Słowa „trzeba palić wszystkim” Jarosława Kaczyńskiego stają się ciałem. Po dopuszczeniu do sprzedaży miału teraz rząd zezwala również na to, by w polskich domach palono szkodliwym dla zdrowia węglem brunatnym. Sprzedaż na stronie PGE już ruszyła.
Na głównym zdjęciu widać kopalnię w Turowie. Wydobywany tam węgiel brunatny był do tej pory spalany jedynie w elektrowni. Do gospodarstw domowych nie nadawał się z prostego powodu: to najbardziej szkodliwy dla zdrowia rodzaj węgla, Przy jego spalaniu w powietrze ulatuje m.in. trzy razy więcej siarki i pięć razy więcej rtęci niż w przypadku węgla kamiennego, który przecież też truje.
Zielone światło dla węgla brunatnego
I to właśnie takie szkodliwe źródło ciepła trafi teraz do polskich domów. PGE uruchomiło już sprzedaż węgla brunatnego wydobywanego tak w Turowie, jak i Bełchatowie.
To efekt zmian w prawie, które – co już jest praktyką w przypadku tego rządu – wprowadzono tylnymi drzwiami. Poprawkę w tym zakresie przyjęto w ramach prac nad ustawą o wsparciu dla przedsiębiorstw w związku z kryzysem energetycznym, a więc przy ustawie kompletnie niezwiązanej z tym tematem. Nie sporządzono też oceny skutków regulacji, nie było konsultacji publicznych, nie było prac w odpowiedniej komisji.
Gdyby rząd był przekonany, że robi dobrze, nie potrzebowałoby przepychać zmian w taki sposób. Zamiast wkradania się tylnymi drzwiami wystarczyłoby tylnymi wejść z głową podniesioną do góry drzwiami frontowymi.
Warto dodać, że radca prawny Senatu ostro skrytykował sposób przepychania zmian w prawie, sugerując niezgodność z Konstytucją. Mimo to izba wyższa, w której większość ma opozycja, przyjęła dokument bez uwag.
Maski z filtrem szczególnie zalecane
„To katastrofa – komentuje w „Wyborczej” Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego. „Naprawdę nie bez powodu palenie węglem brunatnym było do tej pory zakazane. Domowe kominy nie mają filtrów. W powietrze trafia trzykrotnie więcej siarki i pięciokrotnie więcej rtęci niż w przypadku węgla kamiennego. To wszystko będzie się unosić nad Polską” – przestrzega ekspert.
I dodaje: „To będzie gęsty, wilgotny dym. Założenie maski z filtrem antysmogowym będzie w tym roku szczególnie zalecane, zwłaszcza w okresie, gdy będzie bezwietrznie.”
Dopuszczenie węgla brunatnego można uznać za zamianę w czyn słów Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS kilka tygodni temu podczas spotkania z mieszkańcami Nowego Targu uznał, że „trzeba w tej chwili palić wszystkim, poza oczywiście oponami czy tym podobnymi rzeczami, bo po prostu Polska musi być ogrzana”.
Już wcześniej zawieszono normy jakości węgla, co pozwoliło wprowadzić do sprzedaży również zakazany do tej pory miał. Teraz rząd wykonał kolejny krok w tym kierunku.
Zapowiedzi o wprowadzeniu do sprzedaży detalicznej węgla brunatnego wyszły jednak ze strony Jacka Sasina, szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych. Jak widać coś, co początkowo eksperci uznali za typowy „Sasinizm”, czyli niezbyt mądre słowa rzucone na wiatr bez większego zastanowienia się, okazało się jednak prawdą.
Węgiel brunatny: tani, ale…
Zdaniem rządu za zmianami w przepisach przemawia potrzeba chwili. Wychodzi na to, że węgla do ogrzewania domów nie może zabraknąć bez względu na to, jak złej jakości będzie. Atutem ma być nie tylko jego dostępność, ale i cena. Tona węgla kamiennego na stronie Polskiej Grupy Górniczej (PGG) kosztuje ok. 1500 złotych, tona węgla z Bełchatowa – w zależności od frakcji – od około 200 do 500 złotych.
Eksperci podkreślają jednak, że wartość opałowa węgla brunatnego jest mniej więcej trzy razy niższa niż tzw. ekogroszku. Jest to paliwo bardzo wilgotne, które wymagałoby odpowiedniego przygotowania, a przede wszystkim wysuszenia, na co nie ma już czasu.
„Kopalnie, które dotychczas nie sprzedawały go detalicznie, prawdopodobnie nie mają odpowiedniej infrastruktury niezbędnej do zorganizowania takiej operacji na dużą skalę. Surowy węgiel brunatny składa się w ponad 50% z wody, bardzo ciężko jest go w ogóle rozpalić, a ze względu na niską temperaturę spalania będzie dymił niczym mokre liście i może zgasnąć przed wypaleniem. W tej chwili nie ma już możliwości wysuszenia tego węgla ani w piwnicach, ani tym bardziej przy kopalniach” – piszą na łamach SmogLabu Miłosz Jakubowski (radca prawny fundacji Frank Bold) i Bernard Swoczyna (analityk fundacji Instrat).
I kontynuują: „Dodatkowo węgiel brunatny, ze względu na dużą zawartość wody, przy ujemnych temperaturach zamarza na kamień. Nie da się go wtedy nawet wysypać z wagonów. To bardzo utrudnia jego transport. Kopalnie z okolic Konina używają do przewozu specjalnie podgrzewanych węglarek, praktycznie nikt inny takich nie posiada.”
Kto zyska? Na pewno PGE
Czy węgiel brunatny faktycznie pomoże Polakom zapewnić ciepło podczas zimy? Można mieć uzasadnione wątpliwości. Nie ma jednak żadnej wątpliwości, że na jego sprzedaży zyska chociażby PGE.
„Obserwując kolejne, niespójne działania legislacyjne łatwo dojść do wniosku, że rząd nie ma żadnego pomysłu, jak uchronić Polaków przed pogłębiającym się kryzysem energetycznym, nie doprowadzając jednocześnie do katastrofy ekologicznej. Dopuszczenie do sprzedaży węgla brunatnego to kolejne działanie, które nie rozwiąże problemu większości ludzi, za to z pewnością wygeneruje kolejne” – podsumowują autorzy analizy na łamach SmogLabu.