Turcja stwierdza, że nie może dać dręczonym przez suszę Irakowi i Syrii ani kropli wody więcej ze swoich sztucznych zbiorników na Tygrysie i Eufracie, gdyż sama ma niedobory wody, a nawet planuje przyspieszenie gigantycznego programu budowy zapór.
Spragnione wody państwa położone w dolnym biegu rzek, patrząc jak ich ziemie rolne zamieniają się w pustynie, a ludność wiejska ucieka do już przeludnionych miast, są zdania, że to właśnie tureckie tamy na Tygrysie i Eufracie są kluczową przyczyną ich problemów. Obie rzeki biorą początek w tureckiej Anatolii.
Zdjęcie satelitarne. Delta Tygrysu i Eufratu uległa dużym zmianom,
spowodowanym odprowadzaniem wody, zanieczyszczeniem oraz rozwojem
przemysłu.
„Jesteśmy świadomi potrzeb naszych sąsiadów, ale nie mamy dość wody w zbiornikach naszych tam.”, odpowiedział turecki minister energetyki, Taner Yildiz, swoim syryjskim i irackim odpowiednikom, gdy spotkali się w Ankarze.
Kwestia wody stała się strategicznym problemem dla Iraku i Syrii, których większość zasobów wodnych pochodzi z Eufratu i Tygrysu.
Irak jest pustoszony przez potężne burze piaskowe o skali nie oglądanej od dziesięcioleci. Niektórzy urzędnicy mówią już o katastrofie środowiskowej, która rujnuje to, co niedawno jeszcze było najżyźniejszymi ziemiami regionu, przemieniając je w pustynie. Woda pitna staje się niedostępna.
To samo dzieje się na całym Bliskim Wschodzie. Rejon jest ogarnięty nasilającą się od czterech lat suszą i stoi w obliczu narastającego kryzysu spowodowanego kurczącymi się zasobami wody.
W Iraku, ostatnie opady były 80 procent poniżej normy. W tym roku spadła jedynie połowa normalnej ilości wody. Jest tak źle, że wstrzymano publikację informacji o ilości opadów…
Więcej w Terra Daily