Artykuly

Kryzys klimatyczny – bomba podrzucona naszym dzieciom i wnukom

Źródło: Pexels.com

Powszechne jest przekonanie, że człowiek, który w sposób świadomy i z premedytacją wyrządza innemu zło, zasługuje na potępienie i karę. Dzięki temu, że mamy tego rodzaju proste intuicje moralne, potrafiliśmy zawiązać coś, co moglibyśmy nazwać wspólnotą moralną.

Każdy z nas ma wiele zobowiązań wobec innych, a ci inni posiadają szereg zobowiązań wobec nas. Relacje z niektórymi osobami powodują, że czujemy wobec nich większą powinność, jak choćby w relacji rodzic – dziecko. Wobec znakomitej większości ludzi czujemy jednak jedynie zobowiązanie do tego, by nie wyrządzać (im) szkody. W sposób intuicyjny wymagamy od innych, aby „odwdzięczyli się” tym samym.

Do pewnego stopnia wspólnota moralna może wykraczać poza wspólnotę ludzi aktualnie żyjących. Poczucie pewnego szacunku dla osób zmarłych jest czymś społecznie i kulturowo rozpoznanym i uznanym, wyraża się choćby w poczuciu, że czymś złym jest okazywanie braku szacunku wobec ludzkich szczątków. Można nawet powiedzieć, że odczuwamy powinność wobec tych, których już nie ma. I możemy wyrządzić im zło, np. nie respektując ostatniej woli zmarłego.

Co z przyszłymi pokoleniami?

Skoro można zrobić coś złego zarówno tym którzy są, jak i tym którzy byli, co zatem z tymi, których jeszcze z nami nie ma, i których nigdy osobiście nie poznamy?

Jest to pytanie szczególnie zasadne w kontekście postępującej zmiany klimatu. Zwykliśmy w tym kontekście zajmować się doraźnymi skutkami, jakie przynosi ze sobą katastrofa klimatyczna – staramy się wskazywać odpowiedzialnych i poszkodowanych. Mówiąc o oddalonych w czasie skutkach zmiany klimatycznej i pytając o to, jaki świat pozostawimy naszym dzieciom czy wnukom, skupiamy się najczęściej na perspektywie co najwyżej kilkudziesięciu najbliższych lat. A co z dalszą przyszłością?

Wiemy, w jak dynamicznym tempie zmienia się świat, który znamy. Już teraz niejednokrotnie czujemy, że szybkość zmian jest przytłaczająca. Sprawia to, że przestajemy rozumieć otaczającą nas rzeczywistość. Z tej perspektywy wizja życia przyszłych pokoleń wymyka się wyobraźni i napawa lękiem.

Zakładając, że człowiek jako gatunek nie ulegnie zasadniczym przeobrażeniom, spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy my, ludzie żyjący w pierwszej dekadzie XXI wieku, mamy jakieś zobowiązania wobec naszych potomków z XXIII wieku? Czy żyjąc dziś, możemy wyrządzić im zło? I czy powinniśmy czuć się w jakimś stopniu winni z tego powodu?

Bomba, której wybuch możemy powstrzymać

Posłużmy się eksperymentem myślowym: organizacja terrorystyczna postanowiła umieścić na orbicie okołoziemskiej bombę atomową o ogromnej mocy, która ma ustawiony włącznik czasowy. Po upływie dwustu lat bomba spadnie na Ziemię, powodując gigantyczne zniszczenia. W momencie uderzenia nikt nie będzie wiedział, kto wyprodukował bombę czy ją zaprogramował. Sprawców wskazano wieki wcześniej, kiedy ładunek umieszczany był na orbicie. Oczywistym wydaje się, że za obowiązek przyjęlibyśmy powstrzymanie terrorystów, uznając zamontowanie bomby za złe, a przyszłe skutki jej wybuchu za niemożliwe do zaakceptowania. Zdaje się, że oddalenie w czasie nieuchronnego wybuchu i katastrofy, którą za sobą pociągnie, nie zmieniłoby wiele w naszej moralnej ocenie sytuacji, jak i w poczuciu obowiązku aktywnego przeciwstawienia się działaniom terrorystów.

Ocenę tego, kto dziś jest „terrorystą” w kontekście zmiany klimatu pozostawiam Tobie. Nie zmienia to oczywiście faktu, że każdy z nas ma wpływ na to, ile złego uczynimy tym, którzy przyjdą po nas i czy w oczach naszych potomków będziemy tymi, którzy przyczynili się do wybuchu bomby, czy starali się zapobiec katastrofie. Katastrofie, która może dotknąć ludzi nie mniej realnych od nas teraz.

Bartosz Ocipski

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly