ArtykulyPowiązania

To nie jest kraj dla obrońców środowiska

Ludzie
walczący w głębi Amazonii z bezwzględną eksploatacją tropikalnego lasu
muszą liczyć się z tym, że ich życie, w porównaniu do zysków z wycinki
drzew, warte jest niewiele. Z dala od dużych ośrodków rządowych panuje
prawo dżungli – niewygodni dla biznesu działacze na rzecz praw ludności
rdzennej czy ochrony przyrody mordowani są bez skrupułów. Zresztą nie
tylko aktywiści – w Brazylii, jesienią 2016 roku, na oczach rodziny
został zastrzelony państwowy urzędnik zajmujący się tropieniem
przestępstw przeciw środowisku.

Początkowo myślałem, że walczę, by ocalić kauczukowce, później myślałem, że walczę o uratowanie deszczowych lasów Amazonii. Teraz zdałem sobie sprawę, że walczę dla ludzkości.

 Chico Mendes

„Zabójstwo Luiza Alberto Araújo wyznacza nowe dno w wojnie prowadzonej przeciw obrońcom środowiska w brazylijskiej Amazonii. […] Śle wiadomość, że nikt nie jest nietykalny” – skomentował to wydarzenie Billy Kyte z Global Witness. Ta brytyjska organizacja monitorująca przestrzeganie praw człowieka podaje, że w latach 2002-2015 zamordowanych zostało ponad 1176 aktywistów broniących przyrody, z czego najwięcej w Brazylii.

Pierwsze miejsce Brazylii w tym niechlubnym rankingu wynika z kilku przyczyn. Potencjalne duże zyski ze sprzedaży drewna czy spekulacji ziemią przyciągają do odległych zakątków dżungli ludzi spragnionych szybkiego zarobku. Tutaj ich interesy zderzają się z interesami rdzennej ludności oraz drobnych rolników. Sytuację komplikuje brak prawidłowo prowadzonej przez administrację rządową ewidencji własności ziemi, co staje się zarzewiem konfliktów o prawo do danych obszarów. To, że spory często kończą się zabójstwami, spowodowane jest poczuciem bezkarności morderców. W odległych stanach Brazylii miejscowa ludność musi polegać głównie na lokalnych władzach, które niejednokrotnie są skorumpowane i zamieszane w nielegalne procedery. Policja często jest nieobecna, uwikłana w ciemne interesy, albo zbyt słaba, by stawić czoła uzbrojonym gangom. Powoduje to, że miasta takie jak Marabá, stolica stanu Pará, mają jeden z najwyższych wskaźników zabójstw w Brazylii.

Marabá, początkowo niewielka osada zbieraczy kauczuku i orzechów, zaczęła się gwałtownie rozrastać w latach 70., gdy zyskała połączenie drogowe z autostradą Belem-Brasilia. Był to element strategii junty rządzącej wtedy Brazylią, a mający na celu większą kontrolę nad „rubieżami” kraju. Rzucone przez władze hasło zasiedlania Amazonii w ramach polityki „Okupuj albo ryzykuj utratę” (integrar para não entrega) spowodowało napływ do stanu Pará wielu biedaków liczących na uzyskanie chociaż skrawka terenu nadającego się do uprawy. Jednak najwięcej zyskali bogacze. Brazylia ma jeden z najwyższych na świecie wskaźników koncentracji własności ziemi, niektóre latyfundia mają powierzchnię większą od małych państw europejskich np.: Magellanów w Bahii czy Sarneyów w Maranhao i Amapie.* Eksploatacją bogactw naturalnych Amazonii zajęli się zarówno osadnicy, którzy zasiedlili państwowe ziemie, jak i obszarnicy, którzy powiększali swoje farmy. Według Toma Rudela z Rutgers University to właśnie wiejskie osadnictwo było odpowiedzialne za dużą część wylesiania Amazonii w latach 60-80. XX wieku. Jednak po pewnym czasie okazało się paradoksalnie, że to właśnie drobni rolnicy w dużej mierze stanęli na drodze dalszego niszczenia dżungli amazońskiej.

Jako pierwsi zorganizowali się w 1975 roku zbieracze kauczuku w stanie Acre. Ich związek, którego przewodniczącym został Francisco „Chico” Alves Mendes, oprócz postulowania zmian warunków pracy skupił się na blokowaniu wycinki lasu tropikalnego, gdzie rosły kauczukowce. Zagraniczne wystąpienia Mendesa zwróciły uwagę społeczności międzynarodowej na problem wylesiania Amazonii. Sam aktywista został w 1988 roku zamordowany przez syna hodowcy bydła, którego plany ekspansji krzyżowały protesty lokalnej społeczności utrzymującej się ze sprzedaży kauczuku. Podobny los spotkał także Jose Claudio Ribeira de Silva i jego żonę Marię do Espirito Santo de Silva. Małżeństwo wystąpiło w 1997 roku z petycją do rządu o założenie na ziemiach państwowych w stanie Pará siedliska rolniczo-leśnego, które miało zapewnić utrzymanie im i innym rodzinom bez wycinania dżungli. Jednak w 2012 roku okazało się, że obszar, który zajmowały w osadzie drzewa, skurczył się z 80 do 20%. Spekulanci wykupowali ziemię i wycinali las, a społeczność znajdowała się ciągle pod presją okolicznych hodowców bydła. De Silvowie raportowali lokalnym władzom o nielegalnych wycinkach, bezprawnym obrocie działkami czy piecach do wypalania drewna. Ich nieustępliwość spowodowała, że zaczęli dostawać pogróżki, aż w końcu zostali zastrzeleni.

Według CPT (Comissão Pastoral da Terra), brazylijskiej organizacji działającej w obszarze konfliktów o ziemię i praw pracowników wiejskich, w związku z podobnymi sporami w latach 2010-2015 zamordowano 219 osób, a kolejne 300 usiłowano zabić. 90% tych przypadków miało miejsce w stanach Rondônia, Pará i Maranhão. W mniej niż 6% takich przestępstw w ogóle podejmowane są śledztwa, a wskaźnik skazania nie przekracza 2%. Co więcej, skazywani są cyngle, a stojący (często za kilkoma poziomami pośredników) bogaci zleceniodawcy zabójstw pozostają bezkarni. Powodem „opieszałości” wymiaru sprawiedliwości są związki hodowców bydła i plantatorów z lokalnymi władzami. Nilcilene Miguel de Lima, jedna z ofiar kartelu nielegalnie wycinającego las, stwierdziła wprost: „Nie ma sprawiedliwości w Brazylii. Mój dom został spalony. Mojej rodzinie grożono. Moi przyjaciele byli gwałceni i zabijani przez drwali. I nikt nie został ukarany. Błagałam o sprawiedliwość, ale nie ma sprawiedliwości w Brazylii. Państwo nas opuściło”.

Rysunek 1. Ilość zabójstw działaczy na rzecz ochrony środowiska w latach 2010-2015. Źródło: raport Global Witness „On Dangerous Ground”.

Rosnący na świecie popyt na główne produkty eksportowe Brazylii: soję i wołowinę, a także drewno i surówkę hutniczą (wytapianą przy pomocy węgla drzewnego) wzmaga od wielu lat presję na lasy tropikalne. Szacuje się, że w ostatnich 50 latach 20% brazylijskiej Amazonii zostało wycięte w wyniku epidemii nielegalnego rozwoju. Wielcy gracze oraz nielegalne szajki coraz częściej wkraczają na tereny autochtonów i drobnych rolników, co powoduje, że ci, aby zachować swój styl życia, muszą stać się obrońcami dżungli. Mimo, że ludność rdzenna ma przyznane specjalne prawa na mocy ustawodawstwa międzynarodowego i brazylijskiego, to są one łamane zarówno przez prywatne firmy, jak i władze państwowe. Tak było np.: w przypadku kopalni manganu Azul w stanie Pará, której utworzenie wiązało się nie tylko z ogromnymi zniszczeniami w środowisku naturalnym, ale i z przymusowymi przesiedleniami ludności rdzennej (objęły około 30 000 osób). Podczas protestów policja strzelała do demonstrantów, używała gazu łzawiącego, blokowała dostęp do wody i jedzenia. Raport Human Rights Watch z 2013 roku pokazuje także wyraźną korelację między ekspansją agrobiznesu, a coraz większym poziomem przemocy wobec autochtonów. W stanie Mato Grosso do Sul obszar uprawy trzciny cukrowej wzrósł ze 160 000 ha w 2007 roku do 570 000 ha w 2012 roku. W tym roku, z 60 Indian zamordowanych w Brazylii, 37 zginęło w Mato Grosso do Sul, a z 1067 przypadków przemocy, 567 miało miejsce właśnie tam. Ten problem naświetlony został także w raporcie Oxfam z 2013 roku. W następnych latach było coraz gorzej: CIMI (Conselho Indigenista Missionario – organizacja zajmująca się m.in. prawami ludności rdzennej) podaje, że w 2013 roku zamordowano w Brazylii 97 autochtonów, w 2014 aż 138, a w 2015 – 137. Podobnie te statystyki będą najprawdopodobniej wyglądały w roku 2016. „W czasie krótszym niż rok odnotowaliśmy ponad 30 paramilitarnych ataków na społeczności Guarani Kaiowá, przeprowadzonych przez hodowców i właścicieli plantacji produkujących płody rolne, głównie na eksport”, mówi Cleber Buzatto z CIMI. Winę za tego typu sytuacje ponosi według niego brazylijski rząd, bezkarność zbrojnych grup oraz ludzi nimi kierujących, a także utrzymujący się wysoki popyt innych państw na produkty rolnicze z Brazylii.

Nie bez znaczenia jest także podsycanie emocji w dyskursie publicznym. Lobby agrobiznesu (Banca Ruralista) twierdzi, że aktywiści i drobni posiadacze ziemscy hamują rozwój. Akcje oczerniające prowadzone są także w stosunku do rdzennej ludności. Uwagę zwrócił na to specjalny wysłannik ONZ Michel Fors: „Apeluję do państw, aby zajęły się niepokojącym trendem wzrostu przemocy, zastraszania, nękania i demonizowania odważnych osób i grup, które starają się bronić oraz promować prawa do ziemi i dotyczące środowiska”. W mediach brazylijskich przeciwnicy wycinania drzew nazywani są „ekoterrorystami”, a biedacy walczący o skrawek uprawnej ziemi „komunistami manipulowanymi przez wrogie siły zewnętrzne”.* Broniącą lasu tropikalnego i drobnych rolników amerykańską zakonnicę Dorothy Stang (zamordowaną w 2005 roku) oskarżano o handel bronią.* Nawet kongresmani skutecznie judzili przeciw rdzennej ludności, czego wynikiem jest według CIMI wzrost ilości zabójstw autochtonów w 2014 roku.

Nie zaskakuje więc, że ci, którzy eksploatują dżunglę, mają coraz mniejsze skrupuły, by „usuwać” niewygodnych aktywistów. Nawet inspektorzy IBAMA (Brazylijski Instytut Środowiska Naturalnego i Zasobów Naturalnych) ścigający ludzi nielegalnie wycinających las nie czują się bezpiecznie. Oddział IBAMA w Marabie znajduje się za wysokim murem z drutem kolczastym, a bramy pilnuje uzbrojony policjant.* Akcje w terenie często przeprowadzane są w zbrojnej obstawie.

Po zabójstwie Luiza Alberto Araújo, kierownika wydziału ds. środowiska urzędu miejskiego w Altamirze (stan Pará), urzędnicy państwowi mogą poczuć się jeszcze mniej pewnie. Araújo zbierał informacje, które m.in. doprowadziły do aresztowania 24 osób nielegalnie wycinających las oraz pozwoliły ukarać operatora hydroelektrowni odpowiedzialnego za śmierć 16 ton ryb. W obu tych przypadkach zostały zasądzone grzywny w wysokości ponad 10 milionów dolarów. Nie wiadomo jednak, czy te pieniądze zostaną faktycznie ściągnięte. Christian Poirier z organizacji Amazon Watch podkreśla, że kary – i tak nakładane jedynie sporadycznie – są płacone w Brazylii tylko w mniej więcej 1%. Rzetelne wypełnianie obowiązków zawodowych narobiło Luizowi Araújo potężnych wrogów. Według dobrze znanego brazylijskim obrońcom środowiska schematu urzędnik najpierw wiele lat otrzymywał pogróżki, z powodu których musiał co najmniej raz się przeprowadzić, po czym został zastrzelony przez wynajętych zabójców.

Rysunek 2. Zespół IBAMA sprawdza nieruchomość w pobliżu Novo Progresso w stanie Pará pod kątem nielegalnej działalności (m.in. wycinki). Fot. Jeff Tollefson/InsideClimate News

Wygląd na to, że sytuacja w przyszłości będzie się dalej pogarszać. Handel nielegalnie pozyskanym drewnem jest bardzo opłacalny – Interpol szacuje zyski na 51-152 mld dolarów rocznie na całym świecie. Zgodnie z prawem pozyskiwane jest w Amazonii tylko 20-30% drewna*. Ponadto popyt na brazylijskie produkty ciągle rośnie, a rząd liczy na to, że eksport będzie lokomotywą gospodarki. A im ważniejsi stają się dla państwa producenci związani z agrobiznesem, tym mają większą siłę oddziaływania. Rezultatem jest m.in. bardzo powolne określanie granic terytoriów rdzennej ludności – do tej pory udało się to tylko w 4 przypadkach, mimo że takich obszarów jest 96. Do tego możliwe, że prawo odnoszące się do rdzennej ludności oraz dotyczące ochrony środowiska zostanie osłabione.

Już w 2012 roku rząd Dilmy Rousseff złagodził przepisy dotyczące lasów tropikalnych. Po latach spadków spowodowało to wzrost wylesiania o 28% w 2013 roku. Według aktywistów prezydent Dilma Rousseff ułaskawiła osoby odpowiedzialne za nielegalne wycinki, odstąpiła lub złagodziła kary oraz zmniejszyła zakres działań mających przywrócić właściwy stan obszarom, z których wycięto drzewa. Jednak po impeachmencie, który odsunął Rousseff od władzy w maju 2016 roku obrany przez Brazylię kurs w kwestii ochronę środowiska jest jeszcze bardziej niepokojący. Administracja tymczasowego prezydenta Michela Temera jest silnie powiązana z właścicielami ziemskimi. Ministrem rolnictwa został Blairo Maggi, zwany „Sojowym Królem”, najbogatszy człowiek w Brazylii, z majątkiem szacowanym na blisko miliard dolarów. W wywiadzie udzielonym w 2003 roku gazecie New York Times, wyraźnie określił swój stosunek do niszczenia lasu tropikalnego: „Dla mnie 40% wzrost wylesiania w ogóle nic nie znaczy, nie mam najmniejszego poczucia winy w stosunku do tego, co tu robimy.” Maggi przedłożył poprawkę do konstytucji (PEC 65), która ma znieść prawa chroniące ludność rdzenną i środowisko w przypadku wielkoskalowych inwestycji infrastrukturalnych. Ponadto jeden z kongresmanów z partii prezydenta wniósł projekt zastąpienia federalnego prawa lokalnymi pozwoleniami środowiskowymi z możliwością zniesienia ich dla niektórych gałęzi przemysłu i rolnictwa. Propozycja została skrytykowana zarówno przez przewodniczącego IBAMY, jak i ministra środowiska. Do tego polityczny dyskurs stał się otwarcie wrogi, jeśli chodzi o prawa rdzennej ludności. Jednym z pierwszych ruchów rządu Tremera było zlikwidowanie Ministerstwa Praw Ludzi, a nowy minister sprawiedliwości zaczął nazywać pokojowe protesty „taktykami partyzanckimi”. Dyskutowane są także zmiany w konstytucji, które osłabiłyby ochronę autochtonów. „Wielu Indian uważa PEC 215 za ruch ku zalegalizowaniu kradzieży i inwazji na ich ziemie agrobiznesu” – skomentowała proponowaną poprawkę Fiona Watson z Survival International.

Jeśli zmiany te wejdą w życie, można spodziewać się dalszego zaostrzania konfliktów, szczególnie na terenach zajmowanych przez rdzenne społeczności. Naprzeciwko państwa i firm nastawionych na zysk z nieograniczonej eksploatacji będą stawać ludzie, których egzystencja zależy od dobrej kondycji lasu tropikalnego. Walka o przyrodę w Brazylii staje się więc tak naprawdę – dosłownie i w przenośni – walką o prawo do życia.

Film Global Watch o morderstwach w brazylijskiej Amazonii (6 min.)


Zdjęcia przedstawiające
walkę Indian z drwalami nielegalnie wycinającymi dżunglę

* informacje oznaczone gwiazdką pochodzą z książki Artura Domosławskiego „Śmierć w Amazonii”, Wydawnictwo Wielka Litera 2013

Anna Sierpińska

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly