Artykuly

Naukowcy nic nie wiedzą

Co jakiś czas wraca temat, że naukowcy nic nie wiedzą. Ostatnio temat ten poruszył Tomasz, pisząc m.in.: „Żadne naukowe opracowanie nie opisuje w pełni syntezy termojądrowej w słońcu. W szczególności powstawania plam słonecznych, na temat których nasza wiedza jest bardzo ograniczona i sprowadza się do obserwacji.”. Bynajmniej, mamy głęboką wiedzę teoretyczną na temat syntezy termojądrowej w gwiazdach, ich ewolucji, plam słonecznych i magnetohydrodynamiki – zgodną z obserwacjami. Linki do prac naukowych sobie odpuszczę, chyba szkoda czasu, bo na link do podręcznika, gdzie wszystko jest wyjaśnione, osoby takie odpowiadają „Nie przekonują mnie te dowody naukowe”. Ile by nie podać materiałów, i tak słyszymy coś w stylu „żadne naukowe opracowanie tego nie opisuje”, co zasadniczo oznacza, że autor nie zna tych opracowań.

Ale jak rozumiem, nie chodzi tu o czepianie się astrofizyków, ale – ponieważ dywagacje te są pod artykułem o zmianie klimatu i konieczności ograniczania emisji w celu przeciwdziałania niej – o stwierdzenie, że na pewno wszystkiego nie rozumiemy, a więc nic nie musimy robić.

Są tu dwie kwestie: prawdopodobieństwo tego, że jesteśmy w błędzie oraz tego, że dopóki nie wiemy „na 100%”, to nie powinniśmy nic robić.

Czy możemy być w błędzie?

Czy istnieje jednak możliwość, że naukowcy się mylą, a badania, na których jest oparte nasze rozumienie zmiany klimatu, okażą się nieaktualne? Jest to niezmiernie mało prawdopodobne. Dlaczego? Ani jedna z hipotez, proponująca inny niż wymuszanie przez antropogeniczne emisje gazów cieplarnianych mechanizm obserwowanej obecnie zmiany klimatu nie znalazła potwierdzenia doświadczalnego. Większość z nich nie może być prawdziwa, bo łamie jednocześnie wiele podstawowych praw fizyki. Jeśli dopuścimy myśl, że zajmujący się klimatem naukowcy bazują na błędnych przesłankach i nie rozumieją działania transferu energii w atmosferze, cyklu węglowego, zmian dawnego klimatu i ich przyczyn, musimy także przyjąć do wiadomości, że:

1. Nasze zrozumienie mechaniki kwantowej i drgań cząsteczek jest zupełnie błędne, a współczesna zaawansowana elektronika działa tylko przez przypadek.

2. Tysiące zajmujących się spektroskopią naukowców nie mają pojęcia o tym, czym się zajmują. Nie mamy pojęcia, jakim cudem działają naprowadzane na podczerwień rakiety, satelity wczesnego ostrzegania, lasery, satelity pogodowe, kuchenki mikrofalowe i inne niezliczone urządzenia.

3. Nie wiemy, jakim cudem różnorodne obliczenia transferu radiacyjnego poprawnie odtwarzają widmo docierającego do powierzchni i opuszczającego Ziemię promieniowania, dla całej planety łącznie oraz dla różnych szerokości geograficznych, różnych pór roku i wysokości z osobna.

4. Równania transferu radiacyjnego stanowiące podstawę takich obliczeń są błędne. Wszyscy używający ich astronomowie, fizycy gwiazdowi i planetolodzy to raczej astrolodzy. Nie mamy pojęcia, dlaczego świecą i jak ewoluują gwiazdy.

5. Nasze emisje dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych wcale nie kumulują się w atmosferze. Atmosferyczne pomiary CO2 są błędne, podobnie jak pomiary z rdzeni lodowych, koralowców, stalagmitów itp. Nasz CO2 nie trafia do atmosfery, nie gromadzi się też w oceanach – pomiary wzrostu ich kwasowości w tempie nie znajdującym precedensu w ostatnich 250 milionach lat są błędne. Wiedza o zachowaniu się rozpuszczanego w wodzie CO2 i stosunku jonów węglanowych i wodorowęglanowych jest błędna, co oznacza, że tysiące chemików badających roztwory buforowe powinno rozpocząć badania od początku.

6. Pomiary izotopowe CO2 w atmosferze, węgla 14C w resztkach dawnych roślin, izotopów tlenu i wodoru w rdzeniach lodowych, osadach oceanicznych itp. są nic niewarte. Fizyka nuklearna, wraz z wiedzą o rozpadach jąder atomowych i izotopach to zabobony. Elektrownie jądrowe i broń atomowa nie powinny w ogóle działać.

7. Mierzona akumulacja energii termicznej w oceanach w tempie odpowiadającym czterem wybuchom bomb atomowych o mocy 20 kiloton co sekundę to artefakt pomiarowy. Alternatywnie, na Ziemi pojawiło się nowe, niezauważone przez nas, potężne źródło energii, ogrzewające oceany od góry.

8. Podstawy termodynamiki są błędne. Zmiana bilansu radiacyjnego planety nie powoduje zmian skumulowanej w systemie klimatycznym Ziemi energii. Pierwsze Prawo Termodynamiki możemy uznać za obalone.

9. Opisujące zależność pomiędzy zmianą temperatury a zmianą ciśnienia równanie Clausiusa-Clapeyrona jest do niczego. Cieplejsze powietrze wcale nie zawiera więcej pary wodnej, nasilającej efekt cieplarniany. To, że obserwujemy niezliczone przykłady działania tego prawa w praktyce – od skraplania się pary wodnej w wydychanym zimnego dnia powietrzu, przez lodówki i klimatyzatory po sezonowe wahania wilgotności i obserwowane (i obliczane teoretycznie) zmiany widma promieniowania podczerwonego to czysty przypadek.

10. …

Uznanie za błędne szerokich podstaw fizycznych, na których bazuje współczesna klimatologia wydaje się niezwykle mało prawdopodobne. Oznaczałoby to bowiem zakwestionowanie praktycznie całej współczesnej nauki.

Wielokrotnie słyszałem pytanie: „czy wierzę w globalne ocieplenie?”. Odpowiadam pytaniem: „a czy wierzysz w elektrony, prawa Maxwella i teorię względności?”. Rozmówca jest zwykle skonsternowany, bo jakoś do elektronów czy praw Maxwella pytanie o „wiarę” nie pasuje – jest oczywiste, że to nie kwestia wiary, lecz badań naukowych. Dokładnie tak, jak kwestia zmiany klimatu, która jest sprawdzalnym naukowo, opisywanym prawami fizyki zjawiskiem, na które mamy setki namacalnych dowodów.

Dobrą teorię poznaje się między innymi po tym, że przewiduje to, co dopiero się zdarzy. Kiedy w latach 70-90. XX wieku klimatolodzy przewidywali wzrost temperatury, rekordowe fale upałów, zmiany wzorców opadów, topnienie lodowców, szybki zanik lodu pływającego w Arktyce wraz z otwieraniem się dla żeglugi (dotychczas zawsze zamarzniętych) wód Oceanu Arktycznego wzdłuż wybrzeży Syberii i Kanady, tajanie wiecznej zmarzliny, stepowienie Amazonii, rozpad lądolodu Antarktydy Zachodniej i wiele innych wydarzeń, prognozy te ocierały się o niemożliwość.

Dziś wszystko to obserwujemy. W Polsce w latach 70. mieliśmy średnio kilka dni upalnych, o temperaturze przekraczającej 30°C. Teraz mamy ich kilkanaście. Pięć najcieplejszych okresów letnich w Europie od czasów Jagiellonów mieliśmy po 2000 roku. Oceany (przy bardzo niskiej aktywności słonecznej!) pochłaniają ciepło w tempie odpowiadającym energii czterech wybuchów bomb atomowych klasy „Hiroszima” co sekundę. Lód pływający w Oceanie Arktycznym topnieje do tego stopnia, że latem wzdłuż brzegów Rosji trwa ożywiony ruch żeglugowy, a biegun opływają nawet lekkie jachty żaglowe. Postępuje bezprecedensowe rozmarzanie wiecznej zmarzliny, Amazonię nawiedzają coraz częstsze susze (co jest też konsekwencją postępującego wylesiania), a badania pokazują, że niektóre części lądolodu Antarktydy Zachodniej przekroczyły już próg za którym czeka je rozpad.

Okazuje się też, że przewidywania naukowców wcale nie były nazbyt alarmistyczne, były raczej nadmiernie ostrożne i nie doceniały tempa zachodzących zmian.

Czy jeśli nie wiemy „na 100%”, to możemy sobie odpuścić działania?

Co jednak, jeśli – jak bardzo nieprawdopodobne by się to nie wydawało – naukowcy są w błędzie i antropogeniczna zmiana klimatu wcale nie ma miejsca lub będzie bardzo łagodna? W końcu naukowcy nie twierdzą, że wiedzą na pewno – najnowszy, V raport IPCC stwierdza, że jest tylko „niezwykle prawdopodobne” (czyli z prawdopodobieństwem przekraczającym 95%), że to człowiek w sposób dominujący wpłynął na obserwowane od połowy XX wieku ocieplenie.

Odpowiedzialni ludzie zabezpieczają się przed ryzykiem nawet przy znacznie niższym prawdopodobieństwie katastrofy – nawet na poziomie promili rocznie. Nie wykupujemy ubezpieczenia od pożaru domu dlatego, że jesteśmy pewni, że nasz dom pójdzie z dymem, ale dlatego, że nie jesteśmy pewni, że do tego nie dojdzie.

Jeśli konsylium lekarzy stwierdzi z 95% prawdopodobieństwem, że masz uleczalne stadium śmiertelnie groźnego raka, co zrobisz? Poddasz się operacji, która bez wątpienia będzie nieprzyjemna, ale usunie zagrożenie? Czy też może uznasz, że 5% stopień niepewności daje nadzieję, że problemu wcale nie ma? Jednak w trakcie, kiedy Ty czekasz, guz rośnie, a szanse wyleczenia szybko maleją. Będziesz czekać, aż lekarze potwierdzą wcześniejszą diagnozę z 98% prawdopodobieństwem? 99%? 99,99%?

Jak wysokiego stopnia pewności potrzebujemy, żeby poważnie potraktować kwestię ograniczenia emisji i złagodzenia zmiany klimatu? 98%? 99%? 99,99%?

Patrz też: Mit: Nauka nie jest zgodna w temacie globalnego ocieplenia, Mit: Nauka nie jest pewna w kwestii zmian klimatu, Mit: Zgoda naukowców co do zmiany klimatu jest bez znaczenia.

Podobne wpisy

Więcej w Artykuly