ArtykulyNegocjacje klimatyczne

Typowa psychologia ucieczki: Czy was pogięło? Znowu o zmianie klimatu?

Nikt nie lubi słuchać o zbliżającej się tragedii, co pokazuje choćby przykład Troi i Kasandry. Kiedy można zachować chociaż iluzję dotychczasowego życia, bronimy się przed świadomością jego końca tak długo, jak tylko się da. Wiąże się ona z koniecznością zmiany i rezygnacją ze swojego komfortu, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. O kurczących się zasobach wody zapominamy, kiedy chcemy wziąć kąpiel, ale też dlatego, żeby móc spokojnie spać i nie konfrontować się z własną bezradnością.

Diagnoza

Gdybyśmy mieli wziąć na poważnie raporty o stanie środowiska i prognozy zmian klimatycznych, musielibyśmy uznać, że świat, jaki znamy, odchodzi w przeszłość. Świat niewyczerpanych zasobów naturalnych i przyjaznego człowiekowi otoczenia naturalnego się kończy. W północnej Europie nie odczuwamy jeszcze zbyt mocno skutków globalnego ocieplenia i ciągle możemy mieć nadzieję, że nas one nie dotkną. Ale moglibyśmy porównać sytuację ludzkości z kimś, komu właśnie postawiono diagnozę bardzo ciężkiej choroby, pomimo że nie doświadcza jeszcze bolesnych symptomów.

Z badań nad indywidualnymi reakcjami chorych w takiej sytuacji wiadomo, że pierwsze reakcje to zaprzeczenie, marginalizacja, bunt i złość, potem następuje faza negocjacji z losem, depresji, a w końcu etap akceptacji faktów i podejmowania adekwatnych do nich działań. Warto zauważyć, że chronologia nie zawsze jest tu zachowana, a poszczególne reakcje występują w tym samym czasie. Podobnie dzieje się w życiu społecznym, gdzie często zarówno jednostki, jak i całe grupy społeczne i środowiska, zależnie od swoich predyspozycji, mają tendencję do reprezentowania poszczególnych faz.

Wyparcie

Informacje o stanie środowiska najczęściej są marginalizowane. I to dzieje się zarówno na poziomie nieświadomym, jak i świadomym. Jedni po prostu nie widzą ich i nie słyszą, chronieni wewnętrzną cenzurą przed tym, co mogłoby zakłócić ich spokój. Inni stwierdzają, że jest to po prostu nudne i nieprzyjemne, i zupełnie ich nie interesuje. Stała grupa kwituje wypowiedzi naukowców i badaczy stwierdzeniem, że od zawsze ktoś przepowiadał koniec świata i jakoś dotąd nie nastąpił. Praktycznie niezliczone są strategie udowadniania sobie i innym, że problem nie istnieje lub nie dotyczy nas.

Większość z nas podważa realność zmian klimatycznych i ignoruje informacje o degradacji środowiska, jeśli nie explicite, to swoim realnym zachowaniem. Bo jeśli nawet świadomie deklarujemy wiarę w prognozy klimatologów, to wnioski, jakie z nich wyciągamy w codziennym życiu, są niewspółmierne do rozmiarów klęski, której powinniśmy się spodziewać. Ponadto dla swojej wygody robimy odstępstwa – długi prysznic, jedzenie mięsa czy lot samolotem na wakacje. Przyznajmy, że gdybyśmy siedzieli w tonącej łodzi, to nasze wysiłki, żeby się uratować, byłyby dużo bardziej bezkompromisowe. Tymczasem ludzi, którzy w taki sposób angażują się w ochronę środowiska, jest znikomy procent. Tendencja do ekologicznej indyferencji ciągle jeszcze jest dominująca w naszej stosunkowo bezpiecznej części świata i w nas samych.

Złość

Tu pojawia się także próba dyskredytowania źródeł informacji i złość na posłańca, który przynosi złe wieści. Środowiska nawołujące do zajęcia się problemem obwiniane są o stronniczość, głupotę, lewactwo, czarnowidztwo, oszołomstwo itp. Z tego punktu widzenia nawoływanie do zmiany trybu życia to próby ograniczania naszej wolności osobistej.

Wystarczy obserwować reakcje kierowców na ograniczanie ruchu w miastach. Nowe przepisy traktowane są jak szykany, a energia czasami w bardzo gwałtowny sposób kieruje się przeciwko ich autorom i zwolennikom.

Na te silne reakcje nakłada się frustracja z drugiej strony. Ci, którzy zagrożenie uważają za realne, krytykują, oburzają się i złoszczą na tych, którzy je ignorują, a to wywołuje kolejną falę niechęci wobec nich. Wzajemna wrogość może tu być podsycana na zasadzie perpetuum mobile. Skupianie się na krytyce, akcjach protestacyjnych i kontestacji status quo nie wydaje się zresztą zyskiwać zwolenników proekologicznym środowiskom.

Negocjacje

Tutaj, w części świata, w której skutki ocieplenia nie są jeszcze tak dramatyczne, część z nas w prywatnym życiu podejmuje proekologiczne działania. Nie zaprzeczając ich oczywistej wartości, można jednak postawić pytanie, czy używanie toreb wielorazowego użytku, jazda na rowerze czy kupowanie ekologicznej żywności jest faktycznie drogą skutecznego przeciwdziałania dewastacji środowiska, a na ile stanowi dla nas rodzaj magicznego działania, za które mamy nadzieję uzyskać rozgrzeszenie i odroczenie wyroku.

Takie działania dają nam okazję, żeby poczuć się lepiej, mieć kontakt z naszą mocą sprawczą i choć są niewystarczające, to stanowią przynajmniej jakąś próbę stawienia czoła rzeczywistości. Zdarza się, że osoby podejmujące je czują się jakoś lepsze od tych, którzy tego nie robią i dają im to – świadomie bądź nieświadomie – do zrozumienia, co podsyca jeszcze reakcje złości u innych.

Depresja

Niezależnie jednak od tego, jakie jest nasze świadome podejście do problemu, otaczające nas informacje o dewastacji środowiska i jej skutkach, takich jak gwałtowne zjawiska pogodowe, migracje klimatyczne, rosnące ceny żywności, zwiększona zachorowalność na niektóre choroby, to stanowią tło, które oddziałuje na nas, nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi.

Wszystko to składa się na klimat nadchodzącej apokalipsy, wobec której jesteśmy bezradni. To właśnie akceptacja swojej bezradności stanowi chyba największe wyzwanie dla psychiki, zarówno jednostek, jak i grup. Fakt, że jako jednostki nie możemy nic zrobić, żeby odwrócić zmiany, które już zaszły, a powodzenie naszych wysiłków, by zmiany klimatyczne powstrzymać, jest niepewne, jest bardzo trudny dla świadomości.

Nastrój przygnębienia, poczucie bezsilności i bezsensu działań staje się udziałem wielu ludzi. Oczywiście trudno przypisywać go tylko i wyłącznie zmianom w środowisku naturalnym, ale można powiedzieć, że ich obecność w naszej infosferze przyczynia się do stałej obecności lżejszych i cięższych objawów depresji we współczesnym świecie.

Akceptacja

W idealnym scenariuszu etapów godzenia się z ciężką chorobą znajdują się: akceptacja stanu rzeczy, realna ocena sytuacji, uznanie ograniczeń swojej mocy sprawczej i stosowanie się do zaleceń lekarzy – ekspertów.

W przypadku zagrożenia środowiska naturalnego są to: przyjęcie do wiadomości zagrożenia, uznanie konieczności zmian, realne wprowadzanie ich w swoim życiu, ale też podejmowanie działań systemowych na swoją miarę. Z całą pewnością istnieje grupa ludzi, którzy tak właśnie postępują, i to oni sprawili, że praca na rzecz środowiska i klimatu traktowana jest dzisiaj poważniej niż kilkadziesiąt lat temu.

Również na planie światowej polityki pojawiają się nowe możliwości działań, wprowadza się regulacje w miastach i państwach. Jednak o rozwoju lub zatrzymaniu świadomości ekologicznej będzie decydował fakt zmiany postaw społecznych na większą skalę. A tu decydujące wydaje się poczucie wspólnoty.

Agnieszka Grądek, REO

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly