ArtykulyPowiązania

Ekologia w programie Prawa i Sprawiedliwości

Trzeba przyznać, że PiS potraktowało swoich wyborców poważnie i przygotowało program długi na ponad 200 stron, dlatego też ten tekst będzie dłuższy od pozostałych.

Dokument rozpoczyna się rozdziałem “Wartości” określający zasady, jakimi chce się kierować PiS. Nie znajdziemy tu nic o ekologii, poza fragmentem:

Jesteśmy przekonani, że dzisiaj należy chronić nie tylko klimat i środowisko naturalne, ale także ludzkie instytucje i dotychczasowe formy życia.

Umieszczono go w podrozdziale dotyczącym… rodziny. Widać więc, że zmiany klimatu czy degradacja środowiska nie należy do spraw najważniejszych dla partii. I choć w programie pojawiają się ekologiczne propozycje, niektóre zaskakująco sensowne, to program jako całość oceniamy jako niewystarczający czy wręcz szkodliwy dla środowiska i klimatu.

KLIMAT

W programie pojawiają się liczne zapewnienia, że PiS dba o klimat. Jednak patrząc na to, co partia ma na myśli, należy mieć wątpliwości.

W programie, jeszcze przed opisem tego, co partia zamierza zrobić jeśli wygra, wymienione są jej sukcesy (lub to, co sama uważa za sukcesy) z czasu ostatniej kadencji. I tutaj, jako przykład dbałości o klimat, PiS wymienia zorganizowanie COP24 w Katowicach i powstanie dokumentu „Katowice Rulebook”. Owszem, jest to pewien sukces dyplomatyczny, tym niemniej na tymże szczycie Polska usilnie starała się promować energetykę węglową (chociażby przez pamiętną ścianę z węgla przy wejściu czy wypowiedź prezydenta Dudy o tym że “spalanie węgla nie stoi w sprzeczności z ochroną klimatu”). Co w języku PiSu brzmi tak: „Polska jest państwem godzącym różne perspektywy i w praktyce implementującym ambitne zamierzenia proekologiczne z poszanowaniem własnych interesów społeczno-ekonomicznych.” Kuriozalne jest też to, że jako przykład dbania o środowisko na obszarach wiejskich podaje blokowanie budowy elektrowni wiatrowych.

Nie podobają się PiSowi również unijne regulacje na temat klimatu. Piszą: „(…) przyjęliśmy postawę renegocjacji pakietu energetyczno-klimatycznego w kierunku zagwarantowania interesów polskiego przemysłu i konsumentów”. Pakiet klimatyczny ma stanowić zagrożenie dla polskiej gospodarki, w tym górnictwa, oraz dla rynku energii. Partia chwali się też zablokowaniem unijnego porozumienia o neutralności klimatycznej do 2050, uzasadniając to ochroną interesów Polski i… dążeniem do sprawiedliwej transformacji.

Co w takim razie proponuje PiS dla klimatu? Oprócz zmian w energetyce, wsparcia dla transportu publicznego czy elektromobilności – o czym później – pojawia się na przykład program “Dobrostan Plus” (wcześniej zwany nieoficjalnie „Krową Plus”), nastawiony na promowanie lokalnego rolnictwa. W jego ramach dostaną wsparcie rolnicy, którzy karmią zwierzęta głównie paszą z własnego gospodarstwa, sprzedają je do uboju max. 50 kilometrów od miejsca hodowli i hodują świnie lub bydła własnego chowu (tzn. niesprowadzane z zagranicy). Te rozwiązania mają między innymi ograniczyć emisje CO2 z transportu. Na Dobrostan Plus ma być przeznaczone 30% lub więcej unijnych funduszy przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich. Warto dodać, że zgodnie z projektem Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2021-2027 30% lub więcej środków przeznaczonych na rozwój wsi ma być przeznaczone na ochronę klimatu i środowiska (o czym wspomina sam program PiSu). Tak więc, tak czy inaczej rząd byłby zmuszony do wydania tych pieniędzy w podobny sposób. Sam program jest ciekawym pomysłem i na pewno krokiem w dobrą stronę, jednak brakuje tu całościowej refleksji na temat emisji CO2 z produkcji żywności, np. uwzględniając marnowanie żywności czy ograniczenie produkcji mięsa. W tym drugim przypadku jest wręcz przeciwnie – Dobrostan Plus ma doprowadzić do „korzystnej dla konsumentów obniżki cen produktów mięsnych”.

PiS chce również inwestować w efektywność energetyczną i modernizację ogrzewania. Budynki, w których świadczy się najważniejsze usługi publiczne, mają zostać doprowadzone do wysokich standardów efektywności energetycznej (nie wiemy niestety, jakich konkretnie). O budynkach prywatnych autorzy piszą: „Zwiększymy liczbę gospodarstw domowych podłączonych do efektywnych systemów ciepłowniczych (sprawność instalacji indywidualnego ogrzewania to najczęściej znacznie poniżej 65%, w przypadku ciepłowni i elektrociepłowni to 85%) oraz rozbudujemy system wysokosprawnej kogeneracji i ogrzewania gazowego. Dla obszarów o niskim poziomie urbanizacji alternatywą jest ogrzewanie elektryczne, ujęte w taryfie antysmogowej.” Do tej pory wsparciem dla termomodernizacji, wymiany kotłów i inwestycje w OZE w prywatnych domach były programy „Energia Plus” i „Czyste Powietrze”. Oba będą kontynuowane. „Czyste powietrze” ma objąć 3-4 mln domów jednorodzinnych (a więc 60-80%), co ma doprowadzić do 50% redukcji emisji z sektora bytowo-komunalnego do 2030. Porównując z raportem Banku Światowego, cel ten wydaje się nieco zawyżony, nawet zakładając że mówimy tu o 50% emisji tylko z domów jednorodzinnych. Według raportu, termomodernizacja i wymiana kotła w ubogich domach jednorodzinnych w całej Polsce (ok. 10% wszystkich) dałaby 58% ograniczenia emisji, a w pozostałych 42% – czyli ok. 44% w sumie, a mówimy tu o przeprowadzeniu zmian we wszystkich domach, nie w 80% czy 60% (choć oczywiście dom domowi nierówny, więc pewnie program obejmie te o gorszym standardzie energetycznym). Z kolei w raporcie ISCES “Strategia walki ze smogiem”, według którego, gdyby przeprowadzić termomodernizację we wszystkich domach jednorodzinnych w Polsce i dostosować źródła ciepła do potrzeb po modernizacji, zużycie energii na ogrzewanie spadłoby w nich o 57%. Biorąc grube przybliżenie, że emisja CO2 jest proporcjonalna do zużytej energii, cel wydaje się sensowny (o ile mówimy o 50% emisji z domów jednorodzinnych, nie całości). Więc nie wykluczamy, że różnice wynikają z przyjętej metodologii. Natomiast pozostaje pytanie, czy faktycznie uda się wdrożyć program na tą skalę. Dokument chwali się dotychczasowym jego sukcesem, jednak nie wspomina w ogóle o problemach z nim związanych – opóźnieniach w rozpatrywaniu wniosków czy konflikcie z Komisją Europejską (dotyczących m.in. udziału banków w projekcie) – ani o możliwych rozwiązaniach (choć trzeba wspomnieć, że rząd uczynił kroki w tę stronę). Patrząc po średnim tempie akceptacji wniosków z pierwszych 10 miesięcy, program musi znacznie przyspieszyć, aby objąć zamierzoną liczbę budynków. Oprócz tego sposobem na walkę ze zmianami klimatu mają być lasy. PiS chce zwiększyć lesistość Polski do 33% do 2045 roku (w 2016 wynosiła ona 29,5 %). Poza tym, planowany jest dalszy rozwój Leśnych Gospodarstw Węglowych, które mają wyssać z atmosfery 1 milion ton CO2 przez 30 lat. Liczba ta może robić wrażenie, dopóki nie sprawdzimy, że Polska corocznie emituje ponad 300 mln ton CO2. LGW mogą być więc co najwyżej dodatkiem do innych działań proklimatycznych. Zalesianie samo w sobie nie jest w stanie powstrzymać zmian klimatu.

Jeśli chodzi o adaptację do zmian klimatu, to PiS chwali się Miejskimi Planami Adaptacji, przygotowanymi dla największych 44 miast: „ To jedyna inicjatywa w Europie, w której rząd wspiera władze samorządowe koordynując działania przystosowawcze do skutków zmian klimatu w kilkudziesięciu miastach jednocześnie.” Możliwe, że to prawda, ale jest to przynajmniej w części kwestia przyjętego modelu adaptacji. Na przykład w Niemczech czy Hiszpanii istnieją regionalne plany adaptacji, których u nas nie ma, oraz instytucje koordynujące współpracę między poziomem regionalnym a rządowym. Nota bene w takiej Hiszpanii do Porozumienia Burmistrzów dla Klimatu i Energii przystąpiło 2271 miejscowości, 583 z nich jest zobowiązane do opracowania planu adaptacji. Dla porównania, w Polsce do Porozumienia przystąpiły 74 miejscowości. Nie jesteśmy więc jakimś potentatem jeśli chodzi o adaptację miast do zmian klimatu. Swoją drogą PiS nazywa Miejskie Plany Adaptacji “przykładem działań na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym”, myląc adaptację z mitygacją. Aczkolwiek dobrze że plany w ogóle powstały. Dalsze pomysły adaptacyjne to zwiększenie pomocy dla rolników w związku z suszą i innymi klęskami żywiołowymi (które nie zawsze są objęte ubezpieczeniami) czy walka z „betonozą” (a więc efektem miejskiej wyspy ciepła) przez zmiany w przepisach, czy inwestycje w retencję (niestety współistniejące z udrażnianiem rzek dla transportu, o czym piszemy dalej).

ENERGETYKA

Choć gdzieniegdzie program wspomina o zmianach w energetyce w kontekście emisji CO2 i zanieczyszczenia powietrza, to przede wszystkim skupia się na bezpieczeństwie energetycznym (które jest jednym z priorytetów wg PiS). Tutaj kluczowa jest zdaniem polityków dywersyfikacja źródeł energii. Dlatego PiS chce inwestować zarówno w OZE, atom jak i paliwa kopalne.

W zakresie paliw kopalnych, zapowiadana jest modernizacja bloków węglowych i budowa gazowych, a także wspieranie innych inwestycji związanych z paliwami kopalnymi takich jak gazociąg Baltic Pipe czy trwająca rozbudowa gazoportu w Świnoujściu. Fuzja Orlenu i Lotosu ma stworzyć potężny polski koncern paliwowy. Odnośnie górnictwa, program mówi o „restrukturyzacji” i „ratowaniu”, ale nie o (sprawiedliwej bądź nie) transformacji czy odchodzeniu od węgla.

Jeśli chodzi o OZE, to tutaj priorytetem będzie energetyka wiatrowa na morzu. Wsparciem dla OZE na lądzie mają być już rozpoczęte programy „Energia Plus” (w tym tzw. pakiet prosumencki), „Czyste Powietrze”, „Mój Prąd” (wspierający domowe instalacje fotowoltaiczne) i „Polska Geotermia Plus”. Niestety, jak już wspominaliśmy, energetyka wiatrowa na lądzie jest przez PiS traktowana jak zagrożenie dla środowiska. Pamiętajmy, że w 2018 minister Tchórzewski zapowiadał złomowanie wiatraków. Natomiast w 2016 PiS wprowadził tzw. ustawę antywiatrakową, zawierającą m.in.„regułę 10h”: wiatraki mogą znajdować się nie bliżej niż dziesięciokrotność swojej wysokości od budynków mieszkalnych. Od tego czasu rozwój energetyki wiatrowej w Polsce praktycznie się zatrzymał. Patrząc po programie, trudno się spodziewać że ta regulacja zostanie zniesiona.

Elektrownie atomowe w 2035 mogą dać ok. 10% całkowitej produkcji elektryczności (nie wiemy, dlaczego autorzy używają słowa „mogą”, czyżby nie byli pewni, czy uda się im zrealizować plany?). W latach 2040-2043 ten udział ma wzrosnąć do 20%. Zainstalowana moc „może” wynosić 10 GW, tyle samo ile jest planowane dla morskich farm wiatrowych w tym samym czasie. Niestety, nie podano innych liczb charakteryzujących miks energetyczny, nie wiemy więc, jaki będzie udział procentowy wszystkich OZE, a jaki paliw kopalnych. Zgodnie z Polityką Energetyczną Polski (PEP) 2040 przyjętej w zeszłym roku PiS planuje 27% OZE w 2030 roku, natomiast nieznane są cele w przyszłych latach. Łącznie więc mówimy o ok. 50% ze źródeł niskoemisyjnych do 2040 roku, a reszta prądu w domyśle pochodzić będzie z gazu ziemnego i węgla. Tym samym plan PiS trzeba ocenić jako dużo mniej ambitny od propozycji opozycji.

ZANIECZYSZCZENIE POWIETRZA

Jako przykłady własnych działań w tej sprawie PiS podaje program „Czyste powietrze”, oraz rozporządzenia dotyczące kotłów i jakości paliw. Warto jednak dodać, że, choć partia obwinia za bezczynność w sprawie smogu poprzedni rząd, sama z początku nic nie robiła w tej sprawie (czy wręcz powiększała problem, np. podnosząc progi informowania o zanieczyszczeniu powietrza). Dalsza walka ze smogiem będzie się odbywała w ramach wymienionych już wcześniej działań: wsparciu dla termomodernizacji i OZE m.in. w ramach programów „Czyste Powietrze” i „Mój Prąd”.

TRANSPORT PUBLICZNY

Ten temat nie pojawia się w kontekście zmian klimatu, ale jest istotny (prawie 30% emisji CO2 z UE pochodzi z transportu). PiS rozważa go bardziej w kontekście wykluczenia komunikacyjnego i jakości życia. Zwraca uwagę, że 13,8 mln Polaków żyje w gminach bez zorganizowanego transportu publicznego. Przywracanie zredukowanych wcześniej połączeń autobusowych było elementem tzw. Piątki Kaczyńskiego ogłoszonej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. W czasie następnej kadencji, PiS chce zapewnić, żeby w odległości max. 2 kilometrów od każdej polskiej wsi (wyłączając te położone w trudnym terenie) znajdował się przystanek kolejowy lub autobusowy z możliwością co najmniej 5 połączeń dziennie do najbliższego miasta powiatowego. Z miast powiatowych ma być min. 10 połączeń dziennie do miast wojewódzkich. Planowany jest też program wsparcia zakupów nowych autobusów dalekobieżnych. Zmiany mają nastąpić również na kolei – PiS planuje rozbudowywać sieć kolejową włączając miejscowości z powyżej 10 tys. mieszkańców dotychczas do niej nie należące.

ELEKTROMOBILNOŚĆ

Elektromobilność jest zdaniem PiSu „jedną z flagowych branż polskiej polityki rozwojowej”. Dlatego ma zyskać na planowanych programach wspierania innowacji. Brakuje jednak konkretów, mowa tylko o „wspieraniu rozwoju elektrycznego transportu publicznego” i „inwestycjach w stacje ładowania”.

ROLNICTWO

Na samym początku rozdziału o rolnictwie pada zdanie: „Popieramy rolnictwo przyjazne środowisku, chroniące bioróżnorodność i dobrostan zwierząt, jako alternatywę dla niekorzystnego dla środowiska i dla zdrowia ludzi intensywnego rolnictwa przemysłowego.” Jak to się realizuje w praktyce? Warunkiem otrzymania pomocy w „Dobrostanie Plus” będzie nie tylko lokalność produkcji, ale też na przykład „rozgęszczenie” hodowli (co ma faworyzować małe gospodarstwa, przeciwstawione hodowli przemysłowej). Jednym z warunków dofinansowania jest też nieużywanie pasz GMO (co jest uzasadnione sprowadzaniem ich zza granicy, czyli emisją CO2 z transportu). Wsparcie dla gospodarstw ekologicznych ma się zwiększyć również poza programem „Dobrostan Plus”, aczkolwiek tutaj dokument nie zawiera szczegółów. W sumie PiS chce dążyć do podwojenia liczby gospodarstw ekologicznych oraz pomocy dla nich. Rodzinne (niekoniecznie ekologiczne) gospodarstwa rolne mają dodatkowo być chronione specjalną ustawą.

Jak to się ma do praktyki za kadencji PiS? Na przykład wbrew opiniom naukowców i zakazowi Komisji Europejskiej Jan Ardanowski, tuż po objęciu stanowiska ministra rolnictwa, w ekspresowym tempie wydał zgodę na używanie neonikotynoidów – substancji owadobójczych uznanych za niebezpieczne dla pszczół.

Co ciekawe, PiS chyba jako jedyna partia poza Zielonymi wspomina w programie o degradacji gleby, planując ogólnopolski program regeneracji zakwaszonych gleb przez wapnowanie.

GOSPODARKA WODNA

Tutaj PiS chwali się przyjęciem we wrześniu 2019 „Programu przeciwdziałania niedoborowi wody na lata 2021–2027 z perspektywą do roku 2030”, w ramach którego planowana jest budowa zbiorników retencyjnych i stopni wodnych, renaturyzacja rzek i odtwarzanie mokradeł, co ma zwiększyć zatrzymywanie odpływu wody z rzek z 6,5 % do 15 %. PiS planuje też pozyskać środki z UE na wsparcie małej retencji.

Jednocześnie jednak planowane jest przystosowanie rzek (w tym Odry, Wisły, Narwi i Bugu) dla żeglugi śródlądowej. To jest złym pomysłem zarówno w kontekście suszy, jak i powodzi. Dodatkowo spowodowałoby to szkody środowiskowe, m.in. w nadwiślańskich obszarach Natura 2000. Propozycja ta spotkała się z więc z krytyką ze strony środowisk ekologicznych i naukowych jak np. Koalicja Ratujmy Rzeki.

Inną kontrowersyjną inwestycją jest przekop Mierzei Wiślanej, w dokumencie wychwalany i nazywany „realnym i symbolicznym przedsięwzięciem pokazującym zmianę polityki zagranicznej Polski” czy „decyzją podjętą suwerennie przez rząd Polski.”, jednak wielokrotnie krytykowany od strony ekologii jak i ekonomii.

GOSPODARKA ODPADAMI

PiS deklaruje chęć walki z „mafią śmieciową”, pożarami wysypisk i szarą strefą. Jako swoje sukcesy na tym polu wymienia m.in. zakaz przywożenia do Polski odpadów przeznaczonych do unieszkodliwienia i odpadów komunalnych (z wyjątkiem tych przeznaczonych do recyklingu), czy zobowiązanie firm przetwarzających odpady do posiadania monitoringu wizyjnego. Zapowiada powstanie Bazy Danych o Odpadach, w której ma być zarejestrowany każdy odpad. To ma umożliwić śledzenie tego, co się dzieje z odpadami od wytworzenia, przez transport do zagospodarowania, i zlikwidować handel pustymi kwitami.

Aby polepszyć jakość recyklingu w Polsce, ma zostać wprowadzona kaucja na opakowania , zgodnie z zasadą: „zwracasz opakowanie – dostajesz kaucję”. Koszt organizowania zbiórki i przetwarzania odpadów ma być poniesiony przez producentów, co ma sprawić że mieszkańcy zapłacą mniej za wywóz śmieci. PiS wyznacza sobie następujące cele, jeśli chodzi o odsetek ponownie przetwarzanych odpadów: 55% w 2025, 60% w 2030, 65% w 2035. Zaraz potem podaje, że ilość składowanych odpadów komunalnych ma spaść do 10% w 2035. Nie do końca wiemy jak to interpretować – co z pozostałymi 35%? Być może 65% dotyczy odpadów jako całości, razem z np. odpadami przemysłowymi, a być może te 35% mają być spalane. Nie możemy stwierdzić, która interpretacja jest prawdziwa.

Warto tu dodać, że cele PiS odnośnie przetwarzania odpadów wynikają wprost ze zobowiązań wynikających z regulacji unijnych.

PRAWA ZWIERZĄT

Na ten temat PiS nie mówi wiele. Temat pojawia się co najwyżej przy okazji programu „Dobrostan Plus”, który ma promować „humanitarne metody uboju”. Co to znaczy? Wiem tylko, że nie będzie to ubój rytualny, co ma dać pewność, że mięso nie będzie na eksport (bo mięso z uboju rytualnego jest w prawie 100% eksportowane). Wpływ na dobrostan zwierząt mają mieć też inne wymagania w ramach programu skierowanego do rolników, jak na przykład hodowla świń na ściółce czy lokalność (a więc mniej stresu związanego z transportem). Wsparcie dla takich mniejszych hodowli nie wpłynie też w żaden sposób na sytuację zwierząt w dużych fermach przemysłowych.

Poza tym kontekstem, kwestie praw zwierząt nie pojawiają się w obecnym programie. Przed wyborami w 2015 r. PiS obiecywał nowelizację Ustawy o ochronie zwierząt i wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futra (Jarosław Kaczyński wystąpił nawet w spocie Vivy!), miał być też zakaz uboju rytualnego, wykorzystywania zwierząt w cyrkach i zakaz trzymania psów na łańcuchach. Nic z tego nie zostało uchwalone. Polska jest “liderem” zarówno w uboju rytualnym na eksport, jak i hodowli zwierząt na futra. Przyjęto jedynie podwyższenie kar za znęcanie się nad zwierzętami: podwyższenie maksymalnych kar za zabijanie zwierząt – niezgodnie z przepisami – lub znęcanie się nad nimi z 2 lat do 3 lat pozbawienia wolności, a w przypadku dokonywania takich czynów ze szczególnym okrucieństwem, z 3 do lat 5 (choć to nie wysokość kar jest głównym problemem, ważniejszym jest skuteczne odnajdywanie sprawców i wydawanie wyroków bez zawieszenia). Wprowadzono też (bardzo dobrze!) orzekanie zakazu posiadania zwierząt i pracy ze zwierzętami w przypadku skazania za szczególnie okrutne znęcanie się nad nimi.

Na plus należy zaliczyć ograniczenie przywilejów myśliwych (zakaz uczestniczenia w polowaniach dla dzieci, zakaz szkolenia psów myśliwskich na żywych zwierzętach). Niestety nie wprowadzono np. zakazu polowań na ptaki.

Obrońcy praw zwierząt mogą więc czuć się zawiedzeni polityką PiS. Dużo więcej obiecywano, ale potem, pod naciskiem lobby hodowców i myśliwych, temat ochrony zwierząt został odsunięty na margines. Wybijanie dzików jako główna metoda “walki” z ASF, zakusy, by wznowić polowania na wilki czy łosie, czy wreszcie niszczenie środowiska bez liczenia się z innymi gatunkami – to stale budzi protesty.

PODSUMOWANIE

Podsumowując, w ekologicznych elementach programu PiS jest mało konkretnych rozwiązań, a dużo ogólników i retoryki. Czasem pokrętnej i szkodliwej, jak w przypadku ochrony środowiska przed wiatrakami czy zapominaniu o słowie „transformacja” w wyrażeniu „sprawiedliwa transformacja”. Tym niemniej, znajdują się w nim także sensowne propozycje, mogące świadczyć o tym, że waga tematyki klimatycznej powoli się przebija do świadomości polityków tej partii – ale nie mamy tyle czasu, żeby czekać, aż faktycznie się przebije.

Źródło: Ekowyborca

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly