Artykuly

Oil Peak 2016?

W poprzednim artykule zobaczyliśmy, że odkrycia nowych złóż ropy spadły do 2,8 mld baryłek – najniższego poziomu od 60 lat, pozwalającego zastąpić raptem 1/10 wydobytej ropy. Ma to związek nie tylko z faktem, że wszystkie regiony, w których mogą znajdować się złoża ropy zostały już całkiem dokładnie zbadane, ale też z ograniczeniem wydatków inwestycyjnych przez koncerny naftowe znajdujące się między młotem spadku cen ropy, a rosnącym kosztem wydobycia z nowych złóż niekonwencjonalnych, takich jak piaski roponośne, ropa ze złóż głębokowodnych czy w Arktyce. Już w 2014 roku, gdy ceny ropy przekraczały jeszcze 100 dolarów za baryłkę, międzynarodowe koncerny naftowe zaczęły mieć problemy z wypłatą dywidend i zaczęły zwalniać pracowników. W 2014 roku zwolniły 100 tysięcy osób, w 2015 liczba ta wzrosła do 250 tysięcy, w tym roku pewnie będzie podobna.

Wraz ze spadkiem cen ropy koncerny naftowe zaczęły masowo odkładać lub w ogóle kasować projekty. Ostatnie szacunki mówią o odłożeniu inwestycji za 400 miliardów dolarów. Biorąc pod uwagę, że wydobycie z istniejących pól naftowych spada o około 4-5% rocznie, co odpowiada corocznej utracie moc wydobywczych na poziomie 3,5 mln baryłek dziennie, aby utrzymać wydobycie na niezmienionym poziomie, co roku trzeba oddawać do użytku właśnie takie nowe moce wydobywcze (w ciągu 5-6 lat kumuluje się to do łącznego wydobycia Rosji i Arabii Saudyjskiej, co oznacza, że w takim czasie na świecie trzeba uruchomić odpowiednik łącznego wydobycia Rosji i Arabii Saudyjskiej). Cięcie inwestycji w przyszłe wydobycie spowoduje, że nowe moce wydobywcze nie skompensują utraty starych, wydobycie ropy zacznie więc spadać.

Rewolucja łupkowa, dzięki której mamy na rynku nadwyżki ropy zamiast jej niedoborów, dostaje zadyszki.

Rysunek 1. Wydobycie ropy łupkowej w USA (ściślej rzecz biorąc, pewna część wydobywanej w podanych rejonach ropy jest ropą konwencjonalną, ale praktycznie za cały wzrost wydobycia w pokazanym okresie odpowiada ropa łupkowa). EIA

Jak pokazuje ostatnio opublikowana analiza Rystad Energy, norweskiej firmy konsultingowej analizującej rynek ropy i gazu, już w tym roku nastąpi spadek światowego wydobycia ropy o 0,3 mln b/d, a w kolejnych latach będzie on jeszcze przyspieszać. Tak, to właśnie może być Peak Oil. Czy ostateczny? Zobaczymy.

Rysunek 2. Zestawienie nowych mocy wydobywczych i spadku wydobycia z pól naftowych. Analiza Rystad Energy pokazuje, że po 2016 roku świat czeka spadek wydobycia ropy.

Nie oznacza to, że od razu pojawią się niedobory – w ostatnich latach wydobycie przewyższało popyt, co pozwoliło na zgromadzenie przez kraje OECD i Chiny rezerw paliwa na poziomie około miliarda baryłek ropy.

Bazując na prognozie zmian wydobycia Rystad Energy, danych o rezerwach ropy i prognozie zużycia (wzrost o 1,25% rocznie) Louis de Sousa opracował ich zestawienie:

Rysunek 3. Zestawienie prognozowanego zapotrzebowania na ropę (zielona linia), wydobycia (pomarańczowa linia) i wynikająca z tego bilansu zmiana zapasów ropy.

W najbliższych miesiącach zapasy ropy przestaną rosnąć, a wraz ze wzrostem popytu powyżej poziomu (spadającego) wydobycia zaczną się kurczyć. Tym niemniej, jeśli zostaną one rzucone na rynek, pozwoli to na pełne zaspokojenie zapotrzebowania do 2018 roku. Kraje OECD i Chiny nie muszą jednak wcale zdecydować się na sprzedaż swoich zapasów w celu zbijania cen. W miarę spadku wydobycia zacznie się też zmieniać sentyment rynkowy (w zasadzie już to widać, nikt już nie mówi, jak rok temu, o spadku ceny ropy do 20 czy wręcz 10 dolarów za baryłkę, ale o wzroście do 60, 70, 80… dolarów), sam w sobie przyczyniając się do wzrostu cen. Istnieją też poważne ryzyka po stronie wydobycia – nie pomogą w tym ani ostatnie pożary tajgi w kanadyjskiej prowincji Alberta ani narastające społeczno-gospodarcze problemy Nigerii, Wenezueli czy Iraku – potęgowane przez niskie ceny ropy zresztą. Jeśli dojdzie do jakichś większych problemów z wydobyciem, spadek wydobycia (a wraz z nim wzrost cen) będzie znacznie szybszy i większy.

Lista kandydatów do problemów jest całkiem pokaźna:

Irak – rozdarty wojną i faktycznie podzielony na cztery pozostające pod różnymi rządami części. Niskie ceny ropy poważnie utrudniają rządowi w Bagdadzie mobilizację środków na wojnę z ISIS, destabilizują też sytuację społeczną i polityczną. Brak twardej waluty przekłada się na opóźnienia płatności dla prowadzących prace wydobywcze międzynarodowych koncernów naftowych, które przez to wstrzymują inwestycje. Pod znakiem zapytania stoi, czy planowany do 2020 roku wzrost wydobycia do 5,6-6 mln b/d uda się zrealizować choćby do 2030 roku…

Nigeria – grupy rebelianckie, reprezentujące społeczności lokalne cierpiące w wyniku przemocy, biedy i katastrofy środowiskowej spowodowanej wydobyciem ropy, coraz bardziej zdecydowanie atakują infrastrukturę naftową. Także tu niskie ceny ropy destrukcyjnie przekładają się na uzależnioną od eksportu surowca gospodarkę.

Wenezuela – pogrążony w kryzysie politycznym kraj ma coraz większe problemy z utrzymaniem wydobycia ropy. Mniej ropy za mniejszą cenę oznacza mniej pieniędzy, osłabienie gospodarki i dalsze narastanie kryzysu społeczno-politycznego.

Kanada – regiony naftowe, dotychczas będące lokomotywami gospodarczymi kraju, pogrążają się w depresji, ciągnąc za sobą inne sektory gospodarki (budownictwo, transport itd.). Drastyczne redukcje inwestycji w nowe projekty naftowe mogą oznaczać rzecz do niedawna nie do pomyślenia – spadek wydobycia ropy w kraju mającym formalnie największe rezerwy ropy na świecie. Następstwa szalejących w Albercie pożarów wciąż jeszcze nie są znane.

Angola – brak twardej waluty na opłacenie pracujących przy wydobyciu ropy firm zagranicznych spowodował ich masową rejteradę. Kraj z jednej strony negocjuje pomoc z MFW, z drugiej władze zamykają opozycjonistów. Wydobycie ropy w najbliższych latach będzie spadać.

Azerbejdżan – ambitne programy wzrostu wydobycia i eksportu ropy wyglądają coraz bardziej nierealnie.

Meksyk – w ostatniej dekadzie wydobycie spadło o 1 mln b/d i pewnie będzie spadać dalej. Równocześnie rezerwy są przeszacowywane w dół.

Brazylia – pogrążona w politycznym chaosie w dużym stopniu mającym korzenie w korupcji i fatalnym zarządzaniu narodową spółką naftową Petrobras – jedną z najbardziej zadłużonych firm na świecie. Uruchomienie wielkoskalowego wydobycia ze złóż głębokowodnych odsuwa się w nieokreśloną przyszłość.

Morze Północne – tylko w tym roku planowane jest zakończenie wydobycia na 100 różnych polach naftowych.

Podsumowując – okres niskich cen prawdopodobnie zakończy się do 2018 roku, a jeśli coś pójdzie poważnie nie tak w jednym z kluczowych krajów naftowych, znacznie szybciej. Wzrost cen powyżej 100 dolarów za baryłkę może pozwolić na zwiększenie inwestycji i zatrzymanie trendu spadku wydobyciach – jednak ze względu na długi cykl inwestycyjny (czas uruchomienia projektów głębokowodnych to średnio 7 lat) zajmie to wiele lat. Czy utrzymujące się wiele lat wyższe ceny pozwolą na wzrost wydobycia ropy choćby do poziomu z 2015 roku? No i czy światowa gospodarka to wytrzyma – i w jakiej kondycji?

Plany Holandii czy Norwegii, zakładające masową elektryfikację transportu, łącznie z zakazem sprzedaży aut na paliwa ciekłe za kilka lat, zaczynają wyglądać na rozsądną politykę.

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly