Artykuly

Pakistańska beczka prochu

Karaczi, zamieszkane przez miliony ludzi megalopolis nad Oceanem Indyjskim w Pakistanie. Wysuszone, wręcz wyniszczone przez morderczą falę upałów, zamieszkiwane przez miliony mieszkańców, cierpiących z powodu zagrażającego życiu braku wody i często nie mających środków na zakup bardzo drogiej żywności.

To nie wizje z książki fantastycznej o dystopijnym świecie. To coraz bardziej niepokojące prognozy na niezbyt już odległą przyszłość. Populacja kraju, który jeszcze w 1950 roku liczył sobie 38 milionów mieszkańców rośnie w tempie 3 milionów rocznie, liczy obecnie już 190 milionów, a do połowy stulecia ma przekroczyć 300 milionów.

W kraju w którym bieda i przemoc są aż nazbyt powszechne, a niedobory energii dławią gospodarkę, kwestie środowiska naturalną koleją rzeczy mogą schodzić na dalszy plan. Te jednak narastają

Lasy pod topór

W kraju, w którym 20 procent ludzi nie ma dostępu do podstawowych usług, przetrwanie całych pokoleń biednych mieszkańców wiosek od zawsze zależało od drewna. Jednak poważne niedobory energii powodują, że teraz nawet bardziej zamożni Pakistańczycy zabrali się za zbieranie drewna.

Ułamują gałęzie, wyrywają młode drzewka i ścinają większe – następnie zaś zabierają swój łup do domów. Z każdym takim wypadem Pakistan stopniowo traci pozostałe jeszcze w kraju lasy – a niewiele ich już zostało. Pakistan jest jednym z najmniej zalesionych krajów świata. Od lat 80. XX wieku w Pakistanie wycięto połowę lasów. Lasy zajmują teraz już zaledwie 2-5 procent powierzchni kraju (zależy, jak liczyć tereny zadrzewione, które nie do końca da się nazwać lasem). Władze obawiają się, że wylesianie przyczyni się do nasilenia (i tak dramatycznych) powodzi, osunięć terenu, bakteryjnych zanieczyszczeń wody pitnej i wzrostu ilości zanieczyszczeń w powietrzu. Wzrośnie też narażenie na następstwa zmiany klimatu.

„To bardzo niebezpieczna sytuacja dla Pakistanu”, podkreśla Pervaiz Amir, ekspert w zakresie leśnictwa i rolnictwa. „Teraz już nawet klasa średnia wycina i spala drzewa.”

Jednak przekonanie społeczeństwa o korzyściach z pokrywy leśnej jest bardzo trudne, szczególnie w obecnych czasach, kiedy elektryczność jest wyłączana nawet po 10 godzin dziennie, a dostawy gazu ziemnego są często za niskie, by zasilić grzejniki i piece. Nawet w stolicy kraju Islamabadzie, zadrzewione tereny stają się celem wycinki, zmieniając się w pola pożółkłych powykręcanych, sięgających kostki kikutów.

W czasach brytyjskich rządów kolonialnych Pakistan był dość rzadko zaludniony, a przeważająca część lasów uniknęła losu swoich pobratymców z wielu innych regionów Azji Południowo-Wschodniej. Jednak w miarę jak populacja Pakistanu rosła z poziomu 38 milionów na początku lat 50. do ponad 180 milionów obecnie (z aktualnym wzrostem populacji na poziomie 3 mln osób rocznie), lasy zaczęły błyskawicznie znikać.

Wraz z nasilającymi się niedoborami gazu ziemnego do ogrzewania i gotowania, ludzie coraz częściej zaczynają korzystać z opalanych drewnem piecyków. Choć w zeszłej dekadzie Pakistańczycy mogli cieszyć się satysfakcjonującymi dostawami gazu, szybki wzrost jego zużycia i kiepskie standardy efektywności spowodowały pojawienie się niedoborów.

Bank Światowy oszacował, że lasy pokrywają już tylko 2,1% Pakistanu, w porównaniu do 23% w sąsiednich Indiach. Pakistańskie władze twierdzą, że dane satelitarne mówią o lesistości 5,1%. Przyznają przy tym, że wylesianie nasila konsekwencje ekstremów pogodowych, przyczyniając się do takich tragedii, jak rekordowa powódź w 2010 roku, która objęła 1/5 kraju i była najbardziej kosztowną klęską żywiołową w historii Pakistanu, zabijając 1985 ludzi, dotykając 20 milionów i powodując zniszczenia na poziomie 9,5 miliardów dolarów.

Zmiana klimatu

Brak lasów oznacza gorętszy klimat, wysuszanie i tak suchego kraju, oraz brak retencji wody w przypadku powodzi. W obliczu nasilającej się zmiany klimatu oznacza to, że Pakistan jest wyjątkowo narażony na jej konsekwencje.

Fala upałów w 2015 roku uśmierciła 1200 osób. Wydaje się to niewielkie na tle tak wielkiej liczby ludności, ale wartość tak jest wysoka. Mieszkańcy Pakistanu, to ludzie przyzwyczajeni do gorącego, zwrotnikowego klimatu. A jednak upały stały się zbyt uciążliwe, gdy temperatura sięgnęła blisko 50°C. Wzrost temperatur na Ziemi zwiększy prawdopodobieństwo występowania wyższych niż zazwyczaj temperatur, zwiększy się tak ilość dni z wysokimi temperaturami. Prognozuje się też osłabienie bryzy morskiej wiejącej znad Morza Arabskiego, przez co upały będą bardziej odczuwalne.

Susze, jakie towarzyszą upałów staną się bardziej dotkliwe. Przy 40°C zielona roślinność usycha. Z tego powodu plony są zagrożone, co ma istotny wpływ na rynek żywnościowy przeludnionego kraju.

Kraj znajduje się na kursie kolizyjnym pomiędzy wzrostem liczby ludności a zapasami wody. Ludzi przybywa, a zasobów wody dostępnej do produkcji żywności jest coraz mniej. Rząd nie ma planów pogodzenia tych dwóch przeciwieństw. Pakistan wypompowuje nadmierną ilość wody z warstw wodonośnych, żeby nakarmić swoją rosnące populacje i starając się pozostać samowystarczalnym w produkcji pszenicy, wydaje się przegrywać tę bitwę. Poziom wody w studniach miast Islamabad i Rawalpindi już spada o ponad metr lub więcej każdego roku. Poziom wód gruntowych opada też w żyznej prowincji Pendżab, którą Pakistan dzieli z Indiami. Raport Banku Światowego zatytułowany: „Pakistan’s Water Economy: Running Dry” podsumowuje tą sytuację słowami: „Przetrwanie nowoczesnego i rozwijającego się Pakistanu jest zagrożone brakiem wody.”

Z jednej strony zagrożeniem są upały i susze, z drugiej zaś powodzie. Nie tylko te powodowane przez kapryśny monsun czy nasilające się meandrowanie prądu strumieniowego, lecz także powodzie, których przyczyną są topniejące coraz intensywniej górskie lodowce.

Dzięki żyznym glebom Pendżabu Pakistan wciąż pozostaje niezależny żywnościowo. Jednak bezprecedensowe powodzie, które wystąpił w ostatnich latach doprowadziły do zalania milionów hektarów najlepszej ziemi uprawnej.

„Gdy jest zbyt dużo wody, to nie jest to dobre dla ryżu. Gdy wody jest zbyt mało, to też jest źle i tak samo jest w przypadku pszenicy – mówi Mohsin Ameen Chattha, rolnik spacerujący po swym polu w pobliżu stalicy Pendżabu, Lahore.

Pakistańskie rzeki zasilają w głównej mierze leżące na północy kraju lodowce Himalajów, Hindukuszu i Karakorum. Wypływające z nich rzeki, takie jak Indus, dość stabilnie zasilają rolnictwo na równinie Pendżabu (z perskiego „Pięć Rzek”).

Klimat Pakistanu jest inny niż ten w Europie. U nas deszcze mogą padać i wiosną i latem, zimą zaś pada śnieg, który topi się i uwalnia wodę. Jeśli śniegu nie ma, to zazwyczaj padają zimne deszcze. W Pakistanie jest pora sucha i deszczu nie ma przez większość roku.

Dopóki stabilizujące podaż wody lodowce istnieją, w Pakistanie może istnieć rolnictwo. Jednak z powodu ocieplającego się klimatu lodowce zaburzona zostaje równowaga życia lodowca – jego masa zmniejsza się szybciej niż się regeneruje. Z początku lodowce topią się coraz szybciej, więc ilość wody spływającej z lodowca rośnie, czego rezultatem są silniejsze powodzie, które mogą iść w parze z powodziami opadowymi z coraz bardziej kapryśnych monsunów.

Jednak kiedy lodowce w końcu znikną, zaczną się wielomiesięczne susze. Będzie to oznaczać sezonowe niedobory wody, a kraj będzie w pełni uzależniony od wody z monsunów. Nadwyżki wody z monsunów gromadzone są w sztucznych zbiornikach zaporowych, jednak zasoby wystarczają na maksymalnie 30 dni. To niebezpiecznie mało. Pakistan zostanie importerem żywności, co podniesie jej cenę i zagrozi egzystencji dziesiątek milionów jego mieszkańców.

„Kiedy byłem tutaj 25 lat temu, granica lodowca znajdowała się gdzie indziej”, mówi Javed Akhtar i wskazuje palcem, że było to 500 metrów bliżej. Javed Akhtar jest zatrudnionym przez glacjologów mieszkańcem wioski, który obserwuje zmiany zachodzące w lodowcu górskim.

Konsekwencje

Co się stanie, jeśli z powodu kapryśnego monsunu, suszy, upałów, a dalszej perspektywie braku wody z nieistniejących lodowców wzrosną drastycznie ceny żywności? Historia Arabskiej Wiosny z 2011 roku, kiedy wzrosły ceny żywności na światowym rynków, sugeruje, jakie mogą być konsekwencje.

Wzrost natężenia upałów, przy jednoczesnym braku wody z lodowców może stać się przyczyną niepokojów społecznych, a nawet wojny, podobnej do tej, jaka dziś wyniszcza Syrię. Jednak nie mówimy tu o 23-milionowej Syrii, lecz kraju o dziesięciokrotnie większej ludności, do tego posiadającym broń jądrową i pozostającym w odwiecznym konflikcie z swoim większym sąsiadem – Indiami, które zresztą także jadą na tym samym wózku. Gdzie podzieją się dziesiątki milionów uciekinierów z Pakistanu?

Hubert Bułgajewski i Marcin Popkiewiecz, na podstawie Pakistan’s climate change 'time bomb’ is already ticking

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly