Artykuly

Niskie ceny ropy i przyszłe konsekwencje

Jeszcze kilka lat temu eksperci zakładali załamanie rynku naftowego i tym samym dużego wzrostu cen ropy na światowym rynku do ponad 100, a nawet 200 dolarów za baryłkę. Pojawiały się spekulacje, że może dojść do kolejnego, jeszcze większego światowego kryzysu finansowego, którego przyczyną będzie bardzo droga energię. Spadek mocy wydobywczych, oznaczający początek permanentnego kryzysu miał rozpocząć się w 2014 lub 2015 roku. Tak się nie stało. Dlaczego?

To polityka i częściowo też trendy gospodarcze. Oczywiście ropa na świecie powoli ulega wyczerpywaniu. Prognozy dotyczące wyczerpania się złóż do poziomu nieopłacalności wydobycia są cały czas aktualne. Niemniej jednak teraz świat jest wręcz zalany tanią ropą.

Wszystko zaczęło się około dwóch lat temu, kiedy rozpędziła się amerykańska rewolucja łupkowa. USA osiągnęły poziom wydobycia Arabii Saudyjskiej. To przyczyniło się do spadku cen ropy ze 110 $ w połowie 2014 roku do około 90$ parę miesięcy później. Do tego do głosu zaczęły dochodzi konsekwencje rosyjskich działań na Ukrainie w wyniku których kraje UE i USA nałożyły na państwo Putina sankcje. Ropa zaczęła powoli tanieć, i tylko niewielki wpływ na to miała działalność Państwa Islamskiego (Daesh).

Ilustracja 1. Zmiany ceny ropy od początku 2014 roku do dziś. Do września 2014 ropa kosztowała 100$ za baryłkę lub więcej, potem zaczęła szybko tanieć. Źródło

Pod koniec 2014 roku ropa staniała do 60-70$ za baryłkę. Przyczyną nie były jedynie amerykańskie łupki. I tu kłania nam się polityka – polityka OPEC. Kraje OPEC z Arabią Saudyjską wciąż posiadają duże zasoby taniej i łatwej w wydobyciu ropy. Jednak boom łupkowy zagroził pozycji Arabii Saudyjskiej jako lidera w wydobyciu czarnego złota. Arabowie podjęli konkretne działania, szczególnie podyktowane stanowiskiem USA wobec syryjskiego prezydenta Baszszara Al-Assada. Do gry włączyła się także Rosja, początkowo rzecz jasna politycznie, co też nie spodobało się Arabii Saudyjskiej. Saudowie wkroczyli do działania rozpoczynają z Ameryką, Rosją, Iranem (i przy okazji innymi krajami naftowymi) istną wojnę naftową. Zwiększyli wydobycie ropy do maksimum, tym samym powodując głęboki spadek jej cen. Cena ropy obniżała się dolar za dolarem. Spadła najpierw do 60$ za baryłkę, potem do 50$, aż w końcu zbliżyła się do 40$. 12 grudnia po raz pierwszy od blisko 15 lat (pomijając następstwa wielkiego kryzysu z 2008 roku) cena ropy spadła poniżej 40$.

Ta niska cena ropy dokręca śrubę amerykańskiemu przemysłowi wydobywczemu. Jak podaje Wall Street Journal: Amerykański przemysł naftowy jest przyparty do ściany. Ceny 40-45 dolarów za baryłkę nie wróżą nic dobrego temu biznesowi.

Ilustracja 2. Wydobycie ropy łupkowej w USA (ściślej rzecz biorąc, pewna część wydobywanej w podanych rejonach ropy jest ropą konwencjonalną, ale praktycznie za cały wzrost wydobycia w pokazanym okresie odpowiada ropa łupkowa). EIA.

Międzynarodowa Agencja Energetyczna prognozuje , że niskie ceny utrzymają się w 2016 roku, czego powodem ma być wolno rosnący popyt na ropę. Dzieje się tak w szczególności w Chinach, w których gospodarka Państwa Środka zwalnia, a także w UE, w której ambitna polityka klimatyczna zakłada uniezależnienie się od paliw kopalnych. Ponadto, jak stwierdza MAE, państwa OPEC z Arabią Saudyjską na czele będą utrzymywać wysokie wydobycie, dusząc amerykański przemysł naftowy. Także złagodzenie sankcji wobec Iranu ma pomóc w dalszym spadku cen ropy, a te według niektórych prognoz mogą spaść nawet do 20$ za baryłkę – poziomu z lat obfitości – lat 80. XX wieku.

Przez kilka lub nawet kilkanaście miesięcy czekają nas znane z XX wieku czasy taniej ropy naftowej. Czy to dobrze? Zmotoryzowani liczą na tanią benzynę, jednak ze względu wysoki kurs dolara, benzyna nie tanieje tak jak by sobie życzyliby. Proces duszenia przez Arabów amerykańskiego boomu będzie trwać, co może w końcu doprowadzić do znaczącego spadku tamtejszej produkcji, zmniejszenia się zapasów i zmuszenia USA do importu ropy z krajów OPEC, jak miało to miejsce parę lat temu. W ten sposób może dojść do kolejnego kryzysu, gdyż gwałtownie załamie się boom łupkowy. A to dzięki niemu nie doszło do prognozowanego i opisywanego przez Marcina Popkiewicza w Świecie na rozdrożu wzrostu cen ropy do poziomu gwarantującego kryzys energetyczny i tym samym finansowy. Początkowo Polska będzie korzystać na taniej benzynie, bo dolar w wyniku kryzysu stanieje. Ale sielanka nie potrwa długo, gdyż spowodowane spadkiem wydobycia wysokie ceny ropy uderzą także w nasz kraj.

Tu dochodzimy do Rosji. Najpierw działania Putina doprowadziły do sankcji ze strony UE i USA, co istotnie zaszkodziło jej gospodarce, ale jeszcze bardziej Rosji szkodzą niskie ceny ropy, bo gospodarka kraju opiera się na ropie i gazie (którego ceny są kontraktowo związane z cenami ropy). Nie szkodzi to aż tak bardzo Arabii Saudyjskiej, która ma duże oszczędności i może sobie pozwolić na dłuższy okres spadku cen. Rosja zaczyna powoli wchodzić w kryzys podobny do tego, jaki zrodził się w USA w 2007 roku, choć tu geneza jest inna. Centralny Bank Rosji musiał odłożyć 11 grudnia 2015 ważną dla ożywienia gospodarki decyzję o obniżeniu bardzo wysokich stóp procentowych ze względu na spadki cen ropy. Do budżetu wpływa coraz mniej pieniędzy. Już pod koniec 2014 roku sytuacja w Rosji zaczęła się mocno chwiać. W grudniu 2014 roku bank centralny Rosji podniósł główną stopę procentową aż do 17 proc., by zapobiec załamaniu kursu rosyjskiej waluty, której notowania spadały błyskawicznie ze względu na taniejącą ropę oraz sankcje gospodarcze nałożone na Rosję w związku z jej agresywną polityką wobec Ukrainy. Teraz Rosja ma poważny problem, bo społeczeństwo zaczyna coraz silniej odczuwać skutki taniejącej ropy.

Czy rosyjski kryzys finansowy to problem świata? Raczej nie, bo Rosja nie jest gospodarczym sercem świata, będzie więc on wewnętrznym problemem Rosji i państw ściśle z Rosją związanych, czyli byłych republik radzieckich.

Nie znaczy to, że problem z tanią ropą nie istnieje, bo to nie problem Rosji, lecz całego świata. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dobrze. Tania ropa to tania energia, a to powinno sprzyjać rozwojowi gospodarek świata. I pewnie będzie. Jednak niskie ceny ropy, szczególnie w USA spowodują spadek inwestycji w wydobycie z drogich złóż. Wydobycie więc spadnie, a tym samym spadną światowe rezerwy. Sama zaś Arabia nie zapewni światu ropy bez udziału złóż niekonwencjonalnych. Cena ropy więc wzrośnie w wyniku spadku jej ilości na światowym rynku. Dopóki cena ropy nie przekroczy 100$, to światowa gospodarka nie powinna tego poważnie odczuć. Jeśli jednak z powodu spadku mocy wydobywczych cena będzie rosnąć i osiągnie poziom rzędu 120-130$, to wywoła to kryzys finansowy. Droga energia oznacza wyższe koszty utrzymania gospodarki – droższe towary, usługi, konieczność oszczędności, mniejsze wpływy z podatków VAT, etc. Dojdzie do kolejnego pęknięcia bańki, i nie będzie to tylko bańka rynku nieruchomości, lecz globalna matka wszystkich baniek. Jednocześnie wysokie ceny ropy sprawią, że Arabia odrobi straty po czasach, kiedy ropa była tania, bo kraj ten koniec końców straty jakieś ponosi. To samo dotyczy przemysłu naftowego w USA. Wysokie ceny sprawią, że znów zacznie się kręcić boom łupkowy, poszukiwanie ropy w Arktyce, czy odwierty głębokowodne. I wszystko wróci do normy.

A może jednak nie..?

Wysokie ceny ropy wymuszą na ludziach i formach oszczędzanie. Problemy mogą dotknąć słabszych krajów UE, szczególnie silnie zależnych energetycznie od ropy, takich jak Grecja.

Co dalej? Gospodarka będzie się kurczyć, do tego nałożą się problemy ze zmieniającym się klimatem. Mniejsze emisje CO2 będą oznaczać zmniejszenie ilości aerozoli w atmosferze i przyspieszony wzrost temperatury – a tym samym nasilenie się ekstremów pogodowych i wzrost presji na światowy system żywnościowy.

Koszty życia będą rosły dalej. Świat będzie się kurczyć. Będzie brakować pieniędzy także na inwestycje adaptacyjne do skutków ocieplającego się klimatu. Nowe technologie będą drogie, mało kogo będzie stać na samochód elektryczny, a samorządy nie będą miały wystarczającej ilości pieniędzy na budowę drogich turbin wiatrowych czy farm fotowoltaicznych. W takiej sytuacji w trudnym położeniu może znaleźć się też przemysł zielonej energetyki. Cóż, ujemny wzrost gospodarczy nie sprzyja działalności gospodarczej, a dotyczy to także OZE.

Czarny i pesymistyczny scenariusz? Jak z roku 2012-2013? Niestety nie wykluczony.

To może być ostatni moment, kiedy cena ropy jest niższa niż 100$. To wciąż czasy, które sprzyjają rozwojowi zielonej energetyki. Potem może być za późno.

Co więcej, próg ocieplenia o 2°C, o jakim się mówiło na COP 21, może być bliżej, niż byśmy chcieli, szczególnie że czysta atmosfera pozbawiona smogu oznacza szybszy wzrost temperatur. Szybki wzrost temperatur związany z szybkim odejściem od spalania paliw kopalnych oznacza więc też intensyfikację istniejących dodatnich sprzężeń zwrotnych, jak np. pożary tajgi na Syberii czy w Kanadzie i pojawienie się nowych, jak możliwa destabilizacja wiecznej zmarzliny czy hydratów metanu w Oceanie Arktycznym.

Byłoby dużo lepiej, gdyby postanowienia z COP21 zostały wdrożone w latach 90. XX wieku, a nie teraz. Czas nam się kończy.

Hubert Bułgajewski, Arktyczny Lód blog

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly