ArtykulyRozwiązania systemowe

Dlaczego 100 W żarówki znikają ze sklepów?

W związku z unijnymi zobowiązaniami
do redukcji emisji gazów cieplarnianych, dużą uwagę poświęca się
ostatnio efektywności energetycznej. Związana z tą uwagą jest decyzja o
wycofaniu już od września tego roku ze sprzedaży żarówek o mocy 100
Watów, obowiązująca w całej Unii. Za rok mają zostać wycofywane ze
sprzedaży żarówki 75 W, a do 2012 wycofane mają zostać
wszystkie żarowe źródła światła . Od tego czasu dostępne będą jedynie
dwunastowoltowe żarówki halogenowe, o znacznie lepszej sprawności niż
tradycyjne źródła światła.

"Tańsze" żarówki kosztują więcej

Czy WWF jest zadowolony z unijnej
decyzji o wycofaniu 100 W żarówek?

Wojciech
Stępniewski, ekspert w dziedzinie energetyki i zmian klimatycznych, WWF Polska:
Tak, oczywiście, popieramy tę decyzję. Zwykła
żarówka jest szalenie energochłonnym urządzeniem. Żarowe źródła światła mają
sprawność ok. 4 – 5% w zależności od producenta i od mocy, natomiast cała
reszta czyli 95% to jest ciepło. Można powiedzieć, że żarnik żarówki to
grzejnik z opcją świecenia. Dużo się mówi o tym, że zastępujemy żarówki
świetlówkami kompaktowymi, ale możemy je zastąpić również świetlówkami
linearnymi: czyli tymi, które znamy z uczelni, ze szkoły, które były znane od
dawna. Wydawałoby się to rozsądniejsze, bo świetlówki linearne wykazują większą
sprawność niż kompaktowe. Dziś jednak zamiennikami zwykłej żarówki są
świetlówki kompaktowe. Dzieje się tak dlatego, że mają gwint i łatwo je wkręcić
do opraw zamiast żarówek.

Decyzja
unijna spotkała się jednak z dość znaczną krytyką społeczną. Jak bumerang
powraca sprawa żywotności nowych lamp. Czy prawdą jest, że częste włączanie i
wyłączanie świetlówek energooszczędnych skraca ich żywotność? W rezultacie
powstaje ryzyko, że dla oszczędności nie będziemy wyłączać światła, a w związku
z tym nie będzie żadnego spadku zużycia energii.

– Rzeczywiście
skraca ich żywotność, ale nie do tego stopnia, żeby należało unikać zapalania i
gaszenia. Włączanie i wyłączanie zwykłej żarówki też skraca jej żywotność w
dużym stopniu. Trwałość świetlna zwykłej żarówki jest określona na jakieś 1000
h. Nie jest to jednak produkt jednorodny. W technice świetlnej oznacza to, że
jeśli weźmiemy dużą pulę żarówek, np. 10 tys., 50% z nich będzie świeciła
krócej niż 1000 h, a druga połowa dłużej. Jedna żarówka może zatem świecić 500
h, a druga 4000. Czas życia żarówki standardowej to również około 1000 włączeń
i wyłączeń. Jeżeli ktoś by mrugał żarówką przez cały dzień, to ta w ciągu
jednego dnia by się przepaliła. Nie ma potrzeby monitorowania włączania i
wyłączania świetlówek, bo nie ma potrzeby, by konsumenci zaczęli nagle używać
światła częściej lub dłużej niż w normalnym cyklu użytkowania. Natomiast
rzeczywiscie, jeżeli wychodzimy z pomieszczenia na minutę to zostawmy
świecącą świetlówkę. Jeżeli ma ona 5 czy 7 Watów, nie ma to dużego znaczenia
dla ogólnego zużycia energii. Istotne jest to, że nowymi świetlówkami trzeba
byłoby świecić 5 razy dłużej niż zwykłymi zarówkami, aby uzyskać to samo
zużycie energii. Moim zdaniem sytuacja w której konsumenci zostawialiby
włączone oświetlenie dłuzej niż to jest konieczne jest nierealne, bo jeżeli
używamy jakieś lampy w pomieszczeniu, to dlaczego miałaby ona świecić 5 razy
dłużej, niż np. rok temu, kiedy była włożona do niej zwykła żarówka? By
dorównać dobowemu zużyciu prądu przez tradycyjną żarówkę, świetlówkę
musielibyśmy zostawić włączoną na 120 h w ciągu doby, a doba nie ma tylu
godzin. Faktem jest, ze każde włączanie i wyłączanie świetlówki redukuje jej
żywotność, ale jednocześnie kwestia jakości energii w sieci jest ważna dla
żywotności tego źródła światła .

Co z
produkcją i utylizacją energooszczędnych żarówek? Czy przed wprowadzeniem w
życie decyzji o stopniowym wycofywaniu żarówek, nie powinien istnieć sprawny
system ich recyclingu?

– Część sklepów
zbiera już świetlówki kompaktowe. Ten system powoli się rozwija. Mamy także
ustawę o elektrośmieciach. Firmy produkujące towary elektryczne muszą zebrać
pewien procent zużytych towarów, które produkują i tu nie chodzi oczywiście
tylko o świetlówki ale również lodówki, mikrofalówki, każde urządzenie
gospodarstwa domowego. Musi minąć kilka miesięcy, zanim sklepy się do tego
poważnie zabiorą. Już w kilku sklepach widziałem pudełka na zużyte małe
urządzenia AGD, a świetlówki się przecież do nich zaliczają. To jest produkt,
który zawiera opary rtęci i z tego powodu musi być traktowany nie jak zwykły
odpad, ale jak elektrośmieć, który we właściwy sposób powinien być
przetworzony.

Dyskusyjna
jest sprawa zawartości rtęci w nowych żarówkach. Limit w dzisiejszych żarówkach
wynosi 5 mg rtęci na żarówkę, podczas gdy istnieją już technologie, które
pozwoliłyby na użycie tylko 1-2 mg.

– Takie są prawa
rynku. Jeżeli na nasz rynek docierają świetlówki z Dalekiego Wschodu, gdzie nie
ma norm środowiskowych, to ludzie chętniej kupią świetlówkę, która ma 20 mg
rtęci, niż droższą, która wymaga wyższej technologii, produkowaną przez
markowego producenta. Świetlówki Philips czy Osram, zawierają 3-4 mg rtęci.
Tanie, niskiej jakości artykuły ze wschodu psują rynek. O ile wiem, istnieją
pewne unijne bariery celne ale one nie przyhamowują importu. Na rynku są
świetlówki chińskie, które nie dość, że zawierają więcej rtęci, to nie mieszczą
się w kategorii energetycznej i mają do tego bardzo kiepską barwę światła. Do
osiągnięcia swojego nominalnego natężenia światła potrzebują około minuty. To
są po prostu kiepskie produkty, ale można je kupić po 2 – 3 zł. Jednak zawsze
lepiej zainwestować w produkty ze średniej i wyższej półki. Odradzałbym
kupowanie żarówek egzotycznych marek. To są produkty krótkotrwałe i
prawdopodobnie świecą tyle, co zwykła żarówka. Problem leży w tym, żeby pokazać
klientom supermarketów konsekwencje zakupu taniej świetlówki: niską jakość
produktu i dewastacje, jakie powoduje w środowisku. Z tego względu zwłaszcza
chińskie produkty powinny być zbierane i utylizowane.

Czy ludzie,
którzy cierpią na nadwrażliwość na światło nie powinni móc jednak kupować
zwykłych żarowych żarówek, aż do momentu, kiedy będą dostępne odpowiednie
zamienniki? Zdaniem niektórych neurologów, migoczące światło żarówek
fluorescencyjnych może wywoływać migrenę i napady padaczkowe. Czy organizacje
pozarządowe w swoich postulatach uwzględniają takie przypadki?

– Rzeczywiście,
przy częstotliwości 50Hz mogą wystąpić tego typu zjawiska. Taka sytuacja miała
miejsce 13 lat temu, kiedy świetlówki były większe i cięższe i miały zapłon
elektromagnetyczny. W tej chwili nowoczesne markowe świetlówki mają częstotliwość
pracy dużo większą niż 50Hz i nie mrugają. Dokładniej mówiąc migoczą, ale z
częstotliwością kilkuset Hz, więc ich mruganie jest niezauważalne dla ludzkiego
oka.

Istnieją
jednak osoby wyjątkowo wrażliwe…

– Te osoby są
prawdopodobnie wrażliwe na barwę światła. Tu potrzebna jest edukacja. W
przypadku rozżarzonego włókna wolframowego żarówki, nie istnieje konieczność
regulowania go w żaden sposób, bo on ma określoną temperaturę, od której zależy
barwa światła. Jest to ciepło-biała barwa – 2700 Kelwinów (K). W sklepach
dostępne są świetlówki z taką samą temperaturą barwową jak żarówka, czyli 2700
K. 3500-4000 Kelwinów to już jest świetlówka zimno-biała, natomiast 5-6 tys. K
– to świetlówka barwy jasnoniebieskiej, która może powodować irytację wsród
konsumentów. Najczęściej tanie produkty dalekowschodnie dysponuja taką barwą.
Osobom o podwyższonej wrażliwości na światło radziłbym, aby kupowały świetlówki
o temperaturze 2700 K. Są one oznaczone symbolem 827 lub 927, gdzie pierwsza
cyfra oznacza stopień oddawania koloru: 8 oznacza powyżej 80% oddawania
kolorów, natomiast 9 – powyżej 90%; 27 oznacza 2700 K. Jeśli kupimy świetlówkę
o symbolu 827, oznacza to, że oddaje ona powyżej 80% koloru i ma temperaturę
równą 2700 K, więc jej barwa swiecenia jest biało-żółta jak zwykłej żarówki. Te
świetlówki są trochę droższe. W sklepach niestety częściej znajdziemy
świetlówki z wyższą, bardziej niebieską temperaturą barwową. Są one nieco
tańsze i szybciej się sprzedają. Wszystko zależy od konsumentów.

Inne rady
dla wrażliwców?

Trzeba uważać by świetlówka nie wystawała z oprawy oświetleniowej. Są
już dostępne świetlówki, które odwzorowują kształt żarówki, ale dostępne są
także nieco dłuższe, które wystają z opraw. Takie widoczne źródło światła może
spowodować olśnienie i dyskomfort. Zawsze chowajmy świetlówkę w oprawie.
Najlepiej sprawdzają się w mlecznych kloszach, idealnie nadają się do
chińskich, papierowych lamp.

Nowe świetlówki wymagają znacznie lepszej jakości
prądu (stabilne napiecie 220-230 V), tymczasem nasze sieci – zwłaszcza w
terenach wiejskich – tego nie zapewniają…

– Przy
przekroczeniu pewnego, niższego niż 200V progowego napięcia taka świetlówka się
po prostu nie zapali.

Żarówka
żarowa by się zapaliła?

– Żarówka
tradycyjna zapali się nawet przy 100V. Już potencjał kilka woltów powoduje
przepływ prądu przez żarnik, ten żarnik się trochę podgrzewa i rozżarza.
Świetlówka to jest urządzenie nieliniowe – ono dopiero po przekroczeniu pewnego
napięcia może się zapalić. Jakość mocy elektrycznej ma więc kolosalne znaczenie:
przy nowych źródłach musi wynosić 200- 230V przy – w miarę sinusoidalnym –
przepływie napięcia.

Jak
wprowadzić w Polsce nowe świetlówki, kiedy są miejsca na Pomorzu i we
Wschodniej części Polski, gdzie nie ma stałego źródła prądu?

– Może być to bodziec
do poprawy stanu naszej sieci elektrycznej, która rzeczywiście nie jest
satysfakcjonująca. Według mojej wiedzy, plany rządu zakładają poprawę tego
stanu. Można więc mieć nadzieję, że stopniowe wycofywanie żarówek do 2012 r.
przyczyni się do poprawy stanu sieci na tych terenach.

Jak można
przekonywać ludzi z tych terenów do kupowania świetlówek?

– Możemy pokusić
się o podział Polaków na tych, którzy mają dobrą jakość energii w sieci i mogą
korzystać z energooszczędnych źródeł i Polaków w gorszej sytuacji,
korzystających ze starych źródeł światła, a co za tym idzie płacących o 4/5
więcej za energię. Taka sytuacja jest niesprawiedliwa, ale to jest fakt.

Były próby
wyliczenia, ile można zaoszczędzić na nowych świetlówkach?

– Zostały
przeprowadzone badania stopnia nasycenia rynku oświetleniowego przez świetlówki
kompaktowe – w Polsce stanowią one 2,5% wszystkich punktów świetlnych w kraju,
średnia UE to 10%, w Danii jest to 20%. W Polsce średnia jest więc 4 razy
niższa niż w Unii.
Szczerze mówiąc byłem zaskoczony wynikiem tego badania. Kilkanaście lat temu
brałem udział w projekcie, który miał na celu wzrost nasycenia rynku,
świetlówki były wtedy jeszcze duzo cięższe, duże i drogie, kosztowały ok. 40
dzisiejszych zł. Projekt był tak skonstruowany, że cena dla konsumenta ulegała
zmniejszeniu. Dzięki temu cała pula kilku mln sztuk świetlówek została
sprzedana. Osiągnięty wtedy wynik nie wystarczył jednak, by dogonić Europę
Zachodnią.

Co do oszczędności,
to w UE rocznie było sprzedawanych 2 mld żarówek zwykłych o różnej mocy. W
Polsce sprzedaje się rocznie ok. 27 mln. Można więc szacować, że jeżeli żarówki
100 W stanowiły 30% i zostaną zastąpione teraz przez świetlówki 21, 23 lub 25W,
to zaoszczędzimy olbrzymią ilość energii.

Zrobiłem krótką
kalkulację dla jednej 100W żarówki: przy standardowym użyciu przez 4 godziny
dziennie, oszczędność roczna na wymianie na świetlówkę energooszczędną na
naszych rachunkach za energię wyniesie 48 zł. Jestem pewien, że podobne
wyliczenia spowodowały, że KE postanowiła wycofać z użytku żarówki o
największym watażu, gdyż oszczędność jest tu najlepiej zauważalna.

Chodzi
chyba również o ochronę klimatu?

– Oczywiście.
Głównym celem projektu jest ochrona klimatu i redukcja emisji, która powstaje
przy produkcji energii elektrycznej, która jest później konsumowana przez
źródła energochłonne lub energooszczędne. Zresztą świetlówki energooszczędne to
nie jest jedyny konik KE – pod uwagę brane są również pralki, zmywarki,
bojlery, chłodziarki i klimatyzatory, które w znacznej mierze pośrednio przyczyniają
się do ocieplanie się klimatu. To jest cały szereg działań, które mają na celu
przywrócenie UE pozycji lidera w walce z globalnymi zmianami klimatu, utraconą
na rzecz Australii, Stanów Zjednoczonych i Japonii.

A co z
oświetleniem drogowym?

– Bardzo
energooszczędne źródła ledowe będą powoli wypierały sodowe. W tej chwili
testuję lampę ledową, którą pobiera 50W, a odpowiada standardowej 250W sodowej.
Gdybyśmy zapalili ją w tym pokoju, to by nas oślepiła. To są lampy drogowe –
muszą z 8 metrów równomiernie oświetlać odcinek o długości trzydziestukilku
metrów. Co ważne, lampy ledowe świecą kilkadziesiąt tysięcy godzin. Polski
producent próbuje zainteresować nimi małe gminy i miasteczka. Tłumaczy, że
zużycie prądu będzie pięciokrotnie mniejsze i przykładowy pan Zenon nie będzie
musiał jeździć z podnośnikiem i wymieniać lamp co dwa lata. Podobno były jednak
odmowy. Narzekano, że monterzy stracą pracę, podnośnik trzeba będzie sprzedać,
itp. Bariery mentalnej nie przekroczyliśmy. W mentalności urzędników nie ma
miejsca na super produkty.

Wkrótce odbędzie
się spotkanie w tej sprawie z Prezydentem Warszawy. Może takie lampy uda się
wprowadzić w stolicy. One dają białe światło, nadają się m.in. do osiedli
mieszkaniowych i placów zabaw. Ponieważ jest to źródło, które zapala się w
ciągu kilku milisekund, mogą doskonale współpracować
z czujnikami ruchu. Takie połączenie to już jest megaoszczędna zabawka.

W takim
razie ChronmyKlimat.pl trzyma kciuki, żeby się udało, choć z pewnością łatwo
nie będzie…

– Z pewnością.
Wczoraj miała miejsce konferencja na temat pojazdów ekologicznych, na której
obecny był Premier Pawlak. Pan Pawlak wyraźnie powiedział, że energooszczędność
nie leży w sferze zainteresowania Ministra Finansów. Jeżeli ktoś kupuje
ekologiczny samochód za więcej, to płaci większy podatek i to już dzisiaj. To
Ministrowi Finansów się podoba. Nie podoba mu się jednak, że spalając mniej
benzyny, auto spowoduje, że mniej pieniędzy wpłynie do budżetu. Podobnie
wygląda myślenie urzędników miejskich: nie chcą zainstalować energooszczędnych
lamp – oni mają określony budżet i jak wytłumaczą, że nagle zużywają 1/5
energii? Przecież na przyszły rok budżet im zmniejszą. Nie będzie na personel
techniczny, podnośnik i inne wydatki.

Nie myśli się, że
redukcja ilości spalin oznacza oszczędności z innego tytułu. Np. z tytułu
ochrony zdrowia obywateli. Podobnie sytaucja przedstawia się w przypadku
żarówek. Mówimy o redukcji CO2, ale do produkcji energii używamy
węgla, a to nie jest tylko CO2, ale też zanieczyszczenia konwencjonalne:
pyły, tlenki azotu, tlenek siarki. Najgroźniejsze są pyły, zwłaszcza te poniżej
2 nm, które powodują choroby. Jeżeli więc brać pod uwagę projekt, który zakłada
wymianę żarówki na energooszczędną i uwzględnić w tym ilość pyłów, która nie
zostanie wyemitowana, to znakomicie polepsza efektywność całej inwestycji. I tu
nie chodzi już tylko o rachunki za prąd.

Dziękuję za
rozmowę.

Wywiad przeprowadziła Katarzyna Teodorczuk

pl Źródło: ChronmyKlimat.pl

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly