Bez kategorii

Etap 1 kryzysu – sygnały ekonomiczne

Kryzys energetyczny – stadium 1, czyli sygnały ekonomiczne

Ekonomia mówi, że jeśli podaż nie nadąża za popytem, to ceny rosną. Popyt maleje, podaż stymulowana inwestycjami w dochodowe przedsięwzięcie rośnie i sytuacja wraca do normy. Co jednak się stanie, jeśli nowe inwestycje nie są w stanie zwiększyć podaży? Jeśli nieeksploatowane źródła ropy i innych paliw kopalnych są tak trudne w eksploatacji, że pomimo naszych wysiłków produkcja w starych złożach spada szybciej, niż rośnie w nowych?
Mamy kryzys energetyczny.

Jak więc będzie wyglądać sekwencja wydarzeń z początku kryzysu, kiedy rynek reaguje na brak ropy wzrostem cen, ale gospodarka wciąż jest w stanie normalnie funkcjonować? Warto zwrócić uwagę, że 5 z ostatnich 6 recesji poprzedził wzrost cen ropy.

Ceny ropy a recesje światowej gospodarki

Ceny ropy, a recesje światowej gospodarki
Źródło: The Oil Drum

Wyższa cena ropy pociąga za sobą wzrost cen gazu i węgla. Drożeją surowce energetyczne. Przedsiębiorstwa energetyczne, aby nie ponosić zbyt dużych strat, domagają się podwyżek cen. Państwo może opóźnić ten proces, ale w końcu albo przedsiębiorstwa stają w obliczu bankructwa, albo dopłaty z budżetu w miarę jak ceny paliw rosną, zaczynają pogrążać budżet. Tak więc koniec końców ceny energii rosną. Przekłada się to na wzrost kosztów transportu, produkcji, rolnictwa, rybołówstwa, wzrost opłat gospodarstw domowych za prąd i ogrzewanie.
Rosną ceny towarów i usług. Inflacja zaczyna rosnąć. Ludzie domagają się podwyżek – przyzwyczaili się do wzrostu poziomu życia i nie są skłonni zaakceptować jego obniżenia.
Rosnąca inflacja powoduje wzrost oprocentowania kredytów. Ludzie posiadający wysokie kredyty, szczególnie mieszkaniowe, mają coraz większe trudności z ich spłatą, tym bardziej, że ich inne koszty, od tankowania samochodu po rachunki za żywność, również rosną.
Postawieni w takiej sytuacji ludzie zaczynają oszczędzać – wstrzymują się z zakupem mniej potrzebnych rzeczy, przestają wyjeżdżać na wakacje, chodzić do restauracji, konsumują mniej.
Oznacza to spadek popytu na towary i usługi, a w rezultacie pogorszenie się sytuacji przedsiębiorstw, i tak już trudnej ze względu na żądania płacowe. Jako pierwszy zostaje dotknięty recesją transport lotniczy (ceny biletów mocno zależą od cen paliwa), samochodowy (kto by kupował nowy samochód, kiedy trzeba oszczędzać) i turystyczny. Za nimi idą handel, gastronomia, przemysł…
Pracodawcy, nie będący w stanie sprzedawać swoich towarów i usług, ograniczają produkcję i zwalniają pracowników. Sami też wstrzymują się z inwestycjami i wydatkami, przenosząc recesję na inne sektory, w których również dochodzi do zwolnień. Bezrobocie wzrasta.

Zwolnieni z pracy nie mogą znaleźć nowej posady. Tymczasem mają do spłacenia kredyty za domek na przedmieściu i raty za samochód. O kosztach benzyny, ogrzewania domu, żywności i całej reszcie nie wspominając. Co wybiorą? Spłatę kredytu czy zakup jedzenia dla rodziny? Pierwsi pechowcy przestają spłacać kredyty.
Banki orientują się w trendzie i zaostrzają kryteria przyznawania kredytów. Ale jest już za późno – mnóstwo ludzi pozostało z kredytami hipotecznymi, na spłatę których, przy rosnących przez inflację ratach i braku pracy nie mają środków.
Banki przejmują ich nieruchomości i wystawiają je na licytację. Znaczna liczba rzuconych na rynek domów, które banki chcą sprzedać za wszelką cenę powoduje kryzys na rynku nieruchomości i spadek wartości nieruchomości. Wielu ludzi zauważa, że wartość ich nieruchomości jest sporo niższa od kwoty kredytu, który staje się dla nich coraz trudniejszy do spłacenia. Dochodzą do wniosku „a niech bank bierze sobie ten dom – wyjdę na tym lepiej”. Rynek zalewa fala nieruchomości. Wiele z nich, pomimo nadzwyczaj niskich cen, w ogóle nie znajduje nabywców.

Kryzys rozlewa się na sektor budowlany, bankowy i ubezpieczeniowy. Indeksy giełdowe pikują i szukają dna – ale nie mogą go znaleźć. Do bankructw osób dochodzą coraz liczniejsze bankructwa firm – z początku małych, potem coraz większych, w tym nawet wielkich instytucji finansowych. Rządy nie wiedzą, co robić – ratować te firmy i ryzykować niewypłacalność budżetu, czy pozwolić im upaść ryzykując efekt domina?

A problem jest poważny. Znaczna część pieniędzy krążących w gospodarce to pieniądze wirtualne – stworzone przez bank i nie posiadające pokrycia w świecie rzeczywistym. Kiedy przychodzimy po kredyt (a w krajach zachodnich życie na kredyt jest powszechne), bank tworzy na naszym koncie zapis elektroniczny stwierdzający, że możemy wydać pewną ilość pieniędzy – i to wszystko. Nikt nie musiał wpłacić wcześniej tych pieniędzy do banku. Dzięki temu mechanizmowi znaczną cześć obecnych na rynku pieniędzy stanowią właśnie takie wirtualne pieniądze z długów ludzi i przedsiębiorstw.

[googlevideo]-1887591866262119830&ei=Gb8uSaPCGorgiAKdkJneDQ&q=money+as+debt[/googlevideo]

Film: Pieniądze jako dług

Wszystko jest dobrze, dopóki bazująca na długu gospodarka rośnie. W takiej sytuacji odsetki od kredytów są spłacane dzięki temu, że całkowita pula bogactwa rośnie i jest z czego spłacać te odsetki. Co się jednak dzieje, kiedy przychodzi stagnacja lub recesja i gospodarka przestaje rosnąć i zaczyna się kurczyć – z czego wtedy spłacać kredyty?
System bazuje na ogólnym przyzwyczajeniu do wzrostu i zaufaniu, że tak będzie nadal.
Jednak, kiedy system się załamuje, z rynku wyparowują nagle olbrzymie kwoty. Dobitnie pokazał to światowy krach finansowy, do którego doszło w 2008 roku, a który jest dokładniej opisany w kolejnym artykule Kryzys ekonomiczny 2008 a kryzys energetyczny.

Kryzys ten miał oczywiście swoje korzenie wiele lat wcześniej. Amerykańska gospodarka, produkując coraz mniej dóbr z jednej strony, a importując ropę za coraz większe kwoty z drugiej, pogrążała się coraz głębiej w długach. Długach nie do spłacenia. Ale nawet, gdyby te problemy nie miały miejsca, do kryzysu i tak by doszło, tyle, że później i przy wyższych cenach ropy.

Już kilka lat temu osoby zajmujące się oil peak wskazywały, że
problem braku energii drastycznie dotknie sektor finansowy. U podstaw wszelkiej działalności przemysłowej leży dostęp do energii – taniej energii. Zaburzenia w dostępie do niej, a w szczególności drastyczny wzrost ceny powodują opisane wcześniej popchnięcie gospodarki w stronę recesji. W świecie po oil peak – świecie kurczących się zasobów energii (o ile na czas nie wypracujemy alternatyw), kurczyć się będzie też gospodarka. Co w przypadku gospodarki opartej na długu – takiej, jak obecna, oznacza brak możliwości spłacania rosnących długów i w konsekwencji katastrofę systemu.
Poniższa wypowiedź Colina Campbella pochodzi z 2005 roku.

Film: Colin Campbel przewiduje kryzys kredytowy w 2005 roku

Oczywiście, w świecie ograniczonych zasobów, nieskończony wzrost wykładniczy naszej produkcji i konsumpcji są niemożliwe – w taki więc sposób dochodzi do jej ograniczenia, a manifestuje się to w mechanizmach finansowych – sieci łączącej elementy naszej ekonomii.

Kryzys, recesja oraz towarzyszące temu ograniczenie korzystania z aut i ogólne zaciskanie pasa mogą spowodować czasowe ograniczenie popytu i zużycia energii, a w rezultacie czasowy spadek ceny ropy. Na tle ogólnego zamieszania związanego z sytuacją na rynkach, upadkiem przedsiębiorstw i chwytającymi za serce artykułami w prasie opisującymi ludzką niedolę, chwilowe uspokojenie na rynku ropy może spowodować odwrócenie uwagi społeczeństwa od zagrożeń leżących u podstawy systemu oraz opóźnienie kosztownych programów przestawienia gospodarki na inne źródła energii. Skoro mamy kryzys – upadają przedsiębiorstwa, banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i emerytalne, a budżet rozchodzi się w szwach, to nie jest to dobry moment na kosztowne inwestycje! I mało kto zda sobie sprawę, że właśnie ta sytuacja to już ostatnia, czerwona lampka ostrzegawcza.

Tu postawimy symboliczną granicę pierwszego stadium kryzysu, podczas której społeczeństwo jako całość funkcjonuje według dotychczasowych reguł gry. To wstęp do fazy drugiej, w której reguły się zmieniają.

W jaki sposób zmieniają się reguły gry? Co to oznacza dla przeciętego zjadacza chleba? Jak doszło do obecnego kryzysu i co się jeszcze wydarzy? O tym przeczytasz więcej w artykule kryzys ekonomiczny 2008 – alarm!

Podobne wpisy

Więcej w Bez kategorii