ArtykulyZmiany klimatu

Nie ma już zim w Puszczy Białowieskiej

Możemy opowiadać, że klimat zawsze się ocieplał, że Wikingowie mieli sady owocowe na Grenlandii. Ale to nieprawda.

Marcin Gerwin: Czy w przyrodzie Polski już teraz widać jakieś zmiany, które zachodzą na skutek globalnego ocieplenia?

Adam Wajrak: Widać to już od dawna, maszyna klimatyczna ruszyła bardzo mocno. Jest to co prawda bardziej zauważalne w Arktyce niż w klimacie umiarkowanym, niemniej jako miłośnik ptaków mam na to namacalne dowody. Czapla biała była u nas niegdyś ptakiem egzotycznym; był to ptak śródziemnomorski, który czasem zalatywał do Polski. Rzadko go tu widywaliśmy i dla mnie, jako nastolatka, był ewenementem. Dziś natomiast występuje w Polsce powszechnie. Czapli białej widać czasem nawet więcej niż siwej. Dostałem w prezencie książkę Przyroda Mazur, a na okładce była czapla biała. Jej występowanie tutaj to właśnie dowód na zmiany klimatyczne w Polsce. Mamy ponadto ekspansję całej masy innych ciepłolubnych gatunków.

Ktoś może powiedzieć, że to, że jedne gatunki przychodzą, a inne odchodzą, to zupełnie naturalne i nic się takiego nie dzieje. Otóż nie, bo tak naprawdę oznacza to także bardzo duże wymieranie. Nasze środowisko, nie tylko w Polsce, ale w ogóle w Europie, jest niezwykle pofragmentowane. Przesuwanie się gatunków z jednego miejsca w drugie jest bardzo utrudnione.

Czy zmiany klimatu można zauważyć także w Puszczy Białowieskiej?

W Białowieży mamy kolejny rok z małą ilością opadów i chyba drugą zimę z małą ilością śniegu. Odbija się to momentalnie na kondycji świerka i stąd gradacja kornika. Jest ona naturalna, jednak zmiany klimatu mogą ją nieco powiększyć. Jeżeli zmiany klimatu będą postępowały nadal, za kilkadziesiąt lat świerk może wycofywać się z Polski.

Dlaczego?

Dlatego, że się ociepla. Nie będzie śnieżnych zim, będzie bardziej sucho, cieplej, co nie sprzyja temu gatunkowi. Może zostanie gdzieś wysoko w górach. Oznacza to także konsekwencje dla gospodarki leśnej, która jest przyzwyczajona do ładnych, prostych świerków.


Jednym z gatunków, które pojawiły się niedawno w Polsce, jest modliszka. Czy można ją już spotkać także w Białowieży?

Tak. Kiedyś występowała tylko w małej enklawie w okolicach Sandomierza i raptem jej ekspansja poszła bardzo do przodu. Główną siłą napędową jest ocieplanie się klimatu. Kolejnym gatunkiem, który się u nas pojawił, jest szakal. Do jego ekspansji, oprócz zmian klimatu, przyczyniło się także wykończenie dużych drapieżników i wyrzucanie masy jedzenia.

Skąd przywędrowały do Polski szakale?

Z Bałkanów. Są już nie tylko w Polsce, lecz także w Estonii, na Łotwie, na Litwie…

Niedawno nowy polski rząd przedstawił swoje propozycje przeciwdziałania zmianom klimatu. Mają one polegać między innymi na dosadzaniu lasów. Co o tym sądzisz?

Tak naprawdę są to pomysły śmieszne.

Żeby lasy dobrze pochłaniały dwutlenek węgla, powinny być przede wszystkim naturalne. Nie tylko dlatego, że dobrze absorbują CO2, lecz także dlatego, że są bardzo odporne na wszelakie zaburzenia, np. pożary.

Nie wyobrażam sobie dużego pożaru w Puszczy Białowieskiej, natomiast swobodnie sobie go wyobrażam w kompleksach sosnowych, takich jak na przykład Puszcza Piska. Zdarzyło się tak w Kuźni Raciborskiej, gdzie były całe hektary obsadzone sosną. Emisje powoduje także gospodarka leśna – gdy wycinamy las i orzemy glebę, wówczas uwalniają się potężne ilości dwutlenku węgla. Musielibyśmy mieć spore połacie kraju obrośnięte czymś na kształt Puszczy Białowieskiej, aby miało to przynieść jakiś większy efekt. Przy czym tu się dziwię, bo akurat ten rząd chce przerobić Puszczę Białowieską na zwykły lasek.

Najprostszym i najskuteczniejszym pomysłem na ograniczanie emisji dwutlenku węgla jest po prostu ograniczanie spalania paliw kopalnych. Musimy odchodzić od węgla i paliw kopalnych. To bardzo prosty mechanizm. W Niemczech jest jasno określony cel – przechodzimy na energię odnawialną. W Polsce spalanie węgla kosztuje życie wielu górników, skraca życie tysiącom ludzi, bo mamy gorsze powietrze, a także prowadzi do uzależnienia się od Rosji, bo węgiel sprowadzamy w znacznych ilościach z tego kraju. Zatem nie tylko klimatycznie, lecz także geopolitycznie, energia odnawialna to dla nas jedyna szansa. Powinien wreszcie przyjść jakiś polski polityk i powiedzieć: „Drodzy Państwo, odchodzimy od węgla”. Nie stanie się to od razu, oczywiście, ale ktoś musi wreszcie wyartykułować taki cel. Dziś jest tak, że na przykład politycy Platformy najpierw mają prezentację na temat smogu w Krakowie, a na koniec jest napis, że węgla nie tkniemy.

Co dzieje się teraz w sprawie Puszczy Białowieskiej, po zmianie rządu? Minister środowiska odwołał niedawno dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego.

Zmiana na tym stanowisku jest symboliczna, ale też ważna, bo dyrektor opiniuje różne propozycje, z którymi występują Lasy Państwowe. A wystąpiły z postulatem olbrzymich cięć w puszczy. Przez ostatnie lata puszcza była dobrze chroniona; wolałbym co prawda, aby nie było tam wycinane żadne drzewo, aby żadne zwierzę nie musiało paść od kuli, niemniej bardzo ograniczone cięcie: do 40-45 tysięcy m3 drewna rocznie na terenie całego tego kompleksu leśnego. Był to wynik kompromisu, który został wypracowany przy prezydencie Lechu Kaczyńskim. Miały to być cięcia na potrzeby lokalnej ludności, które potem, za czasów Platformy, zostały trochę zwiększone. Natomiast minister Jan Szyszko, bez żadnej żenady, już w zeszłym roku mówił o 200 tysiącach. I zdaje się, że to realizuje.

W związku z tym myślę, że trzeba się organizować, wyrażać zaniepokojenie, protestować i być gotowym na to, że jest to długi marsz na cztery lata. Dlaczego mówię, że należy protestować? Po pierwsze dlatego, żeby nie było im tak łatwo. To jest pierwsza rzecz. Po drugie warto, aby ludzie organizowali się wokół tematów przyrodniczych.

Jest to patriotyzm, który nie jest przeciwko komuś, przyroda jest bowiem tym, co jest dla nas wspólne. Należy ona do lewaka i do prawaka, jest dla kogoś biednego i bogatego.

Potrzebujemy wspólnej przestrzeni, dlatego musimy ją chronić. Puszcza Białowieska jest naszym skarbem, prawdopodobnie jedynym takim lasem na świecie. Jest to najlepiej zachowany nizinny las w strefie umiarkowanej.

Wydaje mi się, że ludzie w Polsce mają duży sentyment do lasów, do przyrody i że zależy im na jej ochronie. Gdy jednak pojawia się kwestia zagrożeń związanych ze zmianami klimatu, to w tym temacie dzieje się niewiele. Jak sądzisz, dlaczego?

Odpowiedź jest bardzo prosta. Polacy świetnie działają na polu symbolicznym. Są tu absolutnie genialni. Wilk, niedźwiedź, żubr, Rospuda, Puszcza Białowieska – to wszystko są symbole. Natomiast mają duży kłopot z tematem, który jest abstrakcyjny, na który trzeba złożyć wiele elementów wiedzy. Jeżeli mamy wiedzę, jak zmiany klimatu wpływają na ekosystemy, to wygląda to przerażająco. Jeżeli jej nie mamy, to można opowiadać o tym, że przecież klimat zawsze się ocieplał, że Wikingowie na Grenlandii mieli sady owocowe i tym podobne historie.

Obecnie mamy w atmosferze ponad 400 ppm dwutlenku węgla. Jest to największa ilość od 800 tysięcy lat. A gatunek ludzki ma jedynie 200 tysięcy lat. Nie ma większego wyzwania, które stoi przed ludzkością, niż zmiany klimatu. Może poza przeludnieniem, które zresztą się z tym łączy. Zmiany klimatu mogą stworzyć niezwykle niesympatyczny świat. I nie chodzi tu nawet o te wszystkie huragany, powodzie lub inne zjawiska ekstremalne. One też będą. Chodzi jednak o to, że ten świat będzie się homogenizował od strony przyrodniczej i klimatycznej, stanie się niezwykle nudny. Zimy, która jest moją ulubioną porą roku, już prawie nie ma. Z rozpaczy kupuję jeszcze czasem jakieś narty, ale nie wiem już za bardzo po co.

Kiedy kręciliśmy dla Dziennika Opinii film z Marcinem Węsławskim z Instytutu Oceanologii PAN, mówił nam, że w ocieplającym się świecie będzie mu brakowało zimowych wypraw, na przykład po lodzie przez zamarzniętą Zatokę Pucką.

Dla mnie czymś takim jest Puszcza Białowieska, w której w nocy jest -30°C, a w dzień -20°C, gdzie również mogę iść po czymś zamarzniętym. Brak tego dotyka mnie duchowo. To była część mojego życia, mojej duchowości, na przykład pójść sobie na nartach z wilkami. Rozmawiałem ostatnio z Marcinem Węsławskim i mówię mu, że jest coraz mniej śniegu, że nie mogę już chodzić na nartach i jest z tym coraz słabiej. Na to on mówi: „Kup sobie canoe”. Kupiłem więc sobie takie samo canoe, jak on, po czym przyszły takie susze, że od roku go nie użyłem.

Źródło: Krytyka polityczna

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly