ArtykulyNegocjacje klimatyczne

Kto jest naiwnym dzieckiem?

Greta Thunberg jest dziś powszechnie znana, choć świat usłyszał o niej pierwszy raz raptem rok temu. Jej osoba i działalność budzą często silne emocje, nie tylko pozytywne. Młoda szwedzka aktywistka bywa również obiektem krytyki, czasem bardzo ostrej.

Jednym z takich krytycznych głosów jest tekst „Greta Thunberg. Klimatyczny symbol bez znaczenia” autorstwa Jakuba Wiecha. Wiech podpisał się też pod streszczeniem artykułu z The Sunday Times, którego autor – Dominic Green – twierdzi że Greta jest narzędziem w rękach speców od PR-u, lobbystów i „wielkiego biznesu” (więcej o tym tekście przeczytacie Państwo w przypisie).

Takich tekstów nie należy pozostawiać bez komentarza. I nie chodzi o to, że Gretę Thunberg należy otaczać parareligijnym kultem, unikając przy tym jakiejkolwiek krytyki działań jej samej lub jej otoczenia [2].

Redaktor Wiech przedstawia jednak niepełny, nadmiernie uproszczony, zniekształcony a w wielu miejscach po prostu nieprawdziwy obraz rzeczywistości. Weźmy choćby stwierdzenie:

„Ludzkość zdaje sobie sprawę z powagi klimatycznego problemu”

W domyśle zapewne: działalność osób takich jak Greta Thunberg jest zbędna.

Cała ludzkość czy choćby duża jej część zdaje sobie sprawę z ryzyka destabilizacji systemu klimatycznego naszej planety najdalej w ciągu kilku dekad? Serio?

A co z milionami ludzi na całym świecie (w tym na przykład związkowcami z górniczej „Solidarności”) którzy wciąż wierzą w kłamstwa na temat klimatu siane przez „przemysł fabrykowanych wątpliwości”, przez think-tanki takie jak Heartland Institute? Co z wiceprezesem zarządu PGNiG, wypisującym brednie o przyczynach zmian klimatycznych?

Nie jest możliwe by Jakub Wiech nie zdawał sobie sprawy z zasięgu i siły oddziaływania klimatycznego negacjonizmu. Sam pisał przecież cenny, krytyczny komentarz do bałamutnego tekstu Tomasza Cukiernika w „Do Rzeczy”.

(Patrz też komentarz do tego samego tekstu zamieszczony na profilu naukaoklimacie.pl.)

Redaktor Wiech przeprowadził również wywiady z Łukaszem Warzechą i Januszem Korwinem-Mikke; a naprawdę trudno powiedzieć o którymś z tych sympatycznych dżentelmenów że „zdaje sobie sprawę z powagi klimatycznego problemu”. No chyba że przez „zdawać sobie sprawę” rozumiemy „słyszeć, że gdzieś tak twierdzą (jacyś głupi lewacy)”?

Przykłady osób i instytucji do dziś nie zdających sobie sprawy z powagi problemu zmiany klimatu (a przynajmniej zupełnie tego po sobie nie pokazujących) można by oczywiście mnożyć.

Śpijcie spokojnie, możni tego świata zdają nie dadzą nam zginąć

Jeszcze bardziej oderwane od rzeczywistości (a przez to szalenie zabawne) jest zdanie:

Światowi przywódcy czerpią wiedzę na ten temat choćby z działalności Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC), który regularnie publikuje raporty sygnalizujące potrzebę szerokich działań zmierzających w tym zakresie.

Czytaj: „Nie ma zatem potrzeby im o tym przypominać – wróć do szkoły, mała dziewczynko!”

Oj tak, wszyscy czerpią tę wiedzę pełnymi garściami! Są też ustaleniami IPCC niezwykle przejęci i z zapałem przeprowadzają „szerokie działania”. Szczególnie dwaj znani z empatii prezydenci: Donald Trump, który m. in. wycofał USA z Porozumienia paryskiego i Jair Bolsonaro, intensyfikujący wycinkę puszczy Amazońskiej (obydwaj panowie to negacjoniści klimatyczni). Nie zapominajmy też o głęboko zatroskanym kondycją naszej planety Władimirze Władimirowiczu Putinie, ani o przywódcach państw z rejonu Zatoki Perskiej, które podobnie jak Rosja żyją głównie ze sprzedaży ropy i gazu.

Co roku pod egidą ONZ zwoływany jest szczyt klimatyczny COP.

– przypomina nam też Jakub Wiech. Zapomina jednak dodać że jeszcze niedawno nikt się specjalnie szczytami klimatycznymi nie interesował (a już na pewno nie w naszym kraju).

Nie pisze też że ubiegłoroczny COP cieszył się dużo większym zainteresowaniem opinii publicznej niż poprzednie edycje tej imprezy między innymi za sprawą … Grety Thunberg.

Potrzebne jest i „mędrca szkiełko i oko” i „czucie”

Zresztą sama wiedza o zagrożeniu, bez wywołanych przez nią właściwych emocji i uczuć nie wystarczy by skłonić kogokolwiek do jakiejkolwiek trwałej i głębokiej zmiany. Inaczej nikt by nie palił tytoniu – bo każdy chyba słyszał, że palenie szkodzi, prawda? Podobnie jest jeśli chodzi o walkę z kryzysem klimatycznym.

I właśnie w takiej „emocjonalnej mobilizacji” rola Thunberg jako ikony, symbolu, przykładu czy charyzmatycznej postaci jest trudna do przecenienia. Co może być nieco zaskakujące o tyle, że sama Greta wypowiada się bardzo spokojnie, bez nadmiernego okazywania emocji, do bólu racjonalnie i gorzko.

Bynajmniej nie jest więc prawdą – jak sugeruje Wiech – że Greta Thunberg:

forsuje stylu rozmowy o zmianach klimatu, który można dobrze opisać słowami (…): Zagłady świata się boję. Więc dla poprawy nastroju. Wrzeszczę jak dziecko w ciemnym zamknięte pokoju.

Wystarczy posłuchać przemówień Grety (np. tego w brytyjskim parlamencie) by całkiem jasne stało się że należy taktować ją jako świadomą, dorosłą i w pełni samodzielną intelektualnie osobę.

Z drugiej strony Greta Thunberg nie jest też istotą z innej planety ani mesjaszem. I nie musi mieć gotowych rozwiązań dla wszystkich problemów tego świata. Ma również prawo mylić się i popełniać błędy.

Ale czy zwiększanie świadomości społecznej ma w ogóle sens?

Oddajmy głos Jakubowi Wiechowi:

„W porządku” – powie ktoś z grona zwolenników działań Grety. „Dziewczynka może nie wpłynie na polityków, ale podniesie świadomość wyborców w kwestii zmian klimatu, a oni już wybiorą odpowiednich ludzi, albo sami zaczną coś robić w tej kwestii”. Niestety, istnieje mnóstwo dowodów na to, że zwiększona świadomość pewnych zagrożeń czy szkodliwych skutków niektórych działań nie przekłada się na ich redukcję, zwalczanie czy unikanie.

Istnieje też sporo dowodów na to, że gdzieniegdzie i czasem jednak się przekłada. Weźmy przywoływane przez Wiecha palenie tytoniu. Tak, to prawda, że “powszechna świadomość szkodliwości palenia nie wyeliminowała tego nałogu“. Jednak w Polsce w ciągu ostatnich dekad lat bardzo znacząco spadła zarówno całkowita ilość wypalanych papierosów, jak również liczba palaczy (choć zdarzają się lekkie „wahnięcia” tego spadkowego trendu).

Inny przykład to całkiem nowe zjawisko zwane flygskam – wstyd przed lataniem lub „obciach latania” i związany z nim częstszy wybór innych niż samolot środków transportu. Póki co głównie w ojczyźnie Grety, ale może na tym się nie skończy.

Wyniki ostatnich wyborów do Europarlamentu (choćby niezły wynik niemieckich Zielonych [4]) również nieco podważają zacytowane wyżej, dość kategoryczne twierdzenia.

Ale dużo ważniejsze jest co innego; coś, co zadaje się zupełnie umykać uwadze Redaktora Wiecha.

Jeśli mamy poradzić sobie z kryzysem klimatycznym, to konieczne są wyrzeczenia, i to dość bolesne. Bez świadomych (przynajmniej w dużej swojej części) społeczeństw przeprowadzić potrzebnych zmian raczej się nie uda.

I nie chodzi o to, że uświadomieni ludzie sami z siebie zrezygnują na przykład z latania samolotem, codziennego korzystania z prywatnych aut osobowych lub ograniczą jedzenia mięsa. Wszyscy na pewno nie zrezygnują i nie ograniczą, choć jakaś część z nas tak zrobi lub już zrobiła.

Chodzi o to, że jeśli pewne zmiany (np. wzrost cen paliwa lotniczego czy mięsa) zostaną wprowadzone odgórnie, jako rozwiązania systemowe, to im bardziej świadome jednostki i społeczeństwa, tym większa szansa że zmiany takie zostaną zaakceptowane. I że nie skończy się to jak we Francji: protestami „żółtych kamizelek”.

Tak przynajmniej twierdzą znający się na rzeczy psycholodzy społeczni.

Zresztą przecież dokładnie tak było z wprowadzaniem zakazu palenia tytoniu w miejscach publicznych. Nowe przepisy zostały przyjęte bez dużego oporu, co prawdopodobnie nie byłoby możliwe gdyby nie duża świadomość społeczna negatywnych skutków tego nałogu. Po sześciu latach od wprowadzenia w Polsce zakazu palenia w miejscach publicznych odsetek palaczy zmniejszył się z 31 do 24 proc.

Podobnie jest z walką ze smogiem, także w naszym kraju. Kiedy tylko świadomość istnienia i wagi tego problemu w społeczeństwie gwałtownie wzrosła, zmiany w prawie które wcześniej były nie do pomyślenia okazały się nagle możliwe.

Wśród przykładów sytuacji gdy „zwiększona świadomość pewnych zagrożeń czy szkodliwych skutków niektórych działań nie przekłada się na ich redukcję, zwalczanie czy unikanie” Wiech wymienia także problem otyłości i nadwagi oraz nadmierne spożycie alkoholu.

W tych dwóch przypadkach wciąż „nie przekłada się” może właśnie dlatego, że pewne odgórne regulacje (obniżenie poziomu cukru w słodyczach czy wręcz zakaz sprzedaży pewnych produktów spożywczych, ograniczenie dostępności alkoholu, wzrost akcyzy, itp…) nie zostały jeszcze wprowadzone?

Te same mechanizmy i prawidłowości obowiązują w przypadku walki ze zmianą klimatu. I tu znów rola osób zaangażowanych w aktywizm klimatyczny (w tym właśnie Grety Thunberg) w zwiększaniu świadomości i wrażliwości społecznej wydaje się bardzo istotna.

Nie tylko Greta…

No właśnie, jeszcze jedna, z pozoru oczywista rzecz: współczesny klimatyczny aktywizm to nie tylko Greta, ani nawet nie głównie Greta. Mamy też Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Earth Strike, Extinction Rebellion (XR) i wiele innych grup i organizacji rozsianych po całym świecie, a obecnie działających również w naszym kraju. Skupianie się na osobie Grety Thunberg jest nadmiernym upraszczaniem dość złożonej rzeczywistości i nie prowadzi do niczego dobrego.

Te nowe ruchy mają już zresztą na koncie parę sukcesów. Akcje wolnego od przemocy obywatelskiego nieposłuszeństwa organizowane w Wielkiej Brytanii przez Extinction Rebellion doprowadziły do ogłoszenia stanu „zagrożenia klimatycznego” przez brytyjski parlament. Deklaracje konkretnych, dość ambitnych działań na rzecz ochrony klimatu ogłaszają władze wielu miast i regionów, na razie głównie w krajach anglosaskich.

To, że metoda działania XR bywa skuteczna nie jest zresztą przypadkiem – stoi za nią potwierdzona całkiem solidnymi dowodami empirycznymi „zasada 3,5 procent”.

O tym, że działalność aktywistów klimatycznych nie jest pozbawiona sensu i znaczenia może też świadczyć niedawna wypowiedź Mohammeda Barkindo, Sekretarza generalnego OPEC (Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową). Wśród największych zagrożeń dla branży naftowej Barkindo wskazał … mobilizację opinii publicznej przeciwko wydobyciu ropy, także przez młodzież. Na tą wypowiedź zareagowała zresztą m. in. Greta Thunberg, pisząc na Twitterze:

Dziękuję! To dla nas największy komplement!

„Formułę skutecznego klimatycznego aktywizmu trzeba dopiero wymyślić”

– twierdzi jednak Wiech, i dodaje że:

Świat tkwi w klimatycznym impasie, który pewnie zostanie przełamany, ale w przyszłości.

W przyszłości. Tak jakbyśmy na odejście od paliw kopalnych, na uchronienie się przed katastrofalnymi skutkami zmiany klimatu mieli jeszcze mnóstwo czasu.

A przecież wiadomo, że nie mamy.

Czytaj dalej na SmogLab

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly