Negocjacje klimatyczne

Klimatolog z NASA: „Zmierzamy w kierunku pier…ne…

Ponad 1000 naukowców protestowało na ulicach, by zwrócić uwagę opinii publicznej na kryzys klimatyczny. „Próbowaliśmy ostrzegać Was przez tak wiele dekad… A teraz zmierzamy w kierunku pier…nej katastrofy” – mówił ze łzami w oczach Peter Kalmus, klimatolog NASA, który przykuł się kajdankami do budynku banku JP Morgan Chase.

Ilustracja: Peter Kalmus z NASA podczas protestu przed bankiem JP Morgan Chase. Źródło: Zrzut ekranu z filmu zamieszczonego w mediach społecznościowych.

„Jestem tu, ponieważ naukowcy nie są słuchani. Jestem gotów zaryzykować dla tej wspaniałej planety. Próbowaliśmy ostrzegać Was przez tak wiele dekad… A teraz zmierzamy w kierunku pier…nej katastrofy. Naukowcy z całego świata są ignorowani. To musi się skończyć. Stracimy wszystko. Nie żartujemy, nie kłamiemy, nie przesadzamy. Jest tak źle, że jesteśmy w stanie zaryzykować. I coraz więcej naukowców i ludzi zacznie do nas dołączać. Robimy to dla wszystkich dzieci na świecie, wszystkich młodych ludzi, wszystkich ludzi w przyszłości” – mówił dziennikarzom drżącym głosem Peter Kalmus, klimatolog z NASA.

Kalmus wraz z kolegą został aresztowany za przykucie się kajdankami do budynku JP Morgan Chase w Los Angeles. To bank, który w największym stopniu finansuje paliwa kopalne i w efekcie katastrofę klimatyczną.

Rebelia Naukowców

W akcjach protestacyjnych organizowanych na całym świecie wzięło udział ponad 1000 naukowców z 25 różnych krajów. Protesty zorganizowano po opublikowaniu nowego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu. Raport podnosi, że aby uniknąć katastrofalnych skutków zmiany klimatu, emisje gazów cieplarnianych muszą zacząć drastycznie spadać najpóźniej do 2025 r. Tymczasem według aktualnych zobowiązań rządów… wzrosną do 2030 r. o 16%.

Przedstawiciele „Rebelii Naukowców”, jak nazywa się grupa protestujących naukowców, protestowali też w innych miejscach. W Waszyngtonie przykuli się do ogrodzenia Białego Domu, w Hiszpanii oblali fasadę Kongresu Narodowego sztuczną krwią, w Panamie zorganizowali demonstracje przed różnymi ambasadami, a w Niemczech przykleili się do mostu.

„Rebelia Naukowców” wyjaśnia na swej stronie, dlaczego decyduje się na obywatelskie nieposłuszeństwo.

„Jesteśmy naukowcami i nauczycielami akademickimi, którzy uważają, że powinniśmy ukazywać rzeczywistość i powagę zagrożenia klimatycznego i ekologicznego, angażując się w nieposłuszeństwo obywatelskie bez użycia przemocy. Nie możemy oczekiwać, że opinia publiczna zachowa się tak, jak gdyby sytuacja była nadzwyczajna, jeśli ci, którzy najlepiej potrafią ją zrozumieć, nie będą tego robić. Niektórzy uważają, że robienie wrażenia „panikarzy” jest szkodliwe – ale my jesteśmy przerażeni tym, co widzimy i uważamy, że otwarte wyrażanie naszych obaw jest zarówno ważne, jak i słuszne” – tłumaczy grupa.

I przytacza dane z głośnego raportu WWF, według którego liczebność populacji ssaków, ptaków, ryb, płazów i gadów od 1970 r. spadła o 68%, a populacje zapylaczy najprawdopodobniej załamały się. „W tym tempie ekosystemy na całym świecie załamią się jeszcze przed upływem czasu życia obecnych pokoleń, co będzie miało katastrofalne skutki dla gatunku ludzkiego” – przestrzegają naukowcy.

Być poinformowanym, to być zaniepokojonym

W swym stanowisku zwracają też uwagę, że samonapędzające się sprzężenia zwrotne w systemie klimatycznym, w którym cieplejszy klimat powoduje dodatkowe ogrzewanie (np. zwiększone pożary lasów, rozmarzanie wiecznej zmarzliny, topnienie lodu), grożą nieodwracalnym doprowadzeniem Ziemi do stanu gorącego i niezdatnego do zamieszkania.

„Efekty te są obserwowane dziesiątki lat wcześniej niż zakładano w najgorszych przewidywanych scenariuszach. Z roku na rok pojawiają się coraz bardziej dotkliwe fale upałów, susze i klęski żywiołowe, a poziom mórz może podnieść się w tym stuleciu o kilka metrów, wysiedlając setki milionów ludzi mieszkających na obszarach przybrzeżnych” – pisze „Rebelia Naukowców”.

I dodaje: „Naukowcy coraz bardziej obawiają się, że jednoczesne występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych na głównych obszarach rolniczych może spowodować niedobory żywności na świecie, a tym samym doprowadzić do załamania się społeczeństwa. Na przykład susza w Syrii (2011-2015) zniszczyła znaczną część rolnictwa i inwentarza żywego w tym kraju, wypędzając miliony ludzi do miast i wywołując wojnę domową, z której świat wciąż się otrząsa. Stoimy w obliczu kryzysu, który może być setki razy poważniejszy. Być poinformowanym, to być zaniepokojonym. Obecne działania i plany są rażąco niewystarczające, a nawet te zobowiązania nie są wypełniane.”

Odejść od wzrostu gospodarczego

Twórcy „Rebelii Naukowców” stwierdzają też wprost: tempo niszczenia środowiska naturalnego jest ściśle związane ze wzrostem gospodarczym, co prowadzi do tego, że bierzemy z Ziemi więcej zasobów, niż jest odnawiane. A że rządy i korporacje dążą do zwiększenia wzrostu gospodarczego i zysków, niszczenie życia na Ziemi nieuchronnie przyspiesza.

Dlatego postulaty grupy skupiają się jako postwzroście/dewzroście:

1. Osiągnięcie dekarbonizacji na wymaganą skalę wymaga dewzrostu, przynajmniej w krótkim okresie. Nie musi to wcale oznaczać pogorszenia się warunków życia.

2. Aby transformacja była sprawiedliwa, koszty dewzrostu muszą ponieść najbogatsi, którzy odnieśli ogromne korzyści z obecnego destrukcyjnego porządku światowego, podczas gdy inni musieli stawić czoła jego konsekwencjom.

3. Sprawiedliwa transformacja do zrównoważonego systemu wymaga, aby bogactwo 1% zostało wykorzystane dla wspólnego dobra.

„Najskuteczniejszym środkiem do osiągnięcia zmiany systemowej we współczesnej historii jest opór obywatelski bez użycia przemocy. Wzywamy pracowników akademickich, naukowców i społeczeństwo do przyłączenia się do nas w obywatelskim nieposłuszeństwie, aby domagać się dekarbonizacji i dewzrostu, ułatwionych przez redystrybucję bogactwa” – kończy „Rebelia Naukowców”.

Szymon Bujalski

Podobne wpisy