Bez kategorii

Rozwiązania. Jaka wybrać drogę?

Kryzys energetyczny, klimatyczny, i w dużym stopniu żywnościowy mają te same podstawy – to obejmujący miliardy ludzi model hiperkonsumpcji i rabunkowe spalanie paliw kopalnych. Przejęcie przez kraje rozwijające się zachodniego stylu życia jest niewykonalne – gdyby tylko Chińczycy i Hindusi zaczęli jeździć samochodami tak jak Polacy, światowe zużycie ropy musiałoby wzrosnąć ponad dwukrotnie, co nie jest i nigdy nie będzie możliwe.

Na te kryzysy rozwiązaniem mogłyby być: rozsądna konsumpcja, energia ze źródeł odnawialnych, wzrost efektywności, przemyślana infrastruktura i systemy podatkowe oparte nie na zarobkach, ale na zużyciu zasobów. To bardzo ważne, abyśmy stojąc w obliczu tych kryzysów zastosowali spójne dla nich rozwiązania, a nie próbowali wdrażać działań pomagających na jeden z nich, lecz wzmagających pozostałe.

Wszystko wskazuje na to, że stajemy przed kryzysem energetycznym, zanim bezwładne zmiany klimatu zmuszą nas do działania, a rozwiązania, jakie przyjmiemy w obliczu wyczerpywania się zasobów ropy zadecydują także o przyszłości klimatu naszej planety.

Znaleźliśmy się dziś na rozdrożu. Stawka, o którą toczy się gra to zagłada naszej cywilizacji i większości znanych nam gatunków. To katastrofy na nieznaną dotychczas skalę, rozpad społeczeństw, konflikty zbrojne, a w końcu może nawet skazana na klęskę desperacka walka ludzi o przeżycie.

Konieczne zmiany często spotkają się z niechęcią: „skoro jest to jakiś problem, to niech ONI coś z tym zrobią, tylko, żeby zmiany mnie ominęły”.

Co byśmy powiedzieli o kimś, kto żyje ponad stan i wydaje więcej, niż może sobie pozwolić, zapożyczając się i biorąc kolejne karty kredytowe, a na pytanie „kto to będzie spłacał?” uśmiecha się szeroko i mówi „Moje dzieci – to nie będzie mój problem, tylko ich?”
Raczej nic pochlebnego.

A my, co robimy? Czym różni się od tego nasze postępowanie? Dziś, tu i teraz, żyjemy wygodnie i naszym sposobem życia spalamy drogocenne zasoby ropy i wprowadzamy klimat planety na krawędź katastrofy. A na pytanie „kto za to zapłaci?” często słyszy się odpowiedź „ja tego nie dożyję, to nie będzie mój problem”.

To zresztą nie jest prawda – konsekwencje zdążymy jeszcze odczuć na własnej skórze.
Elementarz zarządzania projektami mówi, że ryzykiem należy zarządzać świadomie. W źle zarządzanych projektach problemy ignoruje się i „zamiata pod dywan”, tak długo, jak długo tylko się da, mając nadzieję, że „jakoś to będzie”. Dobry kierownik projektu przewiduje zagrożenia, szacuje ryzyko ich wystąpienia i konsekwencje, a w oparciu o to zapobiega kryzysom, zanim do nich dojdzie. A jeśli już do kryzysu dochodzi, to jego skutki są ograniczone i wiadomo, co w takiej sytuacji należy zrobić.

Niby oczywiste. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce bywa różnie. Jeśli jest to budowa autostrady czy systemu informatycznego, następstwa mogą być przykre i kosztowne dla uczestników przedsięwzięcia, ale dotyczą jedynie maleńkiego wycinka rzeczywistości. Co jeśli jednak stawka ma charakter globalny, tak, jak w przypadku kryzysu energetycznego lub klimatycznego? Społeczeństwa mają trudność z percepcją narastających kryzysów i przeciwdziałaniu nim – nie umieją, a nawet nie chcą podejmować kroków zapobiegawczych. I często płacą za to wysoką cenę.

 Czytaj więcej o zachowaniach społeczeństwa pl.

Jeśli zaczniemy działać szybko, koszty, także te czysto ekonomiczne, nie będą zbyt wysokie, a przede wszystkim będą znacznie mniejsze od kosztów, które poniesiemy nie podejmując żadnych działań.

 Czytaj o kosztach gospodarczych zmian klimatu – raport Sterna pl.

Jeszcze nie tak dawno temu olbrzymim problemem była emisja tlenków siarki, powodujących smog i kwaśnie deszcze. Jak sobie z nimi poradziliśmy? Dopóki nie miały ceny, nikomu nie opłacało się redukować ich emisji, bo to po prostu kosztowało. Ale od kiedy w Europie i w USA emisja SO2 zaczęła mieć swoją cenę, w ciągu 30 lat spadła o rząd wielkości.

Rozdroże

Emisja dwutlenku siarki w krajach 15 „starej” Unii Europejskiej w tyś. ton rocznie.

Im szybciej przedsiębiorstwo redukowało emisję, tym lepiej finansowo na tym wychodziło. Można? Można! Jednak potrzebne są odpowiednie motywacje.

Emisja CO2 i spalanie paliw kopalnych z wielu względów są trudniejsza do ograniczenia, niż emisja SO2, ale rozwiązanie jest analogiczne – wprowadzenie rosnącego, najlepiej zsynchronizowany międzynarodowo, podatku węglowego lub jego ekwiwalentu (np. systemu cap&trade). Efektem takiego działania byłaby silna, rosnąca presja ekonomiczna na ograniczanie emisji CO2. Nawet wprowadzenie takiego systemu jedynie na skalę Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych mogłoby być skuteczne na skalę globalną. Dlaczego?

Pojawienie się bodźców ekonomicznych do inwestowania w efektywność przemysłową i energię odnawialną na tak dużym rynku poskutkowałoby szybkim postępem w tej dziedzinie, a inwestycje w badania i produkcja na skalę masową sprowadziłyby cenę alternatywnych źródeł energii (np. energii słonecznej) do poziomu energii paliw kopalnych. W rezultacie spadłoby też zużycie paliwa w budynkach, transporcie i przemyśle.

Opracowane technologie, dostępne na skalę masową i tańsze od obecnych miałyby dużą szansę na ich wyparcie. Po co jeździć samochodem spalającym trzy razy więcej paliwa? Po co budować elektrownię węglową, z której energia jest droższa niż ze słonecznej? Inne regiony świata, zamiast budować gospodarkę XIX i XX wieku, z powodów czysto ekonomicznych (lub z umiarkowaną domieszką ekologii) zaczęłyby korzystać z technologii XXI wieku.

I nie chodzi tu o wprowadzenie zwykłego, kolejnego podatku i oskubanie społeczeństw (choć niektóre rządy mogłyby mieć takie zakusy). Pieniądze powinny wracać do ludzi i gospodarki, w formie darmowego transportu publicznego, darmowych kredytów na poprawę efektywności energetycznej dla ludności i przemysłu badań nad źródłami energii, inwestycji w infrastrukturę kolejową, wreszcie osłon społecznych dla najuboższych.

Stany Zjednoczone i Unia Europejska co roku spalają ropę za ponad tysiąc miliardów dolarów, a te kwoty wcale nie zostają na miejscu w naszych gospodarkach, tylko w większości wędrują do krajów często mniej lub bardziej wrogich – na Bliski Wschód, do Rosji, Wenezueli, czy afrykańskich dyktatur. To także kwestia bezpieczeństwa energetycznego – USA importują 70% ropy a UE 85%. Tymczasem cena ropy w ciągu 5 lat wzrosła 5 razy, ceny gazu podążają za ropą, zaś cena węgla (na którym opieramy naszą energetykę) wynosząca przez lata kilkadziesiąt dolarów za tonę, w roku 2008 sięgnęła stu kilkudziesięciu dolarów za tonę. Kraje takie jak Rosja tylko czekają, jak i kiedy najlepiej użyć szantażu energetycznego.

Chwilowy spadek cen energii związany z recesją i czasowym ograniczeniem zapotrzebowania nie rozwiązuje problemu, a wręcz przeciwnie – przez spadek inwestycji w energetyce na dłuższą metę tylko go nasila.

Środki zainwestowane w energię odnawialną, efektywną energetykę, przemysł i transport to nie koszty. To inwestycje.

Tania energia z paliw kopalnych, szczególnie z węgla, to pozory, gdyż rzeczywisty jej koszt jest znacznie wyższy – płacimy krótszym życiem, chorobami, rachunkami na służbę zdrowia, degradacją środowiska naturalnego, wyczerpywaniem się surowców naturalnych, bezpieczeństwem energetycznym i przyszłością naszych dzieci… Ale nawet od strony czysto ekonomicznej, przy błyskawicznie kurczących się zasobach ropy, gazu i węgla, przejście na energię odnawialną na dłuższą metę oznacza tańszą produkcję, mniejszy import ropy i gazu oraz pracę w sektorze nowoczesnych technologii, a nie pod ziemią w kopalniach. To jak z krokodylimi łzami producentów aut narzekających na nowe unijne wymagania ograniczenia emisji CO2 przez samochody, co podniesie cenę auta o 3000 euro. Ale że przy okazji właściciel pojazdu oszczędzi kilka razy więcej na paliwie, o tym ani słowa.

Im więcej potrzebujemy paliw kopalnych, tym ich cena bardziej rośnie. Im bardziej rozwijamy technologie i im więcej produkujemy paneli słonecznych czy zakładów z biopaliwami z alg, tym ich cena jest niższa.

Ta droga to spójne i perspektywiczne rozwiązanie problemu zmian klimatu, kryzysu energetycznego, rosnących cen energii, bezpieczeństwa dostaw energii, kryzysów żywnościowych, wodnych i ekologicznych. Nie ma rozsądnej alternatywy dla tego kierunku.

Rozdroże„Światowy system wytwarzania energii znajduje się na rozdrożu. Obecne trendy globalne w produkcji i zużyciu energii są absolutnie niezrównoważone środowiskowo, ekonomicznie, społecznie. Ale to można i trzeba zmienić; wciąż mamy czas, żeby zmienić drogę, którą podążamy. To nie przesada stwierdzić, że przyszłość ludzkości zależy od tego, na ile skutecznie zmierzymy się z dwoma kluczowymi wyzwaniami energetycznymi, przed którymi stoimy: zapewnienie stabilnych dostaw energii w akceptowalnej cenie oraz uruchomienie szybkiego przejścia do niskowęglowego, efektywnego i bezpiecznego dla środowiska systemu wytwarzania energii. To, czego potrzebujemy to nie mniej, niż rewolucja energetyczna”.

IEA 2008 World Energy Outlook

Jeśli nie chcesz być jedynie częścią problemu, a chcesz stać się częścią rozwiązania, pamiętaj!

Bądź po Jasnej Strony Mocy

  1. Dbaj o środowisko. Zmieniamy klimat, zatruwamy wodę, powietrze, gleby, jedzenie i zabijamy tysiące gatunków. Co sekundę podwajamy stężenie dwutlenku węgla w sześcianie o boku ponad 1 kilometra. Lodowce i lody Arktyki rozpadają się w oczach, przesuwają się strefy klimatyczne i pustynie, nasilają się katastrofy. W wielu chińskich miastach, produkujących na nasze potrzeby, nie widać przez wiele dni słońca, a rzeka zmienia kolor w zależności od produkowanego danego dnia asortymentu.

  2. Szanuj zasoby naturalne. W ciągu życia jednego pokolenia wyczerpujemy ponad połowę zasobów ropy i gazu. I wiele innych trudnych do zastąpienia surowców. 1 litr ropy daje tyle energii, ile człowiek pracujący przez 1.5 tygodnia, a każdy z nas zużywa jej rocznie kilka ton – spalając bezpośrednio w aucie lub pośrednio, kupując towary, jedzenie i usługi. Tymczasem w przeciągu kilku, najpóźniej kilkunastu lat nastąpi szczyt jej wydobycia. Przykładem naszego beztroskiego podejścia do ropy jest samochód osobowy o efektywności 1%. Co można powiedzieć o takim środku transportu w świecie, w którym pozostałe nam zasoby ropy powinniśmy wykorzystywać z najwyższą rozwagą i efektywnością? Zupełnie, jakbyśmy jako społeczeństwo uparli się, żeby zasoby ropy spalić jak najszybciej w jak najmniej efektywny sposób…

  3. Pozostaw dzieciom Ziemię w takim stanie, w jakim ją zastałeś – lub lepszym. Ziemia pozbawiona zasobów ropy, gazu, wielu metali. Bez lasów tropikalnych. Z katastrofami klimatycznymi. Zanieczyszczonymi miastami, górami wysypisk, trującymi rzekami i powietrzem. Z dziesiątkami tysięcy nierozkładających się trujących związków chemicznych gromadzących się w naszych organizmach. Z bakteriami odpornymi na nadużywane antybiotyki. Czy taką Ziemię chcemy zostawić naszym dzieciom?

  4. Dowiedz się. Zrozum. Zmieniaj swoje zachowania i daj przykład innym. Każdy z nas jest częścią problemu. Wyciągając głowę z piasku i rozumiejąc konsekwencje swojego postępowania możesz stać się częścią rozwiązania. Odróżniaj to co łatwe, od tego, co rzeczywiście da efekt. Jeśli zmienisz żarówki na energooszczędne, wyłączysz wodę przy myciu zębów i wyciągniesz ładowarkę komórki, to doskonale. Ale jeśli chwilę później wsiądziesz do terenówki lub polecisz do Australii, to nie ma to wiele wspólnego z ekologią. Świadomie kształtuj postawy w swoim otoczeniu.

  5. Konsumuj mniej, kupuj tylko to, co naprawdę jest Ci niezbędne. W domu po kilku tygodniach od zakupu pozostaje nam średnio kilka procent tego, co kupiliśmy. Cała reszta trafia do kosza. A to tylko wierzchołek góry lodowej – na każdy kosz naszych odpadów przypada kilkadziesiąt koszy odpadów przemysłowych, często toksycznych i zwykle trafiających wprost do środowiska. Symbolem naszego sposobu życia może być zwykła torba foliowa, której używamy przez kilka minut, a następnie wyrzucamy, żeby rozkładała się kilka stuleci.

  6. Zrezygnuj z auta i przelotów. Używaj komunikacji miejskiej i kolejowej. W miastach Europy 2/3 zanieczyszczeń pochodzi z aut. Jadąc samochodem 15 kilometrów do pracy i z powrotem, wyrzucasz do atmosfery ponad 5 kg dwutlenku węgla – ilość, którą sporych rozmiarów drzewo będzie absorbować przez rok. Przelot z Europy do Australii i z powrotem to dla każdego z pasażerów emisja dwutlenku węgla o masie słonia, a jeśli doliczyć do tego budowę i utrzymanie samolotu i infrastruktury, można doliczyć drugiego słonia. Model miasta, gdzie drogi i parkingi zajmują nawet 70% przestrzeni, brak jest za to chodników, parków i przestrzeni dla pieszych to teren może i przyjazny stojącym w korkach samochodom, ale wrogi ludziom. Popieraj darmową komunikację miejską, sieć szybkich kolei i wyłączenie centrów miast z ruchu samochodowego.

  7. Tam, gdzie możesz chodź lub dojeżdżaj rowerem. To nie tylko lepsze dla środowiska i zasobów naturalnych, ale także dla Twojego portfela, zdrowia i kondycji. Dokładaj też starań, aby tam gdzie mieszkasz powstawała infrastruktura rowerowa z prawdziwego zdarzenia.

  8. Żyj i mieszkaj energooszczędnie. Oszczędzaj prąd, wodę i ciepło. To jest EKO. EKOlogiczne i EKOnomiczne. Ociepl dom, używaj efektywnych urządzeń, włączaj je wtedy, kiedy są potrzebne.

  9. Popierać w zmianę technologii. UE i USA codziennie spalają samej ropy za 4 miliardów dolarów. Jest więc za co inwestować. Od tego, czy w ciągu kilkunastu lat przeprowadzimy te zmiany, zależy nie tylko jakość środowiska, powstrzymanie zmian klimatu i przyszłość naszych dzieci, ale także konkurencyjność naszej gospodarki w świecie coraz trudniej dostępnych i droższych surowców, a nawet nasze własne bezpieczeństwo energetyczne i możliwość zachowania poziomu życia.

  10. Niech doraźne korzyści nie przysłaniają Ci wartości środowiska – bez niego nie ma przyszłości. Żyjąc beztrosko, bez myślenia o zasobach, ekologii i klimacie, kupujemy sobie parę lat „życia na kredyt”. Jednak kontynuacja dzisiejszego trendu nie jest możliwa wiecznie. Gdyby Chińczycy i Hindusi zaczęli jeździć samochodami tak jak my – a bardzo by tego chcieli – trzeba by wydobywać dwa razy więcej ropy – co nie jest i nie będzie możliwe. Z każdego kilograma dwutlenku węgla, wyrzuconego do atmosfery przez Ciebie i Twoich znajomych, po tysiącu lat pozostanie w atmosferze aż kilkadziesiąt procent, na trwałe zmieniając klimat. Mentalność „wyrzucę śmieci do lasu i wyleję ścieki do rzeki, nikt nie zauważy, opłaci mi się to” albo „polecę na weekend do Paryża” to mentalność mieszkańców Wyspy Wielkanocnej, rabunkowo wycinających drzewa tak długo, aż wycięli ostatnie i stanęli bezradni, bez zasobów, na samotnej wyspie pośrodku oceanu. Nasza Ziemia to właśnie taka wyspa – innej nie mamy i musimy troszczyć się o nią, o zachowanie środowiska i zasobów Ziemi na przyszłość.

Jak to jednak możliwe, żeby zasoby naturalne powstające przez miliony lat, wyczerpywały się w tak krótkim okresie czasu? Czy to faktycznie możliwe? Jakie są nasze obecne zasoby ropy? A może jeszcze jeszcze wiele zasobów nie zostało odkrytych? Czytaj o Oil Peak .

Podobne wpisy

Więcej w Bez kategorii