ArtykulyPowiązania

Produkcja oleju palmowego zagraża naturalnym ekosystemom, alternatywy jeszcze gorsze

Olej palmowy znajduje się on w wielu produktach spożywczych i jest spożywany przez połowę ludności świata. I co ciekawe, jedna czwarta tego oleju nie znajduje zastosowania w żywieniu, a w produkcji kosmetyków, środków czyszczący, a także biopaliw.

Olej palmowy to jedna trzecia światowej produkcji oleju roślinnego, zajmuje 10% gruntów na których uprawiane są rośliny oleiste. Całkowity obszar prowadzonych na skalę przemysłową plantacji tego oleju zajmuje 18,7 mln ha, a plantacje drobnych producentów zajmują łącznie 25 mln ha, co łącznie odpowiada blisko półtorej powierzchni Polski.

Plantacja oleju palmowego w Malezji. Źródło Hutan/KOCP/IUCN

Zużywany codziennie przez miliardy ludzi olej palmowy niesie za sobą katastrofalne dla dziko żyjących zwierząt skutki. Zagrożone wyginięciem są takie zwierzęta jak orangutany czy tygrysy. Niestety, niedawno opublikowany raport Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) pokazuje, że zastąpienie oleju palmowego innymi gatunkami olejów niestety nie jest lepszym wyjściem z tragicznej sytuacji.

Przeprowadzona przez IUCN analiza wykazała, że niszczenie lasów tropikalnych w celu zrobienia miejsca pod plantacje, zagraża wymarciem ponad 190 gatunków, znajdujących się na czerwonej liście zagrożonych gatunków IUCN. Najbardziej zagrożone są zwierzęta żyjące w Indonezji i w Malezji. Okazuje się, że olej palmowy, który jest certyfikowany jako „zrównoważony”, pod względem wpływu na wylesianie jest jak na razie tylko nieco lepszy od innych olei. Tak naprawdę żadna plantacje nie przekłada się na korzyści dla przyrody. Koniec końców dany hektar dżungli idzie pod topór.

Jak się okazuje, jeśli nie zamierzamy znacząco ograniczyć zużycia olejów, to w ogóle na horyzoncie nie widać sensownej alternatywy dla oleju palmowego. Oleje z soi, kukurydzy i rzepaku wymagają nawet dziesięciokrotnie większej powierzchni pod uprawę niż dające analogiczną ilość oleju plantacje palmy oleistej. Rezygnacja z oleju palmowego przyniosłaby więc jeszcze większe straty w środowisku.

„Biorąc pod uwagę katastrofalny wpływ oleju palmowego na różnorodność biologiczną, to z perspektywy globalnej nie ma prostych rozwiązań, powiedziała Inger Andersen, dyrektor generalna IUCN. „Jeśli wprowadzimy na niego zakazy lub zbojkotujemy, to inne bardziej wymagające oleje prawdopodobnie zajmą jego miejsce”.

Według Erika Meijaarda, autora raportu IUCN, nie ma łatwych rozwiązań, mimo iż istnieją kontrowersje dotyczące oleju palmowego. „Olej palmowy dziesiątkuje bogatą gatunkowo bioróżnorodność w południowo-wschodniej części Azji, ponieważ zajmuje tereny lasu tropikalnego”, powiedział Meijaard. Cytując jednak amerykańskiego pisarza Henry’ego L. Mackena, powiedział, że dla każdego złożonego problemu istnieje rozwiązanie, które jest jasne, proste i… złe.

Andersen powiedziała, że pilnie potrzebne są skoordynowane działania, tak, aby produkcja oleju palmowego była bardziej zrównoważona. Wymagać się powinno, by rządy i producenci przestrzegali zobowiązań w zakresie zrównoważonego rozwoju. Obecnie wylesianie z powodu upraw tego oleju postępuje pomimo obowiązujących zakazów prawnych.

Jedną z kwestii jest to, że często łatwiej jest wyciąć kolejne połacie lasu pod nowe uprawy, niż prowadzić uprawy na już zdegradowanych terenach, szczególnie w obliczu ich często skomplikowanej sytuacji prawnej. Problemem jest też to, że często korzyści z plantacji odnoszą zupełnie inni ludzie, a inni ponoszą koszty wylesiania.

Trzeba dodać też fakt, że plantacje oleju powstają często na złej jakości gruntach, gdzie tylko plantatorzy mogą położyć na nich rękę, przez co plony są niskie. „Trzeba naciskać na takie kraje jak Malezja i Indonezja, aby zaczęły się poważnie zastanawiać, jak zoptymalizować ten nieefektywny sektor”, powiedział Meijaard.

Certyfikacja zrównoważonych upraw ma na celu potwierdzenie, że uprawa oleju palmowego nie spowodowała wylesiania. Niestety, obecnie certyfikacja taka jest niewiele warta. Dla zmiany tego stanu rzeczy jednostki przyznające certyfikat powinny poprawić i usprawnić proces certyfikacji, żeby był nie tylko ładnym, lecz pozbawionym treści papierkiem.

W ostatnich miesiącach Unia Europejska uchwaliła zakaz stosowania oleju palmowego do produkcji biopaliw. Ma on jednak obowiązywać dopiero od 2030 roku. W reakcji na działanie UE, chcącej ograniczyć spalanie oleju palmowego, malezyjski minister ds. handlu olejem palmowym Datuk Seri Mah Siew Keong ostrzegł UE przed wojną handlową, której koszty dla europejskich państw będą liczone w miliardach euro. „Nie oczekujcie, że [jeśli przestaniecie kupować nasz olej palmowy, to] będziemy dalej kupować europejskie produkty”, powiedział minister.

Malezja skrytykowała kłamliwe w jej opinii doniesienia jednej z europejskich gazet na temat dramatycznego spadku liczebności orangutana na Borneo. Członkowie Malezyjskiej Rady ds. Oleju Palmowego widzą w Europie przeciwnika, działającego jedynie na rzecz ochrony przyrody, a nie interesu ludzi i gospodarki państw. Nie ma się co dziwić takim reakcjom, skoro olej palmowy jest ważnym towarem eksportowym zarówno Indonezji jak i sąsiedniej Malezji.

Rzeczniczka Okrągłego Stołu ds. Zrównoważonego Oleju Palmowego (RSPO), certyfikującego prawie 20% całego oleju palmowego, powiedziała: „Zdajemy sobie sprawę, że system certyfikacji nie jest doskonały, to jednak wniósł istotny wkład w przeciwdziałaniu wylesianiu.” Dodała też, że RSPO będzie wzmacniać swoje standardy.

Inni pozostają sceptyczni wobec tych deklaracji: „wielokrotnie przyłapywaliśmy członków RSPO niszczących lasy dla oleju palmowego, w tym siedliska orangutanów. Jeśli RSPO chce mieć przyszłość, musi przyjąć standardy ‘bez wylesiania, bez torfu, bez wyzysku’ i zapewnić ich rygorystyczne egzekwowanie”, powiedział Richard George z brytyjskiego Greenpeace’u.

Dopóki ludzie będą stawiać krótkoterminowy interes finansowo ponad ochronę dóbr wspólnych, sytuacja nie zmieni się na lepsze.

Hubert Bułgajewski na podst. Palm oil ‘disastrous’ for wildlife but here to stay, experts warn

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly