ArtykulyZmiany klimatu

Nie cieszmy się z ciepłej jesieni

16 listopada, wczesne popołudnie – gdzieś koło 14:00. Z klatki bloku na warszawskiej Ochocie wychodzą dwie młode kobiety z małą dziewczynką, pewnie córką jednej z nich. Słyszę jak jedna Pań zaskoczona mówi: „O, jaka przyjemna pogoda”. Faktycznie, jak na tę porę roku było bardzo ciepło – jakieś 14 °C. A z tego co słyszałem dzień wcześniej w prognozie pogody, na południu Polski było w tamtej chwili jeszcze cieplej. Na następny dzień – 17 listopada – prognoza mówi o temperaturze maksymalnej od 8 °C do nawet 16 °C na południu kraju.

Kolejny dzień (18 listopada) – to samo: od 8 °C do nawet 16 °C. W pracy ktoś wita mnie zdaniem „pogoda jak w kwietniu, prawda?”

Sęk w tym, że naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Taka temperatura w drugiej połowie listopada powinna być dla nas równie niepokojąca co fale upałów – na przykład te, z jakimi mieliśmy do czynienia w czerwcu i sierpniu, kiedy w dzień temperatura przekraczała 35 °C, a w nocy 20 °C (tzw. noce tropikalne).

Jasne, kilkanaście stopni Celsjusza w najcieplejszym momencie dnia jest dużo przyjemniejsze i nieporównywalnie bezpieczniejsze dla zdrowia i życia niż 35 °C i więcej. Ale nie dajmy się zwieść: nierzadko bywa tak, że pierwsze wyraźne objawy czegoś naprawdę groźnego są miłe i całkiem przyjemne. I tak też jest tutaj. Bo przecież przyczyna nienormalnie wysokich temperatur w lecie i jesienią jest ta sama: gwałtowna zmiana klimatu naszej planety.

Nie, nie mylę pogody z klimatem. Wiem, że za chwilę może nadejść ochłodzenie. Wtedy ja trochę rzadziej będę myślał o wiszącym nad nami koszmarze, a ktoś mniej przejęty kryzysem klimatycznym będzie mógł triumfalnie stwierdzić: i gdzie masz swoje globalne ocieplenie, panikarzu? Wiem też, że i dawniej w listopadzie zdarzała się w Polsce taka ciepła pogoda.

Tyle że to co kiedyś było wyjątkiem teraz staje się normą. Czy znacie Państwo hasło, slogan: „prepare for the new normal”? Tak, powinniśmy zmienić definicję tego co jest uważane za normalne – przynajmniej jeśli chodzi o pogodę. I szybko przystosowywać się do zmian.

A skoro to, co jeszcze niedawno było anomalią, staje się normą, to pomyślmy jak w tej nowej rzeczywistości będą wyglądały anomalie. „Prepare for the new abnormal” – powiedział dziennikarzom gubernator Kalifornii Jerry Brown komentując rok temu trawiące ten stan potężne pożary.

Przesada? Nie. Twarde dane. Wróćmy na własne podwórko: wystarczy popatrzyć jak od początku lat pięćdziesiątych zmieniały się w Polsce średnie roczne temperatury powietrza.

Mamy coraz łagodniejsze zimy, właściwie to już trudno mówić o zimie. Jesień jaka jest, każdy widzi – w zeszłym roku na początku listopada temperatura w dzień przekraczała 20 stopni, i to znacznie. Mamy też coraz bardziej upalne lata, w dodatku zaczynające się coraz wcześniej (kosztem wiosny, jaką kiedyś znaliśmy).

A przecież Polska nie jest tu wyjątkiem, coraz goręcej robi się wszędzie na świecie. Znów: nie mylę pogody z klimatem. W chwili, gdy piszę ten tekst,Teheran – stolica Iranu – został sparaliżowany opadami śniegu. I co z tego? Śnieg nie jest w Iranie niczym niezwykłym. A nawet gdyby był, to nie zmienia to faktu, że w ostatnich latach na całym świecie regularnie padają kolejne rekordy temperatur w rodzaju: najcieplejszy rok w historii pomiarów, najcieplejszy taki- a taki miesiąc. Swoją drogą, ciekawe czy listopad 2019 będzie najcieplejszym listopadem w Polsce w historii pomiarów? Drugim najcieplejszym?
Warto przypomnieć (za książką Nauka o Klimacie lub za stroną o tej samej nazwie) że w ciągu ostatnich 35-40 lat średnia temperatura w polskich miastach wzrosła o około 2 °C! Co najlepiej pokazuje ten wykres:

Wyraźnie widać, że choć przez te 260 lat zdarzały się i lata wyjątkowo ciepłe i wyjątkowo chłodne, to średnia temperatura w każdym z 4 pokazanych tu miast pozostawała praktycznie stała aż do niedawna. Nawet „na oko” widać natomiast, że zauważalnie rośnie ona od początku (no może od połowy) lat 80-tych. Co gorsza, wzrasta nie tylko średnia temperatura, ale też ryzyko wystąpienia temperatur bardzo wysokich.

Czytaj: fal upałów w lecie, bardzo ciepłej wiosny i jesieni oraz bezśnieżnej zimy. Co oznacza że w okresie od czerwca do sierpnia przez parę tygodni bardzo ciężko jest nam żyć, zawłaszcza w miastach i/lub bez dostępu do klimatyzacji. Z kolei brak śniegu w zimie to nie tylko problem narciarzy. To także kolejny rok z suszą, która zaczyna się już na wiosnę – nie ma wody roztopowej, bo i nie ma się co topić. I nawet jak w maju trochę popada, to ziemia znowu wyschnie w czerwcu. A potem mamy pietruszkę po 22 zł/kg, rekordowo niski stan wody w rzekach czy wysychające jeziora.

Dlatego naprawdę trudno się nie wkurzać na pojawiające się w mediach komentarze do pogody za oknem (lub do prognozy pogody) w rodzaju: „idealna pogoda, 30 °C w cieniu i nie grozi nam deszcz” (w środku upalnego, suchego lata, kiedy stan wody w Polskich rzekach jest rekordowo niski ). Albo: „znów bardzo ładny, bardzo ciepły i słoneczny dzień” (w połowie listopada!).

Temperatura 30 °C lub więcej w cieniu i bezchmurne niebo były przecież tego lata prawdziwym przekleństwem i w mieście, i na wsi. Podobnie miła, bardzo ciepła listopadowa aura jest po stokroć bardziej przygnębiająca niż deszcz i 3 stopnie „na plusie”. I nieskończenie bardziej przerażająca niż niejedno groźne zjawisko meteorologiczne takie jak burza czy grad – przynajmniej dla osób, które kojarzą fakty.

Czy poza martwieniem się tym jak jest, można jeszcze robić coś konstruktywnego? Tak. Można rozmawiać ze swoimi znajomymi, z rodziną. Można mówić im o zmianie klimatu. Mówić prawdę. Wiem, nie jest to łatwe. Mogą nie chcieć słuchać. Łatwo możemy wręcz odnieść skutek przeciwny do zamierzonego. Na przykład, całkiem naturalna będzie reakcja „to co, nawet z ciepłej jesieni nie można się już cieszyć?”.

Można też dołączyć do Extinction Rebellion. Działanie razem z innymi naprawdę najlepsze, co możemy w obecnej sytuacji zrobić.

Jakub Jędrak

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly