już od bardzo dawna. Problemem tym (i jego pilnością) NIK zajmował się już pod koniec lat 90. XX wieku. Cytując za materiałami Sejmu z 2000 roku:

„NIK wykazała brak norm paliw stałych, ważnych w zakresie ograniczania niskiej emisji. Minister gospodarki nie określił wartości granicznych dotyczących m.in. siarki i popiołu w węglu wprowadzanym do obiegu handlowego dla odbiorców indywidualnych, a tym samym nie przyczynił się do ograniczenia niskiej emisji, czyli do poprawy jakości powietrza w okresie grzewczym. Jeżeli w ciągu 4-5 lat, w zakresie energetyki zawodowej zrobiliśmy w Polsce duży postęp, to w zakresie niskiej emisji, mimo działań samorządów, zrobiono niewiele. Jedną z przyczyn jest to, że kopalnie mogą sprzedać odbiorcom indywidualnym węgiel dowolnej jakości, czego nie praktykuje się w żadnym z krajów Unii Europejskiej. Tam są wyraźnie określone parametry węgla przeznaczonego do odbioru indywidualnego. Gorsze gatunki węgla spalane są w energetyce zawodowej przy zastosowaniu odpowiednich filtrów na końcu rury. Natomiast u nas odbiorcy indywidualni […] otrzymują najgorsze gatunki węgla. Jak z tego wynika, jest w Polsce potrzeba, aby jakość paliw stałych była określona, bowiem nawet tzw. floty, czyli odrzut po flotacji, zawierające bardzo dużo siarki i popiołu, są sprzedawane przez kopalnie odbiorcom indywidualnym, co powoduje olbrzymią niską emisję, z którą do tej pory nie daliśmy sobie rady.”

W raporcie z 2014 roku NIK ponownie wydaje druzgocącą opinię o działaniach polskich władz w celu poprawy jakości powietrza i powtarza te same zalecenia co kilkanaście lat temu, w tym konieczność wprowadzenia tym norm jakości paliwa

Jak to możliwe, że minęło kilkanaście lat i wciąż nic się nie zmieniło. Przypadek? Czy celowa polityka wspierania lobby górniczo-energetycznego kosztem zdrowia i życia społeczeństwa?

Następna część: Gdy jesteś w dziurze, przestań kopać

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly