ArtykulyPowiązania

Oceany na progu wymierania, ale wciąż możliwe do uratowania

W zeszłym miesiącu grupa badaczy opublikowała raport, z którego wynika, że światowe oceany stoją w obliczu wielkich zmian, potencjalnie mogących doprowadzić do nieodwracalnych zniszczeń życia morskiego.

Analizując szeroki zestaw danych począwszy od danych kopalnych, a
skończywszy na współczesnych statystykach dotyczących wielkości połowów,
naukowcy doszli do wniosków równocześnie jeżących włosy na głowie i
dających nadzieję. Oceaniczne ekosystemy, choć nadal w dużym stopniu
nienaruszone, poddawane są bezprecedensowej i rosnącej presji ze strony
wielu czynników jednocześnie, szczególnie postępującego zakwaszania wody
z powodu absorpcji dwutlenku węgla i eksploatacji surowców z głębin
oceanicznych, szczególnie ropy i gazu.

Skala czasowa (logarytmiczna) zmian na lądach i w oceanach

Rysunek 1. Skala czasowa (logarytmiczna) zmian na lądach i w oceanach. Wymieranie gatunków w oceanach nie zaszło jeszcze tak daleko jak na lądach. Źródło.

Jak stwierdza Douglas McColly, główny autor raportu: „Staraliśmy się zebrać i przeanalizować dane dotyczące stanu oceanów z możliwie jak największej ilości źródeł. Dobra wiadomość jest taka, że w odróżnieniu od lądów w oceanach nie zaobserwowaliśmy jeszcze szóstego wielkiego wymierania. Zła natomiast taka, że sposób i skala naszego wpływu na oceany gwałtownie narasta. Do tej pory były to połowy, które uszczuplały populację organizmów morskich. Teraz do głosu zaczynają dochodzić gwałtowne zmiany środowiska. Można dostrzec tu analogię naszej eksploatacji biosfery na lądach. Początkowo tylko polowaliśmy. Później zaczęliśmy konkurować o te same zasoby i przestrzeń z innymi gatunkami, co najbardziej zaznaczyło się w podczas rewolucji przemysłowej, kiedy apetyt na surowce poszybował w górę. Znajduje to odzwierciedlenie we wzorcach wymierania. Intensywne polowania na pojedyncze osobniki niesie negatywne konsekwencje dla populacji tych zwierząt, ale kiedy dochodzi do niszczenia habitatów, skutki są daleko bardziej destrukcyjne.

Na lądzie całe grupy organizmów wyginęły na skutek działalności człowieka, z których wiele należało do megafauny. Jak dotąd w oceanach takie wielkoskalowe zjawiska nie miały miejsca. W morzu nadal pływają rekiny białe, wieloryby…

Gdy jednak popatrzymy na to, jak wpływamy na rafy koralowe, jak akwakultura niszczy lasy mangrowe, na rozpoczynający sie wyścig w eksploatacji zasobów z dna morskiego, to mamy powody sądzić, że jesteśmy w przededniu analogicznej rewolucji, która na lądzie tak bardzo spustoszyła dziką przyrodę.”

Raport poświęcił niewiele miejsca takim kwestiom jak przełowienie. Badacze dostrzegają inne poważniejsze zagrożenia.

„Przełowienie to obecnie jeden z głównych problemów dotykających oceany. (…) Obfitość ryb to przeszłość. Najbliższa przyszłość niesie jednak poważniejsze zagrożenia. Stajemy się świadkami kolejnej rewolucji przemysłowej, która tym razem ma miejsce w oceanach. Dlaczego zapuszczamy się po surowce w morskie głębiny? To proste – potrzebujemy ich w codziennym życiu, ponieważ światowa populacja i konsumpcja ciągle rosną. Możemy jednak zrobić to w sposób przemyślany albo głupi. Rewolucja przemysłowa na lądzie została przeprowadzana w najgorszy możliwy sposób, całkowicie ignorując skutki środowiskowe. (…)

Wiemy, że strata gatunku to cios dla bogactwa życia na naszej planecie, ale wiemy też, że jest to także strata dla społeczeństwa. Zatem nie chcemy powtarzać tych samych błędów… Jeśli chcemy wykorzystać pewną część oceanu do pozyskiwania minerałów, to będziemy musieli zrekompensować straty w innym miejscu. To wymaga odpowiedniego strefowania i bardzo starannego planowania.”

McColly dodaje, że trzeba będzie bardzo ściśle monitorować przemysł wydobywczy, przy czym skala planowanych odwiertów jest oszałamiająca.

„Nadal nie wiemy, jakie będą skutki zakrojonej na szeroką skalę eksploatacji surowców z dna oceanicznego. Nie wie tego także przemysł. Mówimy tutaj o najgłębszych partiach oceanu. Liczby są przerażające: miliony dolarów inwestuje się w budowę sprzętu pozwalającego na wydobycie na tak dużych głębokościach, a łączna powierzchnia Pacyfiku, przeznaczona pod działalność wydobywczą wynosi milion kilometrów kwadratowych. Mamy do czynienia z usuwaniem całych gór – tym razem pod wodą. W Wielkiej Brytanii linie produkcyjne już opuszczają maszyny ważące po 300 ton, które będą w stanie tego dokonywać.”

Krytycznym zagrożeniem jest też gwałtownie postępujące zakwaszanie oceanów.

„To bezdyskusyjne, że wzrost temperatury oceanów i postępujące zakwaszenie nie wpływają dobrze na życie morskie. Uporanie się z problemami takimi jak przełowienie i głębokowodna eksploatacja minerałów jest niesłychanie istotne. Jeśli jednak nadal będziemy podkręcali temperaturą i zwiększali kwasowość wody, to wysiłki poniesione na innych frontach i tak pójdą na marne.

Istnieją jednak pewne pozytywne sygnały, że życie morskie ma pewną zdolność adaptacji. Dlatego musimy za wszelką cenę ograniczyć zmiany klimatyczne. Każdy spowolnienie wzrostu temperatury i kwasowości oznacza dodatkowy czas na przystosowanie się morskiego życia do zachodzących zmian. Możliwe, że organizmy morskie mogą się adaptować do pewnego stopnia, pod warunkiem, jeśli tempo zmian będzie odpowiednio wolne, nie zaburzające całkowicie ich fizjologii.”

McColly zaznacza, że nadal mamy szansę na zapobieżenie szóstemu Wielkiemu Wymieraniu w oceanach.

„Nasz sposób traktowania oceanów jest paskudny, ale dopóki nie mamy do czynienia z masowym wymieraniem, możemy wiele rzeczy odwrócić, bo podstawowe składniki budulcowe morskich ekosystemów wciąż jeszcze istnieją. Ponadto mamy tego świadomość stosunkowo wcześnie, zatem mamy szansę na odwrócenie katastrofy, jaką sprowadziliśmy na biosferę lądową.

Przede wszystkim potrzebujemy więcej morskich parków narodowych i większej ilości obszarów chronionych. W zeszłym roku Obama ustanowił na wodach Pacyfiku największy morski obszar chroniony na świecie i była to wspaniała wiadomość dla organizmów morskich. Jednak mniej optymistyczne było to, że w pierwotnych założeniach obszar ten miał być dwukrotnie większy. Prezydent uległ presji ze strony przemysłu rybnego. Niemniej jednak morskie obszary chronione to rzecz której absolutnie potrzebujemy.”

Kolejną kwestią, do której odniósł się naukowiec, były wody międzynarodowe.

„Ogromne obszaru oceanów leżą poza jurysdykcją jakichkolwiek państw. Wody międzynarodowe do nikogo nie należą i po części bardzo utrudnia to zarządzanie zasobami morskimi. Rośnie świadomość, że musimy budować sojusze, by odpowiednio radzić sobie z kwestami dotyczącymi zdrowia ekosystemów morskich. Poradziliśmy sobie z wielorybnictwem. Większość krajów zgodziła się zaprzestać tego procederu, co uratowało wiele gatunków. To samo możemy uczynić z rekinami i tuńczykami. Musimy też wypracować międzynarodowe porozumienia dotyczące zarządzania ekosystemami znajdującymi się na otwartych wodach oceanicznych. Zwierzęta morskie średnio rzecz biorąc przebywają znacznie większe odległości niż lądowe – tuńczyki błękitnopłetwe, wieloryby i delfiny wędrują po całym oceanie. Ich skuteczna ochrona będzie wymagała współpracy międzynarodowej.”

Tłum. Tomasz Kłoszewski na podst. Why Ocean Health Is Better And Worse Than You Think

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly