Artykuly

Medialna papka

Ostatnia medialna zima stulecia skłania do zastanowienia się, w jaki sposób obecnie media traktują doniesienia pogodowe (i nie tylko). Nie możemy się oprzeć wrażeniu, że dawniej, jeszcze przed erą Internetu, informacje były rzetelniejsze, a ich źródła częściej sprawdzane. Obecnie zaś wygląda to tak, że rzetelność źródła nie ma większego znaczenia, byle tytuł przyciągał uwagę. Dlatego też żaden z tych, pożal się Boże, internetowych dzienników nawet nie zastanowił się czym w istocie jest Exacta Weather i czy jest ono rzetelnym źródłem informacji.

A wystarczyło trochę przeczesać Google, żeby się zorientować, że Exacta Weather to w rzeczywistości jednoosobowa „firma” reprezentowana przez Jamesa Maddena, która w żadnym razie godna zaufania nie jest. Za owymi prognozami nie stał więc jakiś olbrzymi tabun synoptyków opierających się na wieloletnim doświadczeniu, korzystających z najnowocześniejszych modeli numerycznych, a jedna osoba. W dodatku osoba, która zimę stulecia prognozuje co roku od ładnych kilku lat. Zima stulecia – niby nic, niby informacja godna schyłku sezonu ogórkowego, ale mimo to doskonale pokazująca w jaki sposób współczesne media, szczególnie te internetowe, podchodzą do przekazywania informacji. Skoro dostajemy nierzetelną informację na temat prognozy sezonowej, jaką mamy pewność, że pozostałe informacje przekazywane przez te dzienniki są rzetelne? Trudno się oprzeć wrażeniu, że w chwili obecnej coraz częściej obowiązek sprawdzenia danej informacji przerzucany jest na czytelnika, a rolą redaktora/dziennikarza jest wygenerowanie (a w niektórych przypadkach wręcz kolokwialnie mówiąc „wyrzyganie”) jak najwięcej treści w jak najkrótszym czasie. Można zadać również słuszne pytanie, czy autora tego typu „niusów”, podpisanego z reguły mało rozpoznawalnym pseudonimem, można nazwać redaktorem, czy dziennikarzem. Prawdopodobnie nie, w wielu przypadkach może to być osoba zupełnie przypadkowa, z dziennikarstwem nie wiele mająca wspólnego. Jakość przekazywanych informacji również każe w to wątpić.

I nic to, że od kilku dni staramy się, jak możemy żeby przekazać informację na temat tego, że żaden poważny synoptyk zimy stulecia nie przewiduje. Oto budzi się w poniedziałek jakiś redaktor z Radia Zet i odkrywa informację sprzed pięciu dni, którą od razu musi się podzielić…

Jak więc widać nie jest to tak, że tego rodzaju „fejk-niusy” to domena niszowych dzienników, czy brukowców. W ostatnich latach wśród dziennikarzy (a także polityków, ale ich to może najlepiej na razie zostawmy w spokoju) szalenie popularny stał się Twitter. Najwyraźniej forma krótkich wiadomości przekazywanych momentalnie do zainteresowanych była bardzo atrakcyjna. I tutaj możemy jednak dostrzec, że dziennikarze – i to ci znani – wpadają w pułapkę szybkiego przekazywania informacji, bez zastanawiania się nad tym, czy są prawdziwe. Jak gdyby dziennikarz wychodził z założenia, że nie ma kompletnie żadnego znaczenia, czy dana informacja jest prawdziwa, ważne żeby to on tę informację przekazał pierwszy. Stąd na przykład wpadka Tomasza Lisa, który cytował tweeta z fałszywego profilu Kingi Dudy.

Tego typu zachowanie nie jest zależne od opcji politycznej w jakiej dany dziennikarz jest zaszufladkowany. Jako kontrprzykład można podać Rafała Ziemkiewicza, który swego czasu upierał się, że Zbigniew Jaworowski wielkim fizykiem był. Tutaj problemem był (i nadal często niestety jest) słynny „Risercz Ziemkiewiczowski”, w wyniku którego Ziemkiewicz nie do końca zrozumiał znaczenie angielskiego słowa physician.

Przyznać należy, że akurat ta wpadka była dosyć zabawna (no może nie dla samego Rafała Ziemkiewicza). Smutniej się robi, gdy Tomasz Wasilewski, skądinąd znany i lubiany, zaczyna mylić Zieloną Górę z Babimostem, uparcie podając temperaturę z Babimostu (EPZG, port lotniczy Zielona Góra-Babimost położony w odległości około 30km od Zielonej Góry), jako temperaturę z Zielonej Góry. Dodatkowo w odpowiedzi na zwrócenie uwagi, banuje. Ten sam Tomasz Wasilewski notorycznie podaje niepełne dane dotyczące albo temperatur ekstremalnych, albo błędne grafiki. Ostatnim przykładem było błędne porównanie rozmiaru Huraganu Irma z rozmiarami naszego kraju. Błąd miał swoje źródło w czymś, o czym pan Wasilewski powinien doskonale wiedzieć – odwzorowaniu kartograficznym.

Sprawa jest tu tym bardziej smutna, że Tomasz Wasilewski występuje tu jako autorytet – błędna grafika rozprzestrzeniła się po sieci wyjątkowo szybko. Na szczęście w przypadku pana Wasilewskiego mamy głównie do czynienia z błędami formalnymi. Smutnymi, ale nie wywołującymi jakichś większych medialnych spazmów.

Czytaj dalej na. Meteomodel.pl, Piotr Djakow

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly