Artykuly

Jakim cudem klimatycznie negacjoniści dają radę pogodzić równocześnie tak wiele sprzeczności?

Wyjaśnienie tego, dlaczego klimatyczni negacjoniści stosują tyle wewnętrznie sprzecznych argumentów, jest zadaniem dla psychologa.

Bywa tak, że negujący ustalenia nauki o klimacie mówią, że my, ludzie, nie jesteśmy w stanie przewidywać przyszłych temperatur globalnych. A bywa i tak, że ci sami negacjoniści ogłaszają nadchodzenie epoki lodowcowej.

Bywa, że negacjoniści podkreślają, że żaden pojedynczy rekord czy zdarzenie nie może służyć za dowód zachodzenia antropogenicznej zmiany klimatu. Równocześnie ci sami ludzie mówią, że to, że gdzieś-tam akurat jest zimno, dowodzi braku zmiany klimatu.

Często można usłyszeć argument negacjonistów, że z rejestrów temperatur widać, iż globalne ocieplenie zatrzymało się mniej więcej w 1998 roku. Równocześnie, ci sami ludzie upierają się, że na takich zapisach temperatur nie można polegać, ponieważ NASA i the Bureau of Meteorology, to zwyczajne skorumpowane komunistyczne małpy. Lub coś w tym stylu.

Ilustracja 2. Przykładowe wypowiadane „jednym tchem” przez negacjonistów argumenty.

Czarne jest równocześnie białe. Okrągłe jest też płaskie. Nieprawdziwe jest zarazem słuszne.

Nowy artykuł naukowy (Lewandowsky i in., 2016), opublikowany w magazynie Synthese, zawiera spojrzenie na wewnętrznie sprzeczne argumenty negujących antropogeniczną zmianę klimatu osób.

Artykuł zaczyna się zabawnym i kuszącym tytułem: „Alicja w krainie czarów, czyli mechanizm odrzucenia nauki o klimacie: symulowanie zgodności przez konspirację”.

Dlaczego akurat Alicja? Ponieważ, jak to wyznała Królowa: „Cóż, zdarzało mi się rano, jeszcze przed śniadaniem, wierzyć w 6 niemożliwych rzeczy.”

Trzech autorów artykułu, wśród nich dr John Cook z Uniwersytetu Queensland, przyjrzało się teoretycznym i naukowym argumentom, podnoszonym przez negacjonistów.

Pierwszym przykładem jest popularny pogląd, że to w istocie „bohaterscy dysydenci”, którzy z odwagą przeciwstawiają się „politycznej nagonce i szalbierstwu” – coś na kształt nowoczesnej wersji Galileusza. Z drugiej strony negacjoniści próbują przekonać opinię publiczną o tym, że nie istnieje coś takiego, jak konsensus naukowy w kwestii przyczyn zmiany klimatu (owszem, istnieje). Jak piszą autorzy:

Albo więc istnieje pełny konsensus, a wówczas przeciwnicy w istocie byliby dysydentami, albo też taki konsensus nie istnieje, a wówczas opinie negacjonistów powinny cieszyć się szerokim poparciem w środowisku naukowym i niepotrzebne przyjmowanie postawy nieustraszonego sprzeciwu wobec establishmentu.

Autorzy logiką w stylu jujitsu obnażają sprzeczność argumentacji przeciwników i podają przykłady sytuacji, w których dane osoby w oczywisty sposób zaprzeczają samym sobie.

Jeden z przykładów stosowania niespójnej logiki, dotyczy australijskiego geologa i autorytetu w zakresie górnictwa, profesora Iana Plimera i jego książki z roku 2009, pt. Niebo i Ziemia, chętnie cytowanej m.in. przez byłego premiera Tony Abbotta i kardynała George’a Pella.

Na stronie 278, Plimer pisze, że „temperatura i CO2 nie mają ze sobą związku”, a równocześnie na stronie 411 pisze, że „CO2 ociepla naszą planetę”.

Ilustracja 3. Przykłady wzajemnie sprzecznych wypowiedzi negacjonistów klimatycznych.

Podawane w przykładach niespójności mogą „trzymać się kupy” w umysłach negacjonistów wyłącznie z zastosowaniem klejów „teorii spiskowej” oraz „percepcji ochrony tożsamości”.

A zatem, o co właściwie chodzi negacjonistom?

Myślenie spiskowe bazuje na tendencji do szukania spisków: na przykład, że NASA, NOAA, CSIRO i inne organizacje naukowe wspólni spiskują poprzez celowe manipulowanie danymi temperaturowymi po to, aby wykazywać poważniejsze ocieplenie, niż ma to miejsce w rzeczywistości, zamiast profesjonalnie i obiektywnie przetwarzać dane (z wiadomych powodów, wiecie…).

Przykładem „percepcji ochrony tożsamości” może być na przykład dylemat, przed którym stają osoby ortodoksyjnie popierające wolny rynek i nieakceptujące regulacji i interwencji rządu. Przyjęcie do wiadomości konsensusu naukowego implikowałoby konieczność przyznania, że regulacje są potrzebne – co jest niezgodne z ich poglądami. Jedyną opcją umożliwiającą pozostanie przy swoich dotychczasowych poglądach na wolny rynek i równoczesne rozwiązanie dylematu pozostaje więc zaprzeczanie istnieniu konsensusu lub próba jego zdyskredytowania.

„Myślę, że ludzie, którzy negują nauki podstawowe, będą to czynić nadal, bez względu na poziom wewnętrznych sprzeczności w ich argumentacji.”, podsumowuje Stephan Lewandowsky.

Michał Pyka na podst. How climate science deniers can accept so many 'impossible things’ all at once

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly