ArtykulyPowiązania

Najgorszy błąd ludzkości

Fragment artykułu Jareda Diamonda – m.in. antropologa, biologa ewolucyjnego, biogeografa i badacza upadków cywilizacji.

Nauka dokonała dramatycznej korekty naszego gatunkowego autoportretu malowanego próżnością i poczuciem wyższości. Astronomia nauczyła nas, że Ziemia nie jest centrum wszechświata, lecz jednym z miliardów ciał niebieskich. Od biologów dowiedzieliśmy się, że nie jesteśmy osobnym, wyjątkowym tworem Boga, tylko ewoluowaliśmy i ewoluujemy wraz z milionami innych gatunków. Teraz archeologia burzy święte przekonanie o tym, że ostatni milion lat ludzkiej historii jest w istocie długą opowieścią o postępie. Ostatnie odkrycia przekonują, iż wprowadzenie rolnictwa, rzekomo stanowiącego najważniejszy krok ku lepszemu życiu, było pod wieloma względami katastrofą, po której nigdy nie zdołaliśmy się pozbierać. Wraz z rolnictwem nadeszła era nierówności społecznej, nierówności płci, chorób i despotyzmu.

Pogląd progresywistyczny głosił, że nasza egzystencja uległa poprawie 10 000 lat temu, gdy porzuciliśmy zbieractwo i łowiectwo. Do niedawna archeolodzy musieli testować tę hipotezę w sposób pośredni. Ku powszechnemu zdumieniu wyniki nie przyniosły spodziewanego jej potwierdzenia. Oto przykład testu pośredniego: czy łowcy-zbieracze z XX wieku są naprawdę w gorszej sytuacji od rolników? Kilkadziesiąt rozsianych po całym świecie grup ludzi „prymitywnych”, takich jak Buszmeni z Kalahari, wciąż realizuje model życia naszych protoplastów. Okazuje się, że mają dużo wolnego czasu, śpią długo i pracują nieporównanie mniej niż ich sąsiedzi-rolnicy. Na zdobycie pożywienia plemię Buszmenów poświęca tygodniowo 12–19 godzin, z kolei koczownikom Hadza wystarczy maksymalnie 14 godzin. Zapytany, dlaczego nie naśladuje szczepów zajmujących się uprawą, jeden z Buszmenów odparł: Dlaczego mielibyśmy to robić, skoro na świecie jest mnóstwo orzechów mongongo?.

Podczas gdy rolnicy koncentrują się na uprawach bogatych w węglowodany (m.in. ryż i ziemniaki), menu dzisiejszych myśliwych-zbieraczy, na które składają się dzikie rośliny i zwierzęta, zapewnia więcej białka i lepszą równowagę innych substancji odżywczych. Jedno z badań ujawniło, iż Buszmeni spożywają 2 140 kalorii i 93 gramy białka dziennie, czyli dawkę wyższą od zalecanej osobom o podobnej posturze. Jako że Buszmeni konsumują około 75 różnych, dziko rosnących roślin, nie grozi im śmierć głodowa, która dotknęła chociażby setki tysięcy irlandzkich rolników i ich rodzin w latach 40. XIX wieku (Wielki głód ziemniaczany).

Codzienność ocalałych, współczesnych łowców-zbieraczy nie jest bynajmniej okropna i brutalna, mimo że rolnicy zepchnęli ich na jedne z najbardziej nieprzystępnych obszarów świata. Jednak byt społeczności zbieracko-łowieckich, które od tysięcy lat mają kontakt ze społeczeństwami rolniczymi, nie mówi nam o warunkach, jakie panowały przed rewolucją rolną. Według perspektywy progresywistycznej odnoszącej się do odległej przeszłości żywot ludzi niecywilizowanych polepszył się, gdy zrezygnowali ze zbieractwa na rzecz rolnictwa. Archeolodzy analizują prehistoryczne wysypiska śmieci i potrafią określić datę tego przejścia oddzielając szczątki dzikiej fauny i flory od pozostałości roślin i zwierząt udomowionych.

Jak można wydedukować stan zdrowia prehistorycznych producentów śmieci i tym samym bezpośrednio zweryfikować trafność poglądu progresywistycznego? Udzielenie odpowiedzi na to pytanie stało się możliwe dopiero w ostatnich latach, częściowo dzięki nowym technikom paleopatologii – nauce, która studiuje ślady chorób znalezione w prochach starożytnych ludów. W okolicznościach sprzyjających paleopatolog ma dzisiaj do dyspozycji równie bogaty materiał do studiowania, co zwykły patolog. Na przykład zmumifikowane ciała znalezione na pustyniach w Chile były tak dobrze zachowane, że ich autopsja ustaliła, w jakiej były kondycji w chwili śmierci. Natomiast odchody dawno zmarłych Indian, którzy mieszkali w suchych jaskiniach w Nevadzie, zbadano na obecność pasożytów.

Zwykle jedynym dostępnym materiałem badawczym są ludzkie szkielety. Pozwalają one na wyciągniecie zadziwiająco wielu wniosków. Przede wszystkim kościec ujawnia płeć, wagę i przybliżony wiek denata/denatki. Gdy szkieletów jest wiele, co nie zdarza się często, zestawia się tabele umieralności, takie jak te, które firmy ubezpieczeniowe wykorzystują do obliczania spodziewanej długości życia i ryzyka śmierci. Paleopatolodzy mogą też obliczyć tempo wzrostu (w oparciu o pomiar kości osób w różnym wieku), dokonać przeglądu uzębienia pod kątem defektów szkliwa (oznaki niedożywienia w dzieciństwie) i rozpoznać blizny pozostawione na kościach przez niedokrwistość, gruźlicę, trąd i inne przypadłości

Paleopatolodzy odczytali ze szkieletów historyczne różnice we wzroście ludzi. Szkielety myśliwych-zbieraczy z Grecji i Turcji pokazują, że pod koniec epok lodowcowych mężczyźni mierzyli średnio 180 cm, zaś kobiety 170 cm. Po wprowadzeniu rolnictwa doszło do gwałtownego spadku tych wartości – w 3000 roku p.n.e. mężczyźni mieli średnio 160 cm wzrostu, a kobiety 150 cm. Odwrócenie trendu nastąpiło bardzo wolno przed nadejściem czasów klasycznych, ale współcześni Grecy i Turcy nie odzyskali przeciętnego wzrostu swoich odległych przodków.

Kolejnym przykładem paleopatologii stosowanej jest analiza szkieletów indiańskich z kurhanów w dolinach rzek Illinois i Ohio. W pobliżu miejscowości Dickson Mounds archeolodzy wykopali około 800 egzemplarzy, które przedstawiają obraz zmian zdrowotnych, jakie zaszły ok. 1150 roku, kiedy kultura zbieracko-łowiecka ustąpiła miejsca intensywnej kultywacji kukurydzy. Badania George’a Armelagosa i jego kolegów z Uniwersytetu Massachusetts odkryły, że ci wcześni rolnicy zapłacili wysoką cenę za nowy styl życia. W porównaniu ze zbiorowościami poprzedników zajmujących się łowiectwem i zbieractwem w ich szeregach było 50% więcej uszkodzeń szkliwa, czterokrotnie więcej przypadków anemii wskutek deficytu żelaza (świadczy o nim choroba kości o nazwie hiperostoza), trzykrotnej więcej zmian chorobowych kości (były one konsekwencją chorób zakaźnych) i zwyrodnień kręgosłupa (prawdopodobnie spowodowała je ciężka praca fizyczna). W epoce przed-rolniczej ludzie żyli dłużej niż w społecznościach rolniczych. Tak więc stres żywieniowy i choroby zakaźne wywierały poważny wpływ na zdolność przetrwania.

Co najmniej trzy powody wyjaśniają, dlaczego rolnictwo było szkodliwe dla zdrowia. Po pierwsze łowcy-zbieracze mieli urozmaiconą dietę, natomiast wcześni rolnicy żywili się jedną lub kilkoma roślinami skrobiowymi. Tanie kalorie były uzyskiwane kosztem złego odżywiania. (Dzisiaj tylko trzy wysoko-węglowodanowe rośliny – pszenica, ryż i kukurydza – dostarczają większość kalorii konsumowanych przez gatunek ludzki, ale każda z nich wykazuje niedobór niezbędnych do życia witamin lub aminokwasów.) Po drugie rolnikom zagrażał głód, gdyż byli zależni od ograniczonej liczby roślin uprawnych – wystarczyło, że klęska nieurodzaju spustoszyła jedną z nich. Po trzecie rolnictwo skłoniło ludzi do tłoczenia się w jednym miejscu i formowania większych społeczności, które często prowadziły handel z obcymi społecznościami, co sprzyjało rozprzestrzenianiu pasożytów i chorób zakaźnych. Epidemie nie mogły zaistnieć, gdy populacje miały małą liczebność, były rozproszone, mobilne i obozowały tymczasowo. Gruźlica i biegunka musiały czekać na pojawienie się rolnictwa, zaś odra i dżuma na powstanie miast.

Czytaj więcej na Blog Exignoranta

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly