Artykuly

Kronika Rozdroża: 2009-02-25

Katastrofa satelity OCO mającego monitorować CO2

Amerykański satelita OCO (Orbiting Carbon Observatory), którego celem było monitorowanie stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, po kilku minutach od startu z bazy Vandenberg w Kalifornii spadł do oceanu. Katastrofa nastąpiła, gdyż od rakiety nie odłączyła się osłona aerodynamiczna, chroniąca satelitę OCO przed uszkodzeniem w trakcie lotu przez atmosferę. Osłona według planów miała się odłączyć na wysokości 150-200 kilometrów, kiedy wpływ atmosfery na satelitę był już znikomy. Jednak tak się nie stało, a zbyt ciężki satelita nie był w stanie wejść na zaplanowaną orbitę i spadł do oceanu w rejonie Antarktydy.
Misja satelity OCO była dla klimatologów jednym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń ostatnich miesięcy. Satelita miał dostarczyć bezcennych danych na temat stężeń dwutlenku węgla w atmosferze, tempa i miejsc jego emisji i pochłaniania.
Przygotowania do misji trwały 8 lat i nie wiadomo, kiedy NASA będzie w stanie przygotować następnego takiego satelitę.
Katastrofa byłaby jeszcze bardziej bolesna, gdyby nie to, że 23 stycznia Japońska Agencja Eksploracji Przestrzeni Kosmicznej (JAXA) wysłała na orbitę satelitę GOSAT (Greenhouse Gases Observing Satellite), którego głównym zadaniem jest śledzenie stężenia dwutlenku węgla i metanu dla 56 tysięcy miejsc na całej Ziemi – znaczący wzrost względem obecnych 282 punktów pomiarowych.
Dane są zbierane jednak tylko wtedy, gdy niebo nad badanym obszarem jest zupełnie pozbawione chmur. Jedynie wtedy pomiary są dokładne.
Satelita GOSAT będzie pracować na orbicie przez 5 lat, a pierwsze wstępne dane na temat stężenia gazów cieplarnianych w ziemskiej atmosferze dostarczy już w kwietniu lub maju. Naukowcy mają nadzieję, że pierwsze pełne dane za cały 2009 rok uda się przedstawić na grudniowej konferencji klimatycznej COP 15 w Kopenhadze.

ang więcej w yahoo.com

Efekt cieplarniany w hiszpańskich górach – Pireneje bez lodowców?

Hiszpańskie ministerstwo środowiska alarmuje: w Pirenejach znikają lodowce. W wyniku globalnego ocieplenia Hiszpanie stracili już 90 procent z nich. Za kilkadziesiąt lat w ogóle przestaną istnieć.
Wysokie góry na granicy hiszpańsko-francuskiej są wyjątkowo podatne na efekty globalnego ocieplenia. Lodowa pokrywa jest tam stosunkowo cienka, a więc bardziej podatna na roztapianie. Na początku zeszłego wieku lód pokrywał tam 3.3 tys. hektarów powierzchni. W tej chwili zdaniem ministerstwa zostało go 390 hektarów. Pirenejski lodowiec zniknie jako pierwszy w Europie, najprawdopodobniej już za kilkadziesiąt lat.
– W tym stuleciu (a może już za kilka dekad) będziemy świadkami całkowitego lub prawie całkowitego zaniknięcia zasobów lodu w hiszpańskich Pirenejach. Rezultatem tego będą znaczące zmiany ekosystemu najwyższych partii gór – piszą autorzy raportu.
Bez lodowców niższe partie gór i okoliczne niziny stracą znaczną część letnich zasobów wody. Woda z pirenejskich lodowców zasila hiszpańskie rzeki. Jeśli znikną, ucierpi z tego powodu zaopatrzenie w wodę dla wielu miast.
Wysunięta na południe Hiszpania jako pierwsza straci swoje lodowce. Jeśli obecna tendencja się utrzyma, Francja i Włochy pójdą w jej ślady. W ciągu ostatnich ośmiu lat europejskie lodowce straciły 25 procent swojej masy.

 pl więcej w dziennik.pl

Znikające lodowce wymazują zapisy o historii klimatu

Od trzech dekad, Lonnie Thompson z Uniwersytetu Stanowego w Ohio monitoruje stan lodowców na szczytach górskich – od Peru aż po Chiny. Sceptycy początkowo wątpili w celowość tego przedsięwzięcia i możliwość pozyskania wartościowych danych z tych odległych, wysoko położonych terenów. On jednak podjął się tego zadania, odkrywając liczące tysiące lat banki danych o dawnym klimacie, a jednocześnie stwierdzając ich gwałtowny zanik.
Te lodowce górskie, w odróżnieniu od lodowców okolic podbiegunowych, przechowują najcenniejsze informacje o zmianach klimatu w miejscach globu – właśnie tam, gdzie mieszkają ludzie.
Lodowce górskie istniały od tysięcy lat, wkrótce jednak mogą zniknąć, nie tylko przynosząc problemy związane z zaopatrzeniem w wodę, ale też zabierając ze sobą bezcenne informacje o tym, co się działo przed tysiącami lat – jakie rosły rośliny, jak zachowywał się cykl El Niño-La El Niña, jak przez stulecia zmieniały się monsuny, kiedy zdarzały się susze i pożary lasów.

ang więcej w sciencenews.org

Ludzie zmieniają lasy deszczowe Indonezji w pudełko z zapałkami

Działania ludzi zmieniły region trzecich największych lasów deszczowych na świecie w pudełko z zapałkami, które zapalą zmiany klimatu. Tak stwierdza studium pożarów w lasach Sumatry i Borneo na Indonezji.
Badacze zbadali historię pożarów lasów Indonezji za pomocą analizy zbieranych od pół wieku informacji o widoczności na lokalnych lotniskach.
„Podczas późnych lat ’70 XX wieku lasy Borneo przeszły przemianę z wysoce-odpornych-na-ogień na wysoce-podatne-na-ogień podczas lat suszy”, stwierdza Robert Field, fizyk atmosfery z Uniwersytetu w Toronto.
Według raportu, tą gwałtowną zmianę można przypisać szybkiemu wzrostowi wylesiania i wzrostowi populacji ludzkiej. Wycinanie dużych obszarów lasów pod uprawy zdestabilizowało ekosystem leśny, czyniąc go suchszym i bardziej wrażliwym na przyszłe susze.
Susze, zwykle pojawiające się podczas występowania na Pacyfiku zjawiska El Niño, siedmiokrotnie od roku 1960 wywoływały na Indonezji wielkie pożary, jednak aż do roku 1980 występowały one jedynie na Sumatrze, gdzie działalność ludzka i tempo wylesiania były najwyższe. Lasy Borneo były odporne i nie płonęły.
Jednak później, kiedy ludzie zaczęli masowo karczować lasy Borneo, a tempo wylesiania wzrosło powyżej 2% rocznie, na tej wyspie również zaczęły wybuchać wielkie pożary. W latach 1997 i 1998 były one tak olbrzymie, że powodowały smog w miastach oddalonych o setki kilometrów.
Największym źródłem dymu i emisji dwutlenku węgla podczas pożarów nie są jednak drzewa, lecz palenie się torfu w głębokich bagnach, na których rośnie wiele lasów. Raz zapalony, torf może płonąć miesiącami.
Wyniki badań Uniwersytetu w Toronto nasilają obawy przed zapowiedzianą decyzją rządu Indonezji o zerwaniu dwuletniego moratorium na zajmowanie torfowisk pod plantacje drzew użytkowych, szczególnie palm olejowych.
Taka decyzja spowoduje nasilenie pożarów – podsumowuje Robert Field.

ang więcej w newscientist.com

CERA zmierza w stronę uznania Oil Peak?

CERA przez całe lata była nadmiernie optymistyczna, jeśli chodzi o możliwości wzrostu przyszłego wydobycia ropy. Zasłynęła też z pomniejszania i wyśmiewania tych, którzy się z nią nie zgadzali, szczególnie z poglądem, że wkrótce nastąpi światowy szczyt wydobycia ropy naftowej.
Z tego też powodu, czytając chronologicznie ostatnie opracowania CERA nie można nie odnieść wrażenia, że CERA porzuca swoje wcześniejszą mocną wiarę w przyszły wzrost wydobycia ropy i cichutko dołącza do grona wspierającego Oil Peak.

ang więcej w energybulletin.net

Niemcy inwestują w energię odnawialną

Inwestowanie w ochronę środowiska może okazać się kluczem do ratowania niemieckiej gospodarki przed skutkami panującego kryzysu. Niemcy liczą na poważny wzrost liczby miejsc pracy w zielonym sektorze. W sektorze energii odnawialnej pracuje obecnie 250 tysięcy Niemców, a 1.8 miliona w szeroko pojętej ochronie środowiska. Rząd niemiecki nie zadowala się jednak tymi liczbami i planuje intensywnie inwestować w ekologiczne źródła pozyskiwania energii, tak aby do roku 2020 liczba osób pracujących w tej branży potroiła się, a do 2030 wzrosła do blisko miliona.
Niemcy tylko w tym roku zamierzają wydać na ochronę środowiska ponad 5.5 mld euro.
Oprócz tego rząd niemiecki przeznaczył na wzrost efektywności energetycznej część wynoszącego 50 mld euro pakietu stymulacyjnego.
Niemiecki rząd zobowiązał się też do redukcji emisji dwutlenku węgla o 40 procent do 2020 roku względem poziomu z roku 1990. Do tego czasu energia ze źródeł odnawialnych ma zaspokajać aż 47 procent potrzeb niemieckiej gospodarki. W roku 2008 było to 15.8 procent.
„To pozwoli nam szybciej wyjść z kryzysu. Z naszych analiz wynika, że odnawialne źródła energii mogą stać się motorem naszej gospodarki” – mówi Astrid Klug, sekretarz stanu w federalnym ministerstwie środowiska. „Odnawialne źródła energii są kluczem dla rozwoju, a Niemcy powinny utrzymać pozycję lidera w tych technologiach, którą zaczęły budować 10 lat temu, wprowadzając przepisy sprzyjające rozwojowi tego sektora. Nie damy się wyprzedzić na tym polu nikomu, nawet USA pod rządami Baracka Obamy”.
Chciałoby się tylko zapytać: „A co robi Polska?”

ang więcej w Reuters

Latarnie uliczne w Rybniku zasilane słońcem

W Rybniku zakończono proekologiczną modernizację miejskich latarni. To jedno z pierwszych miast w Polsce, które postawiły na radykalną wymianę energochłonnego oświetlenia. Inwestycja ma się zwrócić Rybnikowi w najbliższym pięcioleciu.
Dzięki wymianie 7339 lamp na bardziej oszczędne, rachunki za prąd potrzebny do oświetlania ulic Rybnika spadną o 35 proc. Jest też efekt ekologiczny: emisja dwutlenku węgla do atmosfery zmaleje aż o 2700 ton rocznie. Inwestycja warta 5,2 mln zł zwróci się miastu w ciągu pięciu lat.

pl więcej w dziennik.pl

W Teksasie ludzie modlą się o deszcze

Dramatyczna susza panuje w południowej części amerykańskiego stanu Teksas. W ciągu ostatnich trzech miesięcy spadło tam mniej niż 5 litrów wody na metr kwadratowy ziemi. Żeby mogło spaść tyle wody wystarczy tylko jeden deszczowy dzień, a przecież suma opadów była rozłożona na ponad 90 dni. Oznacza to, że przez trzy miesiące spadło mniej niż 10 procent normy wieloletniej deszczu. W południowym Teksasie nawet w środku zimy temperatura potrafi przekraczać 20 stopni, a zdarza się, że sięga nawet 30 kresek. Nic więc dziwnego, że pola przez cały rok wydają plony. Jednak susza, która coraz częściej nawiedza Teksas zmienia oblicze tamtejszego rolnictwa. Ludność jest tak zdesperowana, że podejmuje często bardzo trudne decyzje. Zdarzają się wyjazdy do innych hrabstw, albo też do innych stanów, gdzie problemu z suszą nie ma. Jednak w takiej sytuacji jedną z możliwości jest modlitwa. Miejscowe kościoły organizują modły za deszcz niemal każdego dnia. Tak jest między innymi w miejscowości George West. Pod artykułem zamieszczamy zdjęcie pochodzące z tego miasteczka, gdzie w pobliżu kościoła na tablicy informacyjnej pojawił się duży napis „módl się o deszcz”. Według amerykańskiej Krajowej Służby Pogodowej (NWS) susza osiągnęła tam maksymalny możliwy poziom w skali intensywności tego zjawiska. Oznacza to, że przekroczony został poziom suszy atmosferycznej, która pojawia się po mniej więcej 20 dniach bez deszczu. Następnie nadchodzi susza glebowa, która powoduje wysychanie powierzchni ziemi i jej pękanie. Ostatnia pojawia się susza hydrologiczna i to właśnie ona ma obecnie miejsce w południowym Teksasie. Wyschła nie tylko powierzchnia ziemi, ale także wody gruntowe. Aby przywrócić glebę do normalności potrzeba będzie miesięcy deszczu, ale jak podkreślają meteorolodzy, są na to małe szanse, ponieważ susze w Teksasie to efekt zmian klimatycznych i będą mieć coraz większy zasięg.

pl więcej w twojapogoda.pl

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly