W Gazecie Wyborczej pojawiło się ostatnio sprawozdanie z panelu dyskusyjnego Towarzystwa Ekonomistów Polskich, na którym ekonomiści dyskutowali, dlaczego gospodarka światowa w ostatnich latach rośnie wolno i jak długo sytuacja ta potrwa.
Paneliści tłumaczyli zjawisko spowolnienia światowej gospodarki w różny sposób, ale wszyscy byli zdania, że politycy i ekonomiści nie mają dobrej recepty, a teoria ekonomii ma kłopoty z wyjaśnieniem sytuacji.
Szczególnie ujęły mnie rozważania prof. Winieckiego, członka Rady Polityki Pieniężnej o "supercyklu surowcowym", trwającym około 30 lat. Jego zdaniem zaczęła się faza spadkowa w tym "supercyklu", przez co ceny surowców kopalnianych, np. ropy naftowej, będą miały tendencję spadkową przez kilkanaście lat. Dziwnie przypomina mi to argumenty denialistów klimatycznych o „naturalnej oscylacji wzrostu temperatury”.
Postanowiłem dołączyć się do dyskusji
Świat jaki znamy – trendy z przeszłości
Od pokoleń żyjemy w świecie bezprecedensowego wzrostu gospodarczego. W XX wieku światowa gospodarka urosła 20-krotnie, w średnim tempie około 3% rocznie, co odpowiada podwajaniu jej rozmiaru co 25 lat.
Ilustracja 1. Światowy realny PKB w latach 1970-2014 wzrósł blisko czterokrotnie (linia czarna) oraz przybliżenie trendu funkcją wykładniczą, rosnącą o 3,1% rocznie (linia niebieska). Do 2008 roku obie linie - rozmiaru światowej gospodarki i krzywa wykładnicza praktycznie się pokrywają. Uwagę zwraca „ząbek” na krzywej wzrostu PKB - wielki kryzys z 2008 roku. Źródło.
Dzięki temu niesamowitemu wzrostowi gospodarczemu żyjemy znacznie dostatniej niż nasi przodkowie. Wzrost gospodarczy zapewnia dużo miejsc pracy i łagodzi konsekwencje nierówności, dzięki czemu mógł nastąpić niespotykany wzrost liczebności żyjącej w dobrobycie klasy średniej, do której na świecie zalicza się już ponad 1,5 miliarda ludzi. Bogatsze społeczeństwa stać na inwestycje i rozbudowę infrastruktury, wprowadzanie powszechnej opieki zdrowotnej i edukacji, utrzymanie systemu emerytalnego i wielu innych udogodnień dla swoich obywateli. Żyjemy w epoce dobrobytu materialnego, którego mogliby nam zazdrościć arystokraci i królowie z dawnych czasów. To, że doszło do tak wielkiego i szybkiego wzrostu gospodarczego, bezprecedensowego w historii ludzkości, zawdzięczamy koktajlowi nałożeniu się na siebie wielu czynników.
Pierwszym z nich jest wzrost populacji. Na początku XX wieku było na około 1,5 miliarda, obecnie nasza liczebność zbliża się do 7,5 miliarda – pięciokrotnie więcej. Im więcej jest ludzi w kraju i na świecie, tym więcej jest konsumentów i tym większe jest zapotrzebowanie na towary i usługi. Nawet gdyby PKB na osobę nie rósł, to i tak zaspokojenie potrzeb rosnącej liczby obywateli wymagałoby budowania dla nich nowych domów, dróg, elektrowni, kopalni, fabryk, hoteli, szpitali itp. (a średnio rzecz biorąc żyjemy znacznie dostatniej niż stulecie temu). Wzrostowi gospodarczemu sprzyjała też struktura wiekowa populacji – dzięki wysokiemu przyrostowi naturalnemu duża liczba osób pracujących utrzymywała niewielką liczbę osób starszych, co zapewniało wysoką produktywność i stało się fundamentem obecnego systemu emerytalnego. Rozpowszechniła się też praca kobiet – kiedy te 100 lat temu zajmowały się domem, nie generowały wzrostu gospodarczego, kiedy poszły do płatnej pracy, zaczęły przyczyniać się do wzrostu PKB. Ten wzrost populacji umożliwiły następne czynniki, przyczyniające się też do wzrostu gospodarczego.
Ważnym czynnikiem umożliwiającym wzrost była ekspansja terytorialna – w ostatnich wiekach odkrywaliśmy nowe lądy i zagospodarowywaliśmy je: Amerykę Północną i Południową, Syberię, Australię, zintensyfikowaliśmy eksploatację oceanów, sięgnęliśmy nawet po zasoby w Arktyce i dzikich dżunglach Amazonii i Afryki. Budowaliśmy nowe miasta, drogi i kopalnie, zagospodarowywaliśmy nowe ziemie rolne, lasy, łowiska i inne czekające na naszą cywilizację przemysłową zasoby.
Kluczową rolą we wzroście odegrała rewolucja przemysłowa, zasilana najpierw węglem, potem ropą i gazem – wzrosło nasze zużycie energii, zarówno całkowite, jak i na osobę. Ropa, węgiel i gaz pozwoliły nam zwiększyć ilość wykonywanej pracy o całe rzędy wielkości. To właśnie tania, skoncentrowana energia, zasilająca nasze fabryki, kopalnie, domy, transport i rolnictwo, zapewnia funkcjonowanie naszej cywilizacji. Zasoby były łatwo dostępne: wystarczyło pojechać na przykład do Teksasu, zbudować drewniany szyb, wywiercić niezbyt głęboką dziurę w ziemi i już tryskała prawie darmowa ropa. Nic, tylko rosnąć.
Dostęp do tych wszystkich zasobów i wyżywienie rosnącej populacji ułatwił postęp techniczny i idące wraz z nim wynalazki. Pracę zaczęły wykonywać za nas maszyny, umożliwiając nam odejście od pracy fizycznej, pozwalając na szybką eksploatację zasobów, masową produkcję towarów i przyczyniając się do częstej wymiany otaczających nas rzeczy. Produkcja lodówek, telefonów, radioodbiorników, telewizorów, samochodów, samolotów to nie tylko nowe fabryki i miejsca pracy w nich, ale też powstanie całkiem nowych gałęzi usług – wszystko łącznie nakręcające działalność gospodarczą. Postęp techniczny to także wzrost plonów, który z kolei umożliwił wzrost plonów umożliwiający wzrost populacji oraz produktywności farmerów, zwalniając rzesze ludzi z pracy na roli, pozwalając na ich długotrwałe kształcenie i pracę w fabrykach i usługach.
Umożliwiło to powstanie licznej klasy średniej, która stała się kołem zamachowym nowego systemu gospodarczego – kapitalizmu. Uwolniona została energia i innowacyjność aktywnych ludzi, dotychczas duszona przez skostniałe struktury społeczne, przykuwające ludzi do miejsca na drabinie społecznej na podstawie ich urodzenia, bez oglądania się na ich osobiste zdolności. Możliwy stał się awans społeczny, motywujący do pomysłowości, innowacji i przedsiębiorczości. W połączeniu z postępem technicznym i obfitością zasobów kapitalizm rozpędził wzrost gospodarczy.
Niezmiernie pomogła w tym globalizacja (umożliwiona przez nowe wynalazki, szczególnie w obszarze transportu i komunikacji). Dzięki globalizacji koncerny mogły wydobywać ropę tam, gdzie były jej najlepsze złoża, wycinać lasy tam, gdzie było najwięcej najlepszego drewna, łowić ryby na najbogatszych łowiskach, a pracochłonną produkcję prowadzić w miejscach, gdzie siła robocza była najtańsza i najlepiej dopasowana do profilu produkcji.
Następny stymulujący wzrost gospodarczy czynnik to specjalizacja. W społeczeństwach przedprzemysłowych większość ludzi zajmowała się rolnictwem, w dużym stopniu zaspokajając własne potrzeby. Wraz z nastaniem epoki przemysłowej powstały wyspecjalizowane firmy i zakłady przemysłowe, produkujące towary i wykonujące usługi z niewyobrażalną wcześniej efektywnością. Specjalizację pracy, postęp techniczny i wzrost produktywności umożliwiła powszechna edukacja, sama z kolei możliwa dzięki zwolnieniu ludzi z pracy na roli.
Bariery dla wzrostu nie stanowiły też koszty środowiskowe – mieliśmy ścieki, to wylało się je do morza i było po problemie. Gospodarka mała, a morze wielkie, pomijając więc problemy lokalne zanieczyszczenia i związane z nimi problemy środowiskowe i zdrowotne miały niewielki wpływ na gospodarkę.
Wszystkie powyższe czynniki sprzyjały wzrostowi, a dodatkowo go zastymulowaliśmy tworząc sprzyjający wzrostowi system finansowy, oparty na tzw. „pieniądzu fiducjarnym” (łac. fides – wiara). W modelu tym nie ma ograniczeń dla tworzenia pieniądza (wcześniej, kiedy pieniądz był oparty o złoto, srebro czy inne dobra materialne takie ograniczenia były). Rządy tworzą pieniądze (zasadniczo, w formie oprocentowanych obligacji), jednak większość będącego w obiegu pieniądza powstaje jako oprocentowany dług w prywatnym sektorze bankowym. Masz pomysł na biznes? Łatwy dostęp do kredytu pozwoli go sfinansować, a w rosnącej gospodarce sprzedaż towarów i/lub usług będzie zyskowna i kredyt sam się spłaci. Ponadto, w świecie, w którym ludzie, firmy i państwa są powszechnie zadłużeni, bardzo motywuje to do zarabiania pieniędzy i tym samym uczestniczeniu w generowaniu wzrostu PKB.
Stworzyliśmy system finansowy dobrze pasujący do rosnącej wykładniczo gospodarki, stymulowanej przez wzrost populacji i konsumpcji, zagospodarowywania nowych terenów i źródeł zasobów oraz inne wymienione wcześniej czynniki. Jednak taki system finansowy ma pewną wadę: może istnieć jedynie w dwóch stanach: wykładniczego wzrostu gospodarczego lub krachu.
Dlaczego jednak brak wzrostu PKB to katastrofa i czarny sen ekonomistów? Z jakiego powodu stagnacja gospodarcza jest problemem? Przecież skoro PKB jest takie samo jak rok wcześniej, oznacza to, że gospodarka jest tak samo duża – ludzie zarobili tyle samo pieniędzy, zebrano tyle samo zboża, sprzedano tyle samo wycieczek i wyprodukowano tyle samo lodówek i piwa.
Skąd więc problem?
Jeśli rolnik rok po roku zbiera i sprzedaje 1000 kwintali pszenicy, wszystko jest w porządku. Jeśli fabryka rok w rok produkuje 100 tysięcy lodówek, także wszystko jest w porządku. Jedyną gałęzią gospodarki wymagającą do istnienia wzrostu jest sektor finansowy.
Jest tak, ponieważ wszystkie pieniądze (dolary, euro, złotówki …) są tworzone jako oprocentowany dług, więc każdego roku musi być tworzona taka ilość nowego pieniądza, aby była co najmniej wystarczająca na pokrycie odsetek od wcześniejszego zadłużenia. Skąd mogą się wziąć te nowe pieniądze? Z nowych pożyczek oczywiście. Rok po roku w systemie musi przybywać pieniędzy, co wymusza zaciąganie coraz większej liczby nowych pożyczek, a następnie ich spłatę z wciąż rosnącymi kwotami odsetek, i tak dalej. Rok po roku niespłacony dług powiększa się o naliczane odsetki, więc dług rośnie co roku co najmniej o procent równy jego oprocentowaniu.
Z samej swojej konstrukcji nasz system finansowy jest podręcznikowym przykładem funkcji wykładniczej. Musi on nieustannie rosnąć – bez ciągłego strumienia nowych pieniędzy zaciągnięte długi nie mogłyby zostać uregulowane, a niespłacone długi rozprzestrzeniłyby się po całym systemie, doprowadzając do jego upadku. Aby nadążyć za rosnącą ilością pieniędzy, całkowita wartość produkcji, handlu i usług w rzeczywistym świecie powinna zwiększać się w podobny sposób, czyli rosnąć wykładniczo. Alternatywą dla wzrostu jest krach: recesja, bezrobocie, bankructwa ludzi, firm i państw. W obecnym systemie finansowym prowadzi do tego nie tylko kurczenie się gospodarki, ale po prostu brak wzrostu. Dlatego właśnie postrzegamy PKB przez pryzmat procentowego wzrostu rocznie i robimy wszystko, żeby nasza gospodarka rosła.
2 część: Hamowanie
Marcin Popkiewicz