ArtykulyPowiązania

Pandemia koronawirusa

Wczoraj (11.03.2020) Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła pandemię COVID-19. Wg stanu na koniec 11.03 potwierdzono ponad 126 tysięcy przypadków zakażeń w 122 krajach i terytoriach, a zmarło już ponad 4,6 tys. osób. W porównaniu do innych przyczyn zgonów to niewielka liczba, ale można spodziewać się, że będzie szybko rosnąć. Wirus bardzo łatwo przenosi się między ludźmi, będąc w stanie pozostawać w powietrzu przez pół godziny, zarażając w pomieszczeniach i środkach transportu na dystans nawet 4-5 m, a w kropelkach oddechowych utrzymując się nawet przez kilka dni. Co gorsze, w pierwszym okresie zarażenia jest też często praktycznie bezobjawowy lub objawy nie różnią się od zwykłego przeziębienia. Oznacza to, że przy braku bardzo radykalnych kroków zapobiegawczych wirus będzie się szybko rozprzestrzeniać.

Liczba zachorowań

W Chinach, dzięki zdecydowanym działaniom pod koniec stycznia, udało się zatrzymać epidemię. Płaskie linie na wykresie pokazują dane dla chińskich prowincji. Inne kraje miały po kilka tygodni, żeby wyciągnąć wnioski, ale nie zrobiły tego. W rezultacie liczba zachorowań wystrzeliła w górę, w przypadku Korei Południowej, Włoch i Iranu wyprzedzając prowincje Chin.

Rysunek 1. Liczba przypadków zachorowań w prowincjach chińskich (poza Hubei), Korei Południowej, Włoszech i Iranie (na górze) oraz innych krajach.

Uwagę zwraca relatywnie powolny wzrost zachorowań w Japonii, Tajwanie, Singapurze, Hong Kongu i Tajlandii. Kraje te zostały dotknięte epidemią SARS w 2003 roku i wyciągnęły z niej wnioski, podejmując działania powstrzymujące rozprzestrzenianie się wirusa. Wiele innych krajów jednak tych wniosków nie wyciągnęło i doświadczają teraz tego konsekwencji. Spójrzmy na całkowitą liczbę zachorowań poza Chinami („Total Cases excluding mainland China”) w skali logarytmicznej. W skali logarytmicznej linia prosta oznacza wzrost wykładniczy: liczba zachorowań w ciągu miesiąca wzrosła 100-krotnie.

Rysunek 2. Całkowita liczba zachorować na koronawirusa poza Chinami do 10 marca 2020 r. Źródło

Wynika z tego, że bez radykalnych działań za 3-4 miesiące będzie chora duża część populacji. Przy utrzymaniu tempa epidemii w połowie kwietnia wirusem zaraziłoby się 3,5 mln ludzi, a w połowie maja 350 mln. W Niemczech odsetek osób, które będą zarażone szacuje się na 60-70%. A to i tak może być optymistyczna wersja, żeby nie wywoływać paniki.

Czas reakcji jest kluczowy. Poniżej pokazany jest model teoretyczny rozprzestrzeniania się wirusa o charakterystykach zbliżonych do COVID-19 w trzech społecznościach. W pierwszej ludzie nie izolują się od siebie (linia czarna), w drugiej robią to w 20 dniu od rozpoczęcia się epidemii (linia zielona), w trzeciej robią to dzień później (linia czerwona) – szczegóły tutaj.

Nawet dzień opóźnienia w podjęciu działań ma duże znaczenie. Liczba chorych w czerwonym scenariuszu jest aż o 40% większa.

Liczba ofiar śmiertelnych byłaby jeszcze wyższa, bo przeciążony system ochrony zdrowia stałby się mniej skuteczny.

Aktualnie śmiertelność wirusa, głównie na podstawie danych chińskich, jest szacowana na ok. 3%. Jednak statystyki włoskie sugerują wyższą śmiertelność wirusa, na poziomie 5%, a w Lombardii, gdzie jest najwięcej przypadków zakażenia koronawirusem, nawet 8%. Co gorsza, w miarę jak rośnie liczba przypadków, służba zdrowia dochodzi do granic możliwości i już wkrótce nie będzie w stanie zapewnić opieki (nawet nie „dobrej opieki”, ale wielu osobom jakiejkolwiek) – odsetek zgonów ciężko chorych osób będzie więc raczej rosnąć. Nie należy też liczyć na to, że choroba wygaśnie w lecie, nawet zaś jeśli jej rozprzestrzenianie się w tym okresie spowolni, to można spodziewać się wzrostu zagrożenia jesienią i zimą.

Występują znaczące różnice śmiertelności w przypadku krajów z dobrze przygotowanymi procedurami i służbami medycznymi (śmiertelność 0,5% w Korei Południowej, 0,9% w Chinach poza prowincją Hubei), a tymi, które epidemia przerasta (3-8%). W sumie liczba zgonów, będąca iloczynem liczby zarażonych i odsetka ofiar pomiędzy obszarami przygotowanymi a nieprzygotowanymi może różnić się o rzędy wielkości.

Przyjmując, że Polska nie jest krajem najlepiej przygotowanym na epidemię i optymistycznie najniższe szacunki śmiertelności na poziomie 3%, oznaczałoby to w Polsce ponad milion ofiar. Przy wyższym odsetku zgonów, wynikającym m.in. z przekroczenia możliwości służb ochrony zdrowia, można by liczyć się z jeszcze większą liczbą. Rzecz jasna trudno przejść nad tym do porządku dziennego, nie podejmując działań ograniczających/spowalniających rozprzestrzenianie się choroby. Działania takie są wprowadzane: kwarantanny, zakaz organizowania imprez masowych, zamykanie szkół, przedszkoli, kin, teatrów itd. W Chinach, pomimo tysięcy zachorowań, działania te pozwoliły na zatrzymanie rozprzestrzenianie się wirusa – były to jednak działania na tyle radykalne z totalną inwigilacją i stanem wojennym obejmującym dziesiątki milionów ludzi, że trudno je wyobrazić sobie w Europie. Tu jeszcze można sobie od biedy wyobrazić, że odpowiedzialne społeczeństwo obywatelskie bez konieczności inwigilacji i kombinowania będzie realizować zalecenia lekarzy. Jednak w wielu miejscach, takich jak kraje Afryki, Bliskiego Wschodu, Ameryki Łacińskiej i in., o słabej służbie zdrowia, a czasem ze słabą obecnością władz centralnych lub wręcz objętych działaniami wojennymi, nie ma możliwości zapanowania nad rozprzestrzenianiem się wirusa.

W sytuacji globalnej pandemii ma to daleko idące konsekwencje, bo nawet kraje i regiony, które w wyniku zdecydowanych działań skutecznie zduszą wirusa w zarodku, będą musiały liczyć się z jego ponownym „importem” na swoje terytorium. Inaczej mówiąc, konieczne byłoby utrzymywanie stanu wyjątkowego przez bardzo długi czas lub zamknięcie granic. Ze względów gospodarczych będzie to niemożliwe – nawet gdyby trwało „tylko” do opracowania szczepionki, której można spodziewać się prawdopodobnie w przyszłym roku.

Czytaj więcej w Coronavirus: Why You Must Act Now

Konsekwencje gospodarcze

Robi się „ciekawie” ze względów ekonomicznych, bo pandemia przekłuwa właśnie bańkę wirtualnego wzrostu systemu finansowego. Gospodarka globalna siada. Turystyka, transport, linie lotnicze, sprzedaż samochodów,… Siada zapotrzebowanie na energię.

Cena ropy załamała się, dużo poniżej progu opłacalności wydobycia (dla jasności – geopolityka na linii OPEC/Arabia Saudyjska-Rosja-USA też dołożyła tu swoje trzy grosze). W rezultacie firmy wydobywające ropę z łupków są na krawędzi bankructwa.

Ceny węgla rzecz jasna też lecą w dół.

Wszystko to ma szereg interesujących (a raczej „interesujących”) implikacji, od konsekwencji dla popytu na węgiel z polskich kopalń (fedrują straty a ich produkt coraz wyżej piętrzy się na hałdach) po prawdopodobne dłuższe spowolnienie gospodarcze i poważną presję deflacyjną, mogącą nieźle namieszać. Warto przypomnieć, że w systemie, w którym pieniądz powstał jako oprocentowany dług, bez wzrostu gospodarczego nie ma matematycznej możliwości spłaty kredytów.

Po nałożeniu kwarantanny wiele osób nie dostanie wypłat, a kredyty trzeba spłacać, kupić żywność, leki itp. Firmy, najpierw małe i zlewarowane, później większe, zaczną wpadać w długi i bankrutować

Pisaliśmy o tym wielokrotnie, odeślę więc tylko do artykułów A gdyby gospodarka przestała rosnąć… czyli przepis na kryzys, Ekonomia w czasach Kryzysu i Rekordowe zadłużenie świata w 2017 r. Osoby posiadające „Świat na rozdrożu” zachęcam do odświeżenia sobie rozdziałów 3 i 8, z perspektywą depresji gospodarczej wywoływanej przez koronawirusa.

Wygląda to na coraz większe problemy z utrzymaniem wzrostu wykładniczego gospodarki. Nie tylko realnego, ale teraz nawet wirtualnego. To coś więcej niż chwilowe zawirowanie na krzywej wzrostu. To granice wzrostu i megatrendy w działaniu.

Wzrost gospodarczy w ostatnich latach jechał na dodruku pieniądza oraz ujemnych w ujęciu realnym stopach procentowych. Nie bardzo jak jest zastosować te narzędzia w większym stopniu. Można powiedzieć, że banki centralne wyprztykały się z amunicji. Swoją drogą koronawirus to nawet byłby dobry pretekst, żeby zwalić na niego problemy z sypiącą się piramidą długu, odwracając uwagę od rzeczywistych przyczyn.

Polecam w tym temacie pierwsze strony 12 rozdziału „Rewolucja Energetyczna. Ale po co?” (link tutaj) oraz Coronavirus, synchronous failure and the global phase-shift, ’Crash Monday’ is the price we’re paying for a decade of cheap money (oraz implikacje np. dla odkurzenia masowego dodruku pieniądza, który warto by skierować na Green Deal).

Marcin Popkiewicz

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly