Artykuly

Nasza rola w cyklu węglowym

cut-treeJedną z najtrudniejszych do zaakceptowania implikacji teorii globalnego ocieplenia jest świadomość, że ludzkość uzyskała mierzalny wpływ na klimat i cykle geochemiczne własnej planety. Ziemia i jej zasoby są tak ogromne, że wycięcie kolejnego drzewa, spalenie kolejnej tony węgla i wylanie kolejnego hektolitra chemicznych ścieków do oceanu wydaje się nam całkowicie bez znaczenia.

Dlatego też większość ludzi ma problemy ze zrozumieniem, jak to możliwe, że choć emisje antropogeniczne CO2 stanowią niewielki procent wszystkich strumieni cyklu węglowego, przyczyniają się do wzrostu stężenia atmosferycznego ditlenku węgla. Nasikanie do jeziora nie powinno nikomu zaszkodzić, prawda?

Przyjrzyjmy się więc liczbom. W latach 1998-2007 stężenie CO2 wzrosło o 20 ppm, co przekłada się na około 160 miliardów ton. Odpowiada to 43 miliardom ton samego węgla (pozostałe 117 mld ton to oczywiście tlen), czyli w skrócie 43 GtC.

Oznacza to, że gdzieś w cyklu węglowym doszło do zaburzenia równowagi, i któryś z rezerwuarów węgla szybko traci masę. Tak się jednak dziwnym przypadkiem składa, że wiemy, iż emisje antropogeniczne – głównie spalanie węgla i ropy – z tego samego okresu to 88 GtC. Wyemitowaliśmy więc dwukrotnie więcej CO2, niż potrzeba do wyjaśnienia obserwowanego wzrostu. Przyczyna jest prosta: z tych 88 miliardów ton węgla mniej więcej połowa została w atmosferze, a reszta uległa rozpuszczeniu w oceanach i związaniu w biomasie roślinnej.

Wielu „sceptyków” wierzy jednak, że obserwowany wzrost stężenia CO2 ma przyczyny naturalne, czyli że 43 GtC nadwyżki która powstała w latach 1998-2007 pochodzi z jakiegoś naturalnego źródła. Źródło takie byłoby bardzo trudne do pogodzenia z tym, co wiemy o cyklu węglowym, nawet jeśli nie brać pod uwagę emisji antropogenicznych. A przecież w równaniu pojawia się także dodatkowe 88 GtC, które wprowadziliśmy do systemu w tej samej dekadzie. Gdzie znika te 88 GtC i dlaczego nie ma wpływu na stężenie atmosferyczne CO2? Węgiel rozpada się radioaktywnie? Ulega natychmiastowemu rozpuszczeniu w oceanach, w przeciwieństwie do „naturalnego” CO2?

Analogia z sikaniem do jeziora jest o tyle błędna, że całkowicie przekłamuje skalę procesu. Paliwa kopalne zawierają kilkakrotnie więcej węgla, niż znajduje się w atmosferze czy biomasie roślinnej całego świata. Nie sikamy więc do jeziora, tylko przepompowujemy wodę z jednego ogromnego zbiornika do zbiornika mniejszego. Co więcej, robimy to w tempie niezwykle szybkim i bezprecedensowym w historii Ziemi.

Ponownie popatrzmy na liczby: od roku 1850 wyemitowaliśmy 500 miliardów ton węgla, większość przez spalanie kopalin. To prawie tyle samo węgla, ile znajdowało się w atmosferze w roku 1850, albo ile znajduje się obecnie w biomasie roślinnej. A przecież nasza cywilizacja dopiero się rozkręca. Roślinom karbońskim sekwestracja CO2 i utworzenie pokładów węgla zajęła miliony lat, nasz przemysł jest w stanie w znacznej mierze odwrócić ten proces w ciągu kolejnego stulecia.

pl więcej w doskonaleszare

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly