Prawicowi publicyści i myśliciele twierdzą, że zwierzęta nie mają praw, bo nie mają obowiązków. Doprawdy?
Jednymi z największych i najbardziej nieustępliwych przeciwników ingerowania w hegemoniczne względem zwierząt podejście człowieka, są konserwatyści i przedstawiciele prawicy. Dla części prawicowych polityków i publicystów walka o lepsze jutro zwierząt wiąże się z szeregiem cywilizacyjnych zagrożeń.
Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów współczesnych polskich publicystów, nieprzejednanych w swoim negatywnym nastawieniu do jakichkolwiek pomysłów polepszania bytności zwierząt, jest redaktor naczelny TV Republika (wcześniej Frondy), Tomasz Terlikowski. Katolicki publicysta „zasłynął” półtora roku temu twierdzeniem, że „zwierzęta praw nie mają. Nawet w Wigilię”.
Terlikowski jest przeciwny redukowaniu cierpienia zwierząt przebywających na fermach przemysłowych, sprzeciwia się zakazowi testowania kosmetyków oraz leków na zwierzętach i zakazywaniu uboju rytualnego, który według opinii naukowców i zoologów przysparza zabijanym zwierzętom szczególnych cierpień. „Żeby mieć prawa, trzeba mieć obowiązki, trzeba być podmiotem moralnym, a zwierzęta nie są podmiotami moralnymi. Więc filozoficznie nie można mówić o ich prawach. (…) Kontrola populacji, zabijanie nienarodzonych za pomocą aborcji czy szprycowanie kobiet hormonami antykoncepcyjnymi ma być najlepszą drogą do obrony praw zwierząt” – pisał.
Tych, którzy niezbyt dobrze znają twórczość Terlikowskiego może dziwić jego pozbawiona empatii do „braci mniejszych” narracja. Szczególnie jeśli zestawimy ją z tezami, które głosi papież Franciszek w encyklice Laudato Si. Pisze on tam: „Sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie (…)
Czytaj dalej: Krytyka polityczna