Artykuly

Kronika Rozdroza: 2009-02-27

Przyspieszenie tempa wzrostu stężenia CO2 w atmosferze w 2008

Część analityków wyrażała nadzieję, że recesja i spowolnienie w produkcji przemysłowej przełożą się na ograniczenie wpływu spalania paliw kopalnych na zmiany klimatu. Pomiary NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) wykazują, że tempo wzrostu stężenia dwutlenku węgla w atmosferze w ostatnim roku nawet przyspieszyło.
W zeszłym roku średnia koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze osiągnęła 384.9 cząsteczek na milion cząsteczek powietrza (ppm – particles per million), rosnąc o 2.2 ppm względem roku 2007, w którym według danych NOAA wzrost wyniósł 1.8 ppm.
Przyrosty stężenia CO2 w atmosferze z dekady na dekadę są coraz większe.
Wynika to głównie ze wzrostu ilości spalanych paliw kopalnych, ale przyczyną może też być nasycanie się dwutlenkiem węgla przez oceany, które stają się coraz bardziej kwasowe i przestają pochłaniać CO2 z atmosfery. Nie jest to jeszcze w pełni potwierdzone, ale pojawiają się dowody, że słabnie pochłanianie CO2 w południowym Oceanie Atlantyckim.
Za próg niebezpiecznych zmian klimatu uznaje się poziom wzrostu temperatury o 2C względem poziomu z epoki przedprzemysłowej.
Ilość dwutlenku węgla na poziomie 385 ppm jest już bliska poziomu, który w dłuższym horyzoncie czasowym może doprowadzić do takiego wzrostu temperatury.
Jeśli szybko ograniczylibyśmy emisję dwutlenku węgla, to jego poziom w atmosferze przestałby rosnąć i zacząłby spadać. Wymagałoby to rozwoju niskowęglowych źródeł energii oraz technologii pozwalających na skuteczne wysysanie CO2 z atmosfery.

ang więcej w Reuters

Koniec ery ssaków?

Jeden na cztery gatunki ssaków żyjących na Ziemi jest zagrożony wyginięciem – alarmuje Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody. Jeśli człowiek nie zacznie skutecznie chronić zwierząt, setki gatunków wyginą za naszego życia.
Na Ziemi żyje 5487 znanych gatunków ssaków. Według nowego raportu Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) 1141 z nich znalazło się w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych wyginięciem i lista ta stale rośnie. Od 1500 roku wyginęło już 76 gatunków. „Za naszego życia kolejne setki gatunków mogą zniknąć z powierzchni planety. Głównie wskutek działalności człowieka, który m.in. pozbawia je terenów do życia” – mówi Julia Marton-Lefèvre, dyrektor generalny IUCN. Wśród 188 skrajnie zagrożonych gatunków znalazł się m.in. ryś iberyjski, którego żyje już tylko 80-140 osobników.

pl więcej w dziennik.pl

James Lovelock: zmiany klimatu zagrożą życiu na Ziemi

jameslovelockZmiany klimatu wymażą z powierzchni Ziemi większość gatunków, a na zapobieżenie temu jest już za późno, uważa klimatolog James Lovelock.
Zdaniem Jamesa Lovelocka, autora hipotezy „Gai”, według której Ziemia zachowuje się jak żywy organizm. Wzrost temperatury zamieni część świata w pustynie, podnoszące się oceany zatopią regiony nadbrzeżne, niedobory żywnościowe, brak wody i konflikty o kurczące się zasoby spowodują skurczenie się populacji z obecnego poziomu siedmiu miliardów do jednego miliarda w 2100 roku.
Lovelock uważa, że podejmowane obecnie próby ograniczenia emisji dwutlenku węgla w celu ograniczenia tych zagrożeń są prawdopodobnie skazane na niepowodzenie, kampanie promujące recykling, oszczędzanie energii i odnawialne źródła energii to strata czasu, a działania rządów ukierunkowane na ograniczanie emisji gazów cieplarnianych też nie dają znaczących rezultatów.
Będący dawniej sceptykiem katastroficznych prognoz, Lovelock przyznaje, że wcale nie czuje się dobrze w roli współczesnej Kasandry, greckiej prorokini, której przepowiednie były ignorowane. Uważa jednak, że skala i tempo nadciągającego kryzysu są tak wielkie, że nie może nie wypowiedzieć się na ten temat. Lovelocka najbardziej uderza błogi spokój opinii publicznej i wyraźny brak społecznego poczucia wagi i pilności problemu.

ang więcej w planetark.org

Zmiany klimatu Północnego Atlantyku wywołują odwrotne zmiany na Południu

Jakakolwiek gwałtowna zmiana klimatu w regionie Północnego Atlantyku będzie miała zwierciadlany wpływ na klimat regionu Atlantyku Południowego i wpłynie na klimat w skali globalnej, a nie tylko regionalnej.
Dotychczas, naukowcy badający gwałtowne zmiany temperatury, wywoływane przez czynniki naturalne podczas ostatniej epoki lodowcowej, która zakończyła się 10000 lat temu, nie mieli wyraźnych dowodów na to powiązanie. Sytuację tą zmieniły ostatnie badania składu chemicznego osadów oceanicznych w Atlantyku Południowym z okresu ostatniej epoki lodowcowej, które pozwoliły zrekonstruować panujące wtedy temperatury.
Potwierdzają one teorię, że gwałtowne ochłodzenie lub oziębienie Półkuli Północnej wywołuje odwrotny efekt na południu.
„Duże i gwałtowne zmiany temperatury zmierzone na Grenlandii i w rejonie Północnego Atlantyku podczas ostatniej epoki lodowcowej w rzeczywistości przejawiały się na skalę globalną” – stwierdził Stephen Barker z Uniwersytetu w Cardiff, wiodący autor artykułu w Nature, który opublikował raport wraz z innymi ekspertami z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.
Raport pozwala lepiej zrozumieć zagrożenia związane np. ze spowolnieniem ciepłego Prądu Zatokowego, ogrzewającego północną Europę. Oslo, na przykład, leży tak daleko na północy jak Anchorage na Alasce, jednak klimat w Oslo jest znacznie cieplejszy właśnie z powodu działania Prądu Zatokowego.
Raport IPCC z 2007 roku stwierdził, że możliwość załamania się Prądu Zatokowego w tym wieku jest „wysoce nieprawdopodobna”, jednak przewiduje jego spowolnienie.
Załamanie lub zwolnienie Prądu Zatokowego może spowodować znaczące ochłodzenie w Europie i wzrost temperatury na półkuli południowej.
Obecnie Prąd Zatokowy transportuje ciepło z południa na północ. Jego zwolnienie oznaczałoby, że więcej ciepła zostałoby na południu – wychładzając północ i ogrzewając południe.
W takim przypadku, na południu rozszerzyłyby się obszary ciepłej wody, powodując liczne zmiany, od zaburzeń w rybołówstwie aż po zdolność oceanu do pochłaniania dwutlenku węgla z atmosfery.

ang więcej w Reuters

System opłat ze emisje CO2 – przychody wrócą do podatników

barackobamaPrezydent Barack Obama dąży do wprowadzenia systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych.
Od roku 2012 firmy będą zobowiązane do zakupu uprawnień do emisji przekraczających określony limit. Biuro Budżetowe Kongresu USA szacuje, że do roku 2020 przyniesie to wpływy w wysokości 300 miliardów dolarów.
Ponieważ firmy będą przenosić ten koszt na klientów, prezydent planuje przekazać większość tych dochodów amerykańskim rodzinom, aby zrekompensować im wzrost kosztów rachunków i innych opłat. Pozostałe przychody posłużą finansowaniu inicjatywy rozwoju alternatywnych źródeł energii, wycenianej na 15 miliardów dolarów rocznie.
Decyzja o skierowania wpływów z handlu emisjami do kieszeni podatników mogła zdziwić niektórych demokratycznych członków Kongresu, którzy mogli oczekiwać przeznaczenia tych środków na różnorodne projekty energetyczne i środowiskowe.
Taka decyzja Obamy ma jednak głęboki sens, zdobywając poparcie obywateli, którzy w innym przypadku mogliby postrzegać przeciwdziałanie zmianom klimatu jako kolejny podatek i zwykły rządowy „skok na kasę”.
Opodatkowanie emisji i podniesienie cen energii z jednoczesnym zwracanie pieniędzy podatnikom stanowi silny bodziec do zmniejszania zużycia energii, szczególnie z paliw kopalnych, z jednoczesnym zachowaniem przychylności społecznej i de facto wprowadzeniem osłon dla najuboższych, którzy dzięki temu nie ucierpią na podwyżce ogrzewania, elektryczności, usług i towarów, a wręcz (jako konsumujący mniej) mogą na tym skorzystać.

ang więcej w climateprogress

Nowy Jork szykuje się na zmiany klimatu

Burmistrz Nowego Jorku powołał nową instytucję, której zadaniem jest opracowanie możliwych scenariuszy wpływu postępujących zmian klimatycznych na jedno z największych miast świata. Michael Bloomberg upublicznił raport naukowców, który chociaż opiera się na danych przedstawionych przez ekspertów ONZ-owskiego Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC), to jednak dotyczy jedynie Nowego Jorku i jego okolic. Dzięki niemu można będzie dokładniej zrozumień zmiany na jakie musi się przygotować 20 milionów mieszkańców miasta. Przede wszystkim prognozowany jest wzrost średniej temperatury o około 3-4 stopnie do końca tego stulecia. Miasto będzie nawiedzane coraz częściej przez fale upałów, powodzie, susze i gwałtowne burze. Średnia suma opadów wzrośnie od 5 do 10 procent. Możliwość wystąpienia katastrofalnych burz zwiększy się przez co będą się one zdarzać średnio raz na 15 lat. Nowojorczycy mogą się także obawiać sztormów, które będą powodować powodzie na nabrzeżu. Obecnie takie zjawiska pojawiają się raz na około 10 lat, natomiast w przyszłości będą nawiedzać miasto raz na trzy lata. Groźniejsze mogą się okazać powodzie, które dotykać będą także wewnętrzne dzielnice Nowego Jorku. Do tego typu powodzi dochodziło dotychczas raz na 100 lat, ale za kilkadziesiąt lat będą się zdarzać raz na 15 do 35 lat. Woda będzie się wdzierać w głąb miasta przede wszystkim dlatego, że poziom Atlantyku u wybrzeży metropolii podniesie się od 30 do 60 centymetrów.

pl więcej w twojapogoda.pl

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly