ArtykulyPowiązania

Epickie susze dewastują planetę

W zasadzie każdy zamieszkały kontynent, doświadczył ostatnio poważnych problemów z wodą. Typowo na danym gęsto zamieszkałym obszarze ponad 80% lokalnego zaopatrzenia w wodę trafia na potrzeby człowieka: dla rolnictwa, przemysłu i bezpośredniej konsumpcji. Do rzadkości nie należą też miejsca, w których zużycie wody przewyższa tempo jej regeneracji. Postępujące zmiany klimatyczne skutkują zmianami wzorców opadowych, co na gęsto zaludnionych obszarach, na których mieszkańcy zużywają dużo wody prowadzi do poważnych problemów, zarówno dla ludzkiej gospodarki, jak i dla przegrywających z nią konkurencję o wodę naturalnych ekosystemów.

Zbyt duży pobór wody ze środowiska widoczny jest szczególnie tam, gdzie przez kilka lat z rzędu występują słabe opady deszczu czy śniegu w porze zimowej. Często w grę wchodzą złe decyzje polityków i zarządców, czy brak odpowiedniej infrastruktury i technologii, w wyniku czego dany region pogrąża się w kryzysie lub wręcz – w chaosie.

Rys. 1 Mapa pokazująca skalę stresu wodnego na świecie. W ostatniej dekadzie wystąpiło lub trwa nadal siedem ekstremalnych susz.

1. Australijska susza tysiąclecia

Susza tysiąclecia w Australii zaczęła się w 1995 roku i trwała nieprzerwanie do końca 2009 roku. W trakcie tej suszy poziom wód gwałtownie spadł, spadła także produkcja rolna i przemysłowa. Melbourne, Sydney, czy Perth poradziły sobie z problemem budując zakłady odsalania wody morskiej. Jest to jednak energochłonny proces. Inne miasta i regiony realizowały projekt recyklingu wody. W latach 2001-2012 australijskie władze na pomoc dla dotkniętych suszą rolników i firm wydały 4,5 mld dolarów.

Potężna susza w Australii ustąpiła miejsca potężnej powodzi. Największa od pół wieku powódź dotknęła stan Queensland (większy niż Niemcy i Francja razem wzięte ) w 2010 roku. Powodzią dotkniętych zostało 200 tys. ludzi, a straty wyniosły 10 mld dolarów. Problem suszy wciąż istnieje, gdyż klimat na Ziemi się ociepla, zwiększa się parowanie wody, a silne, ale jednocześnie krótkotrwałe ulewy nie są rozwiązaniem na problem stresu wodnego i suszy. Zwłaszcza, że ulewy związane z cyklonami przynoszą powodzie, a tym samym zniszczenia. Sam zaś woda z opadu, padając na wysuszoną ziemię szybko spływa korytami rzeki i trafia do morza czy oceanu, a jedynie niewielka część wody opadowej trafia do gruntu.

Wraz z nadejściem El Niño Australia szykuje się na kolejną rundę suszy.

2. Hiszpania importuje wodę statkami.

Susza w lażącej w północno-zachodniej części Hiszpanii Katalonii, stała się tak poważna, że Barcelona w 2008 roku została zmuszona do importu wody z Francji drogą morską. Około 70% pozyskiwanej wody w Hiszpanii jest zużywane w rolnictwie. Znaczna część tej wody jest marnowana z powodu przestarzałych systemów nawadniania i uprawy roślin źle radzących sobie w przedłużającym się okresie bezdeszczowym. Jako przyczynę marnotrawstwa wody wskazuje się także niskie jej ceny, przez co popyt, szczególnie w celach rozrywkowych jest duży. Podobny zresztą problem w takim wypadku ma m.in. Las Vegas czy Los Angeles, gdzie duże ilości wody są przeznaczane na napełnianie basenów czy nawadnianie pól golfowych i ozdobnych ogrodów. A jak wiadomo, turystyka i wszystko, co się z nią wiąże w Hiszpanii jest ważnym sektorem gospodarczym. Do tego oczywiście dochodzą niskie inwestycje w hydroinfrastrukturę i nowe technologie retencji i nawadniania.

Problemem nie jest samo globalne ocieplenie, zwłaszcza, że strefy klimatyczne nie przesunęły się jeszcze aż tak bardzo, by zaszkodzić krajom podzwrotnikowym, takim jak Hiszpania, Włochy czy południowe stany USA. Ale prognozy wskazują, że problem będzie się nasilać.

3. Spadek wód podziemnych w Indiach może być obserwowany z kosmosu

Należące do NASA bliźniacze satelity GRACE, są w stanie przy pomocy zmian pola grawitacyjnego mierzyć zmiany poziomu wód na Ziemi. Satelity te mierzą masę lądolodu na Antarktydzie, dzięki czemu wiemy, że kontynent ten traci lód. Ale także przy pomocy tych satelitów możemy zaobserwować opadanie wód powierzchniowych i podziemnych w wielu miejscach na Ziemi, m.in. w Indiach. Nigdzie na Ziemi wody podziemne nie opadają tak szybko jak w północnych Indiach. Badania NASA pokazały, że w latach 2002-2008 indyjskie stany Hariana, Pendżab, Radżastan i Delhi straciły 108 km3 wody. W swoich opracowaniach Matt Rodell zauważył, że regiony te stały się zależne od nawadniania wodą z wód podziemnych. To konieczność, by zmaksymalizować możliwości rolnictwa w przeludnionym kraju, jakim są Indie. Jeśli nie zostaną podjęte działania, by zoptymalizować korzystanie z zasobów wód podziemnych, to konsekwencją dla 114 mln ludzi w niedalekiej przyszłości będzie załamanie się produkcji rolnej i pozyskiwania wody pitnej.

Rys. 2 Mapa pokazująca poziom stresu wodnego w Indiach. 54 % powierzchni kraju znajduje się w stanie ekstremalnie wysokiego stresu wodnego.

W lipcu 2012 roku około połowa ludności Indii, tj. 670 mln (albo inaczej blisko 10% ludzkości) utraciła dostęp do energii elektrycznej w wyniku ogromnej awarii sieci elektrycznej. Niektórzy eksperci winą obarczyli dotkliwą suszę, która w północnych Indiach wpłynęła na działanie elektrowni wodnych. Niewielkie opady deszczu spowodowały spadek ilości płynącej wody w rzekach, a to przełożyło się na wyhamowanie produkcji energii elektrycznej. Dodatkowo rolnicy zużywali więcej energii elektrycznej do zasilania pomp, pompujących wodę spod ziemi w celu nawadniania upraw. Oba te czynniki wywołały wielki, bezprecedensowy blackout.

Przeludnienie i rosnąca gospodarka, potrzebująca coraz więcej wody, to nie jedyne problemy Indii związany z dostępnością wody. Coraz większy wpływ mają anomalie związane z ocieplającym się klimatem. Zawirowania związane z monsunami mogą nieść za sobą poważne skutki dla sytuacji społecznej i gospodarczej tego ogromnego państwa. W dalekiej przyszłości sytuację pogorszą himalajskie lodowce, a raczej ich zanik. Zanim zaczęto na dobre pozyskiwać wodę z zasobów podziemnych, w porze suchej ważną rolę odgrywały wody roztopowe z lodowców. To właśnie górskie lodowce zasilają wielkie rzeki Indii. Bez nich ten kraj może stanąć w obliczu kolosalnej katastrofy humanitarnej. Zwłaszcza, że już teraz Indie muszą rywalizować, podobnie zresztą jak Pakistan z ambitnymi aspiracjami Chin do zasobów wielkich rzek himalajskich.

4. Ciemna strona chińskiego boomu

Znaczna część północnych Chin to mniej lub bardziej suche obszary. Jednocześnie są to tereny, gdzie od pokoleń uprawia się zboże, podobnie, jak w Kalifornii czy środkowym zachodzie USA. Dodajmy do tego nieefektywny system zużywania wody, rozbuchanych potrzeb przemysłu, górnictwa i energetyki węglowej w połączeniu ze skutkami zmiany klimatu. W rezultacie tego Chiny czeka dalsze wysuszanie i spadek ilości wód podziemnych i powierzchniowych.

Rząd zaczął dostrzegać problem i podejmowane są działania zaradcze. Władze wyznaczyły cele, dzięki którym poprawie ma ulec efektywność pozyskiwania wody i gospodarowanie nią. Nie wiadomo jednak, czy w kraju, w których szeroko omija się wszelkie przepisy środowiskowe problem wody zostanie szybko rozwiązany. Podobnie jak dla Indii, także i dla Chin kluczowym źródłem wody są rzeki, wypływające z górskich lodowców w Himalajach. Dlatego też Chiny realizują wielkie, zapierające dech projekty inżynieryjne, jak odwracanie biegu rzek, czy budowa tam. Jednocześnie rodzi to problemy natury politycznej. Projekty Chin zaburzają bowiem gospodarkę wodną krajów sąsiednich, szczególnie tych, które nie mają szans w starciu z hegemonem. W przypadku Indii posiadających dużą armię i broń jądrową, ewentualny konflikt z Chinami mógłby przynieść poważne konsekwencje.

Nawet Rosja nie może czuć się spokojnie. Zmiany klimatyczne obok innych czynników mogą doprowadzić do tego, że w przyszłości Chiny zechcą zagarnąć słabo zaludnioną wschodnią Syberię w celu jej zasiedlenia. Ze względu na przesuwanie się stref klimatycznych, północna część Chin będzie niezdatna do uprawy roli. Już dziś zresztą obserwuje się migracje Chińczyków do wschodniej części Syberii.

5. Mezopotamski koszmar

Między 2006 a 2011 rokiem Syrię nawiedziła najgorsza w historii susza. Doprowadziła ona do upadku wielu gospodarstw rolnych i masowej migracji ludności wiejskiej do miast. Dane satelitarne GRACE ujawniły alarmujące tempo spadku poziomu wód rzecznych Tygrysu i Eufratu. To drugie po Indiach najszybsze tempo utraty wody w pierwszej dekadzie XXI wieku.

Eksperci uważają, że przyczyną zbrojnego konfliktu w Syrii nie była tylko sama polityka (dyktatura Asada), ale też skutki zmiany klimatu, a także po części niewłaściwa gospodarka wodna, typowa dla biednych i zacofanych technicznie państw. Problemy rolnictwa wynikające z uciążliwej suszy wywołały niestabilność społeczną w miastach. Napływ ludności rolniczej do miast, wzrost bezrobocia, połączone ze wzrostem cen żywności na światowym rynku przyniósł najpierw falę protestów, pacyfikowanych przez rząd, a następnie trwającą do dziś wojnę domową.

2010 rok był wyjątkowo nieprzychylny jeśli chodzi o klimat, a tym samym niekorzystny dla rolnictwa na świecie. Seria katastrof klimatycznych z rekordową suszą i falą upałów w Rosji przyczyniły do rekordowego wzrostu cen żywności na światowym rynku na przełomie 2010 i 2011 roku. Oliwy do ognia dodały także wysokie wtedy ceny ropy naftowej. Wszystko to doprowadziło do buntów i zamieszek określanych mianem Arabskiej Wiosny. Pierwotny problem to woda, a raczej jej niedobór lub wręcz brak. To przekłada się na produkcję rolną. Widzimy tu powiązania między klimatem i żywnością a polityką i sytuacją społeczną. Teraz Syria i Libia są krajami upadłymi. W kolejce są Irak, Egipt, Tunezja i pewnie kilka innych państw północnej Afryki i Bliskiego Wschodu, które stoją w obliczu kryzysu wodnego i żywnościowego.

6. Południowo-wschodnia Brazylia na krawędzi katastrofy

Południowo-wschodnia część Brazylii, gdzie znajdują się wielkie metropolie, jak São Paulo i Rio de Janeiro, zmaga się z ekstremalną suszą. To największa w nowożytnej historii Brazylii susza, która dotknęła 40 mln ludzi, więcej niż liczba ludności Polski. Wiele zbiorników wodnych jest prawie wyschniętych, a cenna w woda w wielu miejscach jest niezdatna do picia. Do tego dochodzi problem energetyki w dużym stopniu opartej na elektrowniach wodnych, w wyniku czego często dochodzi do blackoutów.

Rys. 7 Mapa pokazująca poziom stresu wodnego w Brazylii

Rząd nie jest w stanie skutecznie sobie poradzić z kryzysem. Spada zaufanie publiczne, rośnie frustracja, szerzą się przestępstwa. Sytuacja stała się na tyle poważna, że ostatnio pojawiły się pomysły o „eksporcie uchodźców”, czyli wywożeniu ludzi do miejsc, w których nie występuje susza, a także zaangażowaniu wojska w celu dostarczania wody. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest nie tylko stanu zmiana klimatu, ale też wycinka lasów tropikalnych, co zaburza respirację i transport wody. Klimatolodzy prognozują, że z powodu ocieplania się klimatu do końca wieku zniknie 80% lasów tropikalnych Brazylii. W takiej sytuacji cała Brazylia może stanąć w obliczu kryzysu wodnego. Zwłaszcza, że ostatnio nasilają się susze także na północy kraju. Do ostatniej doszło w 2010 roku. Następne są jedynie kwestią czasu.

7. Zasuszony amerykański sen

Najbardziej widoczna, głównie z powodu charakteru i znaczenia regionu, jest susza w Kalifornii. Wiążący się z tym problem dostępności wody staje się tam coraz bardziej uciążliwy. Ekstremalna susza w Kalifornii trwa już cztery lata, a dotkniętych są nią już tereny zamieszkane przez 37 mln ludzi. Sytuacja jest bezprecedensowa, a znany z wielkich gwiazd showbiznesu stan USA zaczyna uginać się pod katastrofą spowodowaną przez globalne ocieplenie. Ten stan rzeczy zmusił gubernatora Jerry’ego Browna do wprowadzenia ograniczeń w zużyciu wody. Początkowo ograniczenia dotyczyły zwykłych mieszkańców, ale ostatnio także rolnicy muszą oszczędnie gospodarować wodą. Sytuacja powoli staje się rozpaczliwa, choć szansę na przynajmniej krótkotrwałą poprawę daje El-Niño, którego obecność wiąże się m.in. ze wzrostem opadów deszczu w Kalifornii.

Problemy dotknęły także całej zachodniej części USA, choć ostatnio dzięki gwałtownym ulewom w Teksasie i Oklahomie susza ustąpiła na rzecz gwałtownych powodzi.

Sytuacja będzie się pogarszać

World Resources Institute prognozuje, że w ciągu najbliższych lat sytuacja będzie się pogarszać. Złoży się na to szereg czynników. Po pierwsze, rosnąca populacja w krajach Trzeciego Świata będzie się przekładać na wzrost zapotrzebowania na wodę. Po drugie, wzrost gospodarczy, szczególnie przemysłu i rolnictwa będzie się przekładać na wzrost zapotrzebowania na wodę. Po trzecie ogromną presję wywrze zmiana klimatu, szczególnie na te regiony, które dziś cechują się półsuchym klimatem i występowaniem dwóch pór roku. Z tego powodu zwiększy się tam ilość pobieranej wody głębinowej. Kolejne regiony świata, jak na przykład Kalifornia, staną przed takim problem, przed jakim stoi dziś Arabia Saudyjska. Władze tego kraju zaprzestały projektu nawadniania pustyń, gdyż wody głębinowe zostały wyczerpane. Spadnie areał terenów uprawnych, a kolejne kraje dołączą do grona uzależnionych od importu żywności.

Kraje stref umiarkowanych także będą mieć problem ze względu na przesuwanie się stref klimatycznych. Pod koniec tego wieku Polska znajdzie się w strefie klimatu podzwrotnikowego z suchym latem i wilgotną zimą. Nie do końca wiadomo też, jak będą wyglądać wzorce pogodowe w Polsce, czy innych krajach dzisiejszego klimatu umiarkowanego. Duże znaki zapytania dotyczą m.in. blokad cyrkulacji atmosferycznej wywołanej przez zmiany klimatyczne w Arktyce czy ewentualnego zaniku Prądu Zatokowego.

Może się okazać, że w przyszłości, w zamieszkałym przez 10 lub więcej miliardów ludzi świecie, z rozbudzonymi apetytami klasy średniej, w świecie cieplejszym o kilka stopni, niewiele krajów pozostanie eksporterami żywności. Niektórzy eksperci, w tym Pentagon przewidują konflikty zbrojne, których stawką będzie woda i żywność. I nie będą to takie wojny, jak obecnie w Syrii, lecz konflikty międzynarodowe. Obecnie obserwowane trendy zmian mogą zaprowadzić świat w bardzo nieprzyjemne miejsce.

Hubert Bułgajewski na podst. Peak Oil, 7 Epic Droughts Devastating the Planet

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly