ArtykulyPowiązania

Co musimy zrobić, aby uniknąć upadku?

Jeśli chcemy uniknąć katastrofy nasz nastawiony na ciągły wzrost model funkcjonowania gospodarki musi ulec przebudowie.

Ludzka działalność, jej konsekwencje i w końcu mocne ostrzeżenie naukowców. Ostrzeżenie, które przez chwilę pojawiło się w mediach, lecz przemknęło przez nie niczym meteor na nocnym niebie i ślad po nim zniknął. A o czym dokładnie mowa?

W listopadzie 2017 roku, ponad 15 tysięcy naukowców ze 184 krajów wydało ostrzeżenie dla ludzkości. Z powodu naszego nadmiernego zużycia zasobów, „stoimy w obliczu powszechnego cierpienia i katastrofalnej utraty bioróżnorodności”. Naukowcy ostrzegają, że czas ucieka i „wkrótce będzie za późno, by zmienić kurs naszej chybionej trajektorii”.

To nie jest pierwsze takie ostrzeżenie. Ćwierć wieku temu, w 1992 roku, 1700 naukowców (w tym większość żyjących wtedy laureatów nagrody Nobla), wysłało ludzkości podobną wiadomość, będącą ostrzeżeniem dla przywódców na całym świecie. W mocnych słowach wezwali do uznania kruchości Ziemi, na której żyjemy i nowego podejścia etycznego oraz uświadomienia, że „my wszyscy nie mamy zapasowej łodzi ratunkowej”.

To drugie ostrzeżenie zawiera serię wykresów pokazujących, jak wielka jest ignorancja ostrzeżeń naukowych sprzed 25 lat przez światowych przywódców. Bez względu na to, czy chodzi o emisje dwutlenku węgla, wzrost temperatur, martwych stref oceanicznych, spadku zasobów wody pitnej, wymierania gatunków czy zmian w użytkowaniu terenu, wykresy pokazują ponury kierunek – nieustanny kurs w stronę zagłady.

Rys. 1.Trendy wyzwań środowiskowych zidentyfikowanych w ostrzeżeniu środowiska naukowego z 1992 roku. Kolor szary – dane do 1992 roku (znane podczas publikacji ówczesnego raportu), kolor czarny – późniejsza kontynuacja trendów. W panelu a) emisje fluorowodorów – gazów niszczących powłokę ozonową. W panelu c) masa wyławianych ryb – połowy spadają pomimo znaczącego wzrostu zdolności połowowych flot rybackich. W panelu f) względna zmiana (wzg. 1970 roku) występowania kręgowców – sumarycznie do 2012 roku nastąpił spadek o 58%, przy czym populacje zwierząt słodkowodnych, morskich i lądowych zmalały odpowiednio o 81, 36 i 35 procent. W panelu h) średnie pięcioletnie. W panelu i) do przeżuwaczy zaliczono krowy, owce, kozy i bawoły. Uwaga: osie y nie zaczynają się w zerze. Źródło.

Wykres dotyczący połowów morskich pokazuje coś jeszcze bardziej przerażającego: w 1996 roku nastąpił szczyt połowów, wynoszący 130 mln ton ryb i innych owoców morza. Mimo rosnących nakładów w rybołówstwie, od tamtego czasu notuje się spadek połowów – niezrównoważona eksploatacja zasobów planety coraz bardziej zagraża całemu systemowi życia na Ziemi.

Wraz z ostrzeżeniem naukowcy pokazują możliwe rozwiązania, które mogą zmienić obecny kurs. To konieczne i po krótkiej refleksji oczywiste działania, takie jak zatrzymanie zmian naturalnych siedlisk w tereny rolnicze, odnowa zdegradowanych ekosystemów, wycofywanie subsydiów do paliw kopalnych czy promowanie zmian nawyków żywieniowych, takich jak redukcja konsumpcji mięsa.

Ignorując załamanie klimatu

Dlatego nic nie robimy? Co tak naprawdę trzeba uczynić, by zmienić obecny kurs i uratować świat?

Możemy zacząć tę odpowiedź, po prostu patrząc na odbiór tego ostrzeżenia w mediach. Mogłeś pomyśleć, że ostrzeżenie 15 tysięcy naukowców takich jak Jane Goodall, E.O. Wilson czy James Hansen, będzie wiadomością na pierwszej stronie gazet na całym świecie (wydanie specjalne na TVN 24, albo chociaż biało-czerwony pasek w TVP). Ale nie… Choć ostrzeżenie to pojawiło się w kilku krótkich artykułach w wybranych mediach na całym świecie, to głos naukowców został praktycznie zignorowany przez amerykańskie media głównego nurtu (z jednym godnym uwagi wyjątkiem CNN).

Nie ma w tym nic dziwnego. W rzeczywistości załamanie klimatu na Ziemi – być może największe zagrożenie dla istnienia ludzkości, przed jakim stoi nasza cywilizacja – jest niewarte uwagi telewizji. W 2016 roku, który był najcieplejszym rokiem w historii pomiarów, gdy podpisane zostało Porozumienie Klimatyczne w Paryżu, a kandydaci na prezydenta USA mieli odmienne opinie na temat zmian klimatycznych, sumaryczny czas poświęcony w ciągu roku globalnemu ociepleniu w amerykańskich serwisach informacyjnych wyniósł 50 minut.

Jak to możliwe, że media mają gdzieś zmiany klimatyczne? Jednym z powodów jest to, że w wyniku trwającego dekady umacniania się przemysłu, amerykańskie media znalazły się pod kontrolą dużych korporacji, np. naftowych gigantów jak Exxon czy Shell.

Media, podobnie jak także inne firmy mają jeden cel – osiąganie zysków. A zysk jest z reklam. Zarządy korporacji medialnych zdecydowały, że wiadomości o zmianach klimatycznych nie są sprzyjające dla czerpania zysków z reklam. Nie są, bo większość reklamodawców zachęca do radosnej konsumpcji, i ostatnie, czego sobie życzą, to refleksja ludzi na temat następstw tego podejścia. Jak dodać do tego, że wśród reklamodawców są licznie reprezentowane koncerny motoryzacyjne, linie lotnicze czy agrobiznes – a więc ci, którzy odpowiadają za globalne ocieplenie – wnioski są oczywiste.

Największa piramida finansowa w historii

Jeśli ludzka cywilizacja ma przetrwać, to muszą zostać dokonane zmiany w systemie. Problemem jest to, że światowy system – cywilizacja – oparta jest na ciągłym wzroście konsumpcji, a to oznacza kurs na zdarzenie z ograniczonymi możliwościami planety.

Stwierdzeniem faktu jest, że albo dokonamy zmian w naszym systemie, albo będziemy dalej zmierzać w stronę katastrofy o tak wielkiej skali, jakiej ludzka cywilizacja nigdy jeszcze nie widziała. Jednak wielkie, działające ponadnarodowo korporacje funkcjonują tak, jakby do upadku miało nie dojść. Choć jest on w takiej sytuacji nieunikniony…

Poza kręgami finansowymi słabo rozumiane jest to, że zdecydowana część bogactwa, z którego korzysta światowa elita, opiera się na produkcji i wierzy w przyszły wzrost zysków, których dostarczą korporacje. Np. obecna wartość wskaźnika ceny do zysku dla spółek indeksu S&P 500 wynosi około 23, co oznacza, że inwestorzy wyceniają firmy na 23-krotność swoich zysków w tym roku. Innym sposobem patrzenia na to jest to, że mniej niż 5% bogactwa z którego korzystają inwestorzy dotyczy bieżącej działalności, reszta opiera się na śnie o przyszłym wzroście.

Historycznie rzecz biorąc, inwestorzy byli nagradzaniu za takie sny. Światowa gospodarka (mierzona realnym PKB) jest obecnie około 20 razy większa niż w 1950 roku, a wartość rynku wzrosła odpowiednio. Ale ten sam wzrost doprowadzi naszą cywilizację do upadku. Dzisiejsza wycena wartości giełdowej firm opiera się na przekonaniu, że do 2060 roku światowa gospodarka ulegnie potrojeniu.

Oznacza to trzykrotny wzrost tempa rabunku zasobów planetarnych, które to obecne tempo skłoniło naukowców do wydania ostrzeżenia dla ludzkości. Coś będzie musiało pęknąć. Jak w każdej piramidzie finansowej, ten światowy szał wzrostu opiera się na utrzymaniu iluzji dalszego wzrostu tak długo, jak to tylko możliwe. Kiedy stanie się jasne, że dalsza stopa wzrostu jest nie do utrzymania, cały ten dom z kart się rozsypie.

Na przykładzie recesji z 2008 roku mogliśmy zobaczyć stosunkowo łagodną ilustrację tego, jak wyglądałoby załamanie finansowe w pełnej skali. To jest to, o czym światowi brokerzy rynkowi nie chcą słyszeć, a nawet nie chcą, by ktokolwiek o tym myślał. To właśnie dlatego media śledzą wpisy na Donalda Trumpa na Twitterze, a nie zniszczenia wywołane przez takie huragany jak Irma, na które wpływ ma ocieplający się klimat.

Niczym leżakujący pasażerowie Titanica, większość ludzi na świecie została zahipnotyzowana przez codzienny zalew sprzeczek między celebrytami czy politycznych sporów – wszystko po to, aby uniknąć uświadomienia sobie, że wszyscy zmierzamy ku upadkowi, a naszym celem jest utrzymanie dotychczasowego dobrostanu. Jest to świadectwo dotychczasowego sukcesu wielkich korporacji, który można opatrzyć słowami Slavoja Žižeka: „łatwiej sobie wyobrazić koniec świata niż koniec kapitalizmu”.

Wyobrażając sobie koniec kapitalizmu

Radykalna zmiana obecnego systemu, prowadzącego nas w stronę przepaści, to jedyne możliwe remedium na problem, przed jakim stoi ludzkość. Nastąpi to tylko wtedy, gdy wystarczająco wielu ludzi będzie gotowych odrzucić wartości konsumenckie, dominujące w naszej kulturze.

W ich miejsce musimy znaleźć inne źródła sensu w naszym życiu, takie jak wzrost jakości naszych doświadczeń zamiast wzrostu konsumpcji, wspólne budowanie społeczności i ponowne łączenie się ze światem przyrody.

Na tej podstawie łatwiej będziemy przygotowani, by przyłączyć się do walki o ocalenie ludzkości i całej Ziemi. Walki przed grabieżą przewidzianą przez nieustanny wzrost globalnego, korporacyjnego kapitalizmu.

Dostępnych jest wiele alternatywnych dróg, o których większość ludzi nie słyszy, bo nigdy nie przyciągają one uwagi mediów. Dla przykładu, większość Amerykanów zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest taki kraj jak Kostaryka, mający PKB na osobę pięć razy mniejszy niż w USA. W Kostaryce średnia długość życia jest większa niż w USA, poziom samopoczucia obywateli jest wyższy, a 99% energii pozyskuje się ze źródeł odnawialnych.

Na całym świecie podejmuje się działania w celu stworzenia przyszłości w oparciu o inne zasady niż obecnie rosnąca piramida finansowa. Porządnie opracowane plany uniknięcie załamania klimatycznego pokazują kraj po kraju, jak można do 2050 roku całkowicie przejść na bezemisyjne źródła energii, a Climate Mobilization Victory Plan pokazuje, jak można zrestrukturyzować gospodarkę USA w sposób podobny do tego, jaki prezydent Roosvelt osiągnął po ataku Japończyków na Pearl Harbor. To, jak szybko USA przeorientowały wtedy swoją gospodarkę na cele produkcji broni, stanowi analogię tego, jak można przestawić produkcję na rozwój efektywnych i czystych technologii.

Istnieją radykalnie odmienne sposoby, aby społeczeństwo mogło efektywnie funkcjonować, co mogłoby mieć zastosowanie w skali globalnej, jeśli da się temu szansę. Rozkwitająca przyszłość może obejmować więcej wspólnych przedsięwzięć, jak ochrona i poszerzanie dóbr wspólnych, a także wzmocnienie globalnego zarządzania z surowymi karami dla tych, którzy niszczą ekologiczny dobrostan.

Upadek jest możliwą, lecz nie jedyną możliwą przyszłością ludzkości – to tylko jedna z opcji, kurs na którą na razie obraliśmy. Jako że media nurtu głównego nie palą się do przedstawiania tego problemu i możliwych rozwiązań, musi to zrobić każdy z nas, kto chce dbać o przyszłość ludzkości. Bierzmy się za to, najlepiej jak potrafimy, nie szukając wymówek, czy to z zakresu „ale po co, będzie dobrze”, czy też „eee… i tak się nie uda” – oba podejścia służą tylko temu, by nic nie robić.

Hubert Bułgajewski, What will it really take to avoid collapse?

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly