ArtykulyPowiązania

Euro 2020 – wyjątkowe pod wieloma względami, niekoniecznie na plus

Turniej rozpoczął się 14 czerwca obecnego roku, czyli z rocznym opóźnieniem, gdyż z powodu pandemii koronawirusa taką decyzję podjęła UEFA, będąca głównym organizatorem imprezy. Turniej został rozegrany na 11 stadionach, w 11 miastach, począwszy od Londynu, Monachium, przez Budapeszt, Bukareszt przez Sankt Petersburg, a skończywszy na stolicy Azerbejdżanu-Baku. Biorąc pod uwagę fakt, że turniej, który był zaplanowany na rok 2020 odbył się rok później już samo to czyni go wyjątkowym, lecz to dopiero początek ciągu wydarzeń, jakich byliśmy świadkami przez blisko miesiąc.

Wątpliwości epidemiologiczne

Jeszcze przed rozpoczęciem turnieju liczne były głosy krytyki podważające sens organizacji tak wielkiej imprezy na stadionach rozsianych po całej Europie, a także poza nią (Azerbejdżan leży na Kaukazie i stanowi geograficznie część Azji), w dobie trwającej pandemii. Jakby tego było mało, podczas turnieju oprócz wydarzeń sportowych i okołosportowych np. słynna konferencja prasowa, na której kapitan reprezentacji Portugalii-Cristiano Ronaldo odstawił butelkę jednego ze sponsorów mistrzostw i zalecił dziennikarzom i kibicom pić wodę, ponieważ jest zdrowsza. Czy miał rację?

Częściowo tak, gdyż woda jest najbardziej naturalnym, a przez to zdrowym napojem. Częściowo zaś nie, ponieważ picie wody z plastikowej butelki generuje kolejne plastikowe odpady, które trafiają na wysypiska oraz do mórz i oceanów. Następnie są zjadane przez zwierzęta zamieszkujące akweny wodne, a na końcu łańcucha troficznego trafiają na nasz talerz. Tak więc zjadamy plastik, który sami wytwarzamy m.in. do jednorazowego użytkowania plastikowych butelek na wodę, po to aby go następnie wyrzucić.

Swoją drogą przykład Cristiano Ronaldo, czy wielu innych piłkarzy pokazuje, że sport jest trwałą częścią naszej cywilizacji i naszego stylu życia opartego na paliwach kopalnych, gdzie „mieć” jest zwykle przed „być”. Jest rozrywkową warstwą, pudrującą zagrożony świat znajdujący się pod naszą ustawiczną presją.

Nic więc dziwnego, że nie ma piłkarzy, który nie tylko promowaliby zdrowy tryb życia, lecz również zachęcali do ekologicznego i oszczędnego dla naszego portfela i przez to przyrody trybu życia. Trudno czynić osobisty zarzut Cristiano Ronaldo, czy innym sportowcom, gdyż w obecnym świecie powszechnie obowiązuje paradygmat „im więcej tym lepiej”, tzn. „im więcej wydajesz/konsumujesz, tym fajniejszy z ciebie gość”.

Można powiedzieć, że EURO 2020 było turniejem zawiedzionych nadziei. Trudno zrozumieć decyzję o organizacji turnieju rozgrywanego w środku pandemii w kilkunastu różnych państwach. Znane są przypadki zakażeń, np. wśród kibiców Finlandii po testach wykonanych wśród nich po meczu rozgrywanym na stadionie w St. Petersburgu, gdzie również grała polska reprezentacja. Poza tym pozbawionym sensu jest pomysł o rozgrywaniu turnieju, gdy bardzo daleko nam do odporności populacyjnej, a sam wirus wciąż mutuje i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Piszę te słowa w momencie, gdzie w niektórych krajach Europy wracają obostrzenia epidemiczne, mimo że, jak wierzą liczne grupy antyszczepionkowców oraz ludzi zastanawiających się nad sensem szczepień, okres wakacji miał być czasem „wirusa w odwrocie, którego nie trzeba się bać”. Wystarczy spojrzeć na liczne przypadki zakażeń w Portugalii, Hiszpanii, czy Grecji.

Należy zwrócić uwagę na Francję, gdzie wprowadza się obowiązek szczepień dla służb medycznych oraz ogranicza wstęp do kin, czy restauracji tylko dla osób zaszczepionych.

Czy ta impreza piłkarska przyczyniła się do wzrostu zakażeń? W warunkach stadionów pełnych kibiców (choć w niektórych miastach-organizatorach panowało ograniczenia liczbowe), bez masek i społecznego dystansu dopingujących swoje drużyny, krzyczących i skandujących oczywistą odpowiedzią jest: przyczyniła.

Warto w tym miejscu wspomnieć o meczu Ligi Mistrzów rozegranym 19 lutego ubiegłego roku na stadionie w Mediolanie pomiędzy drużynami Atalanty i Valencii. Po meczu burmistrz Bergamo, jak również przede wszystkim WHO uznała, że ów mecz znacznie przyczynił się do szybkości rozprzestrzeniania koronawirusa we Włoszech i Hiszpanii. Został oficjalnie uznany za tzw. „mecz zero”. Wszyscy zapewne pamiętamy jak w lutym i marcu zeszłego roku zostały dotknięte pandemią obydwa te państwa.

Jakby tego było mało podczas finału turnieju na Wembley w Londynie doszło do przepychanek i prób wtargnięcia na mecz angielskich kibiców, którzy nie posiadali biletów na mecz. Trudno uwierzyć, żeby w związku z powstałym w tej sytuacji chaosem nie doszło do kolejnych licznych transmisji pośród kibiców, z których tylko część była w pełni zaszczepiona.

Ucierpiała również oprawa stricte sportowa, gdyż jedne drużyny, np. Anglia grały prawie wszystkie mecze w swoim kraju, a inne podróżowały praktycznie z meczu na mecz po całym kontynencie.

Podczas ostatnich 3 meczów: półfinałowych oraz finału rozgrywanych na stadionie w Wembley w związku z ograniczeniami sanitarnymi do Anglii nie mogli trafić kibicie Włoch, Danii i Hiszpanii. W ten sposób wszyscy kibice zasiadający na stadionie musieli być mieszkańcami Wielkiej Brytanii, co w naturalny sposób faworyzowało Anglię w półfinałowym meczu z Hiszpanią. Można zastanawiać się, na ile było to przypadkiem.

Dochodzi do tego kolejna kontrowersja związana z obostrzeniami epidemicznymi. Otóż tzw. „VIP-y”, czyli byli piłkarze, trenerzy, działacze wyróżnieni przez UEFĘ nie musieli stosować się do zasady 10-dniowej kwarantanny narzuconej przez brytyjski rząd dla obywateli niektórych państw. Jak widać zawsze są równi i równiejsi, tak jakby wirus nie zakażał i nie rozprzestrzeniał się wśród wybranych grup ludzi.

Obecnie jako Polska i Europa szykujemy się na czwartą falę pandemii koronawirusa. Na naszym kontynencie, w tym w Polsce wariant delta, zwany wcześniej indyjskim, który jest bardziej zakaźną wersją wirusa wypiera wariant brytyjski. Czy mając to na uwadze nie powinniśmy dojść do wniosku, że nie zawsze warto schlebiać antycznej zasadzie wywodzącej się jeszcze z czasów starożytnego Rzymu: panem et circenses (pol. „chleba i igrzysk”).

Wątpliwości klimatyczne

Kolejnym aspektem EURO 2020 jest organizowanie turnieju rozgrywanego w kilkunastu państwach w dobie kryzysu klimatycznego. Obecnie w Polsce, jak również w innych krajach Europy, a także półkuli północnej w tym Kanadzie, czy północno-zachodnich stanach USA zmagamy się z fali upałów i suszy będącymi jednymi z następstw postępujących zmian klimatu powodowanych działalnością człowieka, przeplatanych katastrofalnym powodziami. Czy jako gatunek homo sapiens, czyli tzw. „człowiek rozumny”, nie możemy zdobyć się na więcej refleksji? Czy ten turniej musiał faktycznie odbywać się po stadionach rozsianych po całej Europie i Azji? Siłą rzeczy, oprócz wspomnianego aspektu sportowego, który został w dużej mierze wypaczony przez sposób organizacji turnieju, przy rozgrywaniu takiej imprezy w ten sposób spowodowano dodatkowe emisje dwutlenku węgla do atmosfery wynikające z podróży lotniczych poszczególnych ekip narodowych, których można było po prostu uniknąć.

Z tego turnieju powinien nam utkwić w pamięci zwłaszcza jeden obrazek. Podczas meczów, podczas rozgrywania których temperatura powietrza była wyższa niż 30°C piłkarze grający aktualnie na boisku otrzymywali dwie dodatkowe przerwy w trakcie pierwszej oraz drugiej połowy spotkania. Przerwy nie było spowodowane aspektami sportowymi, czy wtargnięciem niefrasobliwego, bądź żądnego sławy kibica lecz były wymuszone przez panujące ekstremalne warunki atmosferyczne. Chodziło o „przerwy na orzeźwienie” (tzw. „cooling breaks”), podczas których zawodnicy mogli się ochłodzić polewając się wodą, czy napić się wody, aby podczas dużego wysiłku nie doszło do odwodnienia, czy udaru słonecznego.

Czy taki przypadki były sporadyczne i dotyczyły meczów rozgrywanych np. w hiszpańskiej Sewilli? Nie, były dosyć częstym widokiem podczas tych mistrzostw i dotyczył też np. rosyjskiego St. Petersburga, gdzie choćby podczas rozgrywania meczu Polaków ze Szwedami w dniu 23 czerwca temperatura wyniosła 33°C. To temperatura przekraczająca tamtejszą normę dla tego miesiąca aż o 15°C.

Niestety o tym, że kiepsko nam idzie wyciąganie wniosków, świadczy to, że już za nieco ponad rok rozgrywane będą Mistrzostwa Świata w Katarze, które ze względu na panujące w tym kraju wysokie temperatury zostały przesunięte z letnich miesięcy (czerwiec, lipiec), podczas których tradycyjnie są rozgrywane wielkie turnieje piłkarskie na listopad i grudzień. Zapewne wielu z czytelników pomyśli, że kwestia wyboru organizatora Mistrzostw Europy zależy od UEFA, Mistrzostw Świata zaś od FIFY. Jednak warto zdobyć się na autorefleksję, że nie byłoby tych turniejów bez nas, kibiców, konsumentów, ludzi wychowanych w kulcie konsumpcji i nieograniczonego wzrostu. Futbolowy świat zaś jest tylko emanacją naszego chorego świata, gdzie zysk i pieniądze są ponad wszystko inne, nawet ponad kwestie naszej przyszłości i zdrowego rozsądku.

Bartosz Jędryka

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly