ArtykulyPowiązania

Świat na rozdrożu. Czy jest już za późno?

Opakowany w formę gry strategicznej symulator Świat na rozdrożu pokazuje nam, jak może wyglądać nasze życie i nasz świat, jeśli będziemy postępować tak, a nie inaczej. Nim pojawiła się nowsza wersja gry z opcją od 2015 roku, zagrałem jeszcze w poprzednią, z opcją „Późna reakcja”, od 2010 roku.

Właśnie gram i za jakieś 20 lat zacznie się wszystko walić.

Dlaczego? Co się stało? Przecież wszystko wydawało się być dobrze. Świat szybko się rozwijał, nie miałem żadnych problemów. Decyzja o rozwoju OZE była dla mnie oczywista, ale… coś poszło nie tak. Udział węgla w energetyce spadał, zastępowały go gaz i OZE.

Ale za cholerę nie mam jak wyzbyć się ropy, a przecież raporty geologów są bezlitosne. Rok 2035.

Świat na rozdrożu

Rysunek. 1 Sytuacja w 2035 roku. Panel gospodarczo-społeczny.

Jeszcze w 2035 roku wszystko wydawało się być dobrze. Nie prowadziłem scenariusza „biznes jak zwykle”. Problem tkwił gdzie indziej: konsumeryzm. Ograniczać ludziom konsumpcję? Nie ma mowy, nie mieszkamy w Korei Północnej. Trudno się mówi, ludzie chcą kupować, chcą mieć dostatek jedzenia, szafę pełną ciuchów. Kultura i trendy w modzie wymuszają na nas określone działania – mówi się, że „laski lecą na samochody i kasę.” No tak, a teraz przełóżmy ten trend kulturowy na cały świat… Jak długo planeta udźwignie nasze kaprysy?

Jak widać na wykresach to realna przyszłość, jeśli świat zarazi się Energiewende, ale nie zrezygnuje z konsumpcyjnego podejścia do życia. No bo jak to?

Tylko tyle i aż tyle.

Świat na rozdrożu

Rysunek 2. Sytuacja środowiskowa w 2035 roku. Panel zanieczyszczeń.

Najwyraźniej. I spełni się czarna wizja niektórych naukowców i już wkrótce czaka nas katastrofa środowiskowa: będą wykańczać nas przesycające środowisko chemikalia i zmiany klimatyczne. Może nawet nie według algorytmów gry, czyli na dobre po 2050, ale szybciej. Jeśli Sam Carana, Malcom Light i inni mają rację to już za kilka, góra kilkanaście lat. Nicholas Stern ma rację, emisje będą rosnąć, pomimo wdrażania OZE, gospodarka światowa rośnie, jest wiele krajów, których mieszkańcy wciąż są ubogi, ale chcą konsumować na naszą modłę i zrobią co w ich mocy, żeby to osiągnąć. Więc niestety „Globcio” zaciera ręce i czeka. W końcu doczekamy się tej reakcji, kiedy zniknie lód w Arktyce, kiedy puści wieczna zmarzlina na Syberii i tak dalej.

Wszystkie wykresy pną się w górę. Ale nie tylko gospodarka. Emisje dwutlenku węgla i temperatury też. Temperatura wymuszona w 2014 roku to 2,14°C, pomimo blokujących dopływ światła zanieczyszczeń w powietrzu, a przecież jest Energiewende. Problemy powoli, krok po kroku, niedostrzegalnie dla większości ludzi narastają. A na razie żyjemy z dnia na dzień i… co cię to obchodzi, że do Twojego miasta, czy wioski… kraju rzucą się miliony uchodźców klimatycznych z Afryki. Kto by się tam martwił tym, co będzie za 20, 30, czy 40 lat. A może nie dożyjemy i problemy świata targanego brakiem surowców, zdegradowanymi glebami i przyrodą, świata targanego katastrofą klimatyczna, nie będą naszym zmartwieniem?

Podejmujemy więc decyzje utrzymujące status quo i poziom życia za wszelką cenę. Gleby nie dają dość plonów? Żyłujemy je na maksa, podlewamy pestycydami i widzimy, że ich degradacja przebiega, ale dziś i jutro jedzenie na talerzu będzie. Koszt zanieczyszczeń rośnie. Starzejące się społeczeństwo dodatkowo dusi wzrost gospodarczy. Zadłużamy się więc. Odsetki od długu rosną. Nie stać nas już na drogie OZE, przerzucamy się więc na gaz i chyba tylko z zasady i desperacji odpuszczamy najtańszy węgiel.

Wreszcie, w 2065 roku, przychodzi chwila prawdy. Wychodzi na to, że Dennis Meadows miał rację.

No i stało się. Świat radośnie się rozwijał, niby wszystko było OK, 2060 rok i koniec.

Wszystko nagle się skończyło. Zerodowane gleby nie są w stanie wykarmić ludzi – zaczyna się głód. Bankructwo, nie ma pieniędzy. Nic już nie można zrobić. Nie można podjąć żadnych działań. Można jedynie liczyć czas i czekać na krach.

Świat na rozdrożu

Rysunek 3. Sytuacja środowiskowa świata w 2065 roku. Panel zanieczyszczeń.

Może czas wyleczy rany? Dalej już nie grałem. A wszystko zaczynało się w 2010 roku, niby OK, spokojnie. Świat w 2010 r. zdecydował się na rozwój OZE, nawet agresywny, ale coś się schrzaniło i wszystko się nagle po 2060 r. rozwaliło. Obrazek z gry pokazuje sytuację.

Świat wzrostu i upadku

Rysunek 4. Świat wzrostu i potem świat upadku.

Przez całe te lata gleby ulegały degradacji, nowe zielone technologie niewiele dawały. Populacja rosła powoli. Ale w tym czasie, gdy niby wszystko się robiło dobrze, emisje jak na złość rosły, a rosnąć przecież nie powinny. Temperatura więc rosła i wszystkie tego konsekwencje. Globalne ocieplenie powoli nas wykańczało. Powoli, wraz z gromadzącymi się zanieczyszczeniami dobiło świat, by w końcu zadać ostatni cios i sprowadzić na świat biedę i dyktaturę. To straszne.

Co potem? Nie wiem. Nie grałem dalej. Fajnie, że to tylko gra. Ale my nie możemy zrobić w naszym świecie „Load game”. Szkoda. To co dziś stwierdza Dennis Meadows, Klub Rzymski i eksperci od klimatu jak Sam Carana, Malcolm Light, czy Robert Scribbler, to kliknięcie „Load game” bardzo by nam się przydało. Parę razy byśmy przećwiczyli krach, a później wiedzielibyśmy już, czego unikać. Nie możemy tego zrobić. Nie możemy też uciec z planety.

Co się dzieje?

Kiedy teraz świat „kliknął” – „Następna tura” z 2010 do 2015 nie zrobiono nawet tego, co zrobiłem w grze. To straszne. Zmarnowali turę. Tę jedną cenną turę, gdzie OZE lekko wzrosło w miksie energetycznym. Palono węglem, tylko nie coraz więcej, bo Chiny zaczęły się rozkraczać w swej gospodarce. Ciekawe, co będzie w tej turze 2015-2020. Co zrobią, jakie wprowadzą zmiany?

Jaką masz odpowiedź? Jaka będzie ta druga tura? Ja cię nie mogę. A jak i drugą turę zmarnują? Jest niska cena ropy, to gospodarka się kręci. W zeszłym roku emisje dwutlenku węgla nie wzrosły, przynajmniej w teorii (choć jak jest naprawdę?). Teraz przekraczamy 400 ppm CO2, tyle co 5-10 mln lat temu, kiedy świat był o ponad 2oC cieplejszy niż dziś. Szlag by to trafił, a przecież klimatolodzy mówią, że 2oC to bezpieczny próg. A denialiści odstawiają chocholi taniec, bo lód na Antarktydzie rośnie i jest tam zimno, bo na Grenlandii jest zimno. Bo Słońce, bo tamto i siamto. Co za tragedia. A politycy, e tam – na węglu stoimy, mówią. Fajnie, krowa ich mać.

Jak skończy się następna tura? Rozkraczymy się w 2050 roku? A może coś w grze nie jest jeszcze dopracowane? Przecież musi być fajnie, gospodarka musi się rozwijać, by było lepiej, prawda?

Waliłem w OZE jak się dało, ciągłe brakowało pieniędzy na wyznaczone cele, więc trzeba było brać ropę i gaz (zamiast węgla). Dlaczego? Bo musimy mieć dobrze w naszych tyłkach, bo taka jest moda, takie są trendy, bo „laski” lecą na kasę.

Ale sobie homo sapiens narobił bigosu! I jak to teraz odkręcić?

Ten dość luźny tekst, to refleksje z gry. Oczywiście w grę umiem grać i wiem jak postąpić by wygrać. Ale zrobiłem symulację, gdzie fakt, świat wdrażał Energiewende, ale też tylko do tego się ograniczył. Wciąż liczyła się kasa i wszystko co się z tym wiąże. Cały świat, choć wdrażał OZE, chciał żyć po amerykańsku. No i świat naszych dzieci skończył się płaczem, zgrzytaniem zębów i przeklinaniem naszego pokolenia.

A u nas? Ano u nas ostatnio Tauron puścił reklamę z sloganem „A ty, co byś zrobił ze swoim darmowym prądem?”, a biura podróży reklamują egzotyczne wycieczki hasłem „zmień z nami klimat”.

Hubert Bułgajewski

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly