ArtykulyZmiany klimatu

Czy mamy możliwość odwrócenia globalnego ocieplenia w rozsądnym przedziale czasu?

„Czy mamy możliwość odwrócenia globalnego ocieplenia w rozsądnym przedziale czasu?”, to kwestia dyskutowana przez Davida Spratta i Iana Dunlopa, autorów raportów „Ukryte powody. Niedoszacowywanie zagrożenia klimatycznego przez środowisko naukowe.” i „Aleja katastrof. Zmiana klimatu, konflikt i ryzyko”.

David Spratt: „wielkie zaburzenie jest nieuniknione, tak czy inaczej”

Według Davida Spratta obecne ocieplenie klimatu na poziomie 1oC już jest niebezpieczne, ze względu na punkty krytyczne, które zostają przekroczone w wyniku tego wzrostu – uruchamiają się poważne w skutkach dodatnie sprzężenia zwrotne. Spratt wspomina , że w 2014 roku, glacjolog Eric Rignot powiedział, że „w niektórych częściach Antarktydy Zachodniej cofanie się lądolodu już wtedy było nie do zatrzymania, z prawdopodobnym rozpadem reszty pokrywy lodowej, co równoznaczne jest ze wzrostem poziomu morza od 3 do 5 metrów. Od niedawna wiemy, że rozpadu lądolodu Antarktydy Zachodniej nie da się zatrzymać, chyba że anomalia temperatury globalnej spadnie poniżej 1°C, co odpowiada stężeniom gazów cieplarnianych z lat 70. XX wieku.

Według Spratta, Paryskie Porozumienie Klimatyczne niewiele tu pomoże. W Paryżu 2015 roku jako bezpieczny limit ustalono 1,5 i 2°C. Nawet te dobrowolne i w obliczu obecnej polityki niemożliwe do zrealizowania porozumienie klimatyczne doprowadziłoby tak naprawdę do ocieplenia o 3oC, a nawet 5°C. Jednak nawet 1,5°C jest dalekie od bezpiecznego poziomu. To klimat mniej bezpieczny niż obecnie. Stopienie pokrywy lodowej w Arktyce uruchomi sprzężenia zwrotne prowadzące do rozpadu lądolodu Antarktydy Zachodniej, a także utraty raf koralowych.

Spratt zwraca też uwagę na inną ważną kwestię – aerozoli. Naszym dylematem jest to, że spalanie paliw kopalnych uwalnia aerozole siarczanowe – skutkujące przy okazji kwaśnymi deszczami. Mają one wpływ chłodzący, obniżając temperaturę powierzchni planety o ok. 2/3 stopnia. Ich czas życia w atmosferze jest dość krótki (do dni do miesięcy) i są szybko usuwane z atmosfery, gdy tylko przestanie się je emitować.

To jest nasza umowa z diabłem, „Faustowski pakt”. Jak zauważa Spratt, absolutnie niezbędne działania mające na celu wyeliminowanie emisji gazów cieplarnianych ze spalania paliw kopalnych, spowodują obniżenie chłodzącego wpływu aerozoli. To będzie oznaczać, że dodatkowe ocieplenie popchnie planetę do bardzo niebezpiecznych warunków, choć nie tak bardzo, jak w sytuacji dalszego spalania paliw kopalnych. Czyli gdybyśmy w ciągu roku przestali spalać paliwa kopalne, to zamiast wzrostu temperatury o 0,9°C mielibyśmy 1,5°C. Tak więc w sytuacji wyzerowania emisji i tak osiągniemy ocieplenie klimatu na poziomie 1,5°C i zbliżymy się do wartości 2oC. Prof. Michael Mann powiedział: „Już zużyliśmy znakomitą większość budżetu węglowego na utrzymanie wzrostu temperatury poniżej 2°C. A co z progiem 1,5°C? Już przekroczyliśmy krytyczną ilość emisji”.

Zmniejszenie ilości węgla znajdującego w atmosferze tak bardzo, jak tylko się da, jest absolutnie konieczne, ale dopóki emisje nie spadną do zera, to jedynie spowolnimy wzrost temperatury. Technologie wychwytu dwutlenku węgla nie zostaną wdrożone wystarczająco szybko ani na wystarczającą skalę, by zapobiec przekroczeniu punktów krytycznych, które już zostały przekroczone i tych, do których się zbliżamy.

Jak zauważa Spratt, zmniejszanie ilości CO2 w atmosferze o 200 mld ton zredukowałoby ocieplenie o ok. 0,1°C. Obecnie szacowane tego koszty to od 10 do 15 bilionów dolarów (kilkanaście procent światowego PKB). Najbardziej opłacalnym działaniem na dużą skalę byłoby przywrócenie mogących zmagazynować duże ilości węgla naturalnych lasów.

Możemy zmniejszyć wpływ na ocieplenie krótko żyjących gazów cieplarnianych, z których prym wiedzie metan. Obecnie ponad połowa globalnej emisji metanu pochodzi z działalności człowieka: wydobycia paliw kopalnych, rolnictwa i hodowli zwierząt, oraz gospodarki odpadami. Spratt przypomina też, że wzrosną naturalne emisje metanu z terenów podmokłych i z Arktyki (zmarzlina, hydraty metanu). Kumulują się też dowody, liczne pomiary i badania, że źródłem emisji CO2 stają się także lasy tropikalne, będące ogromnym składem węgla organicznego. Sprzyja temu globalne ocieplenie – wzrost temperatur i susze.

Według Spratta bez geoinżynierii polegającej na odbijaniu docierającego do Ziemi promieniowania słonecznego – zastąpienia aerozoli emitowanych ze spalania paliw kopalnych aerozolami rozpylanymi przez samoloty – trudno będzie uniknąć przekroczenia poziomu 2°C.

Znajdujemy się w sytuacji, w której do wyboru pozostają nam opcje złe i jeszcze gorsze.

Niektórzy powiedzą, że takie metody jak zarządzanie promieniowaniem słonecznym, czy też w ogóle geoinżynieria, w ogóle nie powinny być stosowane. Inni podniosą ręce i powiedzą, że gatunek ludzki zasługuje na to, by spać w takim łóżku, jakie sobie pościelił. Innymi słowy, jeśli zostaniemy starci na proch, to zasłużyliśmy na to. Tyle tylko, że problem polega na tym, że ci którzy pościelili owo łóżko, nie będą w nim spać. Nie będą tymi, którzy ucierpią z powodu globalnego ocieplenia, tłumaczy Spratt. Cierpieć będą nasze dzieci, zużywające mało energii osoby biedne, szczególnie na globalnym południu oraz inne gatunki.

Wiemy, że ludzkość jest zdolna do niesamowitych działań, niezależnie od tego, czy buduje piramidy, panuje nad chorobami, czy też walczy z poważnymi katastrofami naturalnymi.

Możemy zwyciężyć w walce ze zmianą klimatu, jeśli uda nam się przezwyciężyć polityczny paradygmat, że nie wolno zrobić niczego, co by zaburzyło neoliberalizm. Jednak wielkie zaburzenie jest już nieuniknione, tak czy inaczej.

Potrzebujemy etosu wspólnego celu i sprawiedliwego podziału ciężarów i wspólnej ofiary. Znajdujemy się wspólnie w niebezpieczeństwie i potrzebna jest powszechna społeczna reakcja na kryzys.

W wielu krajach już podejmuje się ważne działania, jak w Irlandii, gdzie wprowadzony zostanie zakaz poszukiwania nowych złóż paliw kopalnych. Ale to tylko początek działań. Ludzie są gotowi na to, by podejmować ambitne działania. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że globalne ocieplenie stanowi problem, uważa tak m.in. 3/4 mieszkańców Australii. Podobnie sytuacja wygląda w USA. Inne badanie pokazuje, że co najmniej połowa mieszkańców USA, Wielkiej Brytanii, Kanady i Australii uważa, że styl życia ma wpływ na zmiany klimatu. Część ludzi jest nawet zdania, że nasze działania mogą w końcu doprowadzić nas do zagłady. Okazuje się, że ludzie mogą działać, a tak naprawdę brakuje jedynie silnego przywództwa. Liderów, którzy są w stanie powiedzieć, że wygramy, że mamy szansę, a nie po prostu załamywać ręce i chować głowę w piasek.

Jak widzi to Ian Dunlop?

Moim zdaniem, odpowiedź na pytanie, „Czy mamy możliwość odwrócenia globalnego ocieplenia w rozsądnym przedziale czasu?” brzmi: nie. Chyba że znajdziemy środki na to, aby całkowicie zmienić nasze podejście do globalnego ocieplenia, i to szybko. David Spratt przedstawił aktualną wiedzę naukową i opisał rzeczywistość, w której obecnie się znajdujemy. Według Dunlopa kwestia klimatycznego ryzyka, jakie rysuje Spratt, jest na świecie rzadko omawiana, a jeśli już, to w pudrowanej sztucznie zmiękczonej wersji.

Według Dunlopa, ludzie nie bardzo mają chęć, by zabrać się na poważnie za ten problem. Pozostaje on poza codziennym doświadczeniem społeczności, rządów, korporacji, rynków finansowych i innych sfer naszej cywilizacji. Jest to bezprecedensowe zagrożenie dla przetrwania ludzkości, którego następstwa będą nieodwracalne, jednak jest ledwie obecne w społecznym dyskursie.

Jak przyznaje Dunlop, przeważająca opinia ekspercka uważa, że świat jest w tej chwili narażony na owo ryzyko ze wszystkimi tego konsekwencjami, chyba że emisje CO2 zostaną zredukowane znacznie szybciej niż zakłada to Paryskie Porozumienie Klimatyczne z 2015 roku. I po raz kolejny przypominamy, że chodzi o ograniczenie wzrostu temperatury poniżej 2oC. Jesteśmy na kursie do świata cieplejszego o 4-5oC. To świat, który byłby „niezgodny ze zorganizowaną globalną społecznością”. Liczba ludności świata spadłaby z 7 miliardów do mniej niż 1 mld.

Nawet ocieplenie o 3oC, które może nastąpić w tym stuleciu, jeśli narody świata zrealizują swoje dobrowolne zobowiązania redukcji emisji do porozumienia paryskiego, będzie oznaczać powszechny chaos społeczny w wielu częściach świata. Mimo to, nasi politycy, biurokraci i korporacyjni przywódcy w dalszym ciągu zaprzeczają istnieniu problemu globalnego ocieplenia lub bagatelizują go.

Aby mieć realną szansę na zatrzymanie wzrostu temperatury poniżej 2oC – co samo sobie oznacza już spore problemy – powinniśmy zamknąć natychmiast wszystkie operacje związane z paliwami kopalnymi. Oczywiście tak się nie stanie, a to tylko uwydatnia ryzyko, które prowadzimy, kontynuując emisje CO2 do atmosfery.

Wiele państw wydaje się być zaangażowanych w Paryskie Porozumienie Klimatyczne. Rzeczywistość jest jednak inna. Wiele rządów, i nie chodzi tu tylko o Trumpa, ale także nawet europejskie rządy – nie robi prawie nic. Polska nie wspiera rozwoju odnawialnych źródeł energii. Co z tego, że jest plan dla elektryfikacji transportu (ciekawe czy dojdzie do skutku?), skoro w związku z blokowaniem rozwoju odnawialnych źródeł energii trzeba będzie dorzucić węgla do pieca. Niemcy zresztą też nie są święte. Cele redukcji emisji na 2020 rok nie zostaną zrealizowane. Do rangi symbolu urasta niedawne zburzenie okazałego kościoła, bo pod nim znajdują się łatwe do wydobycia pokłady węgla brunatnego.

Podejmując się takich działań, „zaklepujemy” potencjalnie katastrofalne w skutkach zmiany. Efekt jest taki, że wiele krajów coś robi, lekko wciskając pedał hamulca, drugą zaś ciśnie pedał gazu wzrostu gospodarczego i eksploatacji złóż paliw kopalnych. Warto też dodać, że istnieje głoszony przez wielu pogląd, że dany kraj nie musi wiele robić, bo ma niewielki wkład. Skoro Polska emituje mniej niż USA, Chiny, czy Niemcy, to po co więc się wysilać? W innych krajach oczywiście mówią podobnie. Tym samym kontynuujemy naszą gospodarkę wysokoemisyjną.

Aby uniknąć katastrofalnej przyszłości, antropogeniczne emisje gazów cieplarnianych muszą zostać zredukowane. Koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze musi zaś się szybko zmniejszyć – znacznie szybciej niż jest to obecnie rozważane. Emisje CO2 muszą zostać zredukowane szybciej niż obecnym system gospodarczy jest w stanie to osiągnąć z racji swojej krótkoterminowej polityki, zauważył Dunlop w odpowiedzi na pytanie, co musimy zrobić, by uniknąć daleko idących zmian klimatycznych. Podobnie zresztą jest w przypadku oficjalnego procesu Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (UNFCCC), który działa powoli i nie prowadzi do takich redukcji emisji, jakie są niezbędne, by uniknąć poważnych, potencjalnie nieodwracalnych szkód. Mimo to, ze współpracy w ramach ONZ nie należy rezygnować, bo globalne forum dyskusji jest niezbędne.

Idealnego rozwiązania nie ma. Nie ma srebrnej kuli, ale jest dużo srebrnego śrutu, jak powiedział autor projektu „Drawdown”, Paul Hawken. Musimy dokonać szybkiego przejścia z gospodarki zależnej od paliw kopalnych do gospodarki niskoemisyjnej, opartej na energii słonecznej, wiatrowej, wodnej i na spalaniu biomasy, z silnym naciskiem na mniejsze zużycie. Żadnego dalszego rozwoju paliw kopalnych i dopłat do nich! Na poziomie globalnym taka transformacja wyeliminowałaby 2/3 prognozowanych emisji. Jeśli odbyłoby się to wraz ze zmianami w rolnictwie, odpowiednią gospodarką wodną czy odpadami, to dałoby się obniżyć do końca stulecia wzrost średniej globalnej temperatury poniżej 1,5°C (licząc, że nie dojdzie do przekroczenia punktów krytycznych, które nakręciłyby zmianę klimatu).

Jak to osiągnąć? Jak przyznaje Dunlop, straszenie ludzi apokalipsą nic nie da. Co nie znaczy, że nie należy ludzi uświadamiać, czym to grozi. Dunlop mówi o „mówieniu prawdy”. Nigdy się o tym nie mówi, zawsze skupiając się na „inteligentnych” rozwiązaniach, które nie są do końca skuteczne.

O ile nie zrozumiemy skali wyzwania, to nigdy nie wdrożymy na czas adekwatnych rozwiązań. Niestety, przez ostatnie dekady stawialiśmy jedynie przeszkody na drodze do osiągnięcia celu, na przykład tak jak stymulowanie dalszego poszukiwania i wydobycia paliw kopalnych.

Poza kilkoma wyjątkami, poziom zrozumienia problemu globalnego ocieplenia, ryzyka i konsekwencji wśród polityków wyższego szczebla, czy to prawicowych czy lewicowych, jest fatalny. To samo dotyczy wielu innych ludzi, jak szefów wielkich firm i koncernów. Organizacje pozarządowe, poza nielicznymi wyjątkami, wolą unikać trudnych tematów i rekomendowania niepopularnych działań adekwatnych do skali sytuacji kryzysowej. Podobnie jest w przypadku naukowców, którzy niechętnie mówią otwarcie o problemie, zazwyczaj z powodu ograniczeń politycznych. Choć w tym przypadku widać zmiany ze względu na eskalację globalnego ocieplenia.

Skutkiem tego jest brak uczciwej dyskusji, a opinia publiczna w dużej mierze nie jest świadoma narastających zagrożeń. Jeśli nie będziemy prowadzić takiej konstruktywnej dyskusji dla zbudowania społecznego poparcia dla potrzebnych zmian, to możliwe rozwiązania problemu wciąż będą nam się wymykały. Potrzebna jest więc współpraca, masa krytyczna, aby zmusić polityczny establishment do działania i porzucenia obecnego statusu quo.

Problemem jest też kwestia ograniczonych zasobów. Zmiana klimatu eksponuje fakt, że zbliżamy się do granic systemu ziemskiego. Niezbędne jest przeorganizowanie naszego systemu społeczno-gospodarczego. Cytując Kennetha Bouldinga: Każdy, kto sądzi, że wzrost gospodarczy może trwać w nieskończoność w skończonym systemie, jest albo szaleńcem, albo ekonomistą.

Ale to już dłuższa historia.

Huber Bułajewski na podst. Do we have the capability to reverse global warming within a meaningful timeframe?

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly