Artykuly

Eksploatacja zasobów Antarktydy coraz bliżej

Wygląda na to, że wyścig o zdobycie i utrwalenie wpływów na Antarktydzie – ostatnim wciąż w miarę dziewiczym kontynencie – ruszył na dobre. Świadczy o tym włączenie się do rozgrywki Chin, które przystąpiły do konstrukcji piątej już stacji na tym skutym lodem kontynencie. Tę „cichą” rywalizację wokół bieguna południowego przesłoniły nieco dążenia do militaryzacji Arktyki związane z ostatnimi krokami Rosji, a zwłaszcza utworzeniem przez nią w grudniu dowództwa wojskowego na tym obszarze. W najbliższych latach także i Antarktyda, skrywająca prawdopodobnie znaczne bogactwa naturalne, może stać się kolejnym punktem zapalnym na mapie świata.

Krzyżują się tu bowiem interesy wielu państw, dla których Antarktyda jest obiecującą inwestycją na przyszłość, w związku z (na razie będącą pieśnią przyszłości) eksploatacją bogactw naturalnych. Zakaz wydobywania surowców, związany z ochroną środowiska naturalnego, będzie obwiązywał jeszcze do 2048 roku, ale można spodziewać się, że poszczególne kraje będą rozwijać swoje technologie wydobywcze także pod kątem ekstrakcji antarktycznych złóż surowców. Status Antarktydy reguluje nadal traktat antarktyczny, podpisany w 1959 roku w Waszyngtonie, który wszedł w życie dwa lata później.

„Antarktyczny klub” rusza do strategicznej rozgrywki

Licząca 14 mln km2 Antarktyda posiada złoża ropy, węgla kamiennego, żelaza, miedzi, srebra i wielu innych surowców. Ich rozmiaru jeszcze nie oszacowano, ale dotychczasowe badania wskazują, że mogą być one znaczące. Obecnie na kontynencie na stałe przebywa około 1000 osób, zajmujących się badaniami naukowymi. To właśnie ich obecność wzmacnia podstawę do roszczeń ze strony niektórych państw.

Roszczenia do fragmentów terytorium zgłosiły Argentyna, Australia, Chile, Francja, Norwegia, Nowa Zelandia i Wielka Brytania.

Umowa z Madrytu z 1991 roku „zamroziła” nowe roszczenia do 2041 roku, ale po tym czasie roszczenia takie roszczenia mogą zgłosić inni sygnatariusze Układu Antarktycznego (m.in. Rosja i USA) oraz część państw-stron układu madryckiego, wśród których jest także Polska. W 1977 roku na Antarktydzie założono stałą polską stację im. Henryka Arctowskiego. Konkurencja jest spora i już przygotowuje się do umocnienia swojej pozycji w Antarktyce. Dowodem takiej polityki są np. ostatnie przedsięwzięcia Chin, które, poprzez budowę stacji badawczej, chcą mocniej “zasadzić się” w tej części świata.

Rośnie niepokój dotyczący planów Chin

Chiński lodołamacz Xue Long („Śnieżny Orzeł”) przybył na Antarktydę z 13 naukowcami i 10 tonami zaopatrzenia na pokładzie w grudniu 2014 roku. Według oficjalnego oświadczenia Pekinu, które przytacza serwis „Global Post”, baza ta ma być elementem satelitarnego systemu nawigacji, ale swoje obawy co rzeczywistych intencji Chin zgłosiła Australia, obawiająca się, że może chodzić o cele wojskowe. Traktat antarktyczny zezwala na wykorzystywanie kontynentu jedynie w celach pokojowych, ale systemy nawigacji Chin i Norwegii (który jest używany także przez USA) mogą naruszać te normy, ponieważ mogą być wykorzystywane do naprowadzania pocisków rakietowych.

Rosnąca aktywność Chin szczególnie niepokoi Australię. Przed niepomyślnym rozwojem wydarzeń trzy miesiące temu ostrzegał deputowany David Feeney, cytowany przez dziennik „The Australian”. W jego opinii, zbyt małe nakłady na program antarktyczny powodują, że Australia stoi w obliczu niebezpieczeństwa utraty swojego „przywództwa” w tej części świata, a Chiny mogą stanowić „zagrożenie” dla roszczeń wysuniętych przez Canberrę.

„Rosjanie cały czas prowadzą bitwę o Antarktydę”

Sen z powiek Australijczykom spędza także aktywność Rosjan. Andrew Darby już w 2013 roku pisał w „Sydney Morning Herald”, że Rosja „cały czas prowadzi bitwę” o Antarktydę, „odciskając swój ślad na jej środowisku naturalnym” i „zostawiając za sobą bałagan”. Powodem obaw Canberry są nie tylko interesy gospodarcze, ale także względy geopolityczne – bliskość Antarktydy sprawia, że Australia mogłaby być potencjalnie narażona w sensie militarnym. Trwałości swoich roszczeń z całą mocą zamierzają także bronić władze Nowej Zelandii, w związku z czym władze w Wellington prawdopodobnie jeszcze bardziej zacieśnią swoją współpracę z Australijczykami.

Lista sporów dotyczących Antarktydy jest jednak dłuższa, mają one także różne natężenie. W 2012 roku doszło do sporu między Argentyną a Wielką Brytanią, w związku z przemianowaniem Brytyjskiego Terytorium Antarktycznego na Ziemię Królowej Elżbiety. Władze w Buenos Aires określiły takie działania mianem „imperializmu”; co więcej, terytorium pod kontrolą Londynu częściowo pokrywa się z terenami, do których pretensje roszczą sobie Argentyna, a także Chile. Stwarza to uzasadnione obawy, jak w przyszłości będzie można rozstrzygnąć kwestię płynności „granic” między „strefami wpływów”, i czy ewentualnie takie „negocjacje” nie będą się toczyć z udziałem czynnika wojskowego.

Marne szanse na „zamrożenie” kolejnej „zimnej wojny”

Naukowcy ostrzegają tymczasem, że w ostatnich latach zwiększyło się tempo topnienia lądolodu Antarktydy. Z badań przeprowadzonych przez NASA wynika, że w zachodniej części Antarktydy mogło ono wzrosnąć nawet trzykrotnie. To zagrożenie dla środowiska naturalnego, paradoksalnie, będzie jednak także ułatwieniem dla potencjalnej działalności wydobywczej. Z każdym rokiem będą wysuwane kolejne argumenty dotyczące eksploatacji zasobów Antarktydy, co może zwiększyć ryzyko dla jej delikatnego ekosystemu.

Co gorsza, współpraca dotycząca ochrony środowiska naturalnego zaczęła natrafiać na coraz poważniejsze przeszkody. Sygnałem możliwych kłopotów były rozmowy w Hobart w październiku 2014 roku, z udziałem przedstawicieli 24 krajów i organizacji pozarządowych, dotyczące utworzenia morskich rezerwatów na części wód wokół Antarktydy. Za takim rozwiązaniem wypowiadały się państwa zachodnie, ale sprzeciwiły się temu Rosja i Chiny. Z relacji dziennika „New York Times” wynika, że o ile powodem sprzeciwu Moskwy był ogólnie nie najlepszy klimat w relacjach z Zachodem, będący pochodną konfliktu na Ukrainie, to Pekin zgłosił weto w związku z planami dotyczącymi rozbudowy floty rybackiej. Niewykluczone zatem, że debata na temat rozpoczęcia eksploatacji zasobów Antarktydy ruszy szybciej, niż się to większości ludzi wydaje.

Ostatni dziewiczy kontynent

Antarktyda jest ostatnim kontynentem na Ziemi, którego środowisko naturalne pozostaje ciągle w nienaruszonym stanie. Główna rolę odegrały tu ekstremalne warunki klimatyczne. Ewentualna eksploatacja zasobów naturalnych, podobnie jak w Arktyce, będzie wiązać z wysokim ryzykiem i kosztami środowiskowymi.

Tak czy inaczej degradacja ostatniego już dziewiczego kontynentu będzie świadectwem chciwości i krótkowzroczności naszego gatunku.

Tomasz Kłoszewski na podst. Rusza rozgrywka o Antarktydę

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly